1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Zdrada ma się bardzo dobrze, lepiej niż niejedno małżeństwo. Niewierność oczami Esther Perel

Zdrada ma się bardzo dobrze, lepiej niż niejedno małżeństwo. Niewierność oczami Esther Perel

Esther Perel (Fot. Kinga Kenig)
Esther Perel (Fot. Kinga Kenig)
Romans pozamałżeński? Coś bezdyskusyjnie niemoralnego! A jednak, jak zauważa psychoterapeutka Esther Perel, zdrada ma się bardzo dobrze, lepiej niż niejedno małżeństwo. Może więc mówi nam ona coś ważnego o naszych potrzebach i właściwościach? Pora przyjrzeć się jej z otwartą głową.

Stare spojrzenie na zdradę, jakie jest, wiadomo – jednoznacznie negatywne. Uważamy, że niewierność wiąże się zawsze z cierpieniem, złem. Że rodzi ból, niepewność, lęk o przyszłość. Że nadweręża poczucie własnej wartości zdradzanego i jego zaufanie do ludzi. Mówiąc o zdradzie, na ogół używa się wielkich kwantyfikatorów: „To zawsze znak, że w związku coś się psuje”, „Nigdy nie zdradza się, gdy w małżeństwie jest wszystko, co człowiekowi potrzebne”, „Mężczyzna zdradza z nudy i lęku przed bliskością, kobieta z samotności i tęsknoty za bliskością”.

Akt sprzeciwu

Niewierność jest społecznie napiętnowana – i co? I nic, nadal ma się dobrze! Jak pisze Esther Perel w książce „Kocha, lubi, zdradza. Nowe spojrzenie na problem wierności i niewierności w związku” – zdrada okazuje się tak wytrzymała, że instytucja małżeństwa może jej tylko pozazdrościć. Trawestując pogląd, że monogamia to oficjalna norma, psychoterapeutka zauważa, że wobec tego zdrada to norma potajemna. I że kładąc nacisk na moralną ocenę ludzi, jednocześnie odsuwamy na bok istotne pytania: czy niewierność mówi coś o małżeństwie jako instytucji? Dlaczego liczba zdradzających nie maleje, lecz rośnie? Bo przecież miliony nieprawomyślnie kochających nie są patologią.

Czytaj także: Zdrada emocjonalna – co to? Kiedy mamy z nią do czynienia? 12 znaków ostrzegawczych

Dlaczego zatem zdradzamy? Zdaniem psychoterapeutki jedne zdrady są aktami sprzeciwu, małymi rebeliami wywołanymi toksycznym związkiem, nudą, pragnieniem nowości lub próbą udowodnienia, że jeszcze ma się ten magnetyzm, który przyciąga. Inne zdrady – wprost przeciwnie – są aktami braku tegoż sprzeciwu wobec nieznanej, obezwładniającej miłości.

Perel nie relatywizuje jednak zdrady, podchodzi do niej z wielu różnych perspektyw, chce zrozumieć punkt widzenia obu stron, a nawet szerzej – całej rodziny. Uważa, że patrzenie na zdradę jedynie poprzez spustoszenia, jakie spowodowała, jest upraszczające. Podobnie jak upraszczające jest lekceważenie tych spustoszeń albo gloryfikowanie potrzeby zmiany, poszukiwań, nowych doznań. Jej zdaniem czarno-biały obraz zdrady nie wytrzymuje próby czasu i nie odzwierciedla złożoności problemu. „Potrzebujemy narracji łączącej, która pomoże ludziom odnaleźć się w wieloaspektowym doświadczaniu zdrady – motywacji, znaczeniach, konsekwencjach” – pisze w książce „Kocha, lubi, zdradza”.

Konteksty i odcienie

Wspólnym mianownikiem opisów zdrady na całym świecie jest krzywda. I to zrozumiałe, bo krzywda bywa bezdyskusyjnym elementem zdrady, ale nie jedynym. Według Perel ujawnienia domagają się jednak złożone przyczyny, konteksty, okoliczności, odcienie. Rzeczywistość na ogół jest bardziej skomplikowana niż szablon, w który wpycha się zdradę. Na potwierdzenie tej tezy Perel przytacza historie ze swojego gabinetu psychoterapeutycznego.

Pierwsza historia. Ona, nazwijmy ją Danutą, i on, niech będzie Robertem. Czyli szkolna miłość przerwana wyjazdem na studia w różne części kraju. Po latach odnaleźli się w mediach społecznościowych. Obydwoje są w stałych związkach, w których mają dzieci. Na początku chcieli poprzestać na przyjaźni, ale uczucie okazało się silniejsze. I trwa nadal, mimo że od momentu ponownego spotkania minęło kilka ładnych lat. Poddali się terapii, próbowali układać ten potajemny patchwork, ale nie mają już sił na konspirację. Twierdzą, że ich miłość nie jest kaprysem, tylko siłą, która związała ich na całe życie. I pytają, czy mają ją odrzucić, wyprzeć się jej w imię utrzymania małżeństw, które i tak są martwe. Przekonują, że dzieci tylko na tym zyskają, bo będą miały szczęśliwych rodziców.

Druga historia. Lesbijki po trzydziestce, są ze sobą od sześciu lat. Uzgodniły na początku, że tworzą związek otwarty. Czyli że mogą sypiać z innymi kobietami, ale pod warunkiem, że o tym sobie powiedzą. Ostatnio Janka dowiedziała się, że Felicja ją potajemnie zdradziła. Próbuje to zrozumieć: – Myślałam, że otwarty związek uchroni nas przed zdradą. A ona i tak mnie okłamała! Dlaczego potajemna zdrada okazała się tak atrakcyjna? Przecież mogła przeżyć tę przygodę na ustalonych zasadach!

Trzecia historia. Barbara, lat 60, po śmierci męża odkryła, że przez wiele lat miał romans. A ponieważ cieszył się nieskazitelną opinią, był ceniony i lubiany, Barbara ma teraz dylemat, czy powiedzieć o tym odkryciu córce i przyjaciołom. Czy wyznać prawdę, a więc odbrązowić męża i ulżyć sobie, czy prawdę zataić, czyli heroicznie podtrzymywać fałszywy obraz męża? Nie potrafi odbudować swojego życia po podwójnej stracie, czyli zdradzie i śmierci męża. Tymczasem córka jeszcze za życia ojca znała prawdę. Teraz pyta: a może ojciec miotał się między wielkim uczuciem do tamtej kobiety, a odpowiedzialnością za mnie i mamę? Czy byłby lepszym człowiekiem, gdyby odszedł od nas? Czy ty, mamo, będziesz lepszym człowiekiem, jeśli powiesz wszystkim prawdę?

Czwarta historia. Adam, lat 35, zdobył uprawnienia psychoterapeuty i wszedł do zawodu z gorliwością neofity. Dałby się pokroić za to, że zdradzający są winni rozpadowi związku. Pewnego razu wybrał się na warsztaty Esther Perel i… doznał olśnienia. Dzięki nim uświadomił sobie, że zawsze ignorował pewien fakt z przeszłości rodziny. Otóż jego rodzice, kiedy się poznali, pozostawali w związkach małżeńskich. Co więcej – jego ojciec doradzał mamie, żeby odeszła od przemocowego męża. Adam uświadomił sobie, że romans rodziców był początkiem ich szczęśliwego związku. Czyli zdrada, którą tak potępiał, dała mu życie! Czy z tego powodu ma źle myśleć o rodzicach? A dobrze o zdradzonym, despotycznym eksmężu mamy?

Czytaj także: Sen o zdradzie – co oznacza? Analiza i interpretacja

W poszukiwaniu nowej wersji siebie

Te historie pokazują różne niuanse niewierności. Dla Perel najciekawsze okazuje się właśnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego zdrady dopuszczają się ludzie pozostający w dobrych związkach. Bo panuje powszechne przekonanie, że dobre pożycie jest gwarancją wierności. „Nasz model romantycznej miłości zakłada, że jeśli związek jest zdrowy, nie ma potrzeby szukać czegoś poza nim. Z tego punktu widzenia romans jest de facto rezultatem deficytu” – pisze.

Uważa, że idealistyczne myślenie o związku przeczy realiom. A jakie są realia, słyszy w gabinecie, na przykład: „Kocham moją żonę, męża, jesteśmy przyjaciółmi, nasza rodzina jest udana. Ale mam romans”. Wielu pacjentów Perel pozostawało wiernych przez całe lata swoim partnerom, nadal są głęboko zaangażowani w swoje związki, a jednak któregoś dnia zrobili skok w bok. Z jakiego powodu? – usiłuje dociec Perel, zadając im dziesiątki pytań. Ludzie odpowiadają w różny sposób, ale jeden rodzaj odpowiedzi się powtarza: „Zdradziłam (zdradziłem), bo chciałam (chciałem) dowiedzieć się czegoś o sobie, znaleźć nową (czasem utraconą) tożsamość”.
Perel pisze, że gdy wdajemy się w romans, to często nie odwracamy się od naszego dotychczasowego partnera, lecz od tego, kim staliśmy się w tym związku. Szukamy nie tyle nowego kochanka, ile nowej wersji samego siebie. „Nader często najbardziej upajającym innym, jakiego można znaleźć w romansie, jest nie nowy partner, tylko nowe JA” – pisze.

Egzemplifikacją tej tezy jest pacjentka Esther Perel, nazwijmy ją Anną. O swoim małżeństwie i życiu opowiadała w samych superlatywach: – Mam wspaniałego męża, troje cudownych dzieci, wystarczająco dużo pieniędzy, pracę, którą kocham, przyjaciół. Mąż jest czułym kochankiem, przystojnym, inteligentnym.

Mimo to zdradziła. Z kimś, kto teoretycznie nigdy nie powinien jej zakręcić w głowie, bo jest ogrodnikiem, który chodzi w brudnym kombinezonie i jeździ rozklekotaną furgonetką! Pracował w ogrodzie Anny, żartowali, poszli na herbatę i stało się. Mało tego – romans trwa już ponad rok, mimo że Anna postanawiała kilkakrotnie, że już z tym kończy. Ukrywają się w jego furgonetce, w kinie, w lesie. – Czuję się jak nastolatka, która ma chłopaka – mówi terapeutce.

Anna szukała przyczyn swojej niewierności w ukrytych problemach w związku, ponieważ była wyznawczynią poglądu, że „takie rzeczy” zdarzają się tylko wtedy, gdy ze związkiem jest coś nie tak. Perel nie dała wiary wyjaśnieniom Anny. Jej hipoteza brzmiała: romans Anny nie ma nic wspólnego ani z jej mężem, ani z ich związkiem. Podejrzewała, że tu chodzi o Annę.
I po nitce doszła do kłębka, czyli do prawdy o swojej pacjentce. Otóż okazało się, że Anna zawsze była grzeczna – jako córka i jako uczennica. Obowiązkowa, pilna, same piątki od góry do dołu. Nie imprezowała, nie piła, nie paliła, nie wracała późno do domu. Potem starała się być jak najlepszą żoną i matką. Jak wyznała na terapii, dla niej nie istniało pytanie: „Czego chcę?”, na pierwszy plan zawsze wysuwało się: „Czego chcą ode mnie inni?”. Pochodziła z niezamożnej rodziny, nie chciała stwarzać rodzicom problemów. Gdzieś z tyłu głowy kołatały się jej dwie myśli. Pierwsza – czy jeśli nie będzie idealna, wciąż będą ją kochać? Druga – jak wygląda życie kobiet, które nie są tak grzeczne jak ona?

Czytaj także: Kobiety, które zdradzają – czego szukają w nowych relacjach?

Nieosiągalny, więc atrakcyjny

Anna i terapeutka rozmawiały w czasie terapii o pożądaniu, namiętności, stałości małżeństwa i ulotności romansu. Obie zgodziły się, że Anna wiedzie życie godne pozazdroszczenia i wiele ryzykuje, wdając się w romans. Bo to nie jest opcja na całe życie (choć tak też się zdarza). Obie pracowały nad tym, żeby romans nie zniszczył jej małżeństwa, tylko je wzmocnił.
Perel starała się pokazać Annie, dlaczego romans jest tak atrakcyjny. Kluczem do zrozumienia jego nieodpartego powabu jest jego nieosiągalność. Nieokreśloność, niepewność, kiedy się znowu zobaczymy, czyli uczucia, których nie tolerowalibyśmy w naszym stałym związku – tu rozpalają. Właśnie dlatego, że pragniemy tego, co trudno osiągalne. Esther Perel uświadomiła Annie, że wybierając kochanka, którego nie wybrałaby na męża – bo jest z innej klasy społecznej, kultury, pokolenia – tak naprawdę bawi się możliwościami, których jest w życiu pozbawiona, eksperymentuje. Bo „niewierność oferuje życie, którego nigdy nie mogłabym wieść”, jak powiedziała pewna dziennikarka, która opisała swój romans z mężatką.

Wielu kochanków w chwilach wielkiej namiętności snuje opowieści o tym, co zrobią, gdy wreszcie będą mogli się ujawnić. A gdy w końcu to się dzieje, czyli gdy dochodzi do rozwodów w poprzednich związkach, gdy romans staje się normalnym, powszednim życiem – to nagle przestaje być już tak ekscytujący. Doświadczenie terapeutyczne Esther Perel pokazuje, że większość romansów kończy się, nawet jeśli kończy się poprzednie małżeństwo. „Niezależnie od tego, jak autentyczna była miłość, romans na ogół jest jedynie piękną fikcją” – pisze. Dlatego psychoterapeutka – uznając moc przeżyć Anny, nie umniejszając ich, nie banalizując, jednocześnie konfrontuje je z arogancją, którą Anna okazuje, opowiadając, że całe jej życie blednie w porównaniu z więzią, jaką ma z kochankiem. Bo blednie do czasu. Perel ostrzega więc Annę, że kiedy jej romans się skończy, to prawdopodobnie zda sobie sprawę, jakie znaczenie ma jej małżeństwo. I jak powinna się zmienić, żeby je docenić. Czyli pojawi się szansa, żeby wzmocnić swój związek.

Czytaj także: Zostałam zdradzona. I co teraz?

Perel pisze, że wdając się w romanse, buntujemy się przeciwko temu, co w gruncie rzeczy ma dla nas największą wartość. Czyli przeciwko poczuciu bezpieczeństwa, którego tak pragniemy. Jest w tym jakaś bolesna ironia. A jednocześnie to powszechny dylemat, który odzwierciedla wewnętrzny konflikt egzystencjalny, który polega na tym, że dążymy do stabilności i przynależności, czyli do wartości pchających nas ku zaangażowanym związkom, ale także pragniemy nowości i różnorodności. W tym rozkroku stoimy właściwie od chwili narodzin – miotając się między bezpieczeństwem w ramionach matki a ryzykiem opuszczenia jej. Zdrada jest takim krokiem w kierunku ryzyka.

Perel zauważa, że kochankom nie brakuje wyobraźni. Mają pod dostatkiem pożądania i zabawy. Dzielenie się emocjami, pasją i bezgranicznym zaciekawieniem – to naturalne składniki scenariusza każdej zdrady. Ale mogą to być też składowe stałego związku. „Nie przez przypadek wiele par prowadzących bujne życie erotyczne czerpie strategie małżeńskie wprost z podręcznika do niewierności” – pisze Perel.

Według niej zdrada może być więc nauczycielką. Może mieć też czasem pozytywne efekty – na przykład, gdy dzięki niej ktoś wyzwala się z przemocowego związku. Ucieczka z takiego małżeństwa może dać twórczą siłę do zmiany, otworzyć oczy na inne życie, pozbawione przemocy, wykrzesać odwagę do zawalczenia o siebie. 

Fot. materiały prasowe Fot. materiały prasowe

Esther Perel autorka poradników, w tym najnowszej książki „Kocha, lubi, zdradza. Nowe spojrzenie na problem wierności i niewierności w związku”, psycholożka, terapeutka, trenerka rozwoju zawodowego, doradczyni rodzinna.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze