W masowej wyobraźni pokutuje przekonanie, że egzystencjalny niepokój, jaki może towarzyszyć nam w środkowej fazie życia, tworzy układ naczyń połączonych z impulsywnymi zachowaniami i nadmierną konsumpcją. Nawet jeśli kiedyś była to prawda, badania sugerują, że dziś dotyczy już tylko nielicznych.
Na podjeździe pojawia się sportowe auto, w szafie skórzana kurtka, a u boku młodsza kochanka. Do listy symptomów dopiszmy znacznie mniej przyjemne zadręczanie się poczuciem utraconych szans i lęk przed nieuchronnie zbliżającą się starością i voilà, otrzymamy stereotypowy obraz kryzysu wieku średniego. Oczywiście w męskim wydaniu, które znamy chociażby z „American Beauty”. Do niedawna popkultura niekoniecznie chciała przecież zajmować się kobiecym punktem widzenia. Panie mierzące się z menopauzą czy syndromem pustego gniazda mają jednak do wyboru równie dużo kojących półśrodków. Jeśli nie są fankami motoryzacji lub międzypokoleniowych randek, mogą postawić na zabiegi medycyny estetycznej, dalekie wycieczki lub – jak pisała w magazynie „Jenny” Elizabeth Laura Nelson – zrobienie sobie 10 tatuaży.
Ale czy na pewno? Najnowsze badania pokazują, że takie podejście niedługo może przejść do historii. Nie ma to jednak związku z przełomowym odkryciem psychologicznym, które niwelowałoby strach przed upływającym czasem. Millenialsi nie znaleźli niezawodnego remedium na smutek czy znudzenie codzienną rutyną. Nie da się jednak ukryć, że wyświechtana wizja kryzysu połowy życia jawi się jako dość kosztowne przedsięwzięcie. Na przeszkodzie może stanąć im więc ekonomia. Przedstawiciele pokolenia Y, z których najstarsi lada moment skończą 45 lat, przyznają, że po prostu nie mają wystarczających środków pieniężnych na niepotrzebne fanaberie.
Amerykański ośrodek zdrowia psychicznego Thriving Center of Psychology przeprowadził ankietę wśród 1000 osób urodzonych w latach 1981-1996. Wyniki mówią , że aż 81% z nich narzeka na swoją sytuację finansową. Na grubość ich portfeli wpływają m.in. studenckie kredyty, inflacja i ogólne koszty życia. Wbrew tytułowi na refleksję nad dotychczasowym życiem będzie ich więc stać, ale z pewnością nie przybierze już ona formy niepohamowanego rajdu po sklepach, tak jak mogło mieć to miejsce w przypadku wcześniejszych generacji. Według wyliczeń milenialsi zarabiają dziś bowiem realnie 20% mniej niż boomersi, gdy mieli tyle samo lat. Do tego myśli ankietowanych na co dzień zaprzątają inne problemy, takie jak katastrofa klimatyczna, toczące się na świecie wojny czy wyzwania migracji. Aż 56% uważa, że zwyczajnie „nie ma czasu” na kryzys wieku średniego.
*Powinniśmy oczywiście pamiętać, że dane zebrano w populacji amerykańskiej. Należy więc wziąć poprawkę na polskie realia. „Boomerzy” i pokolenie X znad Wisły mieli znacznie bardziej ograniczone możliwości radzenia sobie z kryzysem połowy życia przy pomocy zakupów niż ich rówieśnicy ze Stanów Zjednoczonych.
Źródło: „The missing midlife crisis: why 81% of millennials say they can’t afford one”, theguardian.com [dostęp: 30.11.2024]