1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA
  4. >
  5. Pół żartem, pół serio o terapii: Czy istnieje idealna długość terapii?

Pół żartem, pół serio o terapii: Czy istnieje idealna długość terapii?

123rf.com
123rf.com
Ile powinna trwać terapia? I co właściwie oznacza, że jest za długa? Dla jednych trzydzieści sesji to już maraton, dla innych – bieg krótkodystansowy. Czy istnieje pokusa, by na siłę przedłużać liczbę spotkań? Owszem, może zdarzyć się po obu stronach. Bo klient uzależnił się od relacji z terapeutą, na przykład w kontekście niechęci do brania odpowiedzialności za własne życie, bo terapeuta darzy go szczególną sympatią, bo obie strony mają podobny temperament, zainteresowania, wizję świata… bo się polubili, a po zakończeniu spotkań ich drogi się rozejdą.

- Ilu psychoterapeutów potrzeba, by zmienić żarówkę?                                                                       - Wystarczy jeden, ale pod warunkiem, że będzie co najmniej dziesięć wizyt.

Długość terapii to jeden z ulubionych tematów do żartów o Z jednej strony nie ma się co dziwić. Fakt, że ktoś leczy się od siedmiu lat, może szokować i rodzić pytania: „O czym oni przez ten czas rozmawiają?”. Z drugiej strony - zadziwia mnie niezmiennie myślenie życzeniowe typu: „wejdę do gabinetu, opowiem swoją historię i w pięć minut dostanę złotą pigułkę". To jakaś iluzja. Nie jesteśmy wróżkami, nie jest nam przydana jakaś czarodziejska moc. Nie istnieje też jedna, uniwersalna recepta na każdy problem. Jeśli Klient uczył się żyć w określony sposób przez na przykład trzydzieści czy czterdzieści lat, to zmiana jego nawyków przez pięć godzin terapii nie jest po prostu możliwa.

I co to właściwie oznacza „długa” terapia? Dla jednych będzie to trzydzieści sesji, dla innych – dwieście. Niezależnie od indywidualnych potrzeb trzeba pamiętać, że jeśli terapia ma dać trwały i satysfakcjonujący efekt, to musi potrwać.

Tempo zmian dyktuje Klient. To on wnosi do naszej relacji swoje potrzeby, doświadczenia, otwartość, chęć zmiany. Terapeuta nie wie, z jakimi problemami przychodzi klient. Przykładowo dowiaduje się, że dorosły mężczyzna panicznie boi się ciemności. Oczekuje, że terapeuta od razu powie, dlaczego tak się dzieje. To niemożliwe, bo powody mogą być bardzo różne. Może matka w dzieciństwie nie okazywała mu uczuć? Może miał jakieś traumatyczne przeżycie w ciemności? Może jego ojciec był wiecznie nieobecny? Prawdę odkryją razem może na dziesiątej sesji, a może jeszcze później.

Wiele razy czujemy, że terapia stoi w miejscu i zachodzimy w głowę, z czym tak naprawdę przyszła do nas dana osoba. Dajmy na to, że kobieta skarży się na bezsenność. - A jak praca? - Wspaniale/ - Rodzina? - fantastyczna/ Mąż? - cudowny. Podchodzę do tematu z każdej strony i za każdym razem otrzymuję ten sam sielankowy obrazek. Aż nagle przychodzi sesja, na której podziemna żyła wybija na wierzch. I okazuje się, że ukochana mama, która niby przychyliłaby nieba, jest w rzeczywistości matką osaczającą. Taką, która pod płaszczykiem troski, sączy całe życie jad w stylu: „Tyle się dla ciebie naharowałam, że już nie mam siły”.

Bywa jednak i odwrotnie. Czasem mam wrażenie, że im lepiej poznaję Klienta, tym postawienie diagnozy staje się trudniejsze. Znany psychoterapeuta i autor wielu książek, Irvin Yalom, w książce „Leżąc na kozetce” ujmuje to następująco:

„ (…) Pewność przekonań jest odwrotnie proporcjonalna do wiedzy posiadanej o pacjencie”.

Zgłaszane początkowo problemy stają się wierzchołkiem góry lodowej albo są typowymi tematami zastępczymi. To tak jak z kłótniami partnerskimi – „drzemy koty" o drobiazgi z życia codziennego, jak osławione porozrzucane skarpety, a pod spodem aż kipi od niepozałatwianych spraw. Chodzi o lęk przed zdradą, brak zaufania do partnera, poczucie niedocenienia, brak bliskości itd, a owe skarpety służą do rozładowania napięcia.

Często dzieje się tak, że zmiany dokonane przez Klienta, na przykład zniknięcie objawu, którym był pracoholizm, bardzo wpływają na otoczenie. Zdarza się nawet, że to otoczenie chce przywrócenia poprzedniego stanu i nieświadomie pracuje na rzecz powrotu do starego. Takie zmiany w systemie rodziny wymagają czasu na ponowne poukładanie kontaktu ze środowiskiem.

Ponadto rezultat terapii, czyli pożądane zmiany, jakich dokonuje Klient, potrzebują przez pewien czas wsparcia terapeuty. Bez tej pomocy pokusa powrotu do starych wyuczonych mechanizmów może zwyciężyć. Dobry wypracowany rezultat wymaga ustabilizowania się.

Nie jest też tak (jak się osobom stojącym z boku wydaje), że Klient „wykłada problem na stół", ja go omawiam i zamykamy sprawę. Zdarzają się zagadnienia, do których wraca się wielokrotnie, po to, by Klient poczuł wszelkie emocje z nim związane wtedy, kiedy będzie na nie gotowy. Początkujący terapeuta może mieć pewien kłopot, gdy usłyszy, jak Klient molestowany w dzieciństwie przez matkę relacjonuje to bez cienia emocji. Co więcej, z pewną nonszalancją. W kolejnej odsłonie – za kilka sesji – pojawi się pewnie złość. Kiedy indziej, opowiadając to samo, nie może pohamować łez. Jeszcze innym razem mówi o swoim wstydzie. Na koniec zaś mierzy się z pogardą żywioną do samego siebie.

Czasem trzeba też przystopować Klienta. Jeśli ktoś na drugiej sesji, kiedy przecież nie nabrał jeszcze do mnie pełnego zaufania – zaczyna mówić o bardzo bolesnej dla siebie sprawie, to mam obowiązek ostrzec taką osobę: „Nie tak prędko, przyhamuj trochę”. Nie chcę bowiem, aby Klient zrobił sobie u mnie krzywdę. Istnieje ryzyko, że nadużyje siebie, przekroczy sam swoje granice, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Osoby nadużyte w życiu, mają często tendencję do naużywania siebie.

Ale jeśli ktoś zapyta mnie: „Czy istnieje ryzyko, że relacja z Klientem upodobni się do przechodzonego związku, a terapia zamieni w kosztowną pogawędkę?”, odpowiem: „tak, może się tak zdarzyć, choć nie powinno". Ze względu na fakt, że obie strony są tylko ludźmi, ze wszelkimi ograniczeniami, słabostkami, czasem o podobnym charakterze i temperamencie. Klient może się od terapeuty uzależnić, a terapeuta może Klienta obdarzyć szczególną sympatią. Jednak to po stronie terapeuty leży odpowiedzialność za to, by tak się nie stało. Między innymi po to terapeuta poddaje proces terapeutyczny refleksji własnej oraz superwizji.

Jak rozpoznać, że nadszedł czas na rozstanie? Terapeuta widzi to z pewnością szybciej i jaśniej. Jednym ze znaków ostrzegawczych jest dążenie ze strony Klienta do omawiania z terapeutą wszelkich życiowych decyzji, nawet tych błahych. To sygnalizuje narastającą zależność. Znakiem rozpoznawczym przeciągania przez Klienta terapii jest także tworzenie problemów z drobiazgów z codziennego życia – roztrząsanie sprzeczek z nastoletnim synem czy podziału obowiązków w domu. Klient wrastający w relację z terapeutą niczym huba w drzewo czasem udaje też, że wraca do niego dawno już przepracowany problem.

Terapeuta czuje, kiedy terapia zamienia się z rozwojowej w podtrzymującą. Bliższa jest wtedy pogaduchom przy kawie. Nie wnosi ożywczych emocji i jakichkolwiek zwrotów akcji. I w drugą stronę – kiedy terapia jest dobra, czuje, że Klient się odsłania, ma bliską relację, podejmuje ryzyko, bada nieznane lądy.

Oczywiście może się zdarzyć (choć nie powinno), że taka lekka i przyjemna paplanina może stanowić pokusę dla części terapeutów. Mało wysiłku, godzina mija, banknoty szeleszczą. Jeśli do tego dochodzi sympatia żywiona do Klienta, z którym nie wolno nam się spotkać po zakończeniu terapii, to okazuje się, że niektórzy mogą złapać się na zakazany owoc przedłużania terapii na siłę. Jednak jeśli terapeuta zadba o nasycenie uczuciami prywatnych relacji z ludźmi, nie będzie doświadczał pokusy zbyt długiego związywania się z klientem. Odpowiedzialny terapeuta takich rzeczy nie robi. Dlatego tak ważne są regularne rozmowy z Klientem o tym, do czego wspólnie dążymy w terapii i ile już udało nam się osiągnąć. Decyzja o końcu terapii może być dla Klienta trudna, to w końcu rozstanie z ważną osobą. Jednak nie jest to powód do jej przedłużania. Nie ma bowiem dobrej terapii bez przeżytego zakończenia, pożegnania. To niezwykle ważny element, „kropka nad i", której nie może zabraknąć.

źródlo:

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze