Fragment książki „Jak facet z facetem” Andrzej Gryżewski, Przemysław Pilarski.
Przemek: Czy geje kochają inaczej?
Andrzej: Myślę, że często kochacie głębiej.
– To znaczy?
– Nie chodzi mi o to, że wzajemna fascynacja w przypadku pary gejów jest większa. Zauroczenie, zakochanie, bywa takie samo jak u osób heteroseksualnych. Ale jest ono głębsze emocjonalnie, duchowo.
– Czyli jak już gej się zakocha, to na całego? I doskonale wie, co się z nim dzieje?
– Tak. To często jest takie przeżycie, o którym niektórzy wręcz układają peany, pieśni...
– Choćby w czasach starożytnych. Słynne, opiewane w mitach pary kochanków: Zeus i Ganimedes, Achilles i Patrokles. Albo Platon i jego Uczta: „…gdyby to można było stworzyć państwo lub wojsko złożone z miłośników i oblubieńców, z pewnością nie znaleźliby lepszego pierwiastka porządku społecznego jak wzajemne powstrzymywanie się od postępków złych, chęć odznaczenia się w oczach drugiego i współzawodnictwo wzajemne. Tacy, choćby ich mało było, zwyciężyliby, powiem, cały świat”[1]. A zatem: „walczcie z wrogami i inspirujcie się wzajemnie”, a nie: „idźcie i rozmnażajcie się”. Czy Platon chciał powiedzieć, że recepta na udany związek gejowski jest inna niż na związek heteroseksualny?
– Powiedziałbym, że trochę inna. Ze względu na złożoność tematu także i ta recepta jest złożona. Bo skoro nie ma cementujących czynników społecznych typu małżeństwo, posiadanie dzieci, pary gejowskie na czymś innym muszą budować swoje poczucie bezpieczeństwa. Więc wchodzą głębiej. W porozumiewanie się, w empatię. Żeby zrekompensować sobie brak tego, co społeczeństwo oferuje parom heteroseksualnym. Podobnie jest w związkach na odległość. Okazuje się, że różnią się od „stacjonarnych” tym, że pary żyjące na odległość aż o 40 procent częściej omawiają sprawy związane z szeroko rozumianymi wartościami, tj. wiernością, uczciwością, lojalnością, kwestiami egzystencjalnymi. Deficyt czynników konstytuujących związek wyrównywany jest budowaniem głębszej relacji.
– Gejowskie relacje w krajach takich jak Polska tworzone są niejako wbrew społeczeństwu. Udało się kupić Pendolino i zbudować autostrady, ale nadal nie mamy ustawy o związkach partnerskich, nie mówiąc już o jednopłciowych małżeństwach. Brak też choćby zapisów o przeciwdziałaniu dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. I tak dalej, i tak dalej.
– Co więcej, nie zanosi się na to, że prędko te wszystkie przepisy powstaną.
– „Niczego o nas nie ma w konstytucji”, napisał poeta (cóż, że heteroseksualny)[2]. Jak żyć?
– Osoby homoseksualne niosą na swoich barkach podwójny ciężar. Nie dość, że tak jak wszyscy zmagają się z dojrzewaniem do swojej seksualności, to jeszcze muszą ścierać się z poglądami, że akurat ich orientacja jest przeciwko naturze. Szczytem tolerancji jest często hasło „rób to w domu – po kryjomu”. Zarzuca się homoseksualistom, że organizują parady równości, „afiszują się”. I że przez to wiele osób heteroseksualnych czuje się niepewnie. A mało kto zwraca uwagę, że takie, dajmy na to, typowe polskie wesele to dwudniowa manifestacja heteroseksualności. W drugą stronę też to działa. Przez promocję hetero normatywności także osoby LGB czują się niepewnie.
– Terapeuta Grzegorz Iniewicz napisał, że „traktowanie par gejów czy lesbijek na wzór związków heteroseksualnych może prowadzić do błędnego rozumienia dynamiki pojawiających się tam problemów czy też do błędnych interpretacji zachowań”[3]. Zgadzasz się z tym?
– Tak. W parach gejowskich występuje dużo elementów, które są rozbieżne ze związkami heteroseksualnymi. Nawet jeśli wziąć pod uwagę zjawisko coming outu. To, że jeden partner jest wyoutowany, a drugi nie, sprawia, że obaj mogą być na zupełnie innych etapach rozwoju relacji.
– Heteroseksualiści wiedzą, jak to mniej więcej ma wyglądać: dojrzewam, poznaję dziewczynę, bierzemy ślub, robimy sobie dzieci. Tymczasem geje nie mają wzorców, które mogliby jeden do jednego przełożyć na własne życie.
– Dokładnie. Brak wzorców to jeden z podstawowych problemów. Wynika to po części z nieznajomości homoseksualnej historii. Przecież nie mówi się o niej w szkole.
– A kiedy na przykład Elżbieta Janicka zasugerowała, że „Zośkę” i „Rudego” z Szarych Szeregów łączył romans, wybuchł skandal, jakby oskarżyła ich co najmniej o to, że stali tam, gdzie stało ZOMO [4]. Tęczowa historia jest przemilczana, wymazywana. Każdemu gejowi wydaje się więc, że skoro nie ma na czym się oprzeć, musi zaczynać od nowa. Może i słusznie.
– Brak wzorców to duży problem, ale ma jeden plus: elastyczne podejście do kwestii podziału ról i równości w związkach. Skoro każda para gejów buduje relację po swojemu, to przynajmniej teoretycznie nie powinno być kłopotów z tym, na jakich zasadach ma się ona opierać. Wszystko podlega negocjacji. W praktyce oczywiście wygląda to różnie.
– No właśnie. Nie wchodzimy w żadne zastane ramy, więc musimy je sobie zbudować. Nie mamy po co sięgnąć, więc sięgamy w głąb siebie. Sami ustalamy normy, według których będziemy funkcjonować. To chyba zasadnicza, nomen omen fundamentalna, różnica między związkami gejowskimi a heteroseksualnymi. Podejrzewam, że nie jedyna?
– Mężczyźni homoseksualni są bardziej samoświadomi. Nie mówię, że zawsze. Ale na torcie mężczyzn samoświadomych, którzy są moimi klientami, co najmniej 2/3 to homoseksualiści.
– Co to znaczy, że są samoświadomi?
– Mają wgląd w swoje uczucia. Oglądają role społeczne. Zastanawiają się, próbują, dopasowują je do siebie, modyfikują. Szukają przyczyn.
[1] Platon, Dialogi, przeł. Władysław Witwicki, Warszawa 2000, s. 52.
[2] Marcin Świetlicki, Pod wulkanem.
[3] Grzegorz Iniewicz, Specyfika relacji w parach homoseksualnych, „Psychiatria Polska” 2009, tom xliii, numer 1, s. 84.
[4] Elżbieta Janicka, „Festung Warschau”, Warszawa 2012. O kontrowersjach wokół książki można przeczytać m.in. w artykule Aleksandry Pezdy, dostępnym pod linkiem https://wyborcza.pl/1,76842,13679057,Byli_zolnierze_Szarych_Szeregow_zszokowani_wywiadem.html.