Punkt G nie istnieje. Szwedzi mają najdłuższe penisy w Europie. Wysokie obcasy zwiększają szanse na orgazm... Naukowcy zaskakują rewelacjami. Czy na pewno chcemy je znać?
Wachlarz tematów, jakimi zajmują się eksperci od erotyki, jest zachwycająco szeroki. Za cokolwiek się wezmą, cokolwiek odkryją i tak wywołają szok, publiczną dyskusję lub co najmniej konsternację.Cóż, materia, którą badają, jest szczególnie delikatna i od zawsze intrygująca...
Od Kinseya do Izdebskiego
O seksie wiemy już trochę i nie jest takie pewne, czy chcemy wiedzieć więcej. Ta wiedza może nas bowiem przerosnąć. Coś na ten temat mógłby powiedzieć amerykański biolog, prof. Alfred Kinsey, pionier badań na temat seksu. Pewnego dnia wyruszył z ankietami po Stanach Zjednoczonych i zadawał ludziom niedyskretne pytania. Przepytał ponad 10 tysięcy osób, a ich odpowiedzi opublikował w dwóch książkach. „Zachowanie seksualne mężczyzny” ukazało się w 1948 roku, pięć lat później – „Zachowanie seksualne kobiety”. Obydwie pozycje stały się bestsellerami i obydwie wywołały skandal. FBI powołała nawet komisję śledczą, by zbadać całą sprawę. Alfred Kinsey ogłosił w nich bowiem, że Amerykanie się masturbują (92 proc. mężczyzn i 62 proc. kobiet), uprawiają seks homoseksualny (10 proc. mężczyzn i 6 proc. kobiet) i zdradzają swoich małżonków (50 proc. mężczyzn i 30 proc. kobiet). Na takie informacje opinia publiczna nie była jeszcze gotowa. Czy po nich można w ogóle spojrzeć sąsiadowi w oczy?
Badania publikowane przez prof.Zbigniewa Izdebskiego – polskiego Alfreda Kinseya – nie są aż tak szokujące, ale też trudno przejść nad nimi do porządku dziennego. Prof. Izdebski pytał o życie intymne internautów – przede wszystkim użytkowników Naszej Klasy i Facebooka. Podliczył odpowiedzi i w marcu tego roku ogłosił, jak sprawy stoją. Okazało się, że co trzeci Polak choć raz uprawiał seks z kimś poznanym w sieci, a 86,5 proc. korzystało ze stron pornograficznych. Co czwarta kobieta otrzymała propozycję seksu za pieniądze. Co trzeci wierzący i praktykujący katolik co najmniej raz zdradził swojego partnera, to samo zrobiła ponad połowa osób niewierzących. Szok? Tak, też byłam zdziwiona. Te seksualne rewelacje to jednak nic w porównaniu z wiadomością, jaką rok temu podzieliło się z nami Europejskie Towarzystwo Medycyny Seksualnej (ESSM).
Grupie 50 tysięcy obywateli Unii Europejskiej, którzy wyrazili chęć uczestniczenia w badaniu, zadano pytanie, jak długi i szeroki jest ich członek. Okazało się, że przeciętny polski penis należy do najmniejszych – mierzy mniej więcej 14 cm wzdłuż w stanie wzwodu. Największy zaś mają Szwedzi – niektórzy nawet 25 cm.
Ta informacja wywołała ogromną burzę w polskich mediach. Sprawę komentowali nie tylko polscy seksuolodzy, lecz także celebryci i politycy. Znaleźli się wśród nich między innymi dr Andrzej Depko, prof. Zbigniew Lew-Starowicz, Michał Piróg i Tadeusz Pluciński. Internauci z kolei na wyścigi mierzyli swoje przyrodzenia i podawali je do wiadomości publicznej. Jedni pocieszali zdołowanych polskich mężczyzn, inni dewaluowali działalność unijnej instytucji, która przeprowadziła to badanie.
Nawiasem mówiąc, rok wcześniej, w innych badaniach na ten sam temat, przeprowadzonych przez niemiecki instytut doradztwa w sprawie prezerwatyw (Institut für Kondomberatung) na pierwszym miejscu uplasowali się Francuzi, natomiast Polacy tylko trochę odstawali od średniej europejskiej… Może mieli rację przeciwnicy Alfreda Kinseya, że pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć?
Z ciekawości
Ani profesorowie Alfred Kinsey i Zbigniew Izdebski, ani członkowie ESSM nie wstydzili się zadać kłopotliwych pytań i wysłuchać odpowiedzi, ale wielu badaczy seksu robi jeszcze krok dalej. Dla dobra nauki zamykają się w swoich laboratoriach z różnego rodzaju skomplikowanymi aparaturami albo zwierzętami, głównie małpami lub szczurami, i...
Na przykład Ahmed Shafik, lekarz z Kairu, ubrał 73 gryzonie w spodenki uszyte z różnych materiałów. Szczury nosiły je przez rok. Wnioski Shafik opublikował w „European Urology”: bawełniane spodenki nie obniżają libido, te uszyte ze sztucznych tkanin – owszem. Lekarze z Miami oszczędzili szczurom dyskomfortu.
Do medycznych urządzeń podłączyli grupę ochotniczek, które twierdziły, że potrafią osiągnąć rozkosz jedynie myśląc o seksie, bez dotykania. Kobiety poproszono, by się masturbowały i szczytowały. A potem tylko fantazjowały i doprowadzały do orgazmu. Podczas eksperymentu mierzono im ciśnienie, akcję serca i reakcje źrenic oraz skanowano mózgi. Wynik badania? Niektóre kobiety rzeczywiście mogą szczytować bez pieszczot. Orgazm bezdotykowy wywołuje w organizmie identyczne zmiany jak tradycyjny.
Amerykański ginekolog William Masters i jego asystentka Virginia E. Johnson namówili grupę kobiet na inny eksperyment – uprawianie seksu z penisem-kamerą. Ów cud techniki przekonał kilku specjalistów od spraw seksu, że orgazm pochwowy nie istnieje, a wszystkie kobiece są łechtaczkowe. Tymczasem Stanley J. Rachman i Ray J. Hodgson podłączyli mężczyzn do urządzeń kontrolujących erekcję. Następnie pokazywali im zdjęcia kobiet – skąpo ubranych lub nagich, ale w butach. A potem same buty. Wszystko po to, by stwierdzić, jak to jest z tymi fetyszami. Okazało się, że obszyte futerkiem kozaczki, czarne szpilki i złote sandałki mogą – nawet bez właścicielki – wywołać erekcję. Ale brązowe, rzemykowe sandałki już raczej nie.
Zbadany co do sekundy
Dociekliwość naukowców nie zna granic. Oto inne pytania, które nie dawały im spać. „Ile trwa przeciętny stosunek?” Według badania prof. Izdebskiego 18,7 minuty od momentu wprowadzenia członka do pochwy, choć eksperci uniwersytetu w Pensylwanii uważają, że powinien trwać maksymalnie 13 minut, żeby nie był frustrujący. „Czy otyłe kobiety mają problemy z seksem?” „Nie, wręcz przeciwnie, uprawiają go częściej niż te szczupłe” – tak wynika z amerykańskiej ankiety National Survey of Family Growth.
„Czy punkt G istnieje?”. Tu zdania są podzielone, ale ostatnio w King’s College w Londynie uznano, że nie. „Od czego można jeszcze dostać orgazmu?”. Od szczotkowania zębów. Zirytowana kobieta przerzuciła się w końcu na płyn do płukania jamy ustnej. Albo od niczego szczególnego.
Na przykład pewnej pobożnej matce trójki dzieci niekontrolowane orgazmy utrudniały życie towarzyskie i religijne praktyki.
Czy czytając te informacje pomyślałeś o tym samym, co ja? Kto na to wszystko przyznaje granty? Dlaczego naukowcy trwonią talent, badając, co się dzieje w sypialni? Czy nie lepiej byłoby
zająć się czymś poważniejszym, na przykład szczepionką na AIDS? Oczywiście tak. Ale z drugiej strony, skoro przeczytałeś ten artykuł do końca, to… no właśnie.
Seks w sondażach
63 proc. kobiet od seksu woli telewizję
lub książkę (wg iVillage.com)
co piąty Brytyjczyk kocha się na blacie
kuchennym. Na ogół nie sprząta go wcześniej z brudnych naczyń („The Sun”)
80 proc. studentów uważa, że pieszcząc się oralnie, nie uprawiają seksu
(medicinenet.com)
1/3 Brytyjczyków zgodziłaby się pójść do łóżka z pierwszym lepszym partnerem, byle tylko zapłacił 1 mln funtów za stosunek. Co dwudziesty zrobiłby to za bilet na mistrzostwa świata w piłce nożnej („The Daily Mail”)
Amerykanki wolą markowy ciuch niż ekscytujący seks. Na pytanie: „Wolisz ubierać
się u Prady czy seks w wielkim mieście?”
– 60 proc. wybrało to pierwsze (Unilever)
Kilka dziwnych faktów odkrytych przez naukowców
W dni płodne kobiety instynktownie wybierają mężczyzn, którzy mają dobre geny, a w niepłodne takich, którzy mogą utrzymać rodzinę (badanie dr Helen Fisher, autorki „Dlaczego ona? Dlaczego on?”).
Sperma działa antydepresyjnie. Kobiety, które kochają się bez prezerwatywy, rzadziej cierpią na depresję. („New Scientist”, badanie pod kierunkiem Gordona G. Gallupa ze State University of New York).
Kobiety, których łechtaczka oddalona jest maksymalnie 2,5 cm od wejścia do pochwy, mają znacznie większe szanse na szczytowanie podczas stosunku. Co za tym idzie: im niższa kobieta, tym bardziej prawdopodobne, że będzie miała udane życie seksualne (badanie Marie Bonaparte).
Chodzenie na obcasach zwiększa szanse na orgazm, bo poprawia umięśnienie macicy (badanie włoskiej urolog Marii Cerutto).