Jest kilka szkodliwych mitów z którymi pracuję, gdy przychodzą do mnie pary, aby zadbać o jakość swojego seksu i poprawić stan związku. Te mity są jak kamienie uwiązane do szyi. Byle się kamienia nie pozbyć. To mój kamień i będę go bronić jak niepodległości. Mit spontanicznego seksu.
Praca z negatywnymi przekonaniami jest dla mnie jedną z podstaw budowania dojrzałych związków. Zwłaszcza, że negatywne przekonania mamy w rozkwicie - że seks jest brudny, że kobieta, jak się oddaje, to traci na wartości. Długo by wymieniać. Dla jasności, sex coach nie zajmuje się ocenianiem cudzych poglądów. Na warsztat do tłuczenia kamieni trafiają te przekonania, które moi klienci sami określą jako przeszkadzające, hamujące w rozwoju, blokujące relację.
Jednym z moich ulubionych mitów jest mit spontanicznego seksu. Cóż złego jest w marzeniach, które wyrażają moi klienci: "Chciałabym, żeby to się po prostu działo", "Chciałbym, żeby seks był spontaniczny, jak wtedy kiedy byliśmy studentami i się poznaliśmy"? Przecież chcą czegoś pięknego, żeby seks był naturalny, żeby się działo jak wtedy. Właśnie - wtedy to było wtedy, a teraz jest teraz.
Jak napisał Marty Klein: "Wielu odrzuca ideę wkładania wysiłku w tworzenie dorosłego seksu, więc zwyczajnie cofają się do seksu nastolatków - przygody miłosne, powieści romantyczne, czat internetowy, pornografia". Zastosowanie norm adekwatnych do życia nastolatków czy studentów wobec ludzi 30-, 40-letnich jest absurdem. Nie dlatego, że ja tak sobie wymyśliłam, ale dlatego, że to nie działa. Wyobraźcie sobie ludzi, którzy ulegli wypadkowi i nie mogą chodzić. Raczej nie wezmą udziału w biegu przełajowym. Jeżeli chcą się sprawdzić i wyjść poza swoje ograniczenia fizyczne, muszą znaleźć sobie dyscyplinę, którą da się uprawiać na wózku inwalidzkim - koszykówkę, floret. Czy to znaczy, że ich dokonania będą gorsze, tylko dlatego, że to nie przełaje? Bzdura!
Dostosowanie własnej wizji seksu do realiów swojego świata jest najpoważniejszym wyzwaniem, które stoi przed dorosłymi ludźmi. To uświadomienie sobie, że dzieci, praca, wyzwania, troski, choroby, wiek - wszystko odcisnęło na nas jakieś piętno. Ujrzenie siebie realistycznie, nie zaś w marzeniach - jak wtedy gdy byłam piękna, młoda, a mężczyźni za mną szaleli.
Ważnym krokiem w rozbijaniu mitycznego kamienia jest odpowiedź na pytanie: czy kiedyś naprawdę był to spontaniczny seks? Gdy przy pomocy męcząco wnikliwych pytań rzucam światło na tę część życia moich klientów, okazuje się, że spontan był nieco bardziej wystudiowany, niż do tej pory uważali. Tygodniowe przygotowania do imprezy, na której spotka się wybranych dziewczynę/chłopaka, opryszczka, która niweczy wszelkie nadzieje na seks, przy okazji zmiatając z powierzchni ziemi samoocenę człowieka; kombinacje, jak znaleźć miejsce, skoro rodzice cały czas są w domu; wreszcie alkohol, dający wrażenie wolności, a tak naprawdę sprzyjający przypadkowemu seksowi. I nagle okazuje się, że w młodości zdarzał im się nie seks spontaniczny, a raczej przypadkowy. W rzeczywistości para miała może dwa, trzy naprawdę odlotowe razy na spontanie i na tych wyobrażeniach siedzi cała konstrukcja, która teraz ich dławi i uniemożliwia wzięcie się za robotę.
A ta robota to zmiana wizji seksu. Dostosowanie jej - z młodzieńczych przyzwyczajeń i wyobrażeń (bardzo często zmieszanych ze stereotypami, fantazjami rodem z porno, filmów romantycznych i wszystkiego, czym przesiąkamy za młodu, nie filtrując i nie kwestionując) - na dorosłą wizję seksu. A w dorosłej wizji mamy tyle a tyle lat; dzieci, które przeszkadzają; choroby, troski, małe mieszkanie itp. I musimy rozumnie ocenić, czy teorie, które nam nawkładano za młodu, mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Czeka nas praca, czyli wybranie modelu i narzędzi, które się sprawdzą, a nie takich, co do których mamy wyobrażenie, że są fajne. Dorosły seks ma to do siebie, że trzeba się postarać. Jako dorośli sami mówimy naszym dzieciom, że jak nie zrobią, to nie będą miały. Dlaczego miałoby być inaczej z nami?
Mit spontanicznego seksu niesie niebezpieczeństwo nicnierobienia. Niech się zdarzy. Niech on przyjdzie i zrobi mi tak, żebym znalazła się w siódmym niebie. Niech ona zainicjuje seks, nie będę się ciągle wysilał. Jak ma być spontanicznie, to przecież nic nie można przygotować. A dorośli jednak muszą - bo do romantycznej randki jest potrzebna opiekunka, fundusze, czas. I to trzeba zaplanować i ustalić. Zazwyczaj, gdy mówię "planowanie seksu", w oczach moich klientów widzę panikę albo obrzydzenie. Są przekonani, że praca nad seksem jest najbardziej absurdalną rzeczą na świecie, że "normalni" ludzie tak nie mają i dlaczego to właśnie ich spotkało. Spotkało ich życie, z całą swoją nieprzewidywalnością i różnorodnością, ze starzeniem, kłopotami i radościami. Mentalne dostosowanie siebie do tych realiów jest wielkim ruchem, zerwaniem sznura, który nas z kamieniem wiąże.
Kolejny krok to rozmowa. I będę do znudzenia powtarzać za Izabelą Filipiak, że miłość jest przereklamowana, liczy się komunikacja. Jeżeli dwoje ludzi nie rozmawia o seksie, potrzebach, trudnościach, nie ma szans na zbudowanie czegokolwiek. Pracowałam kiedyś z parą, w której mężczyzna był znacznie starszy od partnerki, a jednym z problemów był gwałtowny spadek liczby stosunków. Niemal przestali ze sobą sypiać, a ona nie wiedziała dlaczego. O ile udawało mi się uruchomić ich komunikację dotyczącą oczekiwań, wizji, o tyle, gdy dochodziło do prostego pytania - z jakiego powodu sypiasz rzadziej ze swoją żoną? - zapadało milczenie. Oczywiście kobieta była skłonna wyobrażać sobie:
- kochankę;
- że mąż jej nie pragnie;
- że nie kocha;
- że się zaraz rozwiodą.
Gdy udało mi się doprowadzić do tego, że mężczyzna przemówił, wyszło na jaw, że od wielu miesięcy cierpi na poważne bóle bioder. Ponieważ wiedział, że pozycje, które lubi małżonka wymuszają na nim dużą aktywność, unikał seksu. Wizja przyznania się do chwilowej ułomności byłaby takim ciosem w jego wyobrażenie męskości, w lęki związane ze starzeniem i możliwość sprostania młodszej partnerce, że po prostu milczał.
Mit spontaniczność nie pomaga w seksie. W zasadzie nie pomaga w niczym. Jako czterdziestolatka nie chcesz nosić ciuchów, które wdziewałaś na siebie w liceum. Czasem nie możesz, bo utyłaś albo schudłaś. Czasem zmienił ci się gust. Z jakiego powodu twój seks ma paradować w tureckim sweterku, jeansach piramidach, z blond pudlem i w białych adidaskach? Jesteś dorosłą kobietą. No, i mężczyzną, na wypadek, gdyby ten tekst czytali faceci.