1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. #Wchodzęwkadr – akcja, która zachęca kobiety, by nie bały się pozować do zdjęć z wakacji. Rozmowa z Olą Kisiel, trenerką ciałoakceptacji

#Wchodzęwkadr – akcja, która zachęca kobiety, by nie bały się pozować do zdjęć z wakacji. Rozmowa z Olą Kisiel, trenerką ciałoakceptacji

Ola Kisiel (Fot. archiwum prywatne)
Ola Kisiel (Fot. archiwum prywatne)
Zdjęcia z wakacji – dla jednych miła pamiątka, dla innych koszmar w pościgu za idealnym wyglądem. Wyszłaś za grubo, za chudo, za staro, za blado? Stop. Akcja #wchodzęwkadr zachęca, by przestać się tym wszystkim przejmować i śmiało stawać przed obiektywem. Bo za kilka lat to zdjęcie będzie cudowną pamiątką. Rozmawiamy z inicjatorką akcji Olą Kisiel, która na Instagramie uczy, jak polubić się ze swoim ciałem.

Skąd pomysł na akcję #wchodzęwkadr?
Początkiem wszystkiego było u mnie macierzyństwo. Na pierwsze urodziny syna chciałam przygotować mu album z pierwszego roku życia. Okazało się, że miałam w telefonie udokumentowany każdy z tych 365 dni, ale swoich zdjęć z synem miałam pewnie pięć. Jak każda matka byłam nadwornym fotografem naszej rodziny i nie domagałam się od partnera, by robił mi zdjęcia, bo – wiadomo – uchwyci zły profil, będę grubo wyglądać itd. Pomyślałam, że to strasznie smutne. Chcę zrobić dziecku prezent, a nie mam z czego wybierać, a jednocześnie pragnę, by uwieczniać każdą jego chwilę, wszystkie wakacje, wyjazdy, momenty, kiedy robi coś po raz pierwszy. W ten sposób pojawił się we mnie pomysł, by jednak dawać się fotografować.

Przyszło Ci to z łatwością?
Na początku było mi bardzo trudno. Zrobiło się prościej, gdy poukładałam sobie relację z ciałem i się wreszcie od niego odwaliłam.

Obserwowałam to na Instagramie, gdzie dzieliłaś się swoim doświadczeniem w tym temacie.
Okazało się, że temat pojawiania się na zdjęciach jest tak wspólny dla wszystkich kobiet – bez względu na ich historię, na to, czy są matkami, czy nie, czy są szczupłe, grube, białe, czarne, młode, stare. Tak naprawdę większość z nas ma ten problem, że na którymś etapie nie znosimy siebie na zdjęciach. To było dla mnie bardzo przygnębiające.

Co Ci pomagało się przełamać?
Dosyć często motywują mnie myśli typu „A co będzie, jak mnie zabraknie?”. No właśnie – jak mnie zabraknie, to co? Na podstawie czego będzie mnie wspominała moja rodzina? Zdjęcia w paszporcie, na którym – jak każdy – nie wyglądam dobrze? Poczułam, że chcę to zmienić i podzieliłam się tym na Instagramie. Moje obserwatorki bardzo szybko podchwyciły temat. W ten sposób powstała akcja #wchodzęwkadr.

Na czym polega?
Zachęca do tego, by nie traktować zdjęcia jako testamentu, tego, jak wygląda nasze ciało, czy jestem szczupła, czy nie, jakie mam włosy czy jaka panuje obecnie moda. Nie. Zdjęcie ma być sposobem na zapamiętanie fajnych momentów i tworzenie swojego archiwum.

Bardzo wiele osób, z którymi rozmawiałam, mówiło mi: „Wiesz, patrzę na swoje zdjęcia sprzed 10 lat i widzę, jak ja świetnie wtedy wyglądałam. A te 10 lat temu byłam przekonana, że jestem gruba i brzydka”.

Znam to doświadczenie. Jaki miałaś odzew?
Akcja #wchodzęwkadr dzieje się już trzeci rok. Tak naprawdę dzieje się cały czas, ale latem najintensywniej. W pierwszym roku dziewczyny przysyłały mi swoje zdjęcia. Potem zaczęły je oznaczać hashtagiem „wchodzęwkadr”. Jest ich na Instagramie ponad setka. Oczywiście można powiedzieć, że to nic, biorąc pod uwagę skalę Instagrama. Ale dla mnie to jest aż sto kobiet, które prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu dały sobie zrobić zdjęcie na wakacjach. Poprosiły o to partnera lub przyjaciółkę, nie uciekały, gdy ktoś wyciągał aparat, nie prosiły o wykasowanie zdjęcia, co jest częstą pokusą.

Jak sobie z nią radzić?
Z mojej pracy z kobietami wynika, że jeśli nie obejrzymy zdjęcia od razu, tylko damy sobie trochę czasu i wrócimy do niego za parę dni, a nawet tygodni, zareagujemy na nie dużo łagodniej i bardziej życzliwie. Będzie wtedy już prawie wyłącznie wspomnieniem fajnego czasu, a nie wyzwalaczem emocjonalnej reakcji na to, jak wyglądam.

Jestem jeszcze bardzo ciekawa, jak wyglądała Twoja droga do akceptacji ciała.
Pracowałam wtedy dla mediów głównego nurtu. Wszystko zaczęło się, gdy urodziłam dziecko – było to w czerwcu. W lipcu szłam na wywiad z Segrittą, czyli Matyldą Kozakiewicz, która właśnie wydała książkę o macierzyństwie. Rozmawiałyśmy o klasycznych historiach: ciąża, poród, bla, bla, ODZYSKANIE CIAŁA PO CIĄŻY. Matylda powiedziała, że niespecjalnie przejmuje się tym tematem, bo ma świadomość, jak fantastyczną robotę wykonało jej ciało – stworzyło człowieka. Nie wymaga więc od niego, by wróciło do formy. To zdanie zaczęło we mnie niezwykle silnie pracować. W końcu dostrzegłam, że w naszej kulturze traktuje się ciążę, poród i połóg jako przykry etap, który trzeba przejść, jeśli chcesz mieć dziecko. To nie jest celebrowane. Wprost przeciwnie – zmiany w ciele są niepożądane, a ono samo jak najszybciej powinno wyglądać, jakby w tej ciąży nigdy nie było. Zaczął więc we mnie narastać bunt. Przecież przyjście mojego syna na świat było magicznym momentem. Nigdy w życiu nie czułam się tak silna jak na porodówce, kiedy stanęłam po swojej stronie i broniłam swoich praw. Dlaczego mam teraz udawać, że straciłam na porodówce ciało i teraz muszę je odzyskać? O nie. Byłam wtedy już bardzo zmęczona mediami głównego nurtu i postanowiłam, że Instagram stanie się dla mnie miejscem, w którym będę pisała o rzeczach dla mnie ważnych, na jakie nie było miejsca w redakcjach.

Obserwowałam Twoje początki i to, jak szybko okazało się, że to temat niezwykle potrzebny kobietom.
Zaczęłam aktywnie działać podczas protestów jesienią 2020 roku. Z każdym moim tekstem odzywały się do mnie dziewczyny, które mówiły „Też tak mam”. To poczucie wspólnoty i zmęczenia ciągłą walką ze swoim ciałem sprawiło, że robię to nadal i przynosi mi to mnóstwo satysfakcji. Najfajniej się czuję, gdy dostaję wiadomości od osób, które same są matkami i wychowują nastoletnie córki. Piszą: „Wiesz, ja to pół biedy. Ale jeśli nie zmienię swojego stosunku do ciała, to za kilka lat moja córka będzie w tym samym miejscu co ja. Nie chcę tego. Nie chcę, żeby stała przed lustrem, łapała się za brzuch i mówiła, że się spasła. Żeby tak jak ja siedziała na plaży ubrana od stóp do głów, bo ma w głowie przekonanie, że jeśli włoży strój kąpielowy, to świat się skończy”. Z jednej strony to niesamowicie piękne, że te dziewczyny czują się tak bardzo odpowiedzialne za kolejne pokolenia, z drugiej bardzo mnie wkurza, że musisz dojść do momentu, w którym wychowujesz drugiego człowieka, by dać sobie pozwolenie na to, by twoje ciało było takie, jakie jest. A przecież jest wystarczająco dobre. Zapewnia ci takie życie, jakie masz, przeszło przez sto twoich najtrudniejszych momentów i nadal jest. I trzeba to celebrować.

Aleksandra Kisiel, w sieci znana jako @Kisielle, twórczyni internetowa i coachka ciałoakceptacji. Od trzech lat pomaga kobietom odwalić się od siebie i swojego ciała i nie odkładać życia na „jak schudnę”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze