1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Dlaczego świat potrzebuje Rihanny? Rozmowa z Anną Gacek, dziennikarką muzyczną

Dlaczego świat potrzebuje Rihanny? Rozmowa z Anną Gacek, dziennikarką muzyczną

Rihanna (Fot. Axelle/Bauer-Griffin/Contributor/Getty Images)
Rihanna (Fot. Axelle/Bauer-Griffin/Contributor/Getty Images)
Bizneswoman, gwiazda muzyki pop, ikona mody, matka… ale przede wszystkim dziewczyna, która nie traktuje życia zbyt serio. Nie jest grzeczna, nie jest miła, nie jest poprawna. Choć od siedmiu lat nie wydała żadnej nowej płyty, wciąż elektryzuje i inspiruje. O tym, dlaczego świat potrzebuje Rihanny, z dziennikarką muzyczną Anną Gacek rozmawia Joanna Olekszyk.

Kiedy mam ochotę potańczyć, poddać się radosnemu nastrojowi – włączam Rihannę. Zarówno jej muzyka, jak i ona sama są dla mnie synonimem nieskrępowanego korzystania z życia. Nawet w wywiadzie, którego udzieliła brytyjskiemu „Vogue’owi” już po urodzeniu pierwszego dziecka, mówi: „Chcę się dobrze bawić”.
Można dodać: „i niczym się nie przejmować, życie jest na to za krótkie”. Edward Enninful, redaktor naczelny, który robił z nią ten wywiad, swoją niedawno wydaną autobiografię zaczyna od opisu własnego ślubu i wyznania, że jedyną osobą, która się na niego spóźniła, była Rihanna.

Enninful wspomina też, że kiedy umówili się na wywiad, czekał na sygnał od niej – miała dać znać, o której godzinie będzie gotowa. Owszem, dała, wysłała nawet po niego samochód, tyle że… o 3:26 w nocy. Rihanna jest niepoprawna, ale na tym polega jej urok.
Niepoprawna i beztroska, jakby pozostała tą dziewczyną ze zdjęć z corocznych imprez karnawałowych na Barbadosie, jej rodzimej wyspie. Roześmiana, półnaga, ubrana w kryształki i pióra, najczęściej z koktajlem w dłoni, wydaje się na nich ucieleśnieniem dobrej zabawy i swobodnego stylu życia. Dziś Rihanna jest matką, bizneswoman, ikoną muzyki pop. Ale wciąż przede wszystkim kojarzy się z kimś, kto nie traktuje życia zbyt serio.

Rihanna i ASAP Rocky na 95. ceremonii wręczenia Oscarów w Dolby Theatrew Los Angeles (2023) (Fot. Robert Gauthier/Contributor/Getty Images) Rihanna i ASAP Rocky na 95. ceremonii wręczenia Oscarów w Dolby Theatrew Los Angeles (2023) (Fot. Robert Gauthier/Contributor/Getty Images)

Przez całą karierę, trwającą już, w co trudno uwierzyć, prawie 20 lat, tylko raz pozwoliła, by smutek i cierpienie zdominowały jej wizerunek. Mam oczywiście na myśli szokujące zdjęcia, które wyciekły z policyjnej kartoteki w 2009 roku, po pobiciu przez Chrisa Browna, ówczesnego partnera. Była to nie tylko osobista tragedia, ale również wyzwanie dla jej menadżerów, co zrobić z tą kryzysową sytuacją, gdy cały świat widzi posiniaczoną, zakrwawioną twarz kobiety z okładek największych magazynów, królową życia w tak brutalnym kontekście. Na zrozumiałym w tej sytuacji współczuciu Rihanna mogła zbudować nową karierę – mówiliście o niej, że jest bezwstydna i wyuzdana, to teraz zobaczcie jej prawdziwe oblicze: kobiety, która tkwi w przemocowym związku, której zawalił się świat, bo okazało się, że miłość potra też krzywdzić. A jednak ona nie chciała litości. Odniosła się wprawdzie do tego epizodu na swojej kolejnej płycie, ba, nawet wróciła do Browna. Ale charakter ma silniejszy niż serce. Zostawiła tę historię za sobą, nie nawiązuje do niej ani w swojej twórczości, ani w wywiadach, nie dała się zaszu adkować jako o ara. Poszła inną drogą, w myśl zasady „dobre życie to najlepszy rewanż”.

Dlatego ta zabawa, w moim odczuciu, nie jest wcale przejawem beztroski, ale jej strategią na życie.
Każda kobieta, która odnosi sukces w muzyce pop, dostaje na początku kariery łatkę od swoich menadżerów. Chodzi o to, by zde niować „produkt”, przygotować go dla konkretnej grupy docelowej. Britney Spears – koleżanka ze szkolnej ławki, dziewica. Beyoncé – prymuska, której nie w głowie romanse, bo jest zbyt zajęta budowaniem imperium. Lady Gaga – szalona i nieprzewidywalna. I tak dalej. Właściwie tylko Madonna – idolka Rihanny – wymknęła się tym szu adkom, będąc każdą postacią, od skandalistki przez przykładną matkę i żonę po nieobliczalną ekscentryczkę. Zostało to nagrodzone, bo w spisie najpopularniejszych – w znaczeniu liczby sprzedanych płyt – wykonawców świata jest pierwszą kobietą na liście. Drugą jest Rihanna, która – podobnie jak Madonna – zdecydowała się zawalczyć o prawo do swojego wizerunku, o to, by nie decydowali o niej mężczyźni.

Była jeszcze nastolatką, gdy oznajmiła szefom wytwórni, że ma dość etykietki bezproblemowej ślicznej nastolatki w kolorowych krótkich sukienkach. Pracując nad trzecim albumem, tym ze słynną „Umbrellą”, powiedziała swoim menadżerom: „Jestem za grzeczna. Nie czuję się tą dziewczyną, którą ubieracie i stylizujecie w teledyskach. Teraz pójdziemy moją drogą”. Tak zaczął się proces transformacji w Rihannę, jaką znamy dziś: seksowną, niebezpieczną gwiazdę, której pragną mężczyźni i którą chcą być kobiety. Brzmi prosto, ale to nie było takie proste. W show-biznesie „chcieć” nie przekłada się na „móc”, inaczej każdy byłby gwiazdą. Rihanna, by dojść tam, gdzie jest dziś, musiała mieć więcej niż charakter. I ma – niesamowitą charyzmę.

Spośród najsłynniejszych obecnie gwiazd muzyki popularnej jest prawdopodobnie najgorszą wykonawczynią. Nie śpiewa na żywo, nie wykonuje układów choreogra cznych, właściwie zaszczyca publiczność swoją obecnością – na tym w skrócie polegają jej koncerty. A jednak nie ma to znaczenia, tak magnetyczna jest jej osobowość.

Ma również genialną intuicję do wybierania znakomitych singlowych piosenek, które stają się globalnymi hitami. W ciągu 11 lat wydała osiem studyjnych płyt, co jest morderczym tempem, ale takie było zapotrzebowanie rynku na jej przeboje. Wreszcie powiedziała „dość”. Jak długo można żyć w takim kieracie, będąc milionerką, i w imię czego? Zostawiła kontrakty i zobowiązania, wybrała wolność. Od 2016 roku nie jest czynną artystką, ale kobietą biznesu, stojącą na czele modowego i kosmetycznego imperium.

Stała się też niekwestionowaną ikoną mody. Udało jej się stworzyć indywidualny styl, który nie zmienia się ani wraz z jej wiekiem, ani wraz z jej zmieniającym się, choćby z powodu ciąży, ciałem.
Poza Harrym Stylesem, który idealnie wpasował się w ekstrawagancką estetykę domu mody Gucci, nie przychodzi mi do głowy nikt, kto w branży pop byłby dziś tak ceniony za styl jak Rihanna. Jest oczywiście Zendaya, ikona naszych czasów, ale myślę o niej jak o aktorce, a więc kimś, kto zawsze jest w roli, także ikony stylu, w reżyserii jej „architekta wizerunku”, stylisty Lawa Roacha.

Gwiazdy muzyki nikogo nie grają, nie powinny, cenimy je za to, jakie są, z tym się identyfikujemy – w tym sensie „autentyczny” styl Rihanny góruje nad Zendayą. I jest doceniany – nie tylko przez fanów, ale i uwielbiających pracować z nią redaktorów naczelnych, stylistów i projektantów. Chodzi o więcej niż tak zwane „warunki”: piękną twarz, wzrost, posągową figurę – Rihanna potrafi pozować i jest otwarta na eksperymenty. To jedna z nielicznych wielkich gwiazd, które są gotowe na wszystko w imię dobrego zdjęcia.

Podczas show w przerwie Super Bowl (2023), kiedy ogłosiła światu swoją drugą ciążę. (Fot. Kevin Mazur/Contributor/Getty Images) Podczas show w przerwie Super Bowl (2023), kiedy ogłosiła światu swoją drugą ciążę. (Fot. Kevin Mazur/Contributor/Getty Images)

Jeśli chcesz zrobić sesję fotograficzną Adele, dostajesz całą listę wytycznych: kto i jak ma ją czesać, malować, stylizować, jakie będą kadry i ujęcia. Beyoncé pracuje tylko z wybraną przez siebie ekipą. A kiedy robisz sesję Rihannie, możesz zaproponować wszystko. Ona umie i chce ryzykować, bawi się modą. Adele w każdy weekend występowała w Las Vegas w specjalnie dla niej projektowanych kreacjach największych domów mody, ale to zawsze były długie czarne suknie. W co ubierze się Rihanna – nigdy nie wiadomo. Czy na Met Galę przyjdzie w słynnym „omlecie”, który projektantka Guo Pei tworzyła przez dwa lata, czy w imponującej kreacji w stylu biskupa od Johna Galliano, czy w skromnym białym komplecie od Stelli McCartney – zawsze będzie w centrum uwagi. Gdy ogłosiła swoją pierwszą ciążę, komentowano zarówno radosną nowinę, jak i płaszcz vintage Chanel, który miała na zdjęciu. Ona po prostu lubi modę, umie nosić nawet najbardziej kontrowersyjne trendy. I zawsze czuje się dobrze w swoim ciele, bez względu na jego rozmiar. Nie masz wrażenia, że wstydzi się swojego ciała, chowa je czy tuszuje.

Co więcej, Rihanna rozumie modę i wie, jak jej używać. Podczas niedawnego, słynnego już koncertu w przerwie Super Bowl wystąpiła cała na czerwono: w oversize’owym płaszczu Alaïa oraz w kombinezonie Loewe projektu Jonathana Andersona. Nie była seksowna, bo nie o to tym razem chodziło. Była ikoniczna. Jednym, odsłaniającym brzuch gestem, ogłosiła drugą ciążę. Następnego dnia trafiła na czołówki wszystkich gazet i portali.

Ciąża i macierzyństwo nie wpłynęły na zmianę jej estetyki. Wspomnianemu wywiadowi do brytyjskiego „Vogue’a” towarzyszyła dość mroczna, trochę wampiryczna sesja. Nie było pasteli, nie było tulenia dziecka. Ich synka na okładce niesie jej partner – ASAP Rocky, ona dumnie kroczy dwa kroki przed nim.
Wielkie gwiazdy często pozowały na swoich „macierzyńskich” okładkach z przesłaniem w stylu „buntowniczka się ustatkowała, znalazła sens życia, koniec z imprezami”. Taka była choćby Madonna w marcu 1998 roku na słynnej okładce „Vanity Fair”, której autorem był Mario Testino. Rihanna, jak zwykle, zrobiła to inaczej. Także w towarzyszącym zdjęciom wywiadzie. Każda młoda mama powie: „Dziecko wywraca twoje życie do góry nogami, nie śpi, to i ty nie śpisz, zasnęło, to i ty zasypiasz”. Tego poświęcenia nie ma w tej rozmowie. Dziecko jest wspaniałą przygodą i wielką radością, ale nie zmieniło hedonistycznego stylu życia rodziców. Trzydziestopięcioletnia Rihanna, która dłużej jest gwiazdą niż „zwyczajną” dziewczyną, ma swój rytm, swoje zwyczaje i zamierza się ich trzymać.

W dodatku może sobie na to pozwolić. Jest miliarderką i najbogatszą kobietą w muzyce, ma bardzo silną markę osobistą. Płaci się nie tylko za kosmetyki Fenty Beauty, Fenty Skin czy bieliznę Savage X Fenty, ale i za wejście do świata Rihanny, bo to przecież „jej” rzeczy. Stworzyła wizerunek, który jest niezwykle pociągający marketingowo, a także genialnie sprzedawany.

Jeszcze kilka lat temu Amerykanki musiały liczyć się z tym, że nie w każdym sklepie z kosmetykami kupią produkty w kolorze swojej skóry, te przeznaczone dla najciemniejszych odcieni były dostępne tylko na specjalne zamówienie. Rihanna weszła na rynek z pełną kolorówką: 40 odcieni podkładów w standardowej ofercie, dostępnych w każdym sklepie. Zrobiła rewolucję w branży, inne marki z segmentu luksusowego beauty musiały gonić Fenty i poszerzyć ofertę. Bielizna, jaką oferuje, nie jest sprzedawana hasłami: „zamaskuj, ścieśnij, ukryj”. Raczej: „celebruj, pokaż”. Projekty, towarzyszące im kampanie i pokazy nikogo nie wykluczają. Zachęcają do czerpania radości ze swojego ciała, bez względu na jego rozmiar. To ważny przekaz – po latach sprzedawania bielizny zdjęciami supermodelek.

Z jej biznesowych przedsięwzięć nie wypaliła jedynie luksusowa linia odzieżowa, stworzona wspólnie z największą modową korporacją Louis Vuitton Moët Hennessy. Choć były to ubrania świetnej jakości i znakomicie zaprojektowane, okazało się, że po wielką modę ludzie wolą iść jednak do wielkich domów mody. Ale wizerunkowo ta porażka nie zrobiła jej żadnej krzywdy, bo przykryły ją sukcesy pozostałych marek. Łatwiej mieć coś od Rihanny, gdy jest to szminka za 20 dolarów niż buty za tysiąc.

Mimo jej popularności tak naprawdę niewiele o niej wiemy. W tym sensie ma w sobie urok dawnych gwiazd filmowych, o których wiesz wszystko, jednocześnie nie wiedząc niczego.
Rihanna jest kimś, kto jest w mediach, a jednocześnie go nie ma. Spójrz na jej Instagram (badgalriri) – nie znajdziesz tam informacji o tym, co jadła na śniadanie czy jak spędziła dzień. Rihanna sprzedaje siebie według starych mechanizmów show-biznesu, czyli przez tajemnicę.

Wiemy o niej, że ma charakterek, że umie odgryźć się na Twitterze, jej retoryka jest zawsze oparta na pociągającej mieszance zaczepności i flirtu, no i że jest bardzo pewna siebie – w sposób, który dla wielu jest wręcz bezczelny. Kiedy promowała film „Ocean’s 8” i siedziała na kanapach telewizyjnych talk-show z największymi aktorkami: Cate Blanchett, Heleną Bonham Carter czy Anne Hathaway – nie odstawała od nich, chociaż doświadczenie filmowe ma skromne, podobnie jak talent aktorski. A jednak zero onieśmielenia, zero stresu, zero pokory.

To zero pokory, a właściwie zero fałszywej pokory, jest czymś, co bardzo mi się z nią kojarzy. Mam przed oczami jej celne, dowcipne i pełne godności odpowiedzi na czerwonych dywanach, gdzie była pytana o to, z kim dzisiaj przyszła albo jakiego mężczyzny szuka. „Przyszłam sama ze sobą”, „Zacznijmy od tego, że nie szukam nikogo”. Podobnie jak jej rozbrajające wyznanie, że pierwsza ciąża była wpadką, że właściwie to są przyjaciółmi, którzy mają dziecko. Jest mamą, jest bizneswoman, jest w fajnym związku, a jej partner jest w nią wpatrzony i nieprzytłoczony jej sławą, co ostatnio skomentowała reżyserka Olivia Wilde, mówiąc, że taki facet jest „hot”. Rihanna udowadnia, że możesz mieć to wszystko na swoich zasadach, nie idąc na kompromisy.
Zawsze dbała o to, by żaden mężczyzna, poza Chrisem Brownem, nie był ważniejszy niż ona. To bardzo inspirujące widzieć kobietę, która idzie po swoje i siebie stawia w centrum swojego świata. My way or no way – zdaje się mówić rynkowi i branży. Wyobrażam sobie, jak wielką wywierano na nią presję, by nagrała nową płytę. Ostatnia, najlepsza w jej dyskografii, „Anti” ukazała się siedem lat temu, w tej branży taka przerwa oznacza praktycznie koniec kariery. Koncert w przerwie Super Bowl miał być zwiastunem jej powrotu do gry, pojawiły się pogłoski o nowym albumie, dużej trasie koncertowej. A co zrobiła Rihanna? Pokazała ciążowy brzuch. Nie ma na nią sposobu, nie da się jej do niczego zmusić. Ona zawsze zrobi po swojemu. A show-biznes na to ostatecznie przystaje, bo Rihanna nigdy nie zawiodła, bo nigdy nie przestała przynosić milionów dolarów. W końcu o to tylko w show-biznesie chodzi.

Modelka Cara Delevingne nosiła niedawno koszulkę z napisem sugerującym, że podczas Super Bowl to rozgrywki przerwały niepotrzebnie koncert Rihanny. A już całkiem na serio, podliczono, że tuż po tym 13-minutowym występie w przerwie meczu na Instagramie przybyło jej 3 miliony obserwujących, a wzrost wyszukiwania w Internecie Fenty Beauty wyniósł 833 proc.
Dodajmy jeszcze, że sam koncert był drugim – po tym, który dała Katy Perry – najchętniej oglądanym w historii. Przy akrobacjach Madonny, wirtuozerii Prince’a czy legendzie Michaela Jacksona można powiedzieć, że na tym koncercie nie wydarzyło się nic wyjątkowego. A jednak wystarczyło, że była na nim Rihanna, która przechadzała się po scenie w czasach, gdy Taylor Swift daje trzygodzinne koncerty, wykonując ponad 40 piosenek. To jest dziś norma, tego oczekuje się od największych gwiazd muzyki: zaangażowania, krwi, potu i łez, jak w filmie dokumentalnym, który pokazywał przygotowania Beyoncé do występu na Coachelli.

Sukces tego występu jest dowodem pozycji Rihanny. Ona nie jest pracoholiczką ani perfekcjonistką, tylko królową dobrej zabawy. Ktoś, kto ma tak nonszalancki stosunek do swojej kariery, dziś się naprawdę wyróżnia.

Można powiedzieć, że przy tych wszystkich grzecznych, poprawnych, dbających o dietę, robiących detoksy gwiazdach pop Rihanna jest ostatnią przedstawicielką starego rock and rolla.
Coś w tym jest. Zajrzyj do Internetu – ile znajdziesz zdjęć Rihanny z jointem albo z kieliszkiem wina? Ile razy paparazzi przyłapali ją na wyjściu w miasto o drugiej w nocy? Przez lata miała opinię imprezowiczki, która nigdy się nie ustatkuje. Żyła tak, jak w show-biznesie pozwala się tylko mężczyznom: robiła to, na co ma ochotę, z niczego się nie tłumaczyła. Nikogo nie udawała.

Rihanna przypomina nieco zapomnianą w tych czasach prawdę, że idole to nie są osoby, które mają nas umoralniać, to nie mają być miłe osoby, bo dobro nie jest pociągające. Oczywiście nie mówię tu o patologiach branży rozrywkowej, których symbolem jest choćby Harvey Weinstein. Chodzi mi o to, że na fali dyskusji o tym, w jakim świecie żyjemy i jak go można naprawić, daliśmy gwiazdom show-biznesu prawo do wypowiadania się na każdy temat tylko dlatego, że są tak widoczne. Tymczasem są to osoby skupione na sobie i często niewyedukowane. Dostały mandat, by zabierać głos w najważniejszych kwestiach, o których nie mają pojęcia, w dodatku często robią to w sposób nieuczciwy i cyniczny, bo „tak teraz trzeba”.

Jest ożywcze, że Rihanna, która też nie jest jakąś wybitnie kontrowersyjną osobą – nie gra w tę poprawność. Jest niegrzeczna, ale nie tak jak Naomi Campbell, która ma na koncie choćby agresywne zachowania wobec swoich asystentek. Rihanna jest niegrzeczna w tym trochę już staromodnym znaczeniu, w którym niegrzeczne dziewczynki idą tam, gdzie chcą. Owszem, założyła fundację Clara Lionel Foundation, która w 2020 roku przekazała pięć milionów dolarów na rzecz stworzenia szczepionki na koronawirus oraz sprzęt medyczny, ale też specjalnie tego nie nagłaśnia. Nie przypisuje sobie żadnej misji poza tą, by w kusym topie śpiewać o tym, że zawsze możesz się schronić pod moją parasolką. Ona nie jest od wychowywania, jest od dostarczania rozrywki. I nie ma w tym nic złego.

Jest autentyczna zarówno z piwem w ręku na Barbadosie, jak i na najbardziej eleganckiej i snobistycznej imprezie – Met Gali.
Tak jak Lady Gaga czy wspomniana Cara Delevingne, zaczynała karierę w erze masowo dostępnego Internetu, co znaczy, że jej zdjęcia pojawiały się nie tylko w gazetach, ale i na bieżąco na ekranach naszych komputerów, co pomogło umocnić jej wizerunek: osoby autentycznej, takiej samej na scenie czy na planie, co w życiu. Mam wrażenie, że będzie jedną z tych gwiazd, które cokolwiek by robiły, już się nie zmienią.

Podczas tegorocznej Met Gali, Nowy Jork (2023) (Fot. 	Jose Perez/Bauer-Griffin/Contributor/Getty Images) Podczas tegorocznej Met Gali, Nowy Jork (2023) (Fot. Jose Perez/Bauer-Griffin/Contributor/Getty Images)

Po co więc światu Rihanna?
Mówi się, że najtrudniej jest napisać wesołą piosenkę. Te o złamanym sercu piszą się same. A przecież życie nie dostarcza nam tylko smutnych chwil, są w nim też momenty radości czy wręcz euforii. I ten właśnie dobry czas – kiedy jesteś szczęśliwa, masz obok siebie ukochaną osobę, jesteś w pięknym miejscu, wszystko układa się po twojej myśli – również potrzebuje ścieżki dźwiękowej. Rihanna jest dostarczycielką takich utworów. I to jest bardzo ważna rola. Jej piosenki, tak jak i ona sama, może nie ratują nam życia, ale z pewnością je uprzyjemniają.

Anna Gacek, dziennikarka muzyczna i prezenterka, przez dwie dekady związana z Programem 3 Polskiego Radia. Obecnie prowadzi autorskie podcasty: „Rzeczy ulubione”, „Sweet 00’s”, „Sweet Teens”. Jest autorką książki „Ekstaza. Lata 90. Początek”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze