W premierowych odcinkach „Emily w Paryżu” poznałyśmy Genevieve, która pod płaszczykiem podziwu i życzliwości mocno namieszała w życiu głównej bohaterki. Jedna rzecz łączy ją ze wcielającą się w nią aktorką.
Genevieve dostała pracę w Agence Grateau po znajomości. Grającej ją Thalii Besson również pomogły więzy krwi. A przynajmniej z pewnością jej nie zaszkodziły. Co prawda rodzice wschodzącej gwiazdy nie są właścicielami prestiżowych klubów nocnych Laurent G w Saint-Tropez i Paryżu, ale mają innego asa w rękawie. To nie zbieżność nazwisk – 23-latka jest najstarszym z trójki dzieci reżysera Luca Bessona i producentki filmowej Virginie Besson-Silla. Zarówno na ekranie, jak i poza nim mogłyby więc paść oskarżenia o nepotyzm. Serialowa Sylvie (Philippine Leroy-Beaulieu) zaoferowała pasierbicy posadę, aby jak najszybciej pozbyć się jej porozrzucanych ubrań z podłogi swojego salonu. I zadośćuczynić za nieudaną próbę szepnięcia dobrego słowa Carine Roitfeld, dawnej naczelnej „Vogue'a”, która zaprosiła córkę Laurenta (Arnaud Binard) na rozmowę rekrutacyjną. Jaka historia kryje się za angażem Besson? Może to talent, może protekcja wpływowych bliskich. A może połączenie tych dwóch czynników. Niezależnie od motywów, jakimi kierowali się dyrektorzy castingu, pewne jest jednak, że jeszcze o niej usłyszymy.
Thalia, podobnie jak Genevieve, dorastała między dwoma kontynentami. Jej matka przyszła na świat w Ottawie i ma senegalskie oraz francuskie korzenie. Ojciec urodził się w Paryżu. Poza tym, że tworzą zgrany duet w prawdziwym życiu, współpracują też na gruncie zawodowym. Wspólnie zrealizowali filmy takie jak „Lucy”, „DogMan” czy „Porachunki”.
Thalia Besson z rodzicami i rodzeństwem podczas festiwalu w Wenecji w 2023 roku (Fot. Alessandra Benedetti – Corbis/Corbis via Getty Images)
Zanim Thalia Besson dołączyła do obsady przeboju Netflixa, miała już na koncie kilka ekranowych występów. Zadebiutowała na planie „Valeriana i miasta tysiąca planet” w reżyserii swojego ojca. Wówczas nie została nawet wymieniona w napisach końcowych. Na pierwszą większą rolę musiała poczekać do 2022 roku. Wtedy pojawiła się w horrorze „Koszmar tamtych lat”, którego scenariusz współtworzył – brak zaskoczenia – Luc Besson. Rok później zagrała też w amerykańskim thrillerze „Wzburzone wody”.
W najbliższym czasie 23-latka nie będzie narzekać na brak zajęć. Poza wielce prawdopodobnym powrotem do świata „Emily w Paryżu” (po wyjeździe mentorki/konkurentki nareszcie miałaby biurko tylko dla siebie!) w zanadrzu ma jeszcze kilka projektów. W horrorze „Triton” partneruje Freyi Allan z netflixowego „Wiedźmina”. Na etapie postprodukcji znajdują się też romans „When I'm Ready” i dramat „For Elara” z jej udziałem.
Thalia próbuje także sił w reżyserii. Gdy w lipcu tego roku na planie jej drugiego filmu padł ostatni klaps, nie omieszkała pochwalić się tym na Instagramie. Na ten moment w mediach społecznościowych obserwuje ją ponad 17 tysięcy osób. Wydaje się, że jest to jej jedyny sposób na komunikację z fanami. W przeciwieństwie do Lily Collins czy Ashley Park nie udzielała wywiadów w związku z premierą nowych odcinków „Emily w Paryżu”. Wszystko może się zmienić, jeśli Netflix da zielone światło dla 5. sezonu serialu. Jesteście ciekawi dalszych losów Genevieve?