Wiele z nas w związku z biologicznym i seksualnym wymiarem swojej kobiecości doświadcza lęku, wstydu, niepewności. Trudno zresztą nie czuć onieśmielenia wobec „układu moczowo-płciowego”, jak nazywa tę część naszego ciała medycyna. O odpowiedź na pytania, które nieraz chciałyśmy zadać swojemu ginekologowi, ale wstydziłyśmy się to zrobić, poprosiliśmy dr Preeti Agrawal.
W moich rozmowach z kobietami w różnym wieku jedno pytanie powracało często: czy budowa naszych narządów rodnych ma wpływ na jakość życia seksualnego?
Jeśli mamy do czynienia z jakimiś wielkimi deformacjami, to być może, ale nie spotkałam się, żeby któraś z pacjentek skarżyła się, powiedzmy, na swoje zbyt duże wargi sromowe. Czasem blizny po różnych zabiegach mogą przeszkadzać, dawać poczucie dyskomfortu.
Ma pani na myśli zabiegi chirurgii plastycznej, którym kobiety poddają się, by upiększyć swoje pochwy?
To też, ale także blizny po porodzie – kiedy wykonano zbyt duże cięcie albo pękła ściana macicy, rana była źle zszyta, albo niewłaściwie i długo się goiła. Zrosty mogą boleć i przeszkadzać we współżyciu.
Zrosty da się leczyć?
To długi i złożony proces. Pomóc można, ale całkiem wyleczyć trudno. Pamiętajmy jednak, że seks nie mieszka w ciele, w pochwie, lecz w sercu. Ważne, z jaką intencją się kochamy, co mamy dla tej drugiej osoby. To jest istota seksu.
Mówiąc inaczej – seks jest odzwierciedleniem naszego związku, a nie wymiaru, wyglądu czy wydolności organów płciowych.
Dokładnie. Gdy kocham się ze swoim partnerem, patrzę na niego z miłością, nie mam w sercu żadnych pretensji, żadnego żalu – to takie uczucia zaraz przekładają się na jakość dotyku. Myśli, emocje nie tylko wpływają na reakcje ciała, one wręcz budują jego substancję, pobudzając do pracy cały układ hormonalny, neurologiczny, neurotransmitery. Jesteśmy jednością. Bywa, że między ludźmi jest napięcie i niewyjaśnione spory, uprawiają seks, ale mechanicznie, z różnych powodów: z poczucia obowiązku, z chęci rozładowania napięcia. Podczas takiego instrumentalnie traktowanego zbliżenia ciało nie jest odpowiednio przygotowane przez system neurohormonalny. Jeśli ma jakieś swoje ograniczenia, prawdopodobnie dadzą o sobie znać.
A jeśli uprawiamy seks z dobrą intencją, szacunkiem dla siebie i partnera, w atmosferze bliskości, zaufania?
Wówczas nawet zrosty czy inne fizyczne niedogodności nie powinny przeszkadzać. Dzięki sile umysłu i serca przekraczamy swoje ciała. Świetnie znają to sportowcy, którzy potrafią pokonywać swoje psychofizyczne ograniczenia. My też możemy, jeśli chcemy dotrzeć na szczyt, którym jest orgazm.
Co się dzieje z kobietą, która doświadcza orgazmu?
Wszystkie neuroprzekaźniki i hormony (głównie oksytocyna) odnawiają jej układ immunologiczny. Staje się zdrowsza. Zmiany, które podczas orgazmu zachodzą w naszych ciałach na poziomie biochemicznym, utrzymują się długo. Seks połączony z miłością to źródło regenerującej, życiodajnej energii. Kiedy akt jest świadomy i dwie osoby naprawdę się podczas niego do siebie zbliżają, mają wielką moc uzdrawiania siebie nawzajem.
Wschód już tysiące lat temu odkrył istotę zbliżenia: akt seksualny daje początek życiu. Kiedy łączą się ze sobą dwie osoby, powstaje potężna energia: jedni nazywają ją Bogiem, jeszcze inni istotą wszechświata, źródłem. Mędrcy uznali, że taki akt musi być święty. Kiedy mężczyzna wchodzi do ciała kobiety, to jakby wchodził do świątyni. W Indiach umiemy czcić akt miłosny.
Czcić, czyli…
…przygotowywać się do pierwszego zbliżenia jak do święta, ceremonii. Zadbać o odpowiednie światło w sypialni, zapalić kadzidła, przystroić się, włączyć muzykę i pamiętać, że seks jest doświadczaniem boskości. Ja oczywiście idealizuję, ale chcę powiedzieć, że ważna jest świadomość, że to nie tylko akt fizyczny – musimy widzieć partnera, jego duszę. Intencja musi być. Niektórzy mędrcy uważają, że przez seks można doświadczyć oświecenia. Pamiętajmy, że doświadczenie jedności, która towarzyszy nam podczas miłosnego seksu, przenosi się też na inne aspekty naszego życia. To potem widać w pracy, w relacjach z innymi ludźmi, bo ta energia jakby z nas tryska, promieniujemy nią. A to bardzo twórcza energia. Dzięki niej osiągamy sukcesy i czujemy satysfakcję we wszystkich innych dziedzinach życia.
Nie zawsze mamy potrzebę współżycia, miewamy lepsze i gorsze dni.
Ale energię ciała drugiego człowieka możemy poczuć zawsze. Wystarczy się przytulić, być blisko z poczuciem miłości i szacunku do partnera. Umiejętność świadomego zbliżenia to umiejętność dawania i brania, sztuka, której można się nauczyć. Wystarczy być otwartym na potrzeby partnera i, oczywiście, swoje własne.
Masturbacja?
To słowo źle mi się kojarzy.
Jest jeszcze gorsze: onanizm, i najgorsze: samogwałt. Oba pejoratywne.
Nie widzę nic złego w poznawaniu własnego ciała i jego potrzeb. Ważne jednak, żeby i to odbywało się z wielkim szacunkiem do siebie, z miłością, z radością z posiadania tak wspaniałego źródła energii. Dotykanie siebie i sprawianie sobie przyjemności także jest uzdrawiające, regeneruje i odnawia. Podczas orgazmów podarowanych samej sobie też wydzielają się endorfiny, kąpiemy się w energii seksualnej, budując swoje zdrowie.
Wspominałyśmy na początku rozmowy o plastyce pochwy: coraz więcej kobiet zwęża sobie pochwę, przycina wargi sromowe, żeby były mniejsze. Co pani o tym myśli?
Trzeba by zapytać kobiety, które sobie to robią. Ale powiem raz jeszcze – zmianami w wyglądzie narządów nie sprawimy, że nasz seks stanie się życiodajny i uzdrawiający. To smutne, że nie umiemy korzystać z energii aktu miłosnego, nie sięgamy w pełni do naszego potencjału. A moglibyśmy się uzdrawiać, odmładzać. Tak, odmładzać. Osoby regularnie kąpane w energii aktu miłosnego się nie starzeją.
Ale czy nie zakłada pani sytuacji, że dwoje ludzi się kocha, szanuje, dba o siebie nawzajem, ale w seksie im nie wychodzi, bo na przykład jedna z osób bierze leki, które w jakiś sposób wpływają negatywnie na jej libido?
Ale seks to nie tylko penetracja. Siła dotyku jest potęgą. Na penisie mężczyzny rozmieszczone są receptory odpowiedzialne za wszystkie narządy. Jeżeli kobieta całkowicie akceptuje ciało swojego mężczyzny, satysfakcję można przeżyć na różny sposób.
A pani pacjentki zgłaszają swoje problemy seksualne?
Tak. Skarżą się często na bóle podczas stosunku. Ciało tylko odzwierciedla nasze doświadczenia życiowe. Uważa się, że w pochwie kobiety zapisana jest jej cała historia. Miejsca, gdzie zlokalizowane są bóle, mogą wiele powiedzieć o przeszłości. Są nawet specjalne mapy, dzięki którym można odkryć, co kiedy się wydarzyło. Ciało nie istnieje w oderwaniu od myśli i uczuć. Skoro na dłoniach, stopach i twarzy mamy punkty odpowiedzialne za poszczególne narządy i części ciała, dlaczego nie miałybyśmy mieć ich w pochwie? Jej poszczególne części odpowiadają różnym etapom życia: w innym miejscu kodują się traumy z dzieciństwa, w innym te z późniejszych lat.
Ma pani na myśli traumy natury seksualnej?
Tak. Większości z nich możemy nie pamiętać, bo często wypieramy takie historie. Ale mogą to też być zranienia innej natury dotyczące tej części ciała: jakiś niedelikatnie przeprowadzony w przeszłości zabieg czy bolesne badanie.
Jak pozbyć się tych blokad?
Pomagają masaże pochwy, przeprowadzone w odpowiedni sposób. Można je wykonywać samemu lub poprosić o pomoc partnera. Bardzo ważne jest też ćwiczenie mięśni Kegla. Te mięśnie mają wielki wpływ na jakość naszego życia seksualnego – dzięki ćwiczeniom są silniejsze i lepiej ukrwione. Praca nad świadomością, lektury i rozmowy pomagają kobietom się otworzyć.
Poleci pani jakąś lekturę?
„Rytuały więzi małżeńskiej” i inne publikacje Kerry’ego i Diane Rileyów. Ta australijska para poświęciła całe życie na badanie związków seksu z duchowością. Są razem od 40 lat i cały czas dzielą się swoją wiedzą. Mogę polecić też książki Osho – te o seksie i kobiecości, o pożądaniu.
Vulvodynia i pochwica?
Stosunek sprawia ból albo pochwa zamyka się, ale jednej recepty na to nie ma. Leczenie dobiera się indywidualnie. Ważne, żeby znaleźć przyczynę schorzeń. Z mojego doświadczenia wynika, że można je wyleczyć.
Inne problemy kobiet?
Powiem przekornie o męskich problemach z potencją. W większości przypadków można je leczyć i to bez konieczności sięgania po viagrę, o ile pracuje się w wielu wymiarach: emocjonalnym, energetycznym, fizycznym. Właściwie dużo problemów seksualnych można rozwiązać, jeśli oczywiście dotrze się do ich przyczyny i leczy je na wszystkich poziomach.
Zdaje się, że jeśli kochankowie w pełni akceptują siebie takimi, jakimi są, to wielu sytuacji nie postrzegają już w kategoriach „problemu”…
Tak. Siła miłości jest ogromna i ma wielki potencjał uzdrawiający. Kiedy w umyśle nie ma żadnych blokad, energia seksualna płynie szerokim strumieniem. W seksie ciało wyraża nasze intencje. Jest najważniejszym narzędziem do wyrażania uczuć.
Siła dotyku?
Jest ogromna. Dłonie to wspaniałe narzędzia energetyczne. Dotykając siebie lub partnera, można przekazać wiele dobrych uczuć. Przez wzrok i dłonie wyraża się dusza człowieka. Dłonie uzdrawiają.
Co zaburza energię seksualną?
Przede wszystkim stres i przemęczenie pracą. Wielu ludzi tłumaczy się, że nie uprawia seksu, bo są zmęczeni, zapominając, że mają ciągle – przy sobie i w sobie – świetne narzędzie, żeby się regenerować. Nie zawsze musi dochodzić do penetracji, ale warto poleżeć obok siebie, pogłaskać się, poprzytulać, pomasować, pooddychać razem, popatrzeć sobie czule w oczy. Już taka wymiana energii może sprawić, że nabierzemy ochoty i siły na seks.
Jak – z perspektywy kobiety wychowanej w kulturze Wschodu – widzi pani zachodnią seksualność?
Zachód sprowadził seks do poziomu fast foodu, gry, zabawy, zapominając, czym naprawdę jest akt seksualny. Nie wychowujemy dzieci w przekonaniu, że akt miłosny jest piękny, czysty i wspaniały. I święty, bo dzięki niemu powstaje nowe życie. Wypieramy go ze swojej świadomości, jest tabu. A dzieci trzeba uczyć szacunku do swojego ciała – że seks to nie jest gra, to również odpowiedzialność.
A czego się wstydzimy?
Swoich ciał. Największy problem kobiety mają ze swoimi piersiami. Coraz więcej moich pacjentek – często bardzo młodych dziewczyn – z małych piersi robi wielki problem. Chcą hormonów, rozważają operacje chirurgiczne. Dużo z nimi rozmawiam. Staram się wyjaśnić, że w ostatecznym rozrachunku wygląd nie ma wielkiego znaczenia. Liczy się miłość, szacunek i akceptacja tego, kim naprawdę jesteśmy.
Dr n. med. Preeti Agrawal specjalista medycyny integracyjnej. Jest doktorem nauk medycznych, ukończyła medycynę integracyjną na Uniwersytecie Arizona Center for Integrative Medicine. Jest specjalistą II stopnia z ginekologii i położnictwa. Prezes Fundacji Kobieta i Natura, założycielka pierwszego w Polsce ośrodka leczenia integracyjnego. W okresie 1995-2001 odbyła szereg staży naukowych specjalizacyjnych w Niemczech (m.in. ośrodek Integracyjnego Leczenia Nowotworów prof. Alexandra Herzoga), Danii, Anglii i Kanadzie. Jest autorką m.in. książek: „Zdrowie jest w nas”, „Siła jest w Tobie” i „Droga do siebie”.