Każda zmiana rozpoczyna się od nas samych, od poznania tego, kim tak naprawdę jesteśmy – mówi Anna Maria Miller, polska psychoterapeutka, prowadząca na francuskim odludziu warsztaty dla tych, którzy potrzebują regeneracji ducha i ciała.
Spotykamy się w ponad 100-letnim château w Nowej Akwitanii, gdzie na co dzień mieszkasz i pracujesz. Czym się zajmujesz w swoim Anne-Marie Institut Et Clinique?
Jestem coachem i psychoterapeutką. Od kiedy na stałe przeprowadziłam się do Francji, terapie indywidualne oraz sesje coachingowe prowadzę przeważnie online. Od kilku miesięcy w Château de Brossac regularnie odbywają się także warsztaty rozwojowe, na które przyjeżdżają Polacy.
Jak wyglądają takie zajęcia?
Pracujemy przez tydzień w kameralnych kilkuosobowych grupach. Do udziału w zajęciach zapraszam również innych psychoterapeutów, którzy wspierają uczestników w pracy nad ich potrzebami. Program obejmuje proces grupowy, ćwiczenia pracy z ciałem, energią, arteterapię, medytację – wszystko, co pozwala zwolnić, zwiększyć samoświadomość i zastanowić się co dalej.
„JA w zmianie" to motyw przewodni twoich warsztatów. Dla kogo je stworzyłaś?
Dla osób takich jak ja sprzed kilku lat. Kobiet i mężczyzn, którzy mają świadomość, że już nie chcą żyć tak jak do tej pory, ale jeszcze nie wiedzą, co i jak mogą zmienić, potrzebują w tym wsparcia.
Sama niedawno zupełnie zmieniłaś swoje życie. Pracowałaś w korporacji w hałaśliwej Warszawie, dziś pomagasz innym na południu Francji.
10 lat temu przeszłam kryzys wypalenia zawodowego. Pracowałam w sektorze finansowym, kierowałam zespołem i nieustannie czułam presję oraz odpowiedzialność za wynik. Aż doszłam do punktu, w którym wiedziałam, że już nie chcę, nie mogę tak dłużej. Mówiła to każda cząstka mnie.
Byłam wtedy przed czterdziestką, zupełnie zagubiona. Nie wyobrażałam sobie, że na tym etapie życia można zmienić zawód. To był trudny moment, przeszłam depresję, rozwiodłam się.
Już wiedziałam, że nie mogę funkcjonować tak jak dotychczas, a jeszcze nie wiedziałam, jak mogę inaczej. Uratowała mnie terapia. Pozwoliła zatrzymać się, przyjrzeć sobie, zobaczyć, kim w ogóle jestem. To był oczywiście wieloletni proces. Długo dojrzewałam do decyzji, żeby odejść z firmy, zmienić zawód, a tym samym życie. Dziś już wiem, że zanim podejmiemy decyzję o zmianie, potrzebne jest zatrzymanie, zajęcie się sobą, zastanowienie, kim jestem i co chcę ze swoim życiem robić.
Zdecydowałam się na studia podyplomowe, skończyłam coaching i mentoring na USWPS oraz w Laboratorium Psychoedukacji, gdzie jedna z profesorek powiedziała, że widzi we mnie ogromny potencjał do tego, żebym została terapeutką. I tak się stało.
(Fot. archiwum prywatne Anny Miller)
Pracujesz głównie w nurcie Gestalt. Dlaczego?
Próbowałam kierunku psychodynamicznego, ale ostatecznie postawiłam na Gestalt. Sama przeszłam terapię w tym nurcie. To metoda doświadczalna, bez sztywnych procedur, oparta na dialogu i relacji, jaka tworzy się pomiędzy terapeutą a klientem. Zakłada ona, że w spotkaniu z innym człowiekiem możemy poznać siebie, poszerzyć swoją świadomość. I dopiero wówczas, kiedy stajemy się w pełni sobą, możliwa jest zmiana. A im dalej jesteśmy od prawdziwych siebie, tym bardziej jesteśmy napięci i zagubieni. Życie sprzeczne z naszymi wewnętrznymi pragnieniami bywa męczące, nawet jeśli nauczymy się dobrze odgrywać nasze role.
Najbliżej mi do nurtu Gestalt również dlatego, że on zwraca uwagę na nieświadome procesy, zakłada, że człowiek to nie tylko ciało i psychika, ale też duchowość, która jest naturalną częścią nas samych, choć często pomijaną.
Bo jest nieuchwytna, trudna do zbadania i zdefiniowania.
Ale ma ogromny wpływ na to, kim i jacy jesteśmy oraz jak żyjemy. Dlatego pracując z ludźmi, staram się uświadamiać im, że istnieje coś więcej poza ich ciałem, myślami i emocjami, że mają też swój poziom energetyczny, duchowy i że warto nawiązać z nimi kontakt. To tu skryty jest nasz potencjał oraz blokady, które nie pozwalają rozwinąć skrzydeł.
Freud uważał, że podświadomość jest potężną bazą wiedzy o nas samych, pełną ukrytych pragnień i konfliktów. Użył metafory góry lodowej: jej wierzchołek, widoczny nad wodą, to niecałe 10 procent, które reprezentuje świadomy umysł, a więc to, czego możemy doświadczyć tu i teraz. Zatopiona część góry lodowej to nieświadomość, która przechowuje wszystkie wspomnienia i emocje niedostępne dla umysłu, to ona determinuje nasze wybory i to, jak funkcjonujemy.
Jak pracujesz z energią?
Psychologia energetyczna uznaje, że myśli i emocje nie ograniczają się tylko do umysłu, ale są również odzwierciedlone w ciele, w systemach energetycznych każdego człowieka. Podejście to jest wspierane przez badania w dziedzinie nauk bioenergetycznych, fizyki i psychologii.
Podczas zajęć kontaktujemy się z energią poprzez oddech i ciało – skanujemy każdą jego część, lokalizujemy usztywnienia i blokady przepływu energii. Zatrzymujemy się w napiętych miejscach, wówczas zaczynają się nam wyświetlać obrazy, napływają myśli, emocje. Łączymy się z wydarzeniami, które spowodowały zakłócenia w przepływie energii i obniżenie wibracji ciała.
Moim zadaniem jako trenerki jest tak poprowadzić pracę, by osoba rozpuściła tę energetyczną blokadę. Była świadoma własnych emocji, nauczyła się je identyfikować. Emocje są energią, mają swoją wibrację, trzeba pozwolić im przez nas przepłynąć. Ignorowane ich i zamykanie w ciele tworzy właśnie te blokady.
Instytut mieści się w ponad 100-letnim zamku otoczonym ponadhektarowym ogrodem, gdzie strzeliste cyprysy odbijają się w lustrze basenu. Zapach kwiatów starych drzew magnolii, róż i oleandrów koi zmysły. (Fot. archiwum prywatne)
W twoim zamku znajduje się pracownia do zajęć z arteterapii. Każdy może spróbować tej metody?
Każdy, nie trzeba być uzdolnionym artystycznie. W arteterapii nie chodzi o dzieła sztuki, ale o proces twórczy, który pomaga nam spojrzeć na siebie samych przez pryzmat tego, co widzimy na obrazie, pogłębić samoświadomość. Posługuję się metodą puringu, czyli wylewania farb akrylowych na płótno. W ten sposób uczestnicy warsztatów mogą wyrazić swoje emocje. Omawiamy ich prace, analizujemy znaczenie przekazu. Zachęcam też do tego, żeby już w trakcie tego procesu twórczego uczestnicy obserwowali, co się z nimi dzieje, czy stresuje ich efekt końcowy, czy mają pokusę, żeby nieustannie coś poprawiać, czy boją się oceny, jak się z tym czują. Myśli i emocje, które powstają podczas tego procesu, są materiałem do dalszej pracy.
Sięgasz również po technikę rysunku neurograficznego. Co to jest?
Neurografika jest nową metodą artystyczno-terapeutyczną opracowaną przez psychologa i architekta Pavla Piskareva. To sposób na uplastycznienie mózgu, tworzy nową siatkę neuronów, które pozwalają wyjść poza stare schematy myślowe. Poprzez rysunek docieramy do psychiki, by pracować ze swoimi przekonaniami i modelować nowe rozwiązania.
Zajęcia z rysunku neurograficznego zaczynają się od intencji, określenia zagadnienia, którym chcielibyśmy się zająć, a podstawą jest rysowanie linii neurograficznych. Terapeuta, posługując się określonymi algorytmami, podpowiada, jak rozwinąć rysunek krok po kroku, by zgodnie z intencją uplastycznić myślenie na dany temat, wyjść poza schemat. To ciekawy proces, który przy zaangażowaniu potrafi dać bardzo dobre rezultaty.
Warsztaty trwają siedem dni, co może się wydarzyć w tym czasie?
Realizujemy mój autorski program pozwalający uzyskać większą samoświadomość, określić swój poziom energetyczny, znaleźć motywację i kierunek zmiany. Jego siłą jest też grupa, w której uczestnicy mogą zobaczyć siebie w interakcjach, uzyskać informację zwrotną i wsparcie. Stwarza możliwość bardziej intensywnego doświadczania siebie.
Zajęcia z arteterapii, medytacje czy trening oddechu sprzyjają regeneracji ciała i nawiązaniu z nim kontaktu. Również miejsce, w którym się spotykamy, spokojna wieś na południu Francji, sprzyja skupieniu i efektywnej pracy nad sobą, a jednocześnie holistycznemu odpoczynkowi.
Wielu uczestników przyznaje, że doświadczyło tu niespotykanej ciszy oraz odłączenia się od cywilizacji na rzecz bliskiego kontaktu z naturą. Spokojna okolica sprzyja spacerom pachnącym lawendą, przy akompaniamencie cykad. A w pobliskim jeziorze na skraju lasu można popływać. Natura ma uzdrawiającą moc, działa kojąco na układ nerwowy.
Ważnym elementem jest też kuchnia, włączamy do jadłospisu wszystko, co najlepsze z kuchni francuskiej i śródziemnomorskiej. Korzystamy z lokalnych, ekologicznych produktów, stawiając na jakość.
Wnętrza zamku wzbudzają uczucia zachwytu, harmonii i spokoju. Sztuka, piękne naczynia i meble sprawiają, że nagle znajdujemy się w zupełnie innej przestrzeni. Starałam się zadbać o każdy detal tego miejsca, bo głęboko wierzę, że otaczanie się ładnymi przedmiotami sprzyja dobremu samopoczuciu.
Anna Maria Miller psychoterapeutka nurtu Gestalt, terapeutka TSR – krótkoterminowej terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, coach, arteterapeutka, trenerka rozwoju osobistego.