Najśmieszniejsze są rzeczy, które śmieszyć nie powinny. Z tego słusznego założenia wyszli twórcy „Zgonu…” i odnieśli pełny sukces.
Śmiejemy się ze staruszka na wózku inwalidzkim (wyjątkowo wredny wujek), śmiejemy się z karła, który przybywa na uroczystość w celu wyjawienia rewelacji o zmarłym, śmiejemy się z samego zmarłego, kiedy wypada z trumny, i z tego, czego się dowiadujemy o jego przeszłości (niepoprawny politycznie to śmiech). Anglicy jak zwykle odwołują się do naszego poczucia absurdu (najbardziej w scenach odlotowego zachowania jednego z żałobników, który omyłkowo zażył halucynogen), używają też najprostszych farsowych gagów, a wszystkie te komediowe chwyty budują przesłanie otwartości i wyrozumiałości wobec bliźniego (nie tylko, kiedy jest martwy).
Death at the Funeral, Wlk. Brytania/Niemcy 2007, reż. Frank Oz, wyk. Matthew Macfadyen, Rupert Graves, Keeley Hawes, Ewen Bremner, Peter Vaughan, dystr. Forum Films