Kiedy miała 23 lata, zbudowała w Kenii szkołę dla kilkuset dzieci. Teraz pracuje w Banku Światowym, doradzając rządom z całego świata, jak pomagać najbardziej potrzebującym.
W czasie studiów (Szkoła Główna Handlowa i afrykanistyka) trafiła do kenijskiego Rezerwatu Narodowego Masai Mara, poznała tam masajskiego wodza i jego żonę, ludzi zaangażowanych w ważne lokalne inicjatywy. Tak zaczęła się ich przyjaźń i współpraca. Po powrocie do Polski Marta nawiązała kontakt z kilkoma polskimi i zagranicznymi organizacjami. Efekt: dziś na terenie Masai Mary na dwóch hektarach ziemi może się uczyć 600 dzieci (o szkole pisał „New York Times”). Po studiach aplikowała do ONZ na praktyki. Przyjęto ją w oddziale w Nowym Jorku. Pojechała do Stanów na dwa miesiące, jest już kilka lat. Z ONZ-u trafiła do Banku Światowego. Program, w ramach którego pracuje, pomaga społecznym przedsiębiorcom. W przyszłości Marta chciałaby być pomostem między nimi, sektorem publicznym
a prywatnymi inwestorami – do tego potrzebuje jednak dobrej szkoły biznesowej. W grudniu dowiedziała się, że dostała się do Wharton i MIT Sloan: trzeciej i piątej na liście najlepszych szkół biznesowych na świecie.
Nominowana za mądre pomaganie innym. Za skuteczność w działaniu i zapał do pracy.