Klara to tytułowa bohaterka debiutu prozatorskiego popularnej aktorki Izabeli Kuny. Debiutu, który zapewne znajdzie tylu zwolenników, ilu przeciwników. W mojej ocenie z powodzeniem zasługującego na miano nietuzinkowego.
Wróćmy jednak do głównej bohaterki. Czego Klara nie ma? Męża, dzieci i ustabilizowanego życia. Co Klara zatem ma? 39 lat, żonatego kochanka, kredyt hipoteczny, czarnego kota, ukochaną przyjaciółkę Wronkę (której życie również usłane różami nie jest), oddanego przyjaciela – geja Piotra, zamartwiającą się o nią, wiecznie zrzędzącą matkę, zwyczaj topienia smutków w alkoholu, wiarę w moc xanaxu i cięty język.
Klara kocha i nienawidzi. Płacze i się śmieje. Pragnie umrzeć i rozpaczliwie chce żyć. Uwikłana jest w romans, który ciągnie się już od 6 lat i – wiedzą to wszyscy wokół łącznie z Klarą – nie rokuje zbyt dobrze.
Książkę Kuny czyta się bardzo szybko i dobrze. Kolejne – mniej bądź bardziej zwariowane – tragikomiczne rozdziały są niczym migawki z życia bohaterki. Z życia, którym – wydaje się – Klara nie steruje, ale zdana jest na jego bieg.
Czarny humor, dosadny język i ironiczny dystans sprawiają, że książka ta jest gorzka i boleśnie prawdziwa. W niektórych momentach ma się ochotę Klarę przytulić i jednocześnie mocno nią potrząsnąć. I powiedzieć jej, że powinna nareszcie pokochać samą siebie. Bo tego Klarze brakuje najbardziej...
Książka to zbiór opowiadań zamieszczanych na blogu Izabeli Kuny w ciągu dwóch ostatnich lat. Autorka podkreśla, że pisząc nie przypuszczała, że w przyszłości opublikuje je w postaci książki. Po przeczytaniu "Klary" można powiedzieć, że nie był to pomysł chybiony.
Świat Książki, listopad 2010 r.