1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Melody Gardot – nowa płyta jak wiadomość dla rozbitków

Melody Gardot – nowa płyta jak wiadomość dla rozbitków

Melody Gardot: \
Melody Gardot: "Chcę wierzyć, że przetrwamy najcięższe chwile, ale też że zdołamy ocalić w sobie prostolinijność, ciekawość świata i innych". (Fot. materiały prasowe Universal Music)
Dla mnie to najważniejsza lekcja, jaką odebrałam w dorosłym życiu – tak o pracy nad płytą w czasie pandemii mówi Melody Gardot. I dodaje: – Gdybym straciła wiarę w to, co robię jako artystka, pewnie załamałabym się jako człowiek.

Płyta „Sunset in the Blue” ukazała w wersji deluxe. A skoro tak, ciekawa jestem, jaka jest pani prywatna definicja słowa „luksus”?
Patrząc z perspektywy długofalowej izolacji i wirusa – brak maseczki na twarzy, to, że mogę wyjść z przyjaciółmi, swobodnie podróżować. Nie tęsknię za luksusem jako takim: ekskluzywnymi hotelami czy spa na Malediwach. Brak mi wolności. Dzisiaj to właśnie ona jest luksusowa, bo jest w deficycie.

Czułam tę wolność, słuchając pani płyty. W tej muzyce jest… Nie wiem, jak to ująć… Jest dużo przestrzeni i powietrza. Trochę tak, jakby wziąć głęboki oddech, kiedy stoi się na szczycie wzgórza czy krawędzi skarpy. Napawasz się widokiem i przez ułamek sekundy wydaje ci się, że możesz wszystko.
Mój album odwołuje się do najprostszych, najzwyklejszych potrzeb – pragnienia zatrzymania się, wyciszenia, zajrzenia w głąb siebie, ale też popatrzenia na świat, by dostrzec to, jaki wciąż potrafi być piękny. Przez te kilkanaście miesięcy z wirusem czającym się gdzieś obok, z widmem śmierci, która zabiera bliskich bez ostrzeżenia, na chybił trafił, ludzie niejednokrotnie zdołali udowodnić, że nie chcą żyć w strachu, zredukowani do informacji: kto już chorował, kto nie. Każdy z nas chce być kimś więcej niż tylko liczbą w statystykach. W tych wyjątkowych czasach sięgamy po muzykę czy inne dobra kultury, żeby dały nam wytchnienie. To dotyczy i publiczności, i nas, artystów. My chcemy tworzyć wbrew pesymistycznym nastrojom, chwilom marazmu, dystansowi społecznemu, nudzie. Potrzebujemy wyzwań i emocji porównywalnych do tych sprzed prawie dwóch lat. Najłatwiej byłoby się poddać i załamywać ręce, zresztą pewnie większość z nas ma ten moment za sobą. Myślę jednak, że ostatecznie każdy pragnie poradzić sobie jakoś z tym, co nas spotkało.

Praca w studio miała działać terapeutycznie?
Jak najbardziej. Sztuka daje mi wytchnienie, nadzieję, mogę odbić się od tego, co codzienne, od przyziemnych spraw. A z drugiej strony to właśnie sztuka pozwala mi mocno stąpać po ziemi: dzięki niej wiem, kim jestem, co znaczę, jaki jest mój fundament. Gdybym straciła wiarę w to, co robię jako artystka, pewnie załamałabym się jako człowiek. Nagrywanie tej ostatniej płyty było z pewnością formą terapii. Ale wszyscy jesteśmy w swoistym procesie. Proszę zwrócić uwagę, jaki renesans przeżywa rękodzieło. Wzrusza mnie powrót ceramiki do łask. Ludzie mają więcej czasu, wracają do sprawdzonych praktyk. Tworzyć może każdy, każdy znajdzie sobie jakieś hobby. Garść szczęśliwców przekształci hobby w sposób na życie.

https://youtu.be/qndrrfdmPIA

Chcę wierzyć, że przetrwamy najcięższe chwile, ale też że zdołamy ocalić w sobie prostolinijność, ciekawość świata i innych. Że nie utracimy chęci robienia rzeczy wzniosłych i że wciąż będziemy chcieli obcować z dźwiękiem, obrazem, aktorem na scenie. Tylko w ten sposób staram się myśleć o tych trudnych czasach. Dlatego nagrywałam płytę „Sunset in the Blue” na przekór niepokojącym informacjom płynącym ze świata. Tworzenie wersji deluxe w dobie większych, bardziej dojmujących zjawisk może się wydawać szaleństwem. Dla mnie to był sposób na przetrwanie. Nagrywałam tę płytę wbrew okolicznościom, ale w wielkiej zgodzie ze sobą.

Nie kusiło panią, żeby podejść do tej płyty bardziej publicystycznie i opisać to, co za oknem?
Gdybym postanowiła zmierzyć się ze światem w dobie pandemii w sposób bezpośredni i zero-jedynkowy, myślę, że dla wielu osób ta płyta byłaby niestrawna. Chciałam przede wszystkim przynieść odbiorcom wytchnienie. Zresztą czy nie po to istnieje sztuka? Żeby dawać nadzieję, bardziej wysublimowane treści niż te zwyczajne? Ja wcale nie wołam: „Zapomnijmy! To, co się wydarzyło, nie jest ważne”. Wręcz przeciwnie: „Pamiętajmy! O tym, co ma na nas wpływ. O tym, co utraciliśmy. O lepszym świecie, o który wciąż możemy zawalczyć”. To moja wiadomość do ludzi – współczesnych rozbitków, którzy muszą się podnieść. Odbudować po różnego rodzaju stratach.

Co było największym wyzwaniem przy nagrywaniu i realizacji albumu?
Logistyka. Każdy artysta wie, że albumu nie sposób nagrać on­line. To znaczy można, ale najlepsze dzieła powstają ze zderzenia ludzkich energii na żywo. Dlatego najważniejsze było znaleźć sposób na wspólne nagrania, aranże, rozmowy w studiu.
To ciekawe w kontekście pani projektu online, do którego współtworzenia skrzyknęła pani muzyków z całego świata. Utwór „From Paris with Love” nagrywaliście wirtualnie, a efekt robił, trzeba przyznać, wrażenie.
Wtedy, w 2020 roku, przyświecała nam jedna idea: wiedzieliśmy, że ludzie siedzą pozamykani w domach. To był jeszcze ten etap, że niewiele było wiadomo, więc wszyscy się pochowali. Muzycy przestali zarabiać, całe rodziny pogrążyły się w chaosie. Dlatego postanowiliśmy zebrać orkiestrę instrumentów smyczkowych i dętych złożonych z bezrobotnych muzyków. Zaprosiliśmy ich do nagrania online utworu „From Paris with Love”, czyli każdy siedział w swoim domu lub w swoim studiu i realizował swoją partię muzyczną.

I każdy dostał za tę pracę honorarium.
To był nasz wyraz wsparcia, zresztą nie tylko dla muzyków, idea była taka, żeby uczcić tym wykonaniem pracowników służby zdrowia. A na jakimś wyższym poziomie to był gest lojalności wobec kolegów bez pracy, którzy byli w gorszej sytuacji niż ja. Mam nadzieję, że zostało to odebrane jako próba zsolidaryzowania muzycznego środowiska. Przy okazji chciałam wyrazić własną przynależność, powiedzieć innym: „Jesteśmy w tym wszystkim razem!”.

Dlaczego tak pani na tym zależało?
W tamtym momencie życia byłam akurat w trakcie przygotowań do wydania kolejnego albumu i musiałam te plany wstrzymać, zrewidować. Wszystko się rozsypało jak domek z kart. Prace nad albumem wydłużały się, mijały kolejne terminy, a moja płyta był zaledwie wizją, i to coraz bardziej odległą. Więc i dla mnie nagranie singla było swoistym ratunkiem – zajęłam czymś myśli. Do tego trzeba dodać relacje kolegów, wybitnych muzyków, którzy aby przetrwać i utrzymać rodziny, zaczynali przyjmować dorywcze prace: jeździli jako kierowcy Ubera, rozwozili jedzenie, pracowali fizycznie. To był trudny czas, ale ostatecznie singiel „From Paris with Love” umocnił mnie w walce o powstanie albumu „Sunset in the Blue”. Prace nad utworem potwierdziły moją determinację i wolę walki. Nie poddałam się i nie odpuściłam, również sobie.

Prawdę mówiąc, dla mnie to najważniejsza lekcja, jaką odebrałam w dorosłym życiu. Mam za sobą wypadek, pobyt w szpitalu, długą rehabilitację i żmudny proces powrotu do zdrowia, również emocjonalnego, ale to wszystko nic w porównaniu z tym, czego nauczyły mnie ostatnie miesiące.

(Fot. materiały prasowe Universal Music) (Fot. materiały prasowe Universal Music)

Melody Gardot, rocznik 1985. Piosenkarka jazzowa, autorka piosenek, pianistka, gitarzystka. Śpiewa po angielsku i francusku, wychowywała ją głównie babcia, z pochodzenia Polka. Wydała sześć albumów studyjnych, ostatni„Sunset in the Blue” w wersji deluxe ukazał się wiosną. Gardot często występuje w ciemnych okularach w związku ze spowodowaną wypadkiem, któremu uległa w 2003 roku, nadwrażliwością na światło.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze