Timothée Chalamet i Luca Guadagnino powracają z nowym filmem. Po udanej współpracy nad melodramatem „Tamte dni, tamte noce” aktor i reżyser ponownie połączyli siły. Efekt już można oglądać w kinach. „Do ostatniej kości” to stylowa mieszanka dramatu, horroru, romansu i kina drogi, w której dwójka młodych kanibali przemierza Amerykę, próbując uciec od tragicznej przeszłości.
Do kin trafił właśnie jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów tego roku – najnowsze dzieło Luki Guadagniniego („Tamte dni, tamte noce”), twórcy nagrodzonego na festiwalu w Wenecji Srebrnym Lwem za reżyserię. Tym razem ceniony twórca wziął na warsztat wydaną w 2015 roku powieść Camille DeAngelis. „Do ostatniej kości” to klasyczna opowieść o pierwszej miłości między Maren, młodą kobietą uczącą się, jak przetrwać na marginesie społeczeństwa, a Lee, porywczym wyrzutkiem i włóczęgą. W czasie wspólnej odysei na dystansie tysiąca mil poznają boczne drogi, ukryte zaułki i rozmaite pułapki Ameryki epoki Ronalda Reagana. Pomimo wysiłków nie mogą jednak uciec od tragicznej przeszłości. Ostatecznie będą musieli zdecydować, czy ich uczucie jest w stanie pokonać ich odmienność.
Głównymi motywami filmu są cielesność, rozterki okresu dojrzenia i badanie granic miłości. Historia jest zadziwiająco prosta, ale jednocześnie niesamowicie prowokująca i świeża. Guadagnino po raz kolejny wykorzystał swój talent, wrażliwość i ulubionych aktorów (na ekranie zobaczymy szereg gwiazd, z Timothéem Chalametem i Taylor Russell na czele), aby zaserwować widzom prawdziwą lekcję empatii. Bawiąc się konwencjami, portretuje bohaterów spętanych własnymi pragnieniami, podobnie jak w „Tamtych dniach, tamtych nocach”. Opowieść o parze kanibali podróżujących przez Amerykę jest jednak przede wszystkim czułym studium charakterów, które koniecznie trzeba zobaczyć na dużym ekranie.