Wszyscy znamy go jako energicznego gwiazdora z poczuciem humoru i dystansem do siebie, który zachwyca niecodzienną charyzmą sceniczną i wpadającymi w ucho przebojami. Jego życie i trwająca przeszło trzy dekady kariera skrywają jednak wiele mrocznych tajemnic. Artysta osobiście opowiada o nich w nowym serialu dokumentalnym Netflixa. To pierwszy tak intymny portret znanego muzyka.
Po raz pierwszy stanął na scenie w 1990 roku z zespołem Take That. Siedem lat później rozpoczął niezwykle udaną karierę solową. Dziś Robbie Williams jest jednym z najbardziej utytułowanych artystów w historii muzyki rozrywkowej – na koncie ma siedem singli numer jeden w Wielkiej Brytanii i dwanaście albumów, które stały się bestsellerami. Podróż ta nie obyła się jednak bez turbulencji. O wzlotach i upadkach – zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym – artysta opowiada w nowym serialu, który od dziś dostępny jest na Netflixie. W czteroczęściowym dokumencie widzimy Williamsa na różnych etapach kariery: jako początkującego piosenkarza, topowego gwiazdora popu podbijającego gigantyczne tłumy w Knebworth w 2003 roku, a także dojrzałego artystę, jakim jest dzisiaj. Widzimy też wszystkie jego sukcesy i porażki, zmagania z nałogami oraz problemy ze zdrowiem.
W odcinkach wykorzystano materiały archiwalne oraz zupełnie nowe, niepublikowane wcześniej wywiady, w których artysta wspomina dawne czasy i analizuje swoją imponującą karierę. Reżyserem serialu jest Joe Pearlman („Bros: After The Screaming Stops”), a jego producentami wykonawczymi – Dominic Crossley-Holland („Miłość pieniędzy”, „Nad całością czuwają maszyny kochającej łaski”) oraz Asif Kapadia, twórca głośnych filmów dokumentalnych („Amy”, „Senna”, „Diego”).
Wydawać by się mogło, że życie Robbiego Williamsa to pasmo niezliczonych sukcesów, jednak w rzeczywistości uwielbiany na całym świecie muzyk od lat zmaga się z depresją, o czym mówi w nowym serialu. O swoich problemach po raz pierwszy opowiedział w 2018 roku w obszernym wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „The Sun”. Porównał w nim swoje życie do „rollercoastera” i zdradził, że wiele razy był bliski śmierci. – Mam chorobę, która chce mnie zabić i jest ona w mojej głowie. Czasami to wszystko mnie przytłacza, a czasami pomaga w wyjściu na scenę. Innym razem jestem szczęśliwy i czuję się znakomicie – powiedział. – Kiedy jesteś na tej planecie od ponad 40 lat, zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli masz wszystko, nie jesteś niepokonany – dodał.
Pierwsze objawy depresji pojawiły się, gdy artysta miał 19 lat. W kolejnych latach doszły do tego zaburzenia lękowe i trema sceniczna, niezdrowa relacja z jedzeniem, poważne kłopoty z wagą oraz liczne uzależnienia: od alkoholu, narkotyków i silnych leków. W wyjściu z nałogów pomogła mu żona, amerykańska aktorka Ayda Field [są małżeństwem od 2010 roku – przyp. red.]. – Widziała mnie w najgorszym momencie. Pielęgnowała mnie. Dała mi dokładnie to, czego potrzebowałem w tej chwili, czyli trochę miłości – powiedział.
Od jakiegoś czasu Williams pisze też o swoim życiu oraz zdrowiu psychicznym na Instagramie, zamieszczając przy tym zabawne ilustracje. W maju bieżącego roku artysta zamieścił post, w którym opisał swoją walkę z lękiem społecznym. „Jednym z najbardziej bolesnych odkryć na temat tego, kim jestem, było to, jak głęboko czuję się nieswojo w sytuacjach społecznych. Oto ja: skorupa osoby, bez zdolności do »człowieka«” – zaczął swój wpis. „Dla tych, którzy nie odczuwają lęku społecznego: wiesz, jak niewygodna może być cisza podczas rozmowy telefonicznej? Masz wrażenie, jakby ktoś wydestylował ten dyskomfort i wstrzyknął ci go prosto w żyły. Dawka wystarcza na czas przebywania w czyimś towarzystwie. Wyczerpujący, przerażający. Twoje ciało cały czas mówi ci, żebyś uciekał. To niewiarygodnie przygnębiające i izolujące” – kontynuował.
„Lubię ludzi. Właściwie kocham ludzi i ich potrzebuję. Potrzebuję przyjaźni. Musiałem nauczyć się »człowieka« z ludźmi… to było bolesne; nadal tak jest, ale teraz mniej. Stałem się w tym dobry. Ludzie, którzy na to patrzą, pomyślą, że jestem duszą towarzystwa – nie jestem. Nadal jestem ćmą, która bardzo się koncentruje, aby nasza interakcja się popsuła. Teraz potrafię oszukać każdego – nawet moją żonę, która powie: »Wyglądałeś, jakbyś świetnie się dziś bawił«. Może to tak wyglądało z zewnątrz, ale uwierz mi: to był maraton” – zakończył.
W lipcu artysta zamieścił kolejny post, w którym wyznał, że cierpi również na dysmorfofobię – zaburzenie psychiczne objawiające się posiadaniem zniekształconego obrazu własnego ciała, co wywołuje szereg negatywnych emocji i utrudnia normalne funkcjonowanie oraz kontakty z innymi ludźmi. „Gdyby pojawił się przed wami dżin i powiedział, że macie do wyboru dwie supermoce: umiejętność latania lub możliwość jedzenia wszystkiego, na co macie ochotę przy zachowaniu wymarzonej wagi – co byście wybrali? Ja wybrałbym drugą opcję. Mógłbym napisać książkę o nienawiści do samego siebie, jeśli chodzi o obraz własnego ciała. To najczystsza nienawiść wynikająca z tego, że czuję się ohydny” – zaczął muzyk.
„Mam dysmorfofobię. W dodatku zdarza mi się przytyć kilkanaście kilogramów, więc wyobraźcie sobie, co się wtedy dzieje w moim umyśle” – kontynuował. Podkreślił też, że nawet osiągnięcie docelowej wagi nie jest końcem psychicznej udręki. „Teraz jestem chudy, ale co z tego, skoro mój umysł mówi mi: »Świetnie, Rob, udało ci się schudnąć dopiero wtedy, kiedy się zestarzałeś. Gratulacje, nie ma co«. Ta walka jest prawdziwa, a towarzyszący jej smutek – szokujący. Zmagam się z tym całe życie i to nie słabnie. Zastanawiam się, co takiego w nas tkwi, że samoakceptacja jest tak piekielnie trudna? Nie mówię o tym, byście prawili mi komplementy. Chcę w ten sposób doznać jakiejś ulgi. Jeśli ktoś rozpozna siebie w tych słowach, mam nadzieję, że mu to pomoże”.
Na instagramowym profilu Williamsa można znaleźć o wiele więcej szczerych wyznań, m.in. nałogach i odwykach, negatywnych emocjach, kryzysach psychicznych, walce ze stresem i natłokiem myśli oraz pozytywnym myśleniu o sobie. Temat swoich zaburzeń psychicznych artysta porusza również w serialu Netflixa.
Robbie Williams, rocznik 1974, piosenkarz i autor tekstów. Do jego najpopularniejszych utworów należą „Angels”, „Let Me Entertain You”, „Feel”, „Supreme”, „Rock DJ”, „She’s The One” i „Candy”. W ubiegłym roku świętował 25-lecie solowej kariery – z tej okazji wydał album ze swoimi największymi przebojami w nowych aranżacjach, a także ruszył w europejską trasę koncertową, w ramach której wystąpił również w Polsce.