„Gladiator 2” już za kilka miesięcy trafi do kin. Szczegóły dotyczące produkcji w reżyserii Ridleya Scotta były do tej trzymane w tajemnicy, ale właśnie w sieci pojawiły się pierwsze kadry z produkcji. I wygląda na to, że jest na co czekać.
Choć wciąż ciężko w to uwierzyć, „Gladiator” po ponad dwóch dekadach doczekał się kontynuacji, a na stołku reżyserskim ponownie zasiadł Ridley Scott. Szczegóły produkcji do tej pory były owiane tajemnicą, ale im bliżej premiery, tym więcej sekretów zdradzają twórcy filmu.
Paramount Picture na łamach „Vanity Fair” podzielił się właśnie pierwszymi oficjalnymi kadrami z filmu. Widać na nich Paula Mescala, Pedro Pascala, Denzela Washingtona, Freda Hechingera i Josepha Quinna w pełnej charakteryzacji.
„Gladiator 2” ma trafić do kin 22 listopada, a pierwszy oficjalny zwiastun produkcji będzie udostępniony 9 lipca. Jak podaje „Vanity Fair”, historia filmu zaczyna się po tym, jak Maximus Russella Crowe'a oddał życie, wywracając do góry nogami przywództwo dekadenckiego i skorumpowanego społeczeństwa. Główną postacią filmu będzie Lucjusz, syn Lucilli, szlachcianki granej przez Connie Nielsen w oryginalnym filmie, w którego wcieli się Paul Mescal. Nielsen powróci także w sequelu, grając jedną z niewielu postaci prawdziwych: córkę zmarłego cesarza Marka Aureliusza.
W sponsora i szkoleniowca Lucjusza wcieli się Denzel Washington. Pedro Pascal wystąpi w roli dowódcy wojskowego, który również podejmie się walki na arenie, a Josepha Quinna i Freda Hechingera zobaczymy w rolach dwóch cesarzy rządzących Rzymem, którzy mają być jeszcze bardziej szaleni niż niezrównoważony monarcha Joaquin Phoenix z pierwszego filmu. W pozostałych rolach wystąpią między innymi Connie Nielsen i Derek Jacobi.
„Gladiator” to jeden z najważniejszych tytułów w historii światowej kinematografii. Zarobił ponad 460 milionów dolarów w kasach na całym świecie i był nominowany do dwunastu Oscarów, z czego zdobył pięć nagród, w tym dla najlepszego filmu. Dramatyczna rola Maximusa, w którą brawurowo wcielił się w nim Russell Crowe, jest bez dwóch zdań najważniejszą w jego karierze, a sam film uważany jest za arcydzieło.