1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Dzień Jagodzianki – jedyne takie sezonowe święto przyjemności. Rozmowa z Basią Starecką, jego inicjatorką

Dzień Jagodzianki – jedyne takie sezonowe święto przyjemności. Rozmowa z Basią Starecką, jego inicjatorką

Basia Starecka (Fot. Aga Bilska)
Basia Starecka (Fot. Aga Bilska)
Dziś Dzień Jagodzianki. I choć nie znajdziecie go w oficjalnym kalendarzu, jego inicjatorka, Basia Starecka, z wrodzonym entuzjazmem przekonuje, że warto go świętować i podarować sobie chwilę przyjemności z purpurowym uśmiechem. Sama nosiła się z zamiarem zorganizowania go od wielu lat. „Początkowo wydawało mi się to niewystarczająco poważnym przedsięwzięciem. Jestem z pokolenia, które ciągle słyszało, że na przyjemność to trzeba zasłużyć i ciężko na nią zapracować. Na pewno nie czynić z niej tematu zainteresowania” – mówi. Kilka lat temu jagodzianka znalazła się jednak w centrum zainteresowania. A teraz poszło to nawet o krok dalej, bo stała się fenomenem.

Jagodzianki, które pamiętam z dzieciństwa, to te domowe, od babci. Małe okrągłe bułeczki, w których było więcej ciasta niż jagód. Pyszne, bo zrobione z domowego masła, jaj od kur biegających po podwórku i jagód zebranych przez babcię. A jakie jest Twoje wspomnienie z dzieciństwa z jagodziankami?
Ja pamiętam je raczej w wydaniu bardzo biednym, czasami można było je kupić w sklepiku szkolnym. Sucha bułka, którą człowiek się zapychał na głównej przerwie, wymagała popicia. Przyznam, że przez lata, mając w pamięci właśnie takie doświadczenia, w ogóle się nie interesowałam jagodziankami.

Co więc było momentem przełomowym?
Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że gdzieś na horyzoncie pojawiła się nowa jagodzianka i ta, którą pamiętałam z tych długich przerw w szkole, jest już mocno nieaktualną reprezentacją tego wypieku. Do tej refleksji skłoniło mnie niemal dekadę temu konkretne miejsce – wrocławska cukiernia Gigi. To miejsce zapoczątkowało trend na jagodzianki obfite, pełne przepychu i rozmachu. Z jednej strony babcine od serca, z drugiej perfekcyjnie dopracowane w detalach – prawdziwy haute couture cukiernictwa. Zachęcona wypiekiem Gigi zaczęłam penetrować rynek. Szybko się okazało, że na całej mapie Polski tu i ówdzie pojawiają się pomału podobnie dopieszczone jagodzianki. To, co się z nimi wydarzyło w przeciągu zaledwie kilku lat, to prawdziwy fenomen.

Jak myślisz, skąd ta zmiana?
Na pewno stoi za nią to, co wydarzyło się na rynku piekarskim w ogóle. A tam zaszła prawdziwa rewolucja. Pojawili się nowi rzemieślnicy, entuzjaści wypieku na zakwasie, zafascynowani trendem mającym swoje źródło w piekarskiej mekce, czyli w San Francisco i w słynnej piekarni Tartine Bakery. Po zachwycie nowym jakościowo pieczywem przyszedł czas na słodkie, równie dopracowane wypieki.

Czytaj także: Mój chleb domowy. Rozmowa z Elizą Mórawską-Kmitą

Z jednej strony jagodzianka wywodzi się z tradycyjnej kuchni, z drugiej – jak sama mówisz – jest symbolem zachodzących w niej zmian. Jaka jest więc współczesna jagodzianka?
Często daleko odbiega od klasycznego przepisu i zmierza w stronę przepychu. Prócz jagód pojawiają się różne francuskie kremy, ale też i typowe dla Polski produkty, takie jak kwaśna śmietana czy twaróg. Jagodzianka bywa dekorowana pistacjami, aromatyzowana skórkami cytrusów czy świeżymi ziołami, miętą, lawendą i werbeną. Do ciasta dodaje się przyprawy: tonkę, cynamon czy kardamon. Oczywiście są też na rynku jagodzianki klasyczne, takie jak u Twojej babci, czyli solidne bułeczki z porządnym ciastem drożdżowym, świeżymi jagodami, obsypane kruszonką, polukrowane czy też oprószone cukrem pudrem.

Amatorzy mniej słodkich wypieków mogą szukać jagodzianek w piekarniach, gdzie spod rąk piekarzy wychodzi bardziej wytrawne ciasto. Ja z kolei lukier uwielbiam, bo jestem maksymalistką w każdym aspekcie życia, więc muszę mieć dużo wszystkiego: dużo jagód, dużo lukru i dużo kruszonki.

Ciężko mówić o jednej jagodziance. Ich różnorodność z roku na rok jest coraz większa. A nasze współczesne gusta rozkładają się zapewne po połowie. Zawsze są tradycjonaliści, wierni swoim przyzwyczajeniom smakowym, jak i spragnieni nowości smakosze poszukujący nowych doznań. Większość z nas docenia jednak dobrą jakość. Niewątpliwie pandemia odegrała tu znaczącą rolę – znów wróciliśmy do dyskusji, co jemy i jak to wpływa na nasze samopoczucie i zdrowie.

Basia Starecka (Fot. Aga Bilska) Basia Starecka (Fot. Aga Bilska)

W tym, co mówisz i jak mówisz, czuć Twoją fascynację jagodziankami. Fascynację, która od kilku lat opanowała też nasz kraj i większość z nas. Od czerwca do sierpnia jagody i jagodzianki są absolutnymi gwiazdami polskiej sceny kulinarnej – pożądamy ich, stoimy po nie w absurdalnie długich kolejkach, szczerzymy się do siebie purpurowymi uśmiechami. Jak myślisz, skąd właściwie wzięła się w nas ta fascynacja?
Jej źródło jest mniej więcej tam, gdzie Twoje wspomnienia babcinych wypieków. Chcemy się dziś czuć bezpiecznie i komfortowo, sięgać po jedzenie, które budzi miłe wspomnienia, jest czymś przewidywalnym i przyjemnym w tych jakże nieprzewidywalnych czasach. Szukamy w jedzeniu ukojenia, a jagodzianka jest powrotem do czasów totalnej dziecięcej beztroski. Stąd wokół niej całe to nowe społeczne i kulinarne zjawisko, które nas jednoczy. Jagodzianka stała się pretekstem do wydarzeń towarzyskich. Na jagodzianki raczej się nie chadza w pojedynkę. Dziś są tak obfite, że stanowią raczej porcję na dwie, trzy osoby!

Oczekiwanie na jagodzianki może być też korygującym doświadczeniem dla młodszego pokolenia. Okazuje się bowiem, że nie wszystko jest dostępne tu i teraz. A mogłoby się wydawać, że dziś wszystko jest już tylko kwestią pieniędzy – jeśli się je posiada, to resztę można mieć natychmiast. Tymczasem na jagodzianki trzeba poczekać. Nie dość, że na sezon na jagody, to jeszcze w tych kolejkach do cukierni i piekarni. I taka wyczekana przyjemność smakuje dwa razy lepiej. Jej sezonowość jest przypomnieniem, że natura ma swój rytm, że warto go docenić i uszanować.

Pociągający jest też ich wygląd…
Bo jagodzianki stały się obiektem. Na pewno szalenie pociągająco prezentującym się w social mediach. A to one dzisiaj często kierują naszym apetytem. Kształtują pragnienie.

I właśnie na kanwie tej popularności postanowiłaś ogłosić 2 lipca Dniem Jagodzianki?
Data 2 lipca zakorzeniona jest w naszej kulturze, w pogańskich obrzędach, w wiejskiej tradycji, która łączyła przedchrześcijańskie święto płodności ze świętem katolickim. Jest też wypośrodkowanym terminem zbioru jagody dla całej Polski. Wiadomo, że tego 2 lipca jagody będą i na północy, i na południu, wschodzie, zachodzie. W tym dniu wypadają też imieniny Jagody, więc wszystko mi się z tą datą zgadzało.

Nosiłam się z zamiarem zorganizowania Dnia Jagodzianki od paru lat, ale początkowo wydawało mi się niewystarczająco poważnym przedsięwzięciem. Miałam poczucie, że nie wypada mi się nim zająć. Jestem z pokolenia, które ciągle słyszało, że na przyjemność to trzeba zasłużyć i ciężko na nią zapracować. Na pewno nie czynić z niej tematu zainteresowania.

Aż do zeszłego roku, kiedy zwyciężyła moja wewnętrzna przekora, ale też i potrzeba wspólnego doświadczania przyjemności. I tak dosyć spontanicznie, na samym początku sezonu na jagody, ogłosiłam na swoim Instagramie: „Drodzy Państwo, od tego roku świętujemy Dzień Jagodzianki 2 lipca!”. Chciałam budować społeczność. I wydaje mi się, że to się udało.

To budzi dość oczywiste, ale jakże przyjemnie skojarzenie z Tłustym Czwartkiem, tylko w wydaniu trochę mniej kalorycznym i w zdecydowanie przyjemniejszych, bo letnich, okolicznościach. Co stało się potem, gdy obwieściłaś światu datę Dnia Jagodzianki?
Po ogłoszeniu mojej inicjatywy cukiernie, kawiarnie i piekarnie z całej Polski podchwyciły pomysł i przyłączyły się do obchodów, czyli specjalnie na ten dzień przygotowały coś ekstra: dodatkowe desery, specjalne odsłony jagodzianki czy po prostu jakieś promocje. To było dla mnie bardzo formatujące doświadczenie, poczułam swoją sprawczość, jak i moc Internetu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mogę być znaną osobom w branży dziennikarką od jedzenia, ale mimo wszystko czułam się zaskoczona skalą przedsięwzięcia.

Chwilę po ogłoszeniu zorientowałam się też, że potrzebna jest platforma komunikacji. Powstała więc strona dzienjagodzianki.pl. Gromadzę tam adresy najlepszych jagodzianek z całej Polski, lista się rozrasta, wciąż przybywa miejsc. Mam swoich jagodowych korespondentów – smakoszy, lokalnych działaczy, których jeden z nich nazwał „sygnalistami”. Poszukują, jedzą, próbują, robią zdjęcia, piszą recenzje, które potem publikujemy na stronie. Zrobił się więc z tego ogólnopolski przewodnik po najlepszych jagodziankach w kraju.

Jak widzisz Dzień Jagodzianki w przyszłości?
Od początku chodziło mi o budowanie społeczności, o docenienie cukierniczego rzemiosła, o zwrócenie uwagi na wyjątkowość polskiej jagodzianki. W dalszej perspektywie widzę ten projekt w kontekście międzynarodowym. Chciałabym, żeby jagodzianka była apetyczną wizytówką polskiej kuchni. Bo skoro u nas robi furorę, to wierzę, że może zrobić ją także poza granicami kraju.

Basia Starecka, dziennikarka kulinarna, autorka bloga NakarmionaStarecka.pl i inicjatorka Dnia Jagodzianki 2 lipca

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze