1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Maks z „Seksmisji”, Komisarz Ryba z „Kilera” i osioł ze „Shreka”. Nie żyje Jerzy Stuhr, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów

Maks z „Seksmisji”, Komisarz Ryba z „Kilera” i osioł ze „Shreka”. Nie żyje Jerzy Stuhr, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów

(Fot. Adam Golec/Forum)
(Fot. Adam Golec/Forum)
Jako Maks, który w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego obudził się w świecie pełnym kobiet, bawił do łez miliony widzów. Podobnie gdy jako komisarz Ryba niezłomnie ścigał granego przez Cezarego Pazurę Kilera. Większości z nas na zawsze kojarzyć się będzie z niesfornym towarzyszem animowanego Shreka – Osłem, któremu dał swój głos. Jerzy Stuhr, jeden z wielkich mistrzów polskiego kina, odszedł dziś w wieku 77 lat.

Krzysztof Kieślowski powiedział o nim, że jest „dość wyjątkowym w Polsce przypadkiem aktora, który sprawdza się i w filmie, i w telewizji, i w teatrze”. – Z czego to wynika? Myślę, że decydują o tym dwa elementy, o których warto powiedzieć. Pierwszy stanowi technika, wspaniała technika, opanowana do perfekcji we wszystkich właściwie szczegółach. Druga rzecz, niemniej istotna, przydatna zwłaszcza dla kina, to jego znajomość rzeczywistości. A ponad tymi dwiema umiejętnościami góruje inteligencja – dodał Kieślowski w programie „Twarze teatru”, poświęconym właśnie temu wybitnemu aktorowi.

Urodził się 18 kwietnia 1947 roku w Krakowie i to właśnie tam skończył dwa kierunki studiów: polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i aktorstwo w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Od początku swojej aktorskiej drogi pracował z największymi twórcami polskiego teatru i kina. U legendarnego reżysera teatralnego Konrada Swinarskiego zagrał w „Dziadach” Adama Mickiewicza. U Krzysztofa Kieślowskiego zaś w filmach „Blizna” i „Spokój”, a także w „Amatorze”, gdzie wcielił się w rolę Filipa Mosza – prostego pracownika fabryki, który odkrywa w sobie artystę po tym, jak kupuje kamerę, by utrwalać na taśmie życie swojej rodziny. U Feliksa Falka w „Wodzireju” stworzył niezapomnianą postać Lutka Danielaka – pełnego uroku dorobkiewicza, który jest bezwzględny w osiągnięciu kariery i jest dla niej w stanie poświecić absolutnie wszystko. Spotkał się też na planie z Agnieszką Holland i Andrzejem Wajdą, jak również zagrał wiele wybitnych ról w Teatrze Telewizji.

W latach 80. fenomenalnie wcielił się w Maksa w komedii „Seksmisja” Juliusza Machulskiego. Jego charakterystyczne powiedzenia, jak choćby „Ciemność, widzę ciemność”, „Kobieta mnie bije” oraz „Czy zastałem Jolkę?”, do dziś funkcjonują jako żarty w codziennym języku. Ta rola przyniosła mu ogromną popularność, która była dla niego zaskoczeniem. – Jeszcze trzy, cztery lata temu spokojnie pracowałem w teatrze, chodziłem tymi ulicami, wspinałem się po tych różnych szczebelkach. I naraz przyszedł film. I z dnia na dzień, w postępie geometrycznym, zmienił się wokół mnie świat. Usłyszałem o sobie, że reprezentuję jakieś pokolenie, zobaczyłem siebie, że jestem – powiedział w wywiadzie udzielonym w 1980 roku miesięcznikowi „Kino”.

Nigdy nie wybrał pomiędzy teatrem a kinem. Ze sztuką „Kontrabasista” Patricka Süskinda, w której zagrał główną rolę, objechał cały świat. Grał ją przez lata. W kinie zaś stworzył postaci, które na stałe weszły do historii popkultury, jak wspomniany wcześniej komisarzy Ryba czy sarkastyczny, ale dobroduszny Osioł, któremu udzielał głosu.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Swoją wiedzą i pasją do aktorstwa dzielił się ze studentami krakowskiej PWST, gdzie w latach 90. nie tylko wykładał, ale też pełnił funkcję rektora. Pisał scenariusze i reżyserował. Za kamerą zadebiutował w 1994 roku, świetnie przyjętym przez krytyków „Spisem cudzołożnic” o wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego, który oprowadza po Krakowie swojego znajomego ze Szwecji. Swój drugi film, „Historie miłosne”, zadedykował Krzysztofowi Kieślowskiemu. W sumie wyreżyserował 8 filmów.

Ostatni, nakręcony w 2014 r. „Obywatel”, zainspirowało jego własne życie. – Nie ma chyba w Europie ludzi, którzy mieli tak ciekawe życie jak my: żeby zacząć pod popiersiem Stalina w środku reżimu jako dzieci, a kończyć w wolnym kraju, po drodze przeszedłszy między innymi Solidarność, stan wojenny, wybór papieża, wyzwolenie. To niezwykłe życie – powiedział wtedy w jednym z wywiadów.

W innym dodał: – Nigdy nie dano mi szansy zagrania inteligenta, którym się czułem. Chciałem opowiedzieć, może po raz ostatni w moim filmowym życiu, o bohaterze swojego pokolenia, przekazać to wszystko, czym się zaraziłem w filmach Kieślowskiego w latach 70. i co potem, z różnymi odcieniami, od ostro komediowego do dramatycznego, próbowałem przedstawić.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Kilka lat temu Jerzy Stuhr przeszedł zawał serca, w ostatnich miesiącach zmagał się też z nowotworem krtani. Krystyna Janda, z której teatrem związany był przez lata, pożegnała go słowami:

„Nie żyje jeden z największych! Z osiągnięciami i życiem, którym mógłby obdarować kilka, a nawet kilkanaście osób. Człowiek niezwykły. Przyjaciel ludzi, świata, zwierząt, dzieci. […] Jego role nadawały blask, siłę i sens wszystkiemu, co powstawało. Kochany przez widzów, ludzi, rodzinę, partnerów scenicznych, przyjaciół w Polsce i na całym świecie, studentów, młodzież aktorską. Wspaniały Polak i Obywatel, odważny, zawsze występujący w obronie wolności i zwykłego człowieka. Nieobojętny na krzywdę, ostrożny w sądach, lojalny, wierny swoim ideałom, prawdziwy, zawsze prawdziwy. Marzył, żeby umrzeć na scenie i prawie tak się stało”.

Redakcja „Zwierciadła” składa najszczersze wyrazy współczucia Maciejowi Stuhrowi i Katarzynie Błażejewskiej-Stuhr oraz ich rodzinie i najbliższym.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze