Jest w błędzie ten, kto wyobraża sobie, że życie artysty to rozmyślanie o niebieskich migdałach!
Od blisko tygodnia nie wychodzę z domu, gdzie przez kilkanaście godzin dziennie siedzę przy komputerze. Wysyłam setki mejli w sprawie umów, pozwoleń, opłat, dofinansowań, przelewów, odlewów i niedolewów, oddań i odbiorów, strat, zysków i ryzyka. Wszystkie one naturalnie dotyczą wyłącznie sztuki.
Zmęczona, nieumyta i z bólem w karku od gapienia się w ekran laptopa, dostałam wczoraj w nocy mejl od kolegi – lekarza z zagranicy. Kolega pozdrawia radośnie, skarży się na późne dyżury i, jak zwykle, subtelnie sygnalizuje, że zazdrości mi artystycznego życia w podróży, wolności od zmęczenia i codziennych trosk tak zwanego zwykłego człowieka.
Uśmiechnęłam się gorzko pod nosem i zamiast pójść do łóżka, postanowiłam raz jeszcze podjąć próbę opowiedzenia, na czym polega moja praca. Otóż, Znajomi i Nieznajomi, Koledzy i Koleżanki, Babciu, Mamo i Tato, życie artystki nie jest takie, jak może Wam się wydawać. Artystka nie jest błądzącą w chmurach lekkoduszką pochłoniętą oderwanymi od rzeczywistości koncepcjami.
Praca artystki przypomina etat u wymagającego pracodawcy. Artystka jest księgową, sekretarką, listonoszką, tragarką, fundraiserką, panią od public relations, żebraczką i wszystkim innym, czym być musi, żeby doprowadzić do realizacji swojego działania.
Ciągle gonią ją deadline'y, ciągle się stara o granty i nagrody w konkursach. Kiedy już udaje jej otrzymać jakieś stypendium, okazuje się zwykle, że nie starcza ono nawet na połowę budżetu projektu, który będzie za nie musiała zrealizować. Oszczędza więc jak może, odżywia się nienajlepiej, a wizyty u dentysty odkłada na lepsze czasy.
Podejmuje się udziału w zbyt wielu czasochłonnych działaniach, by dzięki pozyskiwanym z nich skromnym honorariom związać jakoś koniec z końcem. Mimo to odłożenie choć grosza idzie jej dość ciężko, więc kiedy zapraszana jest do udziału w prestiżowych imprezach artystycznych o światowej randze, drży ze zdenerwowania, że jeśli organizator nie zdąży przelać na czas jej diety, nie wystarczy jej forsy na bilet autobusowy z lotniska do hotelu.
By uniknąć tego typu nieprzyjemności, podejmuje się mnóstwa drobnych działań nieartystycznych, które przyniosą jej trochę grosza. Uczy tu i tam, projektuje ulotki, wyprowadza psy sąsiadom. Kiedy to wszystko już zrobi, zmęczona pada do łóżka, choć wie, że przed jutrem powinna pobłądzić jeszcze trochę w chmurach.