Jaki ślad zostanie po tobie na Ziemi? Nie, nie pytam tu o wiekopomne dzieło literackie, poruszającą symfonię czy niezwykły obraz. Chodzi mi o coś znacznie bardziej subtelnego: ślad w powietrzu, w wodzie, w glebie. Naukowcy mówią o tym: ekologiczny odcisk stopy albo ślad ekologiczny. Wymyślili to pojęcie w latach 90. XX wieku, by obiektywnie i za pomocą liczb oddać wpływ jednostki na zużycie energii i surowców naturalnych oraz produkcję zanieczyszczeń. I choć wydaje się, że ów ślad opisuje dość ulotne czynniki (takie jak na przykład emisja dwutlenku węgla do atmosfery), mierzy się go w solidnych jednostkach – globalnych hektarach (gha) na osobę. Cała Ziemia to 13,4 mld gha. Ktoś powie, że to wiele? Ekolodzy sądzą inaczej. Z raportu „The Living Planet 2008” publikowanego przez WWF wynika, że wszyscy żyjemy ponad stan. Polacy eksploatują prawie dwa razy więcej, niż wynoszą zasoby naturalne naszego kraju. Na każdego z nas przypada tylko 2,1 gha, a statystyczny mieszkaniec naszej ojczyzny żyje tak, jakby miał do dyspozycji aż 4 gha. Przejadamy, śmiecimy, trujemy. Firma Veolia Environnement z okazji konferencji klimatycznej, która w zeszłym roku odbyła się w Poznaniu, policzyła, że przeciętny poznaniak emituje do atmosfery 12,5 t dwutlenku węgla. Można przyjąć, że ta wartość odpowiada każdemu mieszkańcowi większego polskiego miasta.
Mięsożercom mówimy „NIE”
Jaki masz w tym udział? Możesz to łatwo policzyć, używając kalkulatora na stronie www.wwf.pl. Na początek dieta. Jesz mięso – no to czuj się winny. Powierzchnia, którą trzeba przeznaczyć na wyprodukowanie twoich ulubionych steków, jest kilkakrotnie większa niż ta na pokarmy roślinne. Na potrzeby hodowli zwierząt zajęto już jedną trzecią ziemskich lądów, a żeby wykarmić te wielkie stada, trzeba intensywnie nawozić pola. Połowa związków fosforu i azotu, które trafiają do rzek i jezior, pochodzi właśnie z produkcji zwierzęcej. Fermy zatruwają także środowisko tonami padliny, antybiotykami i hormonami. Zwierzęta hodowlane przyczyniają się też do rozwoju efektu cieplarnianego. We wrześniu 2007 roku pismo „The Lancet” opublikowało raport, z którego wynika, że za 35 procent globalnej emisji gazów cieplarnianych odpowiada rolnictwo. Szacuje się, że hodowlane zwierzęta są winne 9 procent globalnej emisji dwutlenku węgla, plus 35–40 procent emisji metanu i 65 procent tlenków azotu. Te dwa ostatnie powodują dużo większy efekt cieplarniany niż dwutlenek węgla.
Zatem mięsożercy mają przechlapane. Wegetarianie też jednak nie powinni czuć się ze sobą zbyt komfortowo: kalkulator oszacuje zaraz koszt wyprodukowania dla nich marchewek i ziemniaków. Jesz mrożonki – minus, kupujesz produkty, które hodowane są w twojej okolicy – plus. Lubisz banany? Wstydź się. Sprawdź, jak twoja słabość do egzotycznych owoców podnosi koszty środowiskowe transportu. A teraz naprawdę zrób rachunek sumienia: ile jedzenia marnuje się w twojej lodówce?
Gdybyście wciąż czuli się ze sobą za dobrze, przyjrzyjcie się swojemu zużyciu wody. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że ponad 1,1 miliarda ludzi na świecie nie ma dostępu do czystej, bezpiecznej wody pitnej. Tymczasem do picia i zaspokojenia podstawowych potrzeb higienicznych jednego człowieka potrzeba minimum 20 litrów wody dziennie. Niedużo? Może nie. Perspektywa zmienia się, kiedy uświadomimy sobie, że aby otrzymać kilogram pszenicy, potrzeba 1300 litrów wody, kilogram wołowiny – 15 tysięcy litrów. Lubisz wypić rano filiżankę kawy? Do jej wyprodukowania zużyto 140 litrów wody. Zasycha w gardle z wrażenia, prawda? Uff. Czy jest jednak coś, czym mogłabym nadrobić stracone punkty? Może transport? Ile litrów na sto kilometrów spala twój samochód? Ha! Jeździsz nim sam? To przegrałeś (z obliczeń firmy Veolia Envi-ronnement wynika, że 22 procent emisji dwutlenku węgla w Poznaniu przypada na miejski transport, w tym na autobusy i tramwaje tylko 2 proc. CO₂ – najbardziej szkodzą więc krótkie samotne przejazdy egoistycznych posiadaczy samochodów).
To jednak zupełnie nic w porównaniu z poczuciem winy, jakie powinno w tobie wywołać posiadanie dzieci i celebrowanie świąt Bożego Narodzenia. Czy wiesz, że – jak wyliczyli brytyjscy naukowcy – świąteczne jedzenie, zakupy,transport, no i prezenty „produkują” aż 650 kg dwutlenku węgla na osobę? To 5,5 proc. tego, co rocznie emituje do atmosfery cała Wielka Brytania!
No a dzieci? Jest nas na świecie 6 mld 830 mln. Z ostatnich szacunków wynika, że jeśli wciąż będziemy się rozmnażać w takim tempie, to za 40 lat będzie nas już 9,1 mld. O tym, co to oznacza dla zasobów Ziemi, mówi organizacja Optimum Population Trust (Koalicja na rzecz Optymalizacji Populacji). – Gdybyśmy zdecydowali się ograniczyć chęć posiadania dzieci o połowę, w 2050 roku byłoby 7,8 mld ludzi na świecie – argumentują jej członkowie. – Maksymalna liczba dzieci powinna wynosić dwoje na rodzinę. Posiadanie większej liczby oznacza skrajną nieodpowiedzialność – grzmią ekolodzy. Ziemia może bezpiecznie utrzymać i wykarmić nie więcej niż 5 mld ludzi. Już przekroczyliśmy tę granicę, a co będzie dalej?
No cóż, nasza żarłoczność rośnie. Jeśli Ziemianie – zwłaszcza ci z bogatych krajów – nie zmienią stylu życia, to ok. 2030 r. zużyjemy 100 proc. zasobów naszej planety – wyliczają zieloni. Do 2050 r. będziemy potrzebować drugiej Ziemi, by przeżyć – ostrzegają najbardziej radykalni ekolodzy. Czy możemy coś z tym zrobić?
Zasada prosto z lasu
Jednym z pomysłów na ratunek naszej planety jest coś, co posiada bardzo niezachęcającą nazwę: zasada zrównoważonego rozwoju. Ta idea do świata ekologów przywędrowała z... lasu. Pierwotnie pojęcie zrównoważonego rozwoju oznaczało taki sposób gospodarowania lasem, który polegał na wycinaniu tylko tylu drzew, ile może w to miejsce odrosnąć, tak by las nigdy nie przestał istnieć. Ten pomysł spodobał się ludziom, którym sen z powiek spędza troska o naszą planetę. „Dlaczego by całej Ziemi nie potraktować jak metaforycznego gigantycznego lasu?” – pomyśleli. A jak pomyśleli, tak wymyślili, że ludzkość w miarę możliwości powinna żyć „z odsetek”, a nie „z kapitału”. Fachowa definicja określa to tak: „Zrównoważony rozwój Ziemi to rozwój, który zaspokaja podstawowe potrzeby wszystkich ludzi oraz zachowuje, chroni i przywraca zdrowie i integralność ekosystemu naszej planety, bez zagrożenia możliwości zaspokojenia potrzeb przyszłych pokoleń i bez przekraczania długookresowych granic pojemności ekosystemu Ziemi”. Mówiąc prosto – żyj tak, by twoje wnuki w 2050 roku nie musiały się wyprowadzać na inną planetę, zostawiając za sobą jedynie ugór i zgliszcza.
Zasadą zrównoważonego rozwoju na poważnie zajęły się rządy wielu krajów (w Polsce została ona nawet wpisana do konstytucji), angażując wiele pieniędzy i wysiłku, by ograniczać na przykład emisję dwutlenku węgla do atmosfery, czy składając obietnice zmniejszania śladu ekologicznego poszczególnych krajów. Takie polityczne podejście do ekologicznych problemów krytykuje prof. Bjørn Lomborg, człowiek uznany przez tygodnik „Time” za jednego ze stu najważniejszych myślicieli na świecie. Lomborgowi nie podoba się także sama idea śladu ekologicznego. Przez ponad dziesięć lat World Wildlife Fund i kilka innych organizacji dokonywały skomplikowanych obliczeń, żeby ustalić indywidualne „odciski stopy” na planecie. Ich wyliczenia pokazują, że każdy Amerykanin używa 9,4 globalnego hektara kuli ziemskiej, każdy Europejczyk 4,7 hektara, a kraje o niskim dochodzie tylko 1 hektar. Po zsumowaniu wszystkiego okazuje się, że razem używamy 17,5 mld gha.
Niestety, dostępnych jest tylko 13,4 mld. Jak to możliwe? Jak możemy używać większego obszaru niż ten, który istnieje na Ziemi? – zadaje pytanie Lomborg w jednym ze swoich tekstów (do przeczytania po polsku na stronie www.racjonalista.pl). Przeprowadzając dość prosty rachunek statystyczny i pokazując pułapki zaokrąglania rozmaitych danych, wylicza, że w rzeczywistości używamy zaledwie około 60 procent dostępnej przestrzeni. Dodaje przy tym, że prawdopodobnie ta proporcja zmniejszy się, bo tempo wzrostu populacji maleje, a rozwój techniczny, który zapewnia nam efektywniejsze korzystanie z zasobów Ziemi, postępuje.
Inwestujmy w technologię
Lomborg nie zaprzecza, że tym, co naprawdę nam zagraża, jest wzrost emisji CO₂. Jednak uważa, że dla nikogo nie jest oczywiste, jak przeliczyć emisję CO₂ na określoną powierzchnię Ziemi. „WWF i niektórzy badacze zdecydowali obejść ten problem przez zdefiniowanie obszaru emisji jako obszaru lasu potrzebnego do wchłonięcia dodatkowego CO₂. Stanowi to teraz ponad 50 procent ekologicznego odcisku stopy i wzrośnie do trzech czwartych przed połową stulecia. W efekcie mówi się nam, że aby to osiągnąć, powinniśmy obciąć emisję do zera i sadzić drzewa, co znaczy, że musielibyśmy dzisiaj zasadzić las na obszarze o 30 procent większym niż cała dostępna ziemia, a do 2030 roku zasadzić go na powierzchni wielkości niemal dwóch planet. To jest nonsens”.
A przy tym – jak twierdzi Lomborg – sadzenie lasu jest jednym z najmniej wydajnych sposobów zmniejszania zawartości dwutlenku węgla. Co więc radzi? Inwestować w technologię, którą często ekolodzy odsądzają od czci i wiary, obarczając ją winą za zanieczyszczenie Ziemi. – Panele słoneczne i wiatraki wymagają mniej niż 1 proc. powierzchni lasu, by zredukować CO₂ . Stają się przy tym coraz wydajniejsze i często można je umieszczać na nieproduktywnej ziemi – na morzu czy pustyni – argumentuje myśliciel. – Dzięki technologii zapotrzebowanie na zasoby ziemi już spadło o 35 proc. w ciągu ostatnich 50 lat. Rozwijajmy więc technologię, a w niedługim czasie dostaniemy tanie sposoby pozyskiwania energii odnawialnej, energooszczędne urządzenia, samochody, których nie trzeba będzie tankować ropą. Nie straszmy ludzi śladem ekologicznym, bo to mniej miara naukowa, a bardziej miara skonstruowana na potrzeby podnoszenia świadomości publicznej i wpływania na politykę.
Brzmi radykalnie, prawda? Komu więc wierzyć? Czy słuchając takich ludzi jak Lomborg, rozgrzeszać się z nieekologicznych zachowań? W żadnym razie! Być może sytuacja nie jest tak dramatyczna, jak twierdzą ekolodzy, ale jeśli sobie odpuścimy, będzie tylko gorzej. Niech nas straszą. Może zaczniemy się bać, nim naprawdę będzie już za późno, by coś zrobić.
Autorka jest dziennikarką „Przekroju”
Ślad narodów
Ślad ekologiczny przeciętnego mieszkańca USA to aż 9,4 gha (globalnych hektarów), a zasoby USA to 5 gha na osobę. To drugi największy ślad ekologiczny na Ziemi po mieszkańcach Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z których każdy potrzebuje aż 9,5 gha, do dyspozycji, mając ledwie 1,1 gha. Na statystycznego Kanadyjczyka przypada 20 gha, zużywa on zaś 7,1 gha.
Najbardziej zasobni, ale jednocześnie oszczędni w korzystaniu z zasobów Ziemi są mieszkańcy Gabonu. Na każdego z nich przypada aż 25 gha, ale statystyczny Gabończyk korzysta ledwie z 1,3 gha (tylko kto chciałby żyć jak statystyczny Gabończyk?). Najmniejszy ślad zostawiają po sobie na Ziemi mieszkańcy Konga. Każdy z nich zadowala się ledwie 0,5 gha, choć do wykorzystania ma aż 13,9 gha. Europejczyk z UE wykorzystuje aż 4,7 gha, a powinien nie więcej niż 2,3 gha. Polska w Unii na 24 kraje znajduje się na 20. pozycji.
Singiel też śmieci
Niedobrze mieć zbyt wiele dzieci, ale samotnicy także nie służą matce Ziemi. – Coraz większa liczba osób żyjących samotnie to dla środowiska bomba z opóźnionym zapłonem – grzmią ekolodzy. – Największe szkody środowisku wyrządzają właśnie nieżonaci mężczyźni między 35. a 45. rokiem życia.
Badacze z University College w Londynie, którzy przeanalizowali dane z Anglii i Walii, odkryli, że gospodarstwa domowe liczące czworo lub więcej członków wytwarzają rocznie tonę odpadów, a jednoosobowe aż 1,5 tony. Podobne różnice dotyczą ilości produkowanego dwutlenku węgla na osobę. Potwierdzają to naukowcy, którzy badali gospodarstwa singli w 11 krajach europejskich i USA. Odkryli oni, że w domostwach „samotnych z odzysku”, czyli rozwiedzionych, zużycie energii elektrycznej wzrastało o 53, a wody o 42 procent. Obserwacje zostały opublikowane w piśmie „Proceedings of the National Academy of Sciences”.
Single konsumują znacznie więcej na głowę niż członkowie rodzin – konkluduje kierujący badaniami Jianguo Liu z Michigan University. – Kupują o 38 procent więcej produktów spożywczych, zużywają
42 procent więcej opakowań i tankują o 61 procent więcej benzyny.
Ślad na paczce
Niektóre firmy – zwłaszcza w Wielkiej Brytanii – budzą ekologiczną świadomość konsumenta, podając mu na opakowaniu rozmaitych produktów, ile dwutlenku węgla wyemitowano do atmosfery przy produkcji danej rzeczy. I tak spożywcza firma Innocent podaje na kartoniku 250-mililitrowego soku z mango, że ta przyjemność kosztuje nas 294 gramy CO₂.
Jak zmniejszyć swój „ślad ekologiczny”?
Eksperci koncernu Veolia Environnement, który świadczy w wielu miastach świata usługi komunalne, zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju, radzą, jak zmniejszyć nasz ślad ekologiczny:
-
Korzystaj optymalnie z ogrzewania, to ono stanowi 72 proc.całkowitego zużycia energii w twoim domu; uszczelnij okna, drzwi wejściowe do budynku, namawiaj właściciela czy zarządcę budynku do przeprowadzenia termomodernizacji (ocieplenie i izolacja ścian zewnętrznych).
-
Nie gotuj potraw bez przykrycia – to 25 proc. energii wyparowanej (utraconej).
-
Kup zmywarkę, ręczne mycie naczyń zwiększa zużycie energii na podgrzanie wody do 50 proc.
-
Wyłączaj ładowarkę telefonu czy komputera z gniazdka, jeśli nie ładujesz baterii urządzenia.
-
Korzystaj z ekologicznych środków transportu. W miarę możliwości poruszaj się pieszo lub na rowerze. Wsiadaj do pojazdów komunikacji miejskiej zamiast do własnego auta. A jeśli już musisz, zabierz pasażerów, którzy wybierają się w tym samym kierunku. Autobus zużywa pięć razy mniej energii oraz emituje trzy razy mniej zanieczyszczeń na przewożoną osobę. Gdy używasz samochodu – pamiętaj, żeby silnik nie pracował dłużej niż 5 minut, kiedy go włączasz.
-
Sprawdź, czy rury w twoim domu nie przeciekają. Wymień wszelkie uszczelki, napraw kapiące krany.
-
Zamiast kąpieli w wannie bierz szybki prysznic. Pełna wanna to około 120 litrów wody, w ciągu 5 minut pod prysznicem zużywasz 50 litrów.
-
Wodę do spłukiwania zębów nabieraj do kubeczka, a nie wprost do ust ze strumienia płynącego z kranu.
-
Nigdy nie wylewaj wody niepotrzebnie. Zastanów się najpierw, czy nie da się jej użyć do podlewania kwiatów, ogrodu lub zmywania podłogi.
-
Segreguj śmieci. Wrzucaj papier, plastik, tworzywa sztuczne, baterie, puszki i szkło do oddzielnych pojemników. Dzięki recyklingowi oszczędzamy nie tylko materiały, ale i energię potrzebną do wytwarzania kolejnych opakowań.