Światło, żywe barwy, spokój i ogród. To one nadają wyjątkowy charakter domowi Barbary Stępień, wydawczyni, właścicielce Drzewa Babel. Egzotyczne tkaniny, liczne lampy i drzewa za oknem sprawiają, że miejsce, w którym mieszka jest azylem doskonałym.
Ten dom jest piękny. I jest w Warszawie. Ale to akurat drugorzędna kwestia, bo tak naprawdę ten dom mieści się na Saskiej Kępie. To dzielnica Warszawy, na prawym brzegu Wisły, o szczególnej atmosferze. Stare drzewa i domy, ludzie, mieszkający tu często od pokoleń, znają się, chodzą utartymi szlakami. Ci nowi nigdy nie trafiają tu przypadkowo i od razu, gdy się sprowadzą, mówią „jadę do miasta”, kiedy przejeżdżają na drugi brzeg rzeki. To dom Barbary Stępień, założycielki wydawnictwa Drzewo Babel.
Barbara Stępień. Lubi książki, podróże i kolory. (Fot. Jakub Pajewski)
I choć mieszka tu dopiero od dziesięciu lat, ma poczucie, że czekali na siebie nawzajem. Dom i ona. Wydawczyni pięknych i dobrych książek oraz trzypiętrowa kamieniczka, która stała się domem dla jej rodziców, jej samej i córki. Każdy miał swoją oddzielną przestrzeń. Ale wszyscy mieli ogród. W nim dwie stare morele, jabłoń rodzącą śmietankowe antonówki, śliwę stanlejkę, no i orzech. Orzech jest ogromny, obsypany owocami, z gałęziami zwieszającymi się nad tarasem na piętrze. Właściwie nie wiadomo, kto tu jest ważniejszy: orzech czy dom… Dziś funkcjonują w doskonałej symbiozie.
„Długo mieszkałam w Paryżu, ciągle zmieniałam miejsca zamieszkania, dużo podróżowałam. A potem wróciłam do Warszawy, założyłam wydawnictwo, wydałam »Alchemika« i moje życie się zmieniło – mówi Barbara Stępień.
– Kiedy kupowałam dom, nie myślałam o tym, żeby się do niego wprowadzić. Podjęłam decyzję namówiona przez koleżankę i było to coś w pół drogi między inwestycją a sposobem na ratowanie domu przed deweloperem. Mieszkali tu lokatorzy, byli starzy, czas płynął. Aż w końcu, kiedy odeszli, postanowiłam zamieszkać. Remont, choć skomplikowany i długi, poszedł łatwo. Tak łatwo, że zaczęłam myśleć, że to nie przypadek, że dom i ja byliśmy sobie pisani”.
Wnętrza stały się przestronne i jasne. Kaflowe piece przeistoczyły się w kominki. Przedwojenne wielobarwne lastryko odzyskało świetność. Pokoje wypełniły się intensywnymi kolorami, ale nigdy nie agresywnymi.
Książki i obrazy są w tym mieszkaniu wszędzie. Tu obraz Tadeusza Brudzyńskiego. (fot. Jakub Pajewski)
Ściany ozdobiły obrazy, pieczołowicie wybrane, dzieła znajomych, bliskich artystów. Na parterze powstała przeszklona weranda, a na pierwszym piętrze taras, kontynuacja pokoju będącego i salonem, i jadalnią, i kuchnią.
W pokoju gościnnym hafty ze stanu Oaxaca spotykają różnorodne suzani i kilimy z Azji Środkowej. (Fot. Jakub Pajewski)
Wiele tu lamp i tkanin. Azjatyckie, haftowane suzani zyskały nowe role: poduszek, kap, a nawet drzwi chroniących półki z kolekcją kieliszków. Są przedmioty przywrócone do życia, a znalezione na targach, jak te wygięte w łuk drzwi pokryte czeczotką, w kreatywny sposób przemienione w szafkę na pamiątki z podróży.
Półka na figurki i pamiątkowe drobiazgi z podróży to przetworzone drzwi czeczotkowej szafy. (Fot. Jakub Pajewski)
Dom stał się oazą. Oddzielony od centrum, osłonięty od ruchu i hałasu ulic. Jest pełen kolorów, życia, światła i spokoju. Tu Barbara Stępień czyta, redaguje, pracuje. Także nad nową, wychodzącą we wrześniu książką Paula Coelha „Hipis”. Stąd wyjeżdża na ukochaną grecką wyspę, gdzie życie toczy się jeszcze bardziej spokojnie i tak po prostu. Ale zawsze wraca. Bo, jak mówi, po latach ruchu i podróży teraz już wie, że jest właśnie stąd.
Obraz Magdaleny Gotowskiej towarzyszy Barbarze Stępień we wszystkich mieszkaniach od 30 lat. (Fot. Jakub Pajewski)