Berety i pasiaste topy, męskie koszule plus wiklinowe koszyki, a może welurowe spodnie oraz czółenka Mary Jane? Przyglądamy się prawdziwemu stylowi paryżanek, który daleki jest od utartych stereotypów, i sprawdzamy, co noszą Francuzki w rzeczywistości.
„Je ne sais quoi”, Jane Birkin, nadgryziona bagietka w torebce i nonszalancja przez duże N. Wokół stylu paryżanek narosło mnóstwo mitów, ale mimo to wciąż szukamy odpowiedzi na pytanie „Co noszą Francuzki (tak naprawdę)?”. Pierwsze skojarzenia są jednoznaczne: top w paski, jasne jeansy albo garniturowe spodnie vintage, wiklinowy koszyk, balerinki, beret na głowie i czerwona pomadka na ustach. Opcjonalnie biała przyduża koszula, czarny obcisły golf, cygaretki i trencz. Wiele z tych obrazków pojawiło się w naszych głowach za sprawą kinematografii i teledysków z lat 2000., które bazowały na modowych uproszczeniach. W rzeczywistości jednak styl paryżanek ma w sobie mniej bajkowości, a więcej realizmu. I za to wciąż go kochamy.
„Mówienie o modzie staje się nudne po pięciu minutach, ale styl to o wiele więcej. O stylu mogę opowiadać godzinami. Jest wszystkim: kulturą, twoją osobowością i tym, co robisz – to właśnie tworzy styl” opowiadała w jednym z wywiadów Caroline de Maigret, francuska modelka i jedna z muz Chanel. W tych paru zdaniach zawiera się cała kwintesencja tego, co noszą Francuzki. Traktują one ubrania jako część charakteru. Dlatego właśnie styl paryżanek tak przyciąga. Jest ponadczasowy, klasyczny i jednocześnie dość luźny, a do tego bardzo dziewczęcy. Francuzki nie chcą być idealne i pozwalają sobie na wszystko, na co tylko mają ochotę.
Tyle teorii, a co z praktyką? Zajrzałyśmy do prywatnych modowych pamiętników (czyli po prostu na Instagrama) naszych ulubionych francuskich it girls, by poszukać punktów wspólnych w ich garderobach. I tak oto udało nam się wyszczególnić kilka, które są kwintesencją tego, jak wygląda prawdziwy styl paryżanek i co noszą Francuzki na co dzień.
Kiedyś kojarzył się głównie z Peggy Bundy i Kate Moss, dziś przejmują go dziewczyny znad Sekwany. Co noszą Francuzki? Oczywiście panterkowy płaszcz – zarówno w formie trencza, jak i sztucznego futra. To element garderoby z kategorii tych, które nie znoszą konkurencji. Spójrzcie tylko na look Jeanne Damas, projektantki marki Rouje i influencerki: wystarczą proste jeansy, zamszowe balerinki, ciemne okulary przeciwsłoneczne i ulubiona torebka.
W temacie wyjściowych stylizacji Francuzki nie mają sobie równych. Ich ubrania na specjalne okazje są zawsze maksymalnie nonszalanckie i często stoją w zupełnej kontrze do trendów. Dziś rajstopy wróciły do łask, ale te cienkie (10 lub 15 den) i czarne były w szafach paryżanek od zawsze. Noszą je do krótkich sukienek, spódnic z rozcięciem i eleganckich szortów, tak jak dziennikarka Camille Charriere.
A skoro jesteśmy już przy większych wyjściach… Pewnikiem stylizacyjnym Francuzek na wszelkie okazje – od romantycznych kolacji, po rodzinne okazje (na przykład Gwiazdka), jest czerwona sukienka. Niezawodna, ponadczasowa i zmysłowa kreacja à la Sabina Socol ma swoje zaszczytne miejsce w ich szafie.
Na ulicach Paryża i innych francuskich miast spotkacie chyba największe natężenie trenczy na całym globie. Przyjrzyjcie się im jednak dokładnie – zazwyczaj są dużo za duże na noszące je dziewczyny. To dlatego, że Francuzki z Anne-Laure Mais na czele uwielbiają swobodne modele vintage, które zawiązują paskiem w talii. Nie dość, że nie krępują ruchów, to wyglądają jak podkradzione z męskiej szafy.
Do swetra, marynarki, kozaków z wysoką cholewką i długiego płaszcza. Do białej luźnej koszuli i baletek. Razem ze skórzaną ramoneską vintage i jedwabnym topem. Spódniczka mini (najlepiej w czerni) była jednym z naszych pierwszych skojarzeń, które pojawiło się po pytaniu „Co noszą Francuzki?”. Po garderobie takich it girls jak Leia Sfez wiemy już, że miałyśmy rację.
Jeśli miałybyśmy wskazać buty numer jeden w szafie Leny Simonne i innych stylowych mieszkanek Francji, zdecydowanie byłyby to czółenka Mary Jane. Są ponadczasowe, nawiązują do estetyki vintage i nadadzą francuskiego klimatu nawet najprostszej stylizacji.
Kolejnym stylizacyjnym tropem Francuzek pokroju Louise Follain jest koszula z jasnego denimu. Najlepiej znaleziona w sklepie vintage, odziedziczona po dziadku albo podkradziona z szafy nowego chłopaka. Świetnie odnajdzie się w towarzystwie wspomnianej już mini czy garniturowych spodni, a nawet jako element jeansowego kompletu.
I na koniec spodnie – niby zupełna podstawa, ale i tutaj dziewczyny z Paryża i okolic mają swoją wizję. Jeśli miałybyśmy wybrać tylko jedną parę, która nada francuski klimat naszej szafie, wybrałybyśmy te welurowe jak Pia Mbd, najlepiej jeszcze z delikatnie rozszerzaną nogawką. Można nosić je na wiele sposobów i wyglądają nonszalancko, to znaczy: najbardziej francusko, jak tylko się da.