Jeśli chcesz naprawdę wiedzieć, czy przykładasz się do wzajemnego oddalenia, przyjrzyj się waszym ostatnim rozmowom.
Zdradzona kobieta często zaczyna odmawiać w sobie litanię: „Co ja zrobiłam nie tak?!!!”. I zaczyna obwiniać siebie w bardzo specyficzny sposób: utyłam, starzeję się, mam cellulit, on nie lubił tych moich nowych włosów, już ostatnio wcale nie uprawialiśmy seksu, dla- czego? Nawet nie miałam siły się zastanowić, nawet mi to, szczerze mówiąc, odpowiadało.
Większość par związuje się z powodu obopólnej ochoty i chęci. Kobiecie w takim związku wydaje się, że ma już gwarancję na dobre, spokojne i przyjemne życie. Oferuje przecież swojemu mężczyźnie mnóstwo ważnych rzeczy – fajny, czysty, porządny i ładnie urządzony dom z rosołem w niedzielę. Siebie – ładną, zadbaną i dbającą o jego potrzeby. Czasem nawet (co jest naprawdę straszne) pilnuje dzieci, żeby mu nie przeszkadzały. I nie zauważa, że jej mąż przestał mieć kobietę, gdyż ona zamieniła się w wieloczynnościowy robot damski; w dodatku, pomalutku, coraz bardziej niezadowolony i którego, co najgorsze, nie da się zadowolić.
Na ile znany ci jest taki typ dialogu?
On: „Jest niedziela, zostawmy wszystko, chromolić obiad, pojedźmy sobie wszyscy na wycieczkę, zjemy cokolwiek...”.
Ona: „Jak to cokolwiek? Jakie cokolwiek? Wiesz, jakie tłumy będą? Będziemy czekać w kolejkach... Wiesz, ile to będzie kosztowało? A ja zrobiłam wczoraj bitki”.
On: No to zabierzmy te zrazy w garnek, wsadźmy do koszyka i weźmy z kocem do lasu”.
Ona: A ty wiesz, jakie tam wszędzie będą tłumy? Wszędzie, bo jest ciepło. I kleszcze będą, potem we wszystkich was wejdą, ja was nie domyję i dzieci się porozłażą po lesie... A tak w ogóle to ja nie lubię siedzieć w lesie i na tym koniec!”.