1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Dlaczego zdradzamy?

Coraz bardziej zachłanni emocjonalnie chcemy podwójnej miłości. Zarówno tej rozumianej jako relacja ze stałym partnerem, jak i entuzjazmu, oczarowania i pożądania na okrągło. (Fot. iStock)
Coraz bardziej zachłanni emocjonalnie chcemy podwójnej miłości. Zarówno tej rozumianej jako relacja ze stałym partnerem, jak i entuzjazmu, oczarowania i pożądania na okrągło. (Fot. iStock)
Statystyki zdrad od lat kształtują się na podobnym poziomie, jednak coraz bardziej rośnie liczba długoletnich relacji „na boku”. Dzieje się tak wcale nie z braku miłości do partnera, ale dlatego, że siebie kochamy bardziej. Co się dziś liczy w romansach? Dlaczego tak naprawdę zdradzamy? Odpowiedzi szuka psychoterapeutka Ewa Klepacka-Gryz.

Ujawniony romans jest ciosem prosto w relację, w której obiecywaliście sobie miłość, wierność i „że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Jest ciosem prosto w serce zdradzanego partnera – zabija zaufanie, niweczy wszystkie dane obietnice, przekreśla sens wszystkiego, co razem planowaliście.

Zdrada wywołuje ambiwalentne reakcje: z jednej strony już sama myśl o niej może kusić, podniecać, podnosić adrenalinę, z drugiej – budzi poczucie winy, obawę: „co będzie, jak się wyda?” i uświadamia, ile można wtedy stracić.

Terapeuci małżeńscy powtarzają, że kochankę czy kochanka do związku zapraszają obydwoje partnerzy, co w tłumaczeniu „na ludzkie” oznacza, że zdrada przydarza się, kiedy w intymności pary pojawia się dziura albo pustka. Czy jednak dziś to przekonanie jest nadal aktualne? Czy tylko związki z problemami zagrożone są niewiernością?

Belgijska psychoterapeutka Esther Perel w książce „Kocha, lubi, zdradza. Nowe spojrzenie na problem wierności i niewierności w związku” twierdzi, że warto odłożyć do lamusa przekonanie o niewierności jako znaku, iż w związku coś się psuje albo że zdrajca (czyli niewierny partner) ma „coś z głową”, na przykład jest seksoholikiem. Dziś zdrada może przydarzyć się w każdym związku, nie chroni przed nią nawet największa miłość.

Powody niewierności zwykle są wielowątkowe. W przypadku każdej pary, a właściwie trójkąta czy nawet czworokąta (kiedy obydwoje partnerzy mają romans) – za zdradą stoi indywidualna historia. Historia, którą każdy z uczestników relacji przeżywa całkiem odmiennie. Dlatego tak trudno bez oceniania, bez szukania winnego i ofiary zintegrować ją w całość i wyciągnąć z niej cenne wnioski. Zawsze warto przyjrzeć się zdradzie bez osądzania, bez oceny, kto jest winny, a kto jest ofiarą. Bo ta wiedza nikomu w niczym nie pomoże.

Historia zakazanej miłości

W moim gabinecie pojawiają się pary, których romans trwa już kilka lat i ma się całkiem nieźle. Nie przychodzą po to, bym pomogła im się rozstać albo zakończyć stałe związki i związać się oficjalnie z kochankiem lub kochanką. Raczej po to, by opowiedzieć swoją historię, a może nawet bardziej, żeby ją usłyszeć. Oto jedna z nich.

Mają romans od 10 lat. Poznali się, kiedy obydwoje byli tuż przed 50. Dojrzali, odpowiedzialni, w dobrych (jak twierdzą) związkach. Połączyły ich godziny spędzane w pracy i wspólna pasja. Najpierw była przyjaźń, potem intymność z serii: „nie wiedziałem/nie wiedziałam, że można mieć taki seks”. On czuł się bardziej winny niż ona: „Nie jestem w stanie po takiej bliskości zostawiać ciebie i wracać do żony. Nie daję rady tak żyć. Spróbuj mnie zrozumieć”. Ona nie chciała go zrozumieć, płakała z poczucia odrzucenia. Odeszła z pracy, potem wróciła. Rozstawali się i wracali do siebie wiele razy. Dziś nie ma już między nimi namiętności, ale jest bliskość, intymność, przyjaźń, porozumienie dusz. Więc może to wcale nie jest romans? Tylko czas spędzany razem, bez którego żadne z nich nie chce żyć. Osobno mają rodziny, dzieci, wnuki. W tym samym roku zostali dziadkami. Ich wnuki mają takie same imiona.

Na zakończenie sesji pytam, dlaczego przyszli do terapeuty. Odpowiadają pytaniami: „Czy takie życie jest normalne? Dlaczego nie mogę zrezygnować ani z romansu, ani ze stałego związku? Czy jestem złym człowiekiem?”.

Kiedy pytam, co trudnego jest w takim życiu, przecież żyją w ten sposób już wiele lat, ona mówi: „Najbardziej boję się, że nie będę mogła nawet zapłakać na jego pogrzebie. Nie mam prawa ani do jego życia, ani do jego śmierci. Ale gdybym kolejny raz miała możliwość wyboru, nie oddałabym ani jednej minuty z naszego życia na boku”.

Siebie kocham bardziej

Dziś nie zdradzamy z powodu braku miłości do partnera, tylko z powodu tego, że siebie kochamy bardziej – czyli: „kocham cię, ale wybieram siebie, swoją przyjemność, swoje potrzeby, swoją chęć przeżycia przygody, posmakowania zakazanego owocu”. W końcu raz się żyje.

Z roku na rok rosną nasze oczekiwania wobec związku. Chcemy tego, co dawniej: bezpieczeństwa, szczęśliwej rodziny, może dzieci, dobrych dochodów, które pozwolą na wygodne życie. No i oczywiście miłości romantycznej, namiętności i niesłabnącego pożądania. Partner ma być kochankiem, przyjacielem, powiernikiem, a czasami także rodzicem. „Miłość ma być bezwarunkowa, intymność – fascynująca, a seks – podniecający, na długo, z jedną osobą” – pisze Perel. Partner ma nam zapewnić wszystkie potrzeby, a przy tym musi budzić nasz podziw, być tajemniczy, zachęcać do ryzyka. A jeśli taki nie jest, to… Nie, wcale nie rozstanie. Wystarczy dobrać kogoś do trójkąta, kogoś, kto ma to wszystko, czego brak stałemu partnerowi. I utrzymać związek „na boku” w tajemnicy, żeby nie zranić partnera. Proste? Monogamia przestała być warunkiem koniecznym udanego związku. Wręcz przeciwnie, zdrada, ta nieujawniona, bardzo często spaja stały związek i sprawia, że partnerzy, którzy od lat byli o krok od rozwodu, teraz żyją długo i szczęśliwie.

Dziś wierność jest opcją do wyboru – wyrazem pierwszeństwa i lojalności albo efektem ustaleń. Rezygnując z innych kochanków, potwierdzamy wyjątkowość naszej relacji, ale zdanie zawsze można przecież zmienić. W końcu najważniejsze jest nasze szczęście. Świat jest jak jeden wielki bufet z nieograniczoną ofertą dań do wyboru. I nie można dopuścić do tego, by coś nas ominęło. Bezustanna potrzeba poszukiwania nowego, lepszego jest silniejsza od lojalności.

Chciejstwo rządzi

Coraz bardziej zachłanni emocjonalnie chcemy podwójnej miłości. Czyli zarówno tej rozumianej jako relacja ze stałym partnerem, jak i entuzjazmu, oczarowania i pożądania na okrągło. Namiętny seks po prostu nam się należy – jest ważnym elementem naszej intymności, którą niekoniecznie musimy dzielić ze stałym partnerem. Platoniczny, emocjonalny romans też jest OK. Zwłaszcza że wydaje się bardziej niewinny i mniej raniący stałego partnera. Najważniejsza jest erotyka; skoro zgodnie z dynamiką miłości wieloletni partner nie budzi już motyli w brzuchu, mamy prawo do fantazji z udziałem kogoś innego. A że w miłości pierwsze skrzypce gra wyobraźnia, a nie druga osoba – to samo wyobrażenie pocałunku może być bardziej podniecające niż kochanie się godzinami. A powstrzymywanie się może być tak samo erotyczne jak skonsumowanie związku, bowiem rodzi się ono z nieobecności, wyobraźni, tęsknoty.

Dylemat „nie mogę żyć z nim ani bez niego” – jest zbyt frustrujący, by się nim zajmować. Dziś bardziej chodzi o upewnienie się w tym, że mając stały związek i romans, nikogo nie krzywdzimy. „Romans żyje w cieniu małżeństwa, ale małżeństwo żyje także w cieniu romansu” – puentuje Esther Perel. Łatwość i powszechność rozwodów wcale nie sprawia, że więcej romansów kończy się na ślubnym kobiercu. Bo chodzi o to, że chcemy mieć ciastko i zjeść ciastko.

Nowa monogamia

W romansie przede wszystkim chodzi o pragnienie bycia pożądanym, czucie się wyjątkowym, bycie w centrum uwagi. Chcemy być najważniejsi sami dla siebie, nawet jeśli realizacja własnych potrzeb odbywa się kosztem osób, które kochamy. „W kulturze, która ceni indywidualną samorealizację i nęci obietnicą szczęśliwości, nigdy jeszcze pokusa skoku w bok nie była tak wielka” – czytamy u Esther Perel, która przekonuje, że zrozumienie zdrady nie oznacza jej usprawiedliwienia. Jednak coraz nowe powody niewierności pokazują ważne przemiany społeczne. Kiedyś monogamia oznaczała związek z jedną osobą na całe życie, dziś oznacza związek z jedną osobą naraz.

Ewa Klepacka-Gryz, psycholożka, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trenerka warsztatów rozwojowych dla kobiet.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze