1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Wakacyjny romans – szansa na bliskość czy przygodę?

Wakacyjny romans – szansa na bliskość czy przygodę?

Wakacyjne spotkanie może, ale nie musi przerodzić się w coś więcej. Warto więc zadać sobie pytanie: czego oczekuję, jakie są moje potrzeby? (Fot. iStock)
Wakacyjne spotkanie może, ale nie musi przerodzić się w coś więcej. Warto więc zadać sobie pytanie: czego oczekuję, jakie są moje potrzeby? (Fot. iStock)
Wyjazd w dalekie strony sprzyja nowym znajomościom. Słońce sprawia, że może być gorąco… To dlatego na wakacjach tak często zdarzają nam się romanse. Jak sprawić, by to doświadczenie było dla nas bezpieczne – zwłaszcza emocjonalnie? I dlaczego wakacje mogą być świetną okazją do przeżycia ożywczego romansu w stałym związku? Wyjaśnia psycholożka Anna Golan.

Dlaczego na wakacjach tak chętnie decydujemy się na romanse?
Poznajemy nowe osoby, bo mamy w sobie otwartość i założenie, że jedziemy się bawić. W dzisiejszych czasach często korzystamy w tym celu z różnych aplikacji. Wyjazdy sprzyjają jednak poznawaniu ludzi także w tradycyjny sposób – po prostu dlatego, że bywamy w miejscach, gdzie jest dużo osób otwartych na zabawę. Kierunek, który obraliśmy za cel wakacji, również ma znaczenie. Włoch nie będzie się raczej krępował, by zacząć rozmowę po prostu na ulicy, co w Polsce byłoby nie do pomyślenia.

Jak sprawić, by to doświadczenie wakacyjnego romansu było bezpieczne?
Warto tu powiedzieć zwłaszcza o bezpieczeństwie emocjonalnym. Powinniśmy zweryfikować, czy mamy pewność, czego naprawdę chcemy. Czy chcemy poznawać nowe osoby, dobrze się bawić i spędzać razem czas, co wcale niekoniecznie musi prowadzić do seksu, czy chcemy przeżywać krótkie, intensywne, egzotyczne romanse. Jeśli rozważamy romantyczno-seksualne przygody, to czy bierzemy pod uwagę, że mogą one nie mieć żadnej kontynuacji i czy jest nam z tym OK, czy to akceptujemy. Czasami sytuacja może nas przecież zaskoczyć i pojawi się zaangażowanie. Emocjonalne bezpieczeństwo oznacza szczerość z samymi sobą, ale też z drugą osobą – bezpośrednie komunikowanie tego, czego szukamy. Może być w końcu tak, że pragniemy czegoś poważniejszego i zakładamy, że znajomość się rozwinie.

Zastanawiam się, jak często zdarza się taka sytuacja, że ktoś mówi o romansie, a tak naprawdę ma inne potrzeby, chodzi mu o miłość czy związek.
Czasami możemy sobie z tego nie do końca zdawać sprawę, a sytuacja nas zaskoczy. Ktoś nas na tyle zainteresuje, że będziemy chcieli kontynuować relację. Seks może też powodować, że rozwiną się uczucia, choćby takie, że chcielibyśmy być ważni dla tej drugiej osoby. Warto więc przed wakacjami zadać sobie pytanie, na ile znamy siebie i swoje potrzeby. Choć i tak nie da się wykluczyć zaskoczeń.

Co z bezpieczeństwem rozumianym bardziej dosłownie?
Gdy mówimy o wakacyjnych podróżach, mówimy też o innych kulturach. Warto więc dowiedzieć się, jakie kody kulturowe panują tam, gdzie jedziemy. Mogą nas np. fascynować mężczyźni z kultur, w których jest bardzo duża ekspresja emocji, Włosi czy Hiszpanie. Ale dla nich „kocham cię” nie musi znaczyć tego samego co dla nas. Dobrze jest wziąć to pod uwagę. Oczywiście możemy też być daną kulturą zafascynowani. Dużo wiemy np. o Egipcie, islamie, kulturze arabskiej, lubimy tam jeździć i nie jesteśmy specjalnie narażone na tego typu nieporozumienia. Wiemy, czego się spodziewać.

Romans miał być romansem, a jednak coś w nas otworzył. Poczułyśmy coś więcej. Jak sobie poradzić?
Namawiałabym do tego, by mówić o uczuciach otwarcie. To, co nas bardzo często powstrzymuje, to lęk przed odrzuceniem. Nie chcemy odsłonić swoich uczuć, przez co życiowe możliwości przechodzą nam koło nosa. Fałszywie utwierdzamy się w przekonaniu, że to nasza słabość, że te pojawiające się uczucia źle o nas świadczą. Tymczasem prawdziwa spójność i dojrzałość związane są z tym, że mamy świadomość swoich emocji i uczuć. Jesteśmy w stanie o nich powiedzieć, a jeśli nie zostaną odwzajemnione, umiemy to przyjąć, nie będzie to dla nas tragedią. Mamy za to poczucie, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić w danej sytuacji. Spotykaliśmy się bez zobowiązań, ale pojawiły się uczucia i obecnie dłuższe trwanie w takiej relacji jest dla nas raniące, relacja przestaje być dla nas korzystna. Skonfrontowanie się z tym, co czuję, i wypowiedzenie tego, nawet jeśli nie zakończy się wejściem w relację, może nam oszczędzić trwania w niezdrowej dla nas sytuacji.

Mam koleżankę, która na co dzień pracuje w korporacji, bardzo dużo, nawet po 16 godzin dziennie. Dopiero na wakacjach pozwala sobie odpuścić, porzucić kontrolę. I tylko na wakacjach decyduje się na niezobowiązujące romanse. Czy to powód do niepokoju? Czy wprost przeciwnie – zdrowe zagospodarowanie tej części życia, na którą nie ma miejsca w warunkach codziennych?
Pytanie, czy decyzja o braku bliższych relacji i całkowitym poświęceniu się karierze zawodowej jest podjęta przez nią, czy czuje się do tego w jakiś sposób zmuszona. Jeśli jest to świadomy wybór, to potrafię zrozumieć, że można przez jakiś czas w taki sposób funkcjonować. Warto przy tym zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście oddając się aż tak bardzo pracy, robię coś korzystnego dla siebie? Czy praca mnie fascynuje, sprawia mi przyjemność, daje możliwości rozwoju, czy raczej tyle pracuję, bo wciąż jestem niezadowolona z efektów albo tego się ode mnie wymaga? A może jestem już tak zmęczona, że nie mam na nic siły, także na relacje w moim życiu? Jeśli tak jest, zachęcałabym, by się temu przyjrzeć.

Druga sprawa to kwestia dobrej zabawy. Czy rzeczywiście odreagowywanie na wyjazdach to dobra zabawa, pełna radości i frajdy? A może codziennie na wakacjach budzę się na kacu, co oznacza, że mocno odreagowuję swój tryb życia, ponoszę jego duże koszty?

Nie możemy zapominać o jeszcze jednej kwestii. Jeśli na wyjazdach puszczamy wszelkie hamulce, możemy doprowadzać do sytuacji wręcz niebezpiecznych. Zawsze, kiedy sięgamy po alkohol czy środki psychoaktywne, trudniej nam racjonalnie określić sytuację. To właśnie kobiety są wtedy bardziej narażone na wykorzystanie seksualne, przemoc.

A jak jest z pożądaniem? Da się je wskrzesić w sobie z sekundy na sekundę? Pytam tu w kontekście umawiania się przez aplikacje czysto na seks. Czy da się wywołać pożądanie, gdy widzi się daną osobę po raz pierwszy na oczy? Czy może to zależy od konstrukcji psychicznej tej osoby? Jej skłonności do ryzyka?
Z mojej perspektywy takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko. Pewnie są też łatwiejsze ze strony mężczyzn, którzy mogą dążyć do tego, by umawiać się konkretnie na seks. Prawda jest jednak taka, że w aplikacjach bardzo często umieszczamy zdjęcia sprzed dziesięciu lat i dziesięciu kilo mniej. W idealnej sytuacji piękna kobieta i nieprawdopodobnie przystojny mężczyzna umawiają się na seks i od razu rzucają się w sobie w ramiona, by po chwili zdzierać z siebie ubrania. W praktyce rzadko się coś takiego zdarza. Kobieta instynktownie bierze pod uwagę swoje bezpieczeństwo, nie umówi się ot tak po prostu w pokoju hotelowym bez wcześniejszej rozmowy. Większość użytkowniczek aplikacji będzie chciało coś widzieć o drugiej osobie, choćby spotkać się na początku na kawę czy drinka na neutralnym gruncie. Poza tym osoba, której wcześniej nie widzieliśmy na żywo, wcale nie musi być dla nas atrakcyjna. Warto też zwrócić uwagę, że połowa użytkowników Tindera wcale nie chce się spotykać na żywo. Może więc się skończyć na tym, że ktoś chce sobie popisać.

A czy da się pokierować przyjemnością z obcą osobą? W końcu nie znamy swoich ciał.
Jeśli decydujemy się na taką przygodę seksualną i chcemy mieć z niej tyle przyjemności, ile tylko możemy, to warto się wówczas zdecydować na otwartość. Jeżeli na czymś nam zależy, np. założeniu prezerwatywy, odbiegając na chwilę od technik seksualnych, to powinnyśmy to otwarcie komunikować. Jeżeli druga strona będzie chciała rozegrać tę sytuację inaczej, niż o tym mówimy, warto się wtedy wycofać. Gdy ktoś próbuje naciskać na jakąś formę seksu, na którą nie mamy ochoty lub uważamy ją za niebezpieczną, tym bardziej trzeba być w kontakcie ze sobą i swoimi odczuciami i po prostu to przerwać. Tak samo warto wyrazić, co sprawia nam frajdę. Im częściej będziemy próbowały o tym mówić, tym będzie to dla nas łatwiejsze. Do tego przełoży się na różne życiowe sytuacje, w których również będziemy prezentowały asertywność.

A czy jesteśmy w stanie jakoś przewidzieć, że wakacyjny romans bez zobowiązań nie jest dla nas, nie mamy odpowiedniej konstrukcji psychicznej, by to robić? Moje koleżanki mężatki wydają się zafascynowane opowieściami o tym, że któraś z ich koleżanek singielek wyjechała na wakacje i miała tam romans. Ja jednak podejrzewam, że to nie jest dla każdego. Czy są jakieś sygnały, które podpowiedzą nam, że to nie dla nas?
Romans niekoniecznie sprawi, że dana osoba poczuje się lepiej, jeśli ma inne potrzeby, czyli tak naprawdę chciałaby stałej relacji. Być może przeżyła ich już wiele i teraz chciałaby czegoś innego. A może z jakiegoś powodu wciąż wchodzi w ten sam schemat. Lub zna siebie i wie, że seks wiąże się dla niej z zaangażowaniem emocjonalnym. Jeśli umówi się z kimś na przygodę, która po powrocie z wakacji nie będzie kontynuowana, będzie się z tego powodu czuć źle.

Nie chcę przez to powiedzieć, że taki romans nie może być pięknym przeżyciem. Być może ta nowa znajomość pokaże nam coś, czego same o sobie nie wiedziałyśmy. Myślę, że to za tym tęsknią mężatki. Wyobrażają sobie, że gdzie indziej jest lepiej. A czasem idealnie byłoby to przeżyć z własnym partnerem.

No właśnie, chciałabym o to zapytać. Czy wakacje nie są też świetną okazją do przeżycia romansu we własnym związku?
Są. Niektóre pary mówią, że zupełnie inaczej kojarzy im się noc w domu, we własnym łóżku, do którego regularnie próbuje przychodzić małe dziecko, a noc w hotelu. W związkach dążymy często do poczucia bezpieczeństwa, stałości, przewidywalności, a zapominamy o pewnej dozie zaskoczenia, tęsknoty za sobą, niepewności i niedopowiedzeniach, które są związane z uczuciem pożądania. Wyjazd, podczas którego nie musimy myśleć o tym, czy mamy ugotowane i posprzątane, tylko razem się dobrze bawimy, może spowodować, że na nowo odezwą się w nas potrzeby seksualne. Będziemy mieć więcej czasu dla siebie. Będziemy się relaksować i odpoczywać – z dala od obowiązków, których mamy za dużo.

Może więc warto się na to umówić?
Jeśli nasz partner też tego pragnie, to czemu nie. Jeśli jesteśmy dla siebie nadal atrakcyjni seksualnie, ale na co dzień trochę za bardzo pochłaniają nas obowiązki i nasze potrzeby seksualne są wygaszone, zaplanowanie takiego wyjazdu jest świetnym pomysłem. Warto sobie ustalić, że będziemy wówczas robić tylko to, na co mamy ochotę, co jest dla nas zdrowe, przyjemne, co daje nam frajdę. Dzięki temu będziemy mogli cieszyć się seksualnością.

Słońce i wypoczynek mogą pobudzić libido?
To, co nam służy, to ruch, czas na świeżym powietrzu, wysypianie się. Natomiast wakacje nie zastąpią nam podstawowych rzeczy, o których naprawdę często rozmawiamy w gabinecie seksuologicznym. Często okazuje się, że osoba, która nie ma ochoty na seks, nie zdaje sobie sprawy z anemii albo bardzo dużego niedoboru witaminy D. Kobiety mówią o niezaspokojeniu podstawowych potrzeb. Mają np. małe dziecko, więc dojadają po nim, nie gotują nic dla siebie, a wieczorem okazuje się, że przez cały dzień wypiły szklankę wody. Kilkudniowy wyjazd nie rozwiąże takich zaniedbań, ale może dać motywację do zwracania większej uwagi na swoje potrzeby.

Anna Golan, psycholożka i seksuolożka. Posiada certyfikat oraz rekomendację Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Należy do międzynarodowego stowarzyszenia European Federation of Sexology. Przez wiele lat współpracowała z organizacjami pozarządowymi, m.in. Centrum Rodziny i Praw Dziecka Towarzystwa Przyjaciół Dzieci oraz Fundacją NeuroPozytywni.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze