1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Na czym polegają otwarte związki, situationship i poliamoria?

Na czym polegają otwarte związki, situationship i poliamoria?

Od lewej dziennikarz Dawid Krawczyk, psychoterapeutka Agata Stola i seksuolog dr n. med. Robert Kowalczyk (Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja wyborcza.pl)
Od lewej dziennikarz Dawid Krawczyk, psychoterapeutka Agata Stola i seksuolog dr n. med. Robert Kowalczyk (Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja wyborcza.pl)
Coraz więcej osób w dynamicznie zmieniającym się świecie postanawia nie wchodzić w monogamiczny związek. Zamiast tego decydują się na związek otwarty, poliamorię lub situationship. Na czym to polega i czy jest bezpieczne dla naszego emocjonalnego dobrostanu? Wątpliwości rozwiewają eksperci: Agata Stola i Robert Kowalczyk z Instytutu Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT. Publikujemy fragment książki „Sztuka bycia razem”.

Dawid Krawczyk: Czasem przychodzę trochę wcześniej do waszego instytutu i siedzę w poczekalni. Widuję sporo par, które wchodzą do gabinetu i wychodzą. To są monogamiczne pary, otwarte związki, friends with benefits, osoby żyjące w poliamorycznych związkach?
Robert Kowalczyk: Przeważnie monogamiczne pary, często małżeństwa.

To jest ciągle domyślny model relacji?
R.K.:
W naszym kręgu kulturowym wciąż tak jest. Powiedziałbym, że jest aż tak domyślny, że dla wielu par wręcz przezroczysty. Nie zastanawiają się w ogóle nad innymi modelami relacji. To trochę tak jak z orientacją seksualną – jeśli jest się w grupie większościowej osób heteroseksualnych, to można przeżyć całe życie i nie zastanawiać się nad tym, skąd ich taka, a nie inna orientacja. Osoby nieheteroseksualne mają większą świadomość swojej orientacji seksualnej – nic dziwnego, w końcu kwestionują wciąż domyślną heteroseksualność. Podobnie z modelem relacji, przeważnie ludzie bez większego zastanowienia wybierają opcję domyślną, więc trudno nawet powiedzieć, że większość par, które do nas przychodzą, wybrałaby monogamię.

Ale na pewno są takie, które przynajmniej wiedzą o innych modelach relacji, ale decydują się żyć w monogamicznym związku.
R.K.: Przypomina mi się rozmowa dwóch mężczyzn, pary jednopłciowej, która do nas przychodziła. Jeden z nich upierał się, że „przecież wszyscy geje otwierają związki”. Drugi obstawał twardo przy stanowisku, że jego żadne otwieranie nie obchodzi i jest zainteresowany tylko monogamiczną relacją. Wokół seksu jest mnóstwo mitów i stereotypów. Pogłębienie samoświadomości poprzez kwestionowanie utartych przekonań jest jednym z ważniejszych narzędzi pracy nad sobą, w dłuższej perspektywie może uspokoić, dać poczucie spełnienia.

Agata Stola: Często w relacjach romantycznych szukamy tego, czego brakowało nam w jednej z ważnych relacji w życiu – np. z ojcem lub matką. Monogamiczna relacja daje nadzieję, że znajdziemy jedną osobę, która nas uleczy i zrealizuje wszystkie nasze potrzeby. Zresztą to dążenie do monogamii widać nie tylko w parach – kiedy rozmawiam z pacjentami, którzy są w poliamorycznych związkach, to bardzo często słyszę, że rozpady tych grup zawsze są związane z tym, że ktoś w takiej grupie dążył do autonomii jeden na jeden.

A co to znaczy poliamoryczny związek?
A.S.: To konsensualna relacja więcej niż dwóch osób, które przejawiają wobec siebie romantyczne uczucia.

Mieszkają razem? Każdy w tej relacji może uprawiać seks z każdym?
A.S.: Wszystko zależy od tego, na co ludzie umówią się w takim związku. W praktyce rzadko kiedy mieszkają w cztery czy pięć osób, które tworzą taką grupę. Częściej to są relacje międzymiastowe – dwie osoby mieszkają w Warszawie, ktoś inny w Poznaniu, ktoś w Krakowie, a ktoś jeszcze dolatuje z Brukseli. Spotykają się w różnych układach, seks też uprawiają czasem w dwie osoby, czasem w trzy, a czasem w pięć.

I później przychodzą do was w pięć osób? Jak oni się mieszczą na tej kanapie?
A.S.: Tak dużej grupy nie mieliśmy. O poliamorycznych relacjach częściej słyszę na terapii indywidualnej – kiedy przychodzi ktoś, kto był tą trzecią osobą w trójkącie, dwie pozostałe osoby postanowiły połączyć się w parę i mu podziękowały. Bo skoro zamknięty związek można otworzyć, to i otwarty związek można zamknąć.

To powiedzcie mi najpierw, jak się otwiera związek?
R.K.: Najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie powody leżą u podłoża takiej decyzji.

A po co wasi pacjenci chcą otwierać związki?
A.S.: Może być tak, że jedna osoba jest znudzona, nieusatysfakcjonowana seksualnie i mówi pewnego wieczoru, że chciałaby otworzyć związek. Wtedy ta druga ma atak paniki i tak lądują na naszej kanapie. I tu pojawia się oczekiwanie, że podobnie jak w przypadku zdrady sąd najwyższy w osobie Kowalczyka i osobie Stoli będzie orzekał: czy to normalne, czy zdrowe, czy potrzebne, i oczywiście jeszcze musi być werdykt ostateczny, czyli tak czy nie. Otwierać czy nie otwierać.

A wy na to?
R.K.: My pytamy, z jakiego powodu pojawiła się potrzeba takiej relacji. Jak wyobrażają sobie taką relację? Jak wyobrażają sobie swoje uczucia, kiedy ich partner będzie na randce z kimś innym? Czego sami szukaliby, gdyby zaczęli chodzić na randki?

A.S.: Bo zanim przejdziemy do ustalania takich technicznych kwestii, czy w otwartym związku możemy uprawiać seks z kimś obcym na małżeńskim łóżku, czy tylko w hotelu, to trzeba bardzo dobrze zrozumieć motywacje, które stoją za decyzją o otwarciu relacji. Inaczej łatwo o rozczarowanie.

Jakie rozczarowanie?
A.S.: Scenariusz takiego niezbyt przemyślanego otwarcia związku mógłby wyglądać tak: w relacji jest kryzys, nie ma seksu. Jedna osoba nie wytrzymuje już tej frustracji i mówi w końcu: „Otwieramy związek albo się rozstajemy”. Druga na to przystaje, zgadza się, ale tylko dlatego, żeby nie stracić związku – w praktyce nie zamierza korzystać z tej wolności do wchodzenia w relacje seksualne z innymi osobami. Mijają tygodnie, miesiące w tym nowym modelu – one mogą nawet być dla związku bardzo przyjemne, bo pojawia się nowa energia. Ta osoba, która chciała otwarcia związku, dostaje wiele dowartościowujących sygnałów, znowu czuje się atrakcyjna, pożądana, a przez to napięcie, które było w relacji, jest mniejsze. W końcu w którejś z tych relacji poza związkiem pojawia się uczucie – najpierw zauroczenie, później zakochanie. Wreszcie dochodzi do rozmowy, w której padają słowa: „Chciałbym się rozstać. Nie planowałem tego, ale zakochałem się w kimś innym”.

Co tutaj poszło nie tak?
R.K.: Jeśli miałbym wskazać jedną poradę dla par, które planują otwierać związek, to powiedziałbym: nie róbcie tego, kiedy wasza relacja jest na życiowym zakręcie. Jeśli rzeczywiście chcecie być w tym doświadczeniu razem i rozwinąć swój potencjał jako para, to najpierw popracujcie nad tym, żebyście byli ze sobą szczęśliwi. Kiedy otwarcie związku będzie łataniem jakiegoś deficytu, to może wyrządzić dużą krzywdę. Pamiętajmy, że nie da się przewidzieć naszych wszystkich emocjonalnych reakcji na nowe doświadczenia. Kiedy czegoś nie spróbowaliśmy, to mamy w głowie najpierw fantazję: może nam się wydawać, że na przykład zazdrość zupełnie nas nie dotyczy, albo można mieć takie wyobrażenie o sobie, że poza relacją szukamy tylko seksu. Rzeczywistość potrafi zweryfikować takie założenia. Dlatego ważne jest, żebyśmy byli otwarci na to, że nasze emocje mogą nas zaskoczyć.

Myślałem, że przy otwarciu związku jest drobiazgowe ustalenie tego, na co się umawiamy. Przeglądałem w internecie wzory kontraktów dla par, gdzie wpisać można dokładnie, co jest akceptowalne, a co nie. Można zastrzec w takiej umowie, że zgadzamy się tylko na jednorazowe kontakty seksualne, tylko z osobami spoza kręgu naszych znajomych, albo nawet tylko poza granicami kraju w czasie wyjazdów służbowych.
R.K.: Na pewno warto dogadać takie szczegóły. Pacjenci ustalają też często, czy partner ma prawo do wiedzy na temat relacji poza dominującą diadą. Czy może zapytać o szczegóły związane z seksem, czy to jednak tajemnica. Niezależnie od tego, jak długa byłaby taka umowa, nie da się w niej przewidzieć przyszłości – emocji, które pojawią się w kontakcie z żywymi osobami.

To w ogóle da się otworzyć związek tak, żeby nie zrobić sobie krzywdy?
A.S.: To nie jest miejska legenda i otwarte związki funkcjonują. Jeśli partnerzy są naprawdę pewni siebie, a na dodatek są pewni swojej relacji, to jest to możliwe. Na myśl przychodzi mi para, która trafiła do nas, żeby co prawda zamknąć związek, ale kiedy był otwarty, też im to służyło.

Skoro im służyło, to dlaczego go zamknęli?
A.S.: Bo wsłuchali się w swoje emocje i przestraszyli, że mogliby stracić coś, co bardzo cenią. To była młoda para, jeszcze przed trzydziestką, która dużo ze sobą rozmawia o emocjach, seksualności. W ramach eksperymentu ustalili, że chcą otworzyć swój związek, ale w bardzo ograniczony sposób – mieli parę znajomych, którzy zasugerowali kiedyś na imprezie, że chcieliby się z nimi przespać. Całej czwórce spodobał się ten pomysł. Spotykali się na planszówki, filmy i seks w tym czworokącie i bardzo byli z tego zadowoleni. Do czasu, aż okazało się, że kobieta z pierwszej pary ma osobny czat na WhatsAppie z mężczyzną z drugiej pary i umówili się na seks tylko we dwójkę. Od razu po powrocie do domu kobieta wyznała to swojemu partnerowi i oboje uznali, że sytuacja wymknęła im się spod kontroli. Razem podjęli decyzję, że chcą zamknąć związek i skupić się w najbliższym czasie na sobie – mimo że seks z tą drugą parą bardzo im się podobał, świadomie z niego zrezygnowali, bo uczucia, które się pojawiły, zagrażały ich relacji. Z dużym podziwem patrzyłam na ich uważność i dojrzałość.

A kiedy słyszycie o relacjach FWB, czyli friends with benefits, to też myślicie o nich z podziwem?
R.K.: Ja raczej ze sceptycyzmem.

To podobnie jak spora część kobiet na Tinderze, które już w opisie profilu piszą, że nie chcą relacji FWB. Skąd ta niechęć?
R.K.: Bo taka relacja to jest często zasłona dymna. Zdarza się, że pacjenci używają tego określenia na początku relacji jak zaklęcia, które magicznie wyłączy przywiązanie, zauroczenie, tęsknotę czy oczekiwania wobec partnera. Tak jakbyśmy mogli umówić się, że nie poczujemy wobec siebie czegoś więcej. A co, jeśli jednak zakochamy się w sobie? Wtedy można się wycofać, bo przecież było ustalone, że się nie zakochujemy. Tak jak nie wierzę, że w przypadku kontraktu regulującego otwarty związek jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkie nasze reakcje, tak samo nie wierzę, że da się określić, jakie uczucia pojawią się, kiedy wejdziemy w relację.

A.S.: Nie ma jakiejś jednej wykładni tego, czym jest relacja FWB. To będzie wszystko to, na co umówią się osoby w nią zaangażowane. Wyobraźmy sobie, że dwie osoby się przyjaźnią od lat, akurat nie są w żadnych związkach, przychodzi wiosna, miło spędzają wieczór i zdarza im się seks – zresztą bardzo udany, podoba im się i decydują się wzbogacić swoją przyjaźń o relację seksualną od czasu do czasu. Dla innych ludzi FWB będzie oznaczać tyle, że umówili się na kilka randek z Tindera, nie widzą w sobie potencjału na związek, ale podobają się sobie i chcą umawiać się na seks raz na jakiś czas.

W praktyce jednak rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Taka relacja to jest często branie sobie kogoś na przeczekanie między związkami. W zasadzie to nie chcę z nim być, ale na razie nie mam nikogo lepszego na horyzoncie, to pobądźmy sobie friends with benefits.

Ale jak ta para przyjaciół podoba się sobie i mają dobry seks, to dlaczego nie wejdą w związek?
A.S.: Dlatego że żyjemy w czasach ogromnej presji, że za rogiem jest coś lepszego niż to, co mamy u nas. Zamiast zobaczyć potencjał na dobry związek pod nosem, woli spędzać godziny i swipeować Tindera, licząc, że przy następnym ruchu kciuka objawi się książę albo księżniczka. FWB to coś, w co próbują wchodzić milenialsi, pokolenie Z ma na to swoją odpowiedź – situationship.

Situationship? Co to znaczy?
A.S.: Związek z datą ważności. Umawiamy się na wyłączność, nie przeglądamy Tindera, angażujemy się na sto procent w relację, ale ustalamy, że nie trwa ona dłużej niż dwa lata.

Po co ta data ważności?
A.S.: Bo potrzebna jest ewaluacja, żeby nie stać w miejscu, żeby się starać. Dwudziestolatki w takich relacjach wychodzą z założenia, że jak związek jest bezterminowy, to się nad nim nie pracuje. Poza tym ekscytujące jest to, że cały czas masz tę perspektywę nowości przed sobą. Dla mnie to taki związkowy wyjazd na Erasmusa: jesteś przez rok w Barcelonie, żyjesz zgodnie z dynamiką tego hiszpańskiego miasta, poddajesz się rytmowi, diecie, muzyce i jest super, ale rok się kończy i ty masz w planach już kolejny rok na Bali, więc z wdzięcznością i uczuciem żegnasz Barcelonę i lecisz na Bali. Przeżywam, angażuję się, ale nie wierzę, że coś może wystarczyć na zawsze.

Brzmi, jakby nie mieli najlepszego zdania o relacjach swoich rodziców.
A.S.: Bo nie mają i mówią o tym wprost. Widzieli na własne oczy, jak rozpadały się małżeństwa ich rodziców. Iluzja szczęśliwego domu pryskała, kiedy okazywało się, że mama i tata nie darzą się jakimś wielkim uczuciem, a na pewno nie tak wielkim, jak darzą swoich kochanków na boku. Pokolenie Z nie chce się rozczarowywać, dlatego z góry zakłada, że nic nie jest na stałe. To naturalne, że mają ambicje, żeby stworzyć model relacji, w którym unikną błędów swoich rodziców.

A czy kiedy ta data ewaluacji situationship w końcu nadchodzi, to można umówić się na miłość na czas nieokreślony?
A.S.: Och, nasz romantyczny milenials. Oczywiście, że można, ale nie o to chodzi. Nawet po udanym situationship będzie kolejna relacja z datą ważności, ale nie martw się, może być z tą samą osobą.

Agata Stola, psychoterapeutka, specjalistka psychoterapii uzależnień, terapii seksuologicznej, polityki społecznej i zdrowia publicznego. Ekspertka Fundacji SexedPL i Fundacji Edukacji Społecznej. Współprowadzi podcasty „W łóżku: rozmowy dopasowane” oraz „Chłopaki też płaczą”. Od lat działa na rzecz profilaktyki i rzetelnej edukacji seksualnej, autorka wielu kampanii społecznych, w tym Projektu Test, największej polskiej kampanii zachęcającej do badań na HIV.

Dr n. med. Robert Kowalczyk, psycholog, certyfikowany (PTS) seksuolog kliniczny, psychoterapeuta i biegły sądowy. Redaktor i współautor podręczników akademickich o tematyce psychologicznej i seksuologicznej . Ekspert w programie Korepetycje z Seksu w TVN Style. Wspólnie z Agatą Stolą założyli Instytut Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT, gdzie prowadzą psychoterapię indywidualną oraz par.

Dawid Krawczyk, dziennikarz i producent reportaży telewizyjnych, autor stołecznej Gazety Wyborczej i książki „Cyrk polski” (wyd. Czarne) na temat polskich kampanii wyborczych w latach 2019-2020.

Fragment książki „Sztuka bycia razem”, wyd. Agora

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze