1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. „Z samotnych chłopców, wyrastają mężczyźni, których odnajdujemy w zatrważających statystykach samobójstw” – mówi Kamil Błoch

„Z samotnych chłopców, wyrastają mężczyźni, których odnajdujemy w zatrważających statystykach samobójstw” – mówi Kamil Błoch

Kamil Błoch (Fot. Szymon Szcześniak/Visual Crafters)
Kamil Błoch (Fot. Szymon Szcześniak/Visual Crafters)
Co to właściwie znaczy być dzisiaj mężczyzną? Skąd się biorą alarmujące statystyki, a jednocześnie całe to męskie udawanie, że się nie boję, nawet jeśli umieram ze strachu? O stereotypach i własnym doświadczeniu opowiada Kamil Błoch, aktywista, współtwórca Grupy Performatywnej Chłopaki, trener antyprzemocowy, edukator, artysta.

Pamiętam, jak kilkanaście lat temu po raz pierwszy brałam udział w kręgach kobiet, które „Zwierciadło” organizowało w różnych częściach Polski. Byłam wtedy przekonana, że mężczyznom kręgi nie są potrzebne – macie przecież męską solidarność, męską przyjaźń – to bardziej nam budowanie bliskości z innymi kobietami sprawia trudność.
Mówisz o męskiej solidarności i męskiej przyjaźni jako o czymś oczywistym. Przez większą część swojego życia wiedziałem, że istnieje coś takiego, ale uważałem, że można ich doświadczyć tylko wtedy, gdy się jest „prawdziwym mężczyzną”, a ja długo się nim nie czułem. Jeśli już, to raczej bałem się innych mężczyzn. I dopiero z męskich kręgów wiem, że wielu chłopaków czuje coś podobnego, tylko że każdy z nas wcześniej myślał, że jest w tym sam. Strach przed innymi facetami jest wątkiem, który wraca na naszych kręgach co jakiś czas.

Czego konkretnie ty się boisz?
Przemocy. Stricte fizycznej, bólu, ale to jest też lęk przed byciem ośmieszonym, bo drugi facet uzna, że jesteś jako mężczyzna niewystarczający. I tu dochodzimy do stereotypów. Co to właściwie znaczy być mężczyzną? Mamy tę słynną triadę: spłodzić syna, zbudować dom, posadzić drzewo. To taki level hard męskości, ale są też bardziej uniwersalne: „chłopaki nie płaczą”, „bądź zwycięzcą”, „bądź zdobywcą” i tak dalej, i tak dalej. Stąd bierze się całe to udawanie, że ci nie zależy, mimo że ci totalnie zależy. Że się nie boisz, nawet jeśli umierasz ze strachu.

W takim postrzeganiu męskości bliskość fizyczna między kolegami jest uzasadniona tylko w określonych ramach. Tworzymy sobie protezy, takie jak alkohol – napiliśmy się, więc możemy się przytulić. OK, są też szturchańce, klepanie się po plecach, przepychanie. Jeśli dorośli faceci pozwalają sobie na bardziej czuły dotyk w kontekście kolegowania się czy przyjaźni, zaraz muszą to czymś „usprawiedliwić”: dać sobie do zrozumienia, że „nie jesteśmy miękcy, zniewieściali”, że nie chodzi o erotyczne podteksty. Słucham podcastów Szymona Majewskiego i Aśki Kołaczkowskiej, oni mówią o „byczkowaniu”. Ja niedawno na warsztatach z chłopakami z liceum, które prowadzę wokół tematu męskości, usłyszałem od nich takie pojęcie, jak „mężczyznowanie”. Jak pisała już bell hooks [amerykańska pisarka, poetka, feministka – przyp. red.] męskość jest czymś, co ciągle trzeba udowadniać.

Co obserwujesz podczas kręgów jako ich moderator? Możesz zdradzić jakiekolwiek przykłady?
Często widzę najpierw wielkie przerażone oczy. Ktoś jest u nas po raz pierwszy i próbuje nie dać po sobie znać tego przerażenia. Fajnie jest obserwować, jak w pewnym momencie jego twarz się rozluźnia. Choć często widać też po chłopakach zmęczenie. Takie niby zwyczajne słuchanie i opowiadanie to ciężka emocjonalna praca. A czasem tylko słuchanie, bo u nas nikt nie ma obowiązku się wypowiadać.

Jeśli pytasz o konkretne przykłady i uczestników, obowiązuje nas tajemnica kręgu. Mogę opowiedzieć o sytuacji z początków naszej działalności, kiedy zrobiliśmy krąg wyjazdowy w Krakowie. Przyszło między innymi dwóch facetów w garniturach. Miałem przeczucie, że może się coś zdarzyć, bo wyglądali, jakby byli z pewnej zyskującej coraz większe poparcie u mężczyzn partii i szykowali się do politycznego wystąpienia. No dobrze – omówiliśmy najpierw ogólne zasady, każdy się przedstawił, a kiedy przyszła kolej na tę dwójkę pod krawatem, jeden z nich nagle wstał. Normalnie siedzimy, jak nam wygodnie, każdy oczywiście może się ruszać, według swoich potrzeb, ale z tym siedzeniem w kręgu chodzi między innymi o to, że widzimy nawzajem swoje twarze, jesteśmy równi, a tamten chłopak wyszedł na środek, dłonie złożył w charakterystyczną piramidkę i zaczął: „Panowie, z wami jest wszystko w porządku. To kobiety są wszystkiemu winne!”. I ciągnął w tym stylu. Jak tylko to usłyszałem, powiedziałem, że przestałem się czuć bezpiecznie i chciałbym, żeby opuścił krąg. Co ciekawe, pozostali uczestnicy odpowiedzieli, że owszem, nie podoba im się to, co się tutaj stało, bo tu nie ma ma zgody na mowę nienawiści i mizoginię, ale też powtarzały się głosy: „Jeśli ty chcesz, to i my chcemy, żebyś został, ale pod warunkiem, że będziesz mówił o sobie”. Mnie to było nie w smak, no ale głos kręgu, to głos kręgu. No i faktycznie – chłopak zdecydował się zostać i podzielić swoją historią.

Siedzieliśmy wyjątkowo długo, i kiedy przyszedł czas na podsumowania, to on przyznał: „Nie wiedziałem, że mam problem z mówieniem o własnych emocjach”. Historia nie ma happy endu, nie powiem ci, że nastąpiła przemiana i ten człowiek nie będzie szerzył nienawiści, ale to jedno jego stwierdzenie jest dla mnie w tym wszystkim najważniejsze. Ten facet zobaczył grupę mężczyzn, którzy mówili z wrażliwością o swoich partnerkach, o swoich dzieciach. Poznał też osoby mówiące wprost o swojej nieheteronormatywnej orientacji. Podzielił się własnym doświadczeniem z ludźmi, do których daleko mu było światopoglądowo, ale mam wrażenie, że i on poczuł moc wspólnoty. I też optymistycznie wierzę, że to być może kiedyś jakoś zaprocentuje.

Dwa lata po powstaniu Grupy Performatywnej Chłopaki napisałeś na waszej stronie: „Od dwóch lat jestem mężczyzną”. A gdybym cię zapytała, czy pamiętasz pierwszy albo jeden z pierwszych momentów, kiedy wyraźnie poczułeś, że nim nie jesteś…
Już jako dziecko nie czułem się adekwatny jako chłopiec. Myślę, że to zrodziło się w dużej mierze z powodu mojego taty. Ojciec używał przemocy: emocjonalnej, finansowej, psychicznej, fizycznej. Bałem się go, cały czas myślałem, że taki jak on nie chciałbym być nigdy. Jednocześnie to był jedyny, a w każdym razie główny wzorzec męskości, jaki miałem. Straszny dysonans. No a potem, kiedy zacząłem uświadamiać sobie, że najprawdopodobniej nie jestem hetero, ten dysonans tylko się pogłębił. Miałem przy tym sporo szczęścia – bo jednak trochę bym skłamał, mówiąc, że zupełnie nie doświadczyłem chłopackiej solidarności. Tak się zdarzyło, że w gimnazjum – w normalnej osiedlowej szkole w Częstochowie – miałem cudowną paczkę kumpli. I na porządku dziennym było u nas przytulanie, pozwalaliśmy sobie na płacz. Takie kolegowanie się w dużej bliskości fizycznej, zwierzanie się sobie, gdzie znalazło się miejsce też dla mnie – kogoś, kto w innych okolicznościach byłby, podejrzewam, uznany za kujona, kolesia, który generalnie psuje innym zabawę.

Ja, queerowy chłopak – wtedy jeszcze nie do końca wiedząc, że jestem queerowy – byłem do tego głośny, przegięty, miękki, ekspresyjny. I lubiłem być na świeczniku: wcześniej śpiewałem w chórze, potem zaangażowałem się w teatr młodzieżowy, występowałem na akademiach. I oni mnie takiego akceptowali. Stworzyliśmy sobie z kumplami trochę własny świat, w opozycji do tego, co działo się na zewnątrz. Gorzej się robiło, jak musieliśmy na przykład ćwiczyć na wuefie wspólnie z kolesiami z innej klasy i przebierać się w ich obecności w szatni. No wtedy było już bardzo mocno czuć… że trzeba zacząć znowu grać w „bycie mężczyzną”.

Grupa Performatywna Chłopaki (Fot. materiały prasowe) Grupa Performatywna Chłopaki (Fot. materiały prasowe)

Oprócz działalności w męskich kręgach prowadzisz też warsztaty dla chłopców organizowane w szkołach. Opowiesz o tej inicjatywie coś więcej?
Sztamę zainspirowała Fundacja HerStory. Jej założycielki już od dłuższego czasu organizowały WenDo, czyli nie tylko treningi samoobrony, ale też coś więcej, warsztaty wokół tematów takich jak poczucie własnej wartości, umiejętność stawiania granic, dbania o te granice. I ta formuła się bardzo sprawdza, tylko że brakowało oferty dla chłopców. Ekipa HerStory stwierdziła, że trzeba tę lukę wypełnić, został ogłoszony kurs kształcący trenerów antyprzemocowych i ja się zgłosiłem. Natychmiast uznałem, że to fantastyczna inicjatywa.
Przede wszystkim nasze główne założenie jest takie, że to chłopcy są ekspertami. Warsztaty są dla chłopaków od czwartej klasy podstawówki do klasy maturalnej – sposób pracy i metody dostosowane są do poszczególnych grup wiekowych – i to im oddajemy głos.

My, trenerzy, jesteśmy tam tylko po to, żeby moderować rozmowę za pomocą różnych ćwiczeń i narzędzi. Ważnymi tematami są przemoc i dyskryminacja, ale przede wszystkim dajemy chłopakom przestrzeń, żeby każdy z nich mógł zobaczyć siebie. Żeby odpowiedział sobie na pytania: „Co dla mnie znaczy, że jestem chłopakiem?”, „Jakie są wobec mnie oczekiwania?” i „Co o tym myślę?”. Zapraszamy ich na przykład do tego, żeby chodzili po sali. Rzucamy hasło: „A teraz chodzę normalnie, jak na co dzień”. Albo „Chodzę jak król osiedla”, „jak dziewczyna”, „jak mój najlepszy kolega”. Proste ćwiczenie, za pomocą którego otwieramy dyskusję. Jak ci w tym było i dlaczego tak? Z tego zaczynamy sobie budować szerszy obraz.

Z czym chłopcy mają dziś największy problem? Jaka byłaby twoja diagnoza?
Z samotnością. Chodzi o specyficzny rodzaj samotności, bo de facto chłopcy dzisiaj potrafią o siebie samych lepiej zadbać niż chłopaki z pokolenia mojego czy twojego. Jednak Internet zrobił swoje. Jeśli chłopcy czują się źle, jest im smutno, to szukają informacji w sieci. Wiedzą, że mogą doświadczać różnych trudnych, nieprzyjemnych stanów. Niestety trafiają w dużej mierze na rozwiązania mocno upraszczające: „Jeżeli jest ci smutno, weź prysznic, idź potrenuj”. My mówimy oczywiście, że to są bardzo wspierające narzędzia, ale jeżeli jesteś w potężnym kryzysie emocjonalnym, potrzebujesz czegoś więcej niż prysznic i siłka. Jeszcze gorzej, jeśli chłopcy w sieci trafiają do manosfery – algorytmy bardzo szybko podpowiadają im rejony, gdzie proponuje się proste diagnozy. Łatwo przecież wskazać palcem i powiedzieć, że winę ponoszą feministki i geje. Potem w realu nie ma kto chłopakom tego zweryfikować, bo też generalnie w rodzinach jest problem z rozmawianiem.

Z moich spostrzeżeń: samotność chłopców bierze się przede wszystkim z tego, że nie mają dookoła siebie bezpiecznych dorosłych. Często słyszymy od nich: „Pierwszy raz z kimś rozmawiamy o tym, jak się czujemy, jak się w ogóle mamy”. I tu wychodzi ta samotność – nie znalazł się dotąd żaden dorosły, który zamiast udzielać rad, oceniać czy kazać im coś zrobić, po prostu by ich wysłuchał, a chłopcy potrzebują być wysłuchani. Nie tylko przez rówieśników, ale też przez kogoś z większym życiowym doświadczeniem. Już sama świadomość, że ktoś taki jest, zwiększa ich poczucie bezpieczeństwa.

Statystycznie to właśnie chłopcy są w Polsce najbardziej samotną grupą społeczną. I to z nich wyrastają potem mężczyźni, których odnajdujemy w tych najbardziej zatrważających statystykach – 12 na 15 samobójstw w Polsce popełniają mężczyźni.

Kamil Błoch (Fot. Szymon Szcześniak/Visual Crafters) Kamil Błoch (Fot. Szymon Szcześniak/Visual Crafters)

Na Sztamach chłopcy mówią o relacjach z ojcami?
A wiesz, dopiero teraz uświadomiłem sobie, że prawie nie pojawia się temat ojców. Inaczej niż na kręgach. Nie wiem, czy to jest kwestia tego, że ojcowie się zmienili, czy jednak, żeby „zobaczyć” temat ojca, potrzeba jakieś dojrzałości, perspektywy, żeby się zorientować: o, tu mam jakieś braki, czegoś nie dostałem. Albo właśnie, że coś dostawałem i było super, jestem za to wdzięczny.

Rozumiem, że to temat, który nie raz przerabiałeś na kręgach?
I terapii. Tata nigdy mi nie powiedział, że jest ze mnie zadowolony. Choć nie, przepraszam, zdarzyło mu się raz, ale powiedział to w taki sposób, że myślałem, że za chwilę spuści mi wp…dol. Do dzisiaj to krąży jako anegdota rodzinna. Odniosłem w szkole jakiś sukces – nie pamiętam, o co chodziło – a ojciec, kiedy się o tym dowiedział, odbierając mnie od dziadków, powiedział: „No! To dostaniesz…”. Zbladłem, bo nie brzmiało to dobrze. Po czym ojciec zrobił pauzę i tak jakoś nieśmiało dokończył: „…coś ładnego”.
Teraz, jako dorosły facet, więcej rozumiem, na przykład to, że mój tata ma trudności w budowaniu relacji. Po przejściu całego cyklu – od lęku, przez gniew i nienawiść do niego – doszedłem do momentu, w którym pojawiła się potrzeba bycia z nim, czułości od niego i dla niego.

Jak dużo czasu zajęło ci przejście tego cyklu?
Pamiętam nawet moment, kiedy to się przełamało. Końcówka moich studiów, wtedy się rozsypałem, poszedłem na pierwszą terapię i w jej trakcie przerabiałem temat ojca. Był słoneczny dzień, jechałem tramwajem przez Kraków, czytałem – chyba moja terapeutka albo ktoś inny pożyczył mi książkę „Toksyczni rodzice”. I nagle się zorientowałem, że to coś, co czuję, jest jakieś inne niż zwykle. Że to tęsknota za tatą.

Mogę zapytać, jakie są wasze stosunki dzisiaj?
Czasem moje wewnętrzne dziecko się odzywa i jednak domaga się uwagi, zaopiekowania, wtedy jest gorzej. Ale jest też we mnie duże pogodzenie się z tym, co było, i radość z tego, jak teraz jest między nami. Zadzwoniłem na przykład kiedyś do taty na Dzień Dziecka i poprosiłem, żeby mi powiedział, że mnie kocha. Miałem taką potrzebę. I wiesz co? Było mi cholernie trudno o to poprosić, a on to po prostu powiedział. Pierwszy raz w życiu.

Dla mnie cenne są nasze rozmowy, w których ja go pytam o jego dzieciństwo – po części załatwiam tym własne niedobory. Wiedząc na przykład, że tata zawsze marzył, żeby być zawodowym kierowcą – generalnie uwielbiał sporty motorowe, ale dopiero teraz, na emeryturze, ma motor – potrafię docenić swoje wybory z szerszej perspektywy, bo ja konsekwentnie spełniam swoje marzenia. Czuję z tego powodu wdzięczność, to jest dla mnie rodzaj utulenia.

Co tata mówi o twojej działalności w kręgach?
Dla mojej rodziny są to jednak dość abstrakcyjne tematy i jeśli rozmawiamy o mojej pracy, to dużo częściej o aktorstwie – dla nich to jest coś namacalnego, mogą mnie zobaczyć w telewizji.

Zawsze chciałeś być aktorem?
Zawsze, bo moje występowanie przed ludźmi zawsze było o bezpieczeństwie. Scena jest miejscem, gdzie się czuję najbezpieczniej na świecie, bo to ja mam kontrolę nad tym, co się na niej dzieje. Jest w tym też frajda zanurzania się w inną rzeczywistość, życia nie swoim życiem. Esencją aktorstwa jest, moim zdaniem, zaglądanie w postać, sprawdzanie, co ona przeżywa.

Interesują cię inni ludzie.
Tak, ale przede wszystkim dlatego, że tak bardzo chcę zrozumieć siebie, przez co pojawia się potrzeba, żeby zrozumieć drugą osobę – jako punkt odniesienia. Mój świat jest jednak dla mnie najważniejszy.

Grupa Performatywna Chłopaki też wzięła się z teatru.
W wieku 29 lat miałem dojmujące poczucie, że temat męskości, jest obszarem zacienionym, niedostępnym. Już się zacząłem rozglądać za jakimiś warsztatami dla siebie, kiedy przyjaciel zapytał mnie, czy nie chciałbym z nim zrobić spektaklu o męskości. Wcześniej z ramienia krakowskiego Teatru Nowego Proxima reżyserowałem spektakle dla seniorów w małych miejscowościach, oparte na ich doświadczeniach. Wiedziałem więc, jak takie projekty działają, jak pracuje się z amatorami, bo wśród nas, tworzących GPCh jest tylko kilka osób z wykształceniem teatralnym. Trzech z nas – Tomek Gromadka, Tomek Krynicki i ja – było inicjatorami pomysłu spektaklu o męskości. Po czym każdy z naszej trójki przyprowadził kogoś do naszej grupy. Spektakl w końcu się odbył, publiczność bardzo żywo zareagowała, ale absolutnie przełomowe dla nas okazało się to, że już po pierwszym naszym spotkaniu stało się jasne, że sama możliwość spotkania i podzielenia się tym, co przeżywamy, jest tysiąc razy ważniejsza. Mamy różny background i doświadczenie, wrzucaliśmy do naszych pierwszych prywatnych kręgów różne narzędzia, na których się znaliśmy. Czy to teatralne, czy literackie, czy ruchowe. A czasem kończyło się na zwyczajnym: „Hej, spotkajmy się na obiad albo pograć w kosza”.

Tak, wiem, mamy opinię tych, co się dotykają [śmiech]. Ten aspekt faktycznie był dla nas szalenie wyzwalający. Odkryliśmy, że w ogóle możliwa jest taka formuła – można poprosić, żeby cię kolega pomasował, złapać kogoś za rękę, przytulić. Teraz trochę się chyba wyżyliśmy, bo tego dotyku jest mniej, co nie znaczy, że nie ma go wcale.

Układasz to sobie w jakiejś hierarchii? Ważniejszy jest aktywizm, a uzupełnia je aktorstwo lub odwrotnie?
Nie, uważam, że wszystkie te obszary są o budowaniu relacji, różnią się tylko formą. Jesteśmy właśnie po drugiej premierze GPCh – zapraszam do oglądania spektaklu „Teraz wiesz, jak się czuję”, jednocześnie rozwijamy projekt wspierania liderów kręgów, którzy mogliby działać w swoich miejscach w Polsce. Niedawno zdobyłem też uprawnienia terapeuty ustawień systemowych i coacha, więc niebawem będę prowadzić warsztaty w tym zakresie. No i od półtora roku jestem w obsadzie „Na sygnale”.

Gdzie grasz czarny charakter.
Moja przyjaciółka się śmieje, że jestem w tym serialu odpowiednikiem Alexis z „Dynastii”. Sprawia mi to gigantyczną frajdę.

Gdyby serialowy doktor Dobromir Lisicki trafił na wasz krąg, to…
Cała ta postać jest zbudowana na założeniu, że trzeba zrobić w życiu absolutnie wszystko, byleby tylko nikt się nie zorientował, że w rzeczywistości jesteś nieudacznikiem. To główny lęk Dobromira. On sobie wyrobił tyle mechanizmów obronnych, że go zza nich w ogóle nie widać. Z początku jak mnie ktoś pytał, co o nim myślę, odpowiadałem, że nie mamy ze sobą nic wspólnego. Ale im dłużej go gram, tym wyraźniej widzę, ile nas łączy. Towarzyszy nam lęk przed upokorzeniem, mamy w sobie takich samych potrzebujących miłości wewnętrznych chłopców. Dobromir jest alternatywną wersją mnie. Kimś, kim mógłbym być, gdyby parę rzeczy potoczyło się w moim życiu inaczej. 

Kamil Błoch od pięciu lat współtworzy Grupę Performatywną Chłopaki [na zdjęciu powyżej], czyli społeczność performerów eksplorujących pojęcie męskości czułej i feministycznej. Ma doświadczenie edukatorskie w nurcie demokratycznym i wolnościowym, prowadzi warsztaty dla chłopców wokół tematu męskości, organizowane w szkołach w Polsce. Aktor, reżyser, działa także na rzecz aktywizacji seniorek i seniorów. Pisze poezję i teksty piosenek.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze