Rebel Wilson zdobyła popularność dzięki rolom w takich komediach jak „Druhny” czy „Wieczór panieński”, udowadniając, że można zawojować Hollywood talentem, charyzmą i dystansem do siebie. Co słychać u Rebel Wilson? To dla niej przede wszystkim czas zmian i to na wielu różnych polach.
W filmie „Dopóki mnie pamiętasz” wreszcie możemy się przekonać, że jesteś utalentowaną aktorką dramatyczną, a nie tylko komediową. Dlaczego musieliśmy czekać tak długo – nie wierzyłaś w siebie czy nie było takich propozycji?
Tutaj musiałabym chyba wrócić do momentu, w którym na planie „Nocy w muzeum 3” poznałam Robina Williamsa. Spotkaliśmy się krótko przed tym, jak odebrał sobie życie. Spodobało mu się, w jaki sposób improwizowałam scenę taneczną na planie i kilka godzin później do mnie zadzwonił. Była trzecia w nocy. Zapytał, czy może ze mną porozmawiać. Odpowiedziałam: „Jesteś Robinem Williamsem, oczywiście!”. Przekonywał mnie, że powinnam grać role dramatyczne. Oponowałam, bo dostawałam sporo propozycji grania w komediach, a na tapecie miałam wtedy sitcom w Ameryce. Nie ustępował: „Widzę w tobie talent!”. O naszej rozmowie powiedział swojej córce Zeldzie. Ona też do mnie zadzwoniła, powtarzając komplementy, które usłyszała na mój temat od ojca.
Był rok 2014, co się działo u Ciebie przez kolejne lata?
Myślałam, że może faktycznie powinnam spróbować innej konwencji, ale też byłam tak zasypana propozycjami, że nie szukałam okazji do zmiany. Dopiero w 2020 roku pojawiła się u mnie taka potrzeba. Niedługo po tym dostałam propozycję roli w „Dopóki mnie pamiętasz”.
To rzeczywiście taka różnica? W komedii i dramacie gra się zupełnie inaczej?
Zaczęłabym od tego, że w dramacie rzeczywiście się gra. W takich produkcjach jak na przykład „Pitch Perfect” chodzi bardziej o to, żebym była sobą. Na planach komedii zwykle świetnie się bawię, tymczasem kręcenie „Dopóki mnie pamiętasz” nie było w ogóle zabawne. Powtarzaliśmy wiele ujęć, musiałam cały czas być zanurzona w trudnych stanach emocjonalnych, przeżywając to, co moja bohaterka. W dodatku było potwornie zimno. Pamiętam, jak pracowaliśmy pod Liverpoolem – podczas gdy Brytyjczycy zachowywali się, jakby doświadczali kolejnego dnia lata, ja, Australijka, dygotałam z zimna. W jednej ze scen wskakuję do oceanu – po tym, jak ją nakręciliśmy, kaszlałam przez godzinę. Doświadczenie pracy nad tym filmem nazwałabym rozwijającą kreatywnie torturą, która zmusiła mnie do postawienia się w wielu sytuacjach, w jakich sama nigdy nie byłam.
Zagrałaś Sarah, kobietę, której partner cierpi z powodu uszkodzenia mózgu. To jest, rozumiem, ta sytuacja, której osobiście nigdy nie doświadczyłaś?
Tak się składa, że akurat spotykałam się z mężczyzną, który zmagał się z podobnym problemem. Nasza historia nie była tak ekstremalna jak ekranowych bohaterów, ale dała mi pojęcie, jak to wygląda. Nie jesteśmy już z tym chłopakiem razem i nie wiem, czy w pełni wrócił do zdrowia, ale kiedy byliśmy w związku, zdarzało się, że mówił mi po kilka razy to samo, przekonany, że robi to po raz pierwszy. Z początku nie wiedziałam, że cierpi na jakąkolwiek dolegliwość, więc kiedy dzwonił do mnie, żeby powiedzieć mi coś, o czym rozmawialiśmy godzinę wcześniej… powiedzmy, że byłam nieco zaskoczona. Dopiero po jakimś czasie wtajemniczył mnie w swoją sytuację. Jego leczenie przebiegało pomyślnie, ale zdarzały się momenty, kiedy na własnej skórze doświadczałam, jak trudna jest codzienność osób z otoczenia chorego.Ten film uświadomił mi, jak wielką rolę odgrywają w naszym życiu wspólne wspomnienia i jakim dramatem jest, kiedy osoba, z którą te wspomnienia dzielimy, ich nie pamięta.
W sumie także i moja własna relacja ze wspomnieniami jest dość skomplikowana.
To znaczy?
Nie mam zbyt wielu wspomnień, jeśli chodzi o czasy dzieciństwa. Kiedy byłam mała, przeżyłam zatrucie ołowiem, co wpłynęło na pracę mojego mózgu. Przez długi czas miałam problem z pamięcią.
W jaki sposób zatrułaś się ołowiem?
Przez farbę, którą malowano mój dom. Uprzedzając Twoje pytanie – nie, nie lizałam ścian. Ale umarł mój pies, w jego organizmie znaleziono ślady ołowiu z farby i w ten sposób dowiedzieliśmy się, że nam też coś zagraża. Kiedy dokonaliśmy tego odkrycia, stałam się częścią programu rządowego. Byłam poddawana różnym badaniom, dopóki nie skończyłam siedmiu lat. Niestety niewiele o tym mogę opowiedzieć, ponieważ był to czas, kiedy nie zapamiętywałam także nowych zdarzeń.
Czy to wpłynęło na twoje późniejsze życie? Pojawiła się w Tobie potrzeba utrwalania własnych doświadczeń? Piszesz na przykład dziennik?
Dawniej pisałam pamiętnik, ale już tego nie robię. Jestem nieznośnie szczegółowa – zapisywałam wszystko: co jadłam, co robiłam, kogo spotkałam. Za to aż do dzisiaj dokumentuję moje doświadczenia z pomocą aparatu. A zrobiłam w życiu parę szalonych rzeczy, kiedy wyjechałam z domu i bardzo dużo podróżowałam. Upamiętniłam to wszystko w zeszycie z fotografiami. Stał się dla mnie bardzo ważny także ze względu na chorobę mojej babci, która miała demencję. Rozmowy z nią sprawiły, że moim celem stało się ocalanie wspomnień.
Chciałam móc do nich wrócić, nawet gdyby moja pamięć straciła do nich dostęp. Przygotowanie takiego fotopamiętnika jest bardzo czasochłonne. Robię go analogowym aparatem, więc zapełnienie kilku stron zajmuje mi parę dni, ale kiedy sobie przypomnę babcię, która przez prawie 15 lat nie miała możliwości wrócić do wydarzeń ze swojego życia, wiem, że ta inwestycja ma sens. Co więcej, kiedy oglądam film, gdzie któryś z bohaterów cierpi na demencję, zanoszę się płaczem. Uważam, że to jedna z najsmutniejszych rzeczy, jakie mogą nam się przydarzyć w życiu.
Mówisz o najsmutniejszej rzeczy, a ja chciałbym zapytać o te najśmieszniejsze. Uważasz, że to dobry czas na kręcenie komedii?
Żyjemy w dziwnym momencie. W ciągu ostatnich kilku lat ludzie odwracali się od komedii, brakowało odważnych, śmiałych filmów. Myślę, że to ma szansę się zmienić. Przede wszystkim z powodu sytuacji społeczno-politycznej. Zawsze, kiedy ekonomia łapie zadyszkę, ludzie chodzą chętniej do kina na komedie. Tak było co najmniej od czasu wielkiego kryzysu sto lat temu. Teraz, kiedy inflacja galopuje, a recesja daje nam się we znaki, pewnie będzie tak samo. To chyba jedyny pozytyw tej trudnej sytuacji.
W 2022 roku poprowadziłaś galę wręczania nagród BAFTA. Twoje dowcipy z kolegów z branży odbiły się szerokim echem.
Nie wydaje mi się, żebym przekroczyła granice dobrego smaku. Nawiązywałam do tego, co było dość szeroko komentowane – do sytuacji Armiego Hammera [aktor został oskarżony przez byłe partnerki o znęcanie się nad nimi – przyp. red.] czy Willa Smitha [spoliczkował Chrisa Rocka podczas ceremonii Oscarów za żart ze swojej żony – przyp. red.]. Wyszło całkiem zabawnie, bo wszyscy na sali wiedzieli, do czego się te komentarze odnoszą, z czego się śmiejemy. Dopiero kiedy masz wystąpić przed ludźmi, którzy niekoniecznie łapią kontekst, bywa ciężko.
Podobno komicy coraz częściej odmawiają prowadzenia takich gal, bo to wiąże się z ryzykiem, że ktoś się obrazi i gospodarz padnie ofiarą cancel culture.
Jest też inne wyjście – po prostu przyjść i poprowadzić tę galę grzecznie, według wszystkich obowiązujących reguł. Ja też mogłam to zrobić, ale publiczność oczekiwała, że skoro to ja jestem gospodynią wieczoru, pozwolę sobie na humor.
Rozmawiałam ostatnio na ten temat z koleżanką, która powiedziała mi, że nie odważyłaby się przyjąć takiego zaproszenia. Zwłaszcza że na tego typu uroczystościach w ostatniej chwili zwykle okazuje się, że ktoś nie przyjdzie albo że pojawi się ktoś niezapowiedziany. Przed galą BAFTA musiałam zmienić połowę scenariusza. Ludzie wchodzili na salę, a ja siedziałam przed moim laptopem i stukałam w klawisze, starając się wymyślić naprędce dobry żart. Dobry i na tyle wyważony, żebym następnego dnia nie była bohaterką nagłówków, które oskarżają mnie o przekroczenie granicy albo wnioskują na podstawie takiego żartu o moich przekonaniach i poglądach. Jestem jednak spokojna, bo należę do osób, które walczą o inkluzywność, tolerancję i szacunek dla wszystkich. Wiem, kim jestem i co mam w głowie.
Zawsze się zastanawiam, czy po usłyszeniu żartów Twoich albo Ricky’ego Gervaisa ktoś się obraża i wam o tym mówi?
Uwielbiam Ricky’ego Gervaisa [komik wzbudził spore zamieszanie, kiedy prowadził galę Złotych Globów w roku 2020 – przyp. red.], jego żarty są świetne! Moje chyba nie są aż tak ostre, a poza tym on jest mężczyzną, a ja kobietą, więc inaczej się nasz humor ocenia – chłopcy nadal mogą więcej.
Czy ludzie się obrażają? Po ostatniej gali BAFTA podeszła do mnie żona Benedicta Cumberbatcha i zapytała, czy mam świadomość, że on jest żonaty i czy aby się do niego nie przystawiałam. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że jeśli tylko przyjrzy się mojej biografii, przekona się, że nie ma w niej zbyt wielu chłopaków, których odbiłam innym dziewczynom, więc może być spokojna.
Ty się obrażasz, kiedy ktoś żartuje z Ciebie?
Nie, mam to w nosie. Mam dystans. Chciałabym, żebyśmy wszyscy mieli go trochę więcej. Z jego pomocą wiele spraw udałoby się rozwiązać znacznie zdrowiej, bez wzywania sędziów od poczucia humoru i bez straszenia się cancel culture. Musimy pamiętać, że rolą komików jest przesuwanie granic i naginanie reguł. Z drugiej strony widzę, jak dobrze nam robi to, że dzisiaj pewnych rzeczy nie wypada mówić.
Z kolei o innych wreszcie można mówić głośno.
To prawda. Kiedy dokonałam coming outu jako lesbijka, dostałam mnóstwo wsparcia i ciepłych słów. Podobnie było, kiedy mocno schudłam.
Wcześniej bałaś się, jakie to wywoła reakcje?
Jeśli chodzi o związkowy coming out, moja dziewczyna pochodzi z bardzo konserwatywnej łotewskiej rodziny, więc niepokoiło mnie, jak to wszystko wpłynie na nią. Jej doświadczenie jest na pewno zupełnie inne niż moje.
Jeśli natomiast chodzi o chudnięcie, martwiłam się, że skoro moją karierę ugruntowały role zabawnych grubasek, to kiedy się fizycznie zmienię, stracę fanów. Tak się nie stało. Zgubiłam 35 kilogramów w 2020 roku, ale nie dlatego, że źle się ze sobą czułam, tylko po prostu chciałam być zdrowsza i przestać zajadać emocje. To mi się udało, a przy okazji wyszłam z szuflady jednego typu ról. Cieszę się, że ten proces zaczął się od roli w „Dopóki mnie pamiętasz”, gdzie pojawia się wątek lesbijski z moim udziałem. Zagrałyśmy go z Charlotte Gainsbourg, która jest pierwszą kobietą, jaką pocałowałam przed kamerą. Niestety reżyser krzyknął: „Cięcie!”, kiedy zaczynało się coś między nami dziać. (śmiech)
Rebel Wilson, rocznik 1980. Popularność przyniosły jej komedie „Druhny”, „Sztanga i cash”, „Noc w muzeum” czy „Pitch Perfect”. Za rolę w filmie „Jojo Rabbit” dostała nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych. Najnowszy film „Dopóki mnie pamiętasz” swoją premierę na platformach VOD miał w lutym.