1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Haruki Murakami opowiada o swojej miłości do... T-shirtów

Haruki Murkami (Fot. Noriko Hayashi/Panos Pictures/Panos Pictures/Forum)
Haruki Murkami (Fot. Noriko Hayashi/Panos Pictures/Panos Pictures/Forum)
Fani Harukiego Murakamiego wiedzą zazwyczaj o jego ogromnej kolekcji płyt winylowych – 10 000 albumów! – i o tym, że jest zapalonym biegaczem. Niewielu jednak słyszało o innej jego pasji, czyli o kolekcjonowaniu T-shirtów. W felietonach, pierwotnie drukowanych w japońskim magazynie modowym dla mężczyzn „Popeye”, Murakami opowiada historię prawie każdej prezentowanej koszulki. Zbiór tych felietonów, a także obszerny wywiad z pisarzem, którego fragment publikujemy poniżej, znajdziecie w książce „Moje ukochane t-shirty” (wyd. Muza).

Rozmowa o T-shirtach z mojej kolekcji i o tych, na które nie starczyło miejsca w felietonach

Wywiad przeprowadzony z Harukim Murakamim przez Kun’ichiego Nomurę (opublikowany w marcowym numerze magazynu „Popeye” w 2018 roku)

Kiedy zaczął pan nosić T-shirty?
Zacząłem je nosić bardzo dawno temu, ale kiedy byłem nastolatkiem, nikt ich jeszcze nie znał. Istniały tylko podkoszulki pełniące rolę bielizny, noszone pod koszulą z kołnierzykiem, nie miały żadnych nadruków ani obrazków. Prawdziwe T-shirty pojawiły się chyba na początku lat siedemdziesiątych. Pamiętam, że modne były T-shirty z UCLA [University of California, Los Angeles] i elitarnych amerykańskich uniwersytetów należących do tak zwanej Ivy League. A poza tym koszulki sportowe, na przykład drużyny baseballowej Yankees. Te pojawiły się już dawno. Pamięta pan kurtki firmy Van, która wprowadziła na japoński rynek styl amerykański? Koszulki z ich logo też stały się popularne. W tamtych czasach za najmodniejsze uważano T-shirty z uniwersytetów Ivy League, więc oczywiście i ja je nosiłem. Mam wrażenie, że w latach siedemdziesiątych pojawiało się więcej i więcej T-shirtów. Były koszulki zespołów rockowych, jak np. T. Rex, i koszulki, które dawali za darmo przy zakupie czegoś innego, takie jakby koszulki promocyjne. Kiedy zacząłem pisać w siedemdziesiątym ósmym i dziewiątym roku, T-shirty stały się już normalną częścią garderoby. Noszenie ich zrobiło się modne, gdy zaczęto wydawać magazyny „Made in USA Catalogue” i „Popeye”. To było chyba w połowie lat siedemdziesiątych.


[…]

Wyznacza pan sobie przy kupnie jakieś zasady podobnie jak przy kupowaniu płyt?
Wybieram oczywiście na podstawie designu i typu. Jeśli trafiam na koszulkę z wizerunkiem gramofonu albo płyty, to zwykle ją kupuję. Bo lubię ten typ. (śmiech) Jest tu kilka takich. Poza tym lubię T-shirty reklamujące piwo, samochody i inne towary. Mam jeden z reklamą stacji telewizyjnej ESPN, piwa Coors – różne. Z tych tutaj lubię ten Olympusa.

Te reklamujące różne marki są fajne. Mają dobry design. Ponieważ wykładał pan w Ameryce literaturę japońską, wyobrażam sobie, że ma pan dużo koszulek z różnych uniwersytetów, w tym z Ivy League.
Kiedy odwiedzałem różne uniwersytety, kupowałem tam koszulki, ale nie bardzo da się je nosić. Jeśli ktoś skończył daną szkołę, to co innego, jednak jakoś głupio nosić T-shirt z napisem HARVARD czy YALE tylko dlatego, że człowiek tam był. Co prawda, gdyby ktoś zapytał, czy nosiłbym w Japonii koszulkę z napisem WASEDA, to też bym jej nie nosił, choć skończyłem tę uczelnię. Noszę T-shirty z mniejszych szkół, tak zwanych liberal arts colleges położonych na prowincji, ale gdybym minął na ulicy absolwenta którejś z tych uczelni, mając na sobie taką koszulkę, tamten na pewno by się do mnie odezwał. Dlatego nosząc je, jestem bardzo spięty. (śmiech)

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Są tu głównie T-shirty z napisami i obrazkami, ale mówił pan, że lubi też gładkie, prawda?
Zwykle noszę T-shirty z jakimś wzorem czy napisem. Kiedyś w Stanach Elena Seibert specjalizująca się w portretach pisarzy miała zrobić mi zdjęcie, przyszedłem w takim T-shircie, a ona powiedziała, że się nie nadaje. Na zdjęciu muszę być w gładkim. Pokazała mi fotografię Trumana Capotego w gładkiej szarej koszulce i zapytała: „Dobrze wygląda, prawda?”. Rzeczywiście dobrze wyglądał. (śmiech) Od tego czasu do zdjęć portretowych wkładam gładkie.

To prawda. À propos, czy przy wyborze gładkich zwraca pan na coś szczególną uwagę?
Lubię takie nieco znoszone wokół szyi. Chociaż niełatwo je znaleźć. Hanes i Fruit of the Loom są takie jakby znoszone wokół szyi, ale szybko tracą ten urok. Gładkie podkoszulki się zużywają i zwykle nie przechowuje się ich na pamiątkę.

No tak. Myślę, że wiele osób przechowuje w domu gładkie nienoszone podkoszulki, bo uważa, że wyrzucenie ich byłoby marnotrawstwem. A czy pan nadal nosi na co dzień T-shirty?
Latem chodzę wyłącznie w T-shirtach. Nie noszę nic innego. Czasami wkładam hawajską koszulę, ale zasadniczo chodzę w T-shirtach i szortach. Szczerze mówiąc, mam też niemałą kolekcję szortów. (śmiech)

Szortów?! Może zwrócimy się do pana z prośbą o podzielenie się i tą kolekcją.
Mam pełen zestaw od cargo pants do szortów różnej długości i typu. Do T-shirtów pasują adidasy bez skarpetek. Ostatnio wygodnie mi się chodzi w butach marki Sketchers i tylko takie noszę. Ale kiedy wychodzę z domu, mam zawsze w torbie spodnie i koszulę, żeby móc w razie czego nałożyć je na szorty i podkoszulek.

W razie czego to znaczy kiedy?
Są sytuacje, gdy trzeba się tak ubrać. Pewnego lata jeden wydawca zaprosił mnie do słynnej restauracji „Kitcho” w Ginza. A tam przy wejściu powiedziano mi, że nie wpuszczają gości w szortach. To byłaby głupia sytuacja, gdyby mnie nie wpuścili, mimo że wydawca mnie zaprosił. (śmiech) „Nie ma sprawy” – powiedziałem, wyjąłem z torby długie spodnie i nałożyłem w przedsionku. Obsługa aż pobladła.

Bardzo uprzejmie się pan zachował, ale jednak to trochę zwariowana historia.
Nauczyłem się tego od innego pisarza, pana Komimasy Tanaki. Już nie żyje. Kiedyś wybraliśmy się razem na premierę filmu. Patrzę, a on wyjmuje z torby spodnie oraz koszulę i nakłada je przy wejściu na to, w co był ubrany. „Co za świetny pomysł!” – pomyślałem wtedy.


[…]

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Chętnie pomyszkowałbym w tym pana składziku. Czy ma pan ustalone jakieś zasady, zgodnie z którymi pewnych T-shirtów nie może pan nosić? W felietonach kilka razy wspominał pan o tym. Może pan coś więcej o tym powiedzieć?
Tak, mam takie zasady. Zdecydowanie dzielę podkoszulki na te, które mogę nosić, i te, których nosić nie mogę. Mówiąc wprost, nie chcę zwracać na siebie uwagi. Chciałbym żyć jak najbardziej w ukryciu. Jeżdżę przecież pociągami, autobusami, chodzę po ulicach, wstępuję do księgarni, do sklepu z płytami Disk Union. Nie chcę zwracać na siebie uwagi. T-shirt może być fajny, ale jeśli przyciąga wzrok, dla mnie się nie nadaje. Dlatego liczba tych, które noszę, jest ograniczona. Mam dużo świetnych, ale nie noszonych T-shirtów. To są szczególnie takie, na których widnieje jakieś przesłanie. Bo właśnie takie ludzie czytają, prawda? (śmiech) A ja wolę tego uniknąć.

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze