Nie odejmie nam lat, nie zlikwiduje zmarszczek, za to sprawi, że będziemy wyglądać młodziej. O tym, jak masaż twarzy łagodzi rysy i koi duszę rozmawiam z Katarzyną Kaczan-Oktabą, instruktorką jogi twarzy.
Na początek naszej rozmowy zacytuję pytanie, które znalazłam na jednym z forów poświęconych masażowi twarzy: „Mam 52 lata, czy nie za późno, aby zacząć przygodę z masażem twarzy? Czy to coś da?”.
Nigdy nie jest za późno! Tak jak nigdy nie jest za późno, aby zacząć się ruszać: biegać, spacerować czy gimnastykować się. Trudno jednak liczyć na to, że masując twarz, odmłodzimy ją o dwadzieścia lat – to się nie wydarzy. Możemy za to sprawić, że będziemy się starzeć ładniej.
Ładniej – czyli jak?
Chodzi o to, aby złagodzić rysy, które z wiekiem robią się ostre, podciągnąć tkanki, które opadają, a także ujędrnić skórę i poprawić jej koloryt.
To wszystko można uzyskać poprzez masaż?
Tak, zwłaszcza że technik masażu twarzy jest wiele. Są masaże bardziej intensywne, kiedy pracujemy na kościach, i delikatne wykonywane na tkance mięśniowej i na skórze. Każdy z nich ma trochę inny cel i inne działanie.
Nie przyszło mi do głowy, że masując twarz, masujemy także kości. Co im daje masaż?
Poprzez odpowiedni nacisk stymulujemy tkankę kostną, która wraz z wiekiem traci gęstość. Warto pamiętać, że tkanki miękkie twarzy opierają się na fundamencie, który stanowi twarzoczaszka. A ona z wiekiem się zmienia.
Czyli to nie mit, że z wiekiem nos rośnie ?
Nie tylko nos! Powiększają się też uszy, które przemieszczają się do przodu, broda zawija się do góry, powiększają się oczodoły, przez co oczy się zapadają i robią się mniej wyraźne.
O rany…
Ale właśnie temu chcemy i możemy przeciwdziałać poprzez masaż i ćwiczenia jogi twarzy.
Wspomniałaś o różnych rodzajach masażu. Czy któryś z nich jest najbardziej odpowiedni dla skóry dojrzałej?
Tak, masaży jest wiele, wymienię choćby masaż kobido, masaż transbukalny, masaż limfatyczny, masaż wibracyjny… Uważam, że wszystkie masaże są dobre i wskazane, warto je różnicować, wykonywać je naprzemiennie, aby pobudzać wszystkie struktury i różne partie twarzy. Każdy masaż ma trochę inne zadanie, różni je też sposób wykonania i siła nacisku.
Zatrzymam się na chwilę na sile nacisku. Z filmów, które zamieszczasz na swoim fanpage'u, dowiedziałam się, że masaże na kościach wykonujemy na poziomie 3, te na mięśniach na poziomie 2, a na skórze stosujemy nacisk na poziomie 1. Jak to zmierzyć?
Najprościej użyć do tego wagi kuchennej. Dociskasz dłonią i sprawdzasz siłę nacisku. Maksymalny nacisk w masażu twarzy to 4 kilogramy, ale tak intensywny zabieg wykonuje się w gabinecie kosmetycznym lub fizjoterapeutycznym. Osobom początkującym zalecam masaż delikatniejszy. Warto umieć różnicować siłę nacisku, bo innego dotyku potrzebują kości, innego mięśnie, a jeszcze innego potrzebuje skóra, zwłaszcza wrażliwa okolica oczu, którą masujemy bardzo delikatnie, wręcz powierzchniowo.
Wiemy już, że masaż stymuluje tkankę kostną, zapobiegając utracie gęstości. Jak to wygląda, jeśli chodzi o mięśnie i skórę?
W przypadku mięśni chodzi nam przede wszystkim o to, aby je rozprężyć i rozluźnić. Wiesz, skąd się biorą zmarszczki? Między innymi stąd, że na przykurczonych mięśniach skóra się marszczy, jest jej za dużo, przez co robią się bruzdki i bruzdy.
Fakt, to bardzo logiczne!
Jeśli poprzez masaż uda nam się mięśnie rozprężyć, skóra będzie się na nich lepiej opinać i uzyskamy efekt gładkiej cery. Oczywiście jakość skóry, to, czy jest bardziej wiotka, czy bardziej gęsta, zależy w dużej mierze od genów, ale nad jej kondycją możemy pracować, aby wyglądała możliwie jak najlepiej.
Masaż ma jeszcze jedno bardzo ważne zadanie – otóż chodzi o to, aby pobudzić krążenie. Dostarczając większą ilość krwi, która jest naturalną odżywką dla tkanek, sprawiamy, że są one lepiej odżywione i dotlenione. Dzięki temu skóra ma ładniejszy koloryt, a twarz nabiera blasku. I wydaje się młodsza!
Wrócę jeszcze na chwilę do pytania o masaż dla kobiet dojrzałych, którym zaczynają doskwierać chomiki, lwia zmarszczka, kurze łapki… Istny zwierzyniec!
Są jeszcze linie marionetki [bruzdy biegnące od nosa do brody – przyp. red.], kod paskowy [bruzdki wokół ust – przyp. red.] czy naszyjnik Wenus, czyli poziome zmarszczki na szyi…
No właśnie! Czy są zatem mięśnie, o które powinnyśmy w tym wieku szczególnie zadbać?
Wszystkie mięśnie są ważne, bo są ze sobą połączone. Dlatego ja każdy masaż twarzy zaczynam od rozluźnienia mięśni szyi, karku i barków. Jeśli te mięśnie są przykurczone, ciągną za sobą te, które do nich przylegają. Wyjaśnię to na przykładzie tak zwanych ciężkich brwi i opadających powiek. Aby im przeciwdziałać, skupiamy się w masażu na rozprężeniu mięśnia czołowego – gdy jest on przykurczony, skóra się na nim nie opina i pod wpływem grawitacji opada, przez co brew się obniża i powieka robi się ciężka. Mięsień czołowy jest połączony z czepcem ścięgnistym, czyli skalpem, i taśmą powierzchniową tylną, która biegnie aż do stóp. Dlatego, pracując nad opadającą powieką, nie skupiamy się tylko na okolicy oka, ale masujemy czoło i odrywamy czepiec ścięgnisty.
Odrywanie czepca brzmi groźnie, nie jest też specjalnie przyjemne.
Polega to na odciąganiu skóry głowy od czaszki poprzez pociąganie za włosy i poruszaniu skórą czaszki w różne strony. Na początku może to być bolesne, ale gdy poczujemy, jak dzięki temu odpływa napięcie, od razu robi się miło.
Przykurczony mięsień czołowy, a zwłaszcza marszczyciel brwi, odpowiada też za lwią zmarszczkę, która nadaje twarzy srogi wygląd. Czoło to bardzo ruchliwa część twarzy, dodatkowo zbierająca emocje. Nad czołem warto więc pracować, rozprężając je na różne sposoby: masując i uciskając.
Kolejny newralgiczny punkt to oczy.
Trapią nas nie tylko kurze łapki, ale także tak zwane worki pod oczami, czyli opuchnięcia, które są skutkiem zastojów limfatycznych. Limfa oczyszcza organizm z toksyn. Gdy robią się zastoje limfatyczne, widać to od razu również na twarzy – pojawiają się opuchnięcia pod oczami, w środkowej części twarzy, a także na dekolcie. Aby odprowadzić limfę do gruczołów limfatycznych, wykonujemy masaż, przepychając manualnie limfę. Robimy to bardzo delikatnie, bo limfa płynie płytko pod skórą, kierując ruchy w dół w stronę gruczołów, które znajdują się w okolicy uszu, żuchwy, obojczyków i pach. Wykonując drenaż limfatyczny, rozluźniamy też mięśnie, które – jeśli są przykurczone – stanowią tamę zarówno dla limfy, jak i dla krwi.
Mówiąc o oczach, warto również wspomnieć o ćwiczeniach mięśni głębokich oczu, aby nie zapadały się z wiekiem. Ruchy gałkami ocznymi góra – dół i z boku na bok skutecznie wzmacniają te mięśnie. Nie można też zapominać o mruganiu powiekami, co naturalnie nawilża i relaksuje gałki oczne.
Idźmy dalej…
Dalej są mięśnie policzków. Warto o nie dbać, bo gdy opadają, powiększa się bruzda nosowo-wargowa, robią się chomiki i zanika owal. Gdy jesteśmy już w tej części twarzy, pamiętajmy o rozluźnianiu żwacza, bardzo silnego mięśnia, który często w stresie zaciskamy. Efektem są nie tylko spięte mięśnie, ale również zgrzytanie zębami (bruksizm) i clenching – zaciskanie zębów.
Docieramy do ust. Soczyste wargi to marzenie każdej z nas.
Niestety z wiekiem usta stają się węższe, bo górna warga zawija się do środka i zanika czerwień wargowa. Pojawia się wspomniany już wcześniej kod kreskowy, czyli bruzdki w okolicy ust. I nie dotyczy to tylko palaczek. Winę za to ponoszą przykurczony mięsień okrężny ust i… słabe nawodnienie.
Zatem, aby mieć jędrne, duże usta, trzeba pić dużo wody?
Nawodnienie jest kluczowe, podobnie jak zdrowe odżywianie, sen i aktywność fizyczna: choćby te 10 000 kroków dziennie. Trzeba też dbać o postawę, otwartą klatkę piersiową, prawidłowo uniesioną głowę… Krótko mówiąc: aby mieć piękną cerę, nie wystarczy się masować. Trzeba zadbać o siebie całościowo.
Co zrobić, aby dobroczynny automasaż stał się naszą rutyną?
Najlepiej tak to sobie zorganizować, aby masaż stał się dla nas przyjemnością, upragnioną chwilą tylko dla siebie. Można zapalić sobie świece, włączyć relaksującą muzykę i przeznaczyć ten czas na to, aby pobyć ze sobą.
Brzmi to tak zachęcająco, że miałabym ochotę masować się codziennie, ba! – nawet dwa razy dziennie. Ale czy to aby nie przesada?
W tym przypadku, tak jak we wszystkim, najlepiej zachować umiar. Skóra potrzebuje czasu, aby odpocząć, uruchomić procesy naprawcze. Wystarczy 10 minut dzienne, na przykład 5 minut rano i 5 minut wieczorem przy okazji porannej i wieczornej pielęgnacji. Dłuższy masaż można robić raz w tygodniu, a od czasu do czasu warto pójść na profesjonalny zabieg do kosmetyczki.
Tydzień, miesiąc, rok… jak długo trzeba się masować, aby zobaczyć w lustrze młodsze odbicie?
Uczestniczki moich zajęć z masaży i jogi twarzy mają różne odczucia, ale zasadniczo już po jednym razie widać różnicę. Skóra jest odprężona, zaróżowiona, bardziej świetlista. Jeśli zależy nam natychmiastowej i radykalnej zmianie, to pewnie trzeba byłoby sięgnąć po zupełnie inne metody, które oferuje medycyna estetyczna.
Skoro wspomniałaś medycynę estetyczną, zapytam, czy osoby, które stosują botoks lub wypełniacze, mogą się masować?
Techniki manualne i medycyna estetyczna to dwie różne drogi odmładzania. Wstrzykując botoks, unieruchamiamy mięśnie – są wówczas gorzej odżywione, słabiej dotlenione, nieużywane ulegają stopniowo atrofii. Jeśli się na to decydujemy, to absolutnie nie ma sensu tego miejsca masować. To działania przeciwstawne. Wszelkie zabiegi medycyny estetycznej są przeciwskazaniem do wykonywania masażu.
Czy są jeszcze jakieś inne?
Przeciwskazaniem są też stany zapalne skóry, choroby skórne, trądzik różowaty, nowotwory w okolicach twarzy, polipy zatok, opryszczka. Jeśli ktoś jest chory, przeziębiony, to również odradzam masowanie. Lepiej się wtedy położyć pod kocem z dobrą książką i zadbać o swój dobrostan inaczej.
Katarzyna Kaczan-Oktaba, instruktorka jogi twarzy; prowadzi bloga jogatwarzy-behappy.pl.