1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Potrzebujemy młodych terapeutów. Rozmawiamy z Anną Cyklińską, autorką bestsellera „Przewodnik po emocjach”

Potrzebujemy młodych terapeutów. Rozmawiamy z Anną Cyklińską, autorką bestsellera „Przewodnik po emocjach”

Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)
Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)
Anna Cyklińska (29 lat) ma na swoim koncie bestseller „Przewodnik po emocjach” oraz udział w telewizyjnej debacie na temat zdrowia psychicznego Polaków. Razem z Cleo Ćwiek prowadzi też popularny podcast „Można zwariować”. Udowadnia, że w zawodzie psychoterapeuty, w którym zaawansowany wiek jest zwykle atutem, młodość miewa swoje zalety. Łatwiej jest znaleźć wspólny język z kimś, kto jest równolatkiem.

Kiedy postanowiłaś, że zostaniesz psychoterapeutką?
Mniej więcej pół roku po skończeniu studiów psychologicznych, kolejne pół musiałam czekać na rozpoczęcie rekrutacji do szkoły psychoterapii.

Czyli kiedy zdawałaś na psychologię na Uniwersytet Warszawski, nie było to takie oczywiste?
Stereotyp mówi, że psychologię wybierają osoby, które chcą przepracować własne problemy, i owszem, znajduje on swoje odzwierciedlenie w wielu przypadkach, ale nie w moim. Na szczęście nigdy nie doświadczyłam mniejszych ani większych trudności czy zaburzeń, chciałam raczej uciec przed… matematyką. Byłam przekonana, że po psychologii będę mogła robić wiele interesujących rzeczy, niekoniecznie związanych z zawodem psychoterapeuty. Bo choć zapotrzebowanie jest ogromne, to już wtedy wiedziałam, że mało jest państwowych etatów, a jeszcze mniej możliwości, by podczas studiów wdrożyć się w ten zawód. Na Uniwersytecie Warszawskim kładzie się nacisk na psychologię akademicką i badania, mniej istotna jest funkcja pomocowa.

Już w trakcie studiów łapałam się różnych prac, od bycia cukierniczką i baristką po staże w agencjach marketingowych, aż wylądowałam w dziale rekrutacji pewnej korporacji w warszawskim Mordorze. Wystarczył rok, bym zrozumiała, że to nie jest to, co chcę robić. Wcześniej może mniej zarabiałam, ale miałam większy kontakt z ludźmi, no i czułam, że robię coś, co naprawdę ma znaczenie – praca w gastronomii uczy pokory, ale też wynagradza dużą ilością ludzkiej wdzięczności.

Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska) Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)

Czyli chodziło też o poczucie sprawstwa? Wpływu na swoje życie?
Dokładnie tak. Na przykład jako rekruterka często przez kilka dni szukałam kandydatów, przeprowadzałam z nimi rozmowy, a potem dzwonił klient i mówił, że jednak się rozmyślił, nie będzie potrzebował mojej pomocy. Czułam, że nie mam żadnego wpływu na efekty swojej pracy.

To był też czas, kiedy w przestrzeni publicznej – w gazetach, telewizji czy Internecie – zaczęło się pojawiać coraz więcej wyznań znanych osób na temat ich trudności psychicznych. Informacje na ten temat zaczęły powoli przenikać do powszechnej świadomości. Na studiach byłam zamknięta w pewnej bańce, w której jest oczywiste, że kryzys psychiczny może dopaść każdego i że należy wtedy sobie lub innej osobie pomóc w jego przezwyciężeniu. Zorientowałam się jednak, że nie jest to wcale wiedza powszechna. Słyszałam, jak moje koleżanki i koledzy z pracy używają słów typu „schizofrenia” czy „depresja” jako obelgi wobec tych, z którymi się nie dogadują. Widziałam też przepracowanie, pasywną agresję, manipulację. Korporacja to jest idealne miejsce do zaobserwowania tych i podobnych ludzkich mechanizmów. Decyzja o pójściu w kierunku psychoterapii wzięła się po części z frustracji, a po części z potrzeby wykorzystania swoich umiejętności i wiedzy w lepszy sposób. Uświadomiłam sobie, że nie chcę być jedynie trybikiem w machinie czy szczurkiem biegnącym w wyścigu, w którym nawet nie chcę brać udziału. Zaczęłam uczestniczyć w różnych konferencjach na temat zdrowia psychicznego, chodziłam na otwarte wykłady, wreszcie zapisałam się do szkoły psychoterapii. I tak, krok po kroku, zbliżałam się do miejsca, w którym jestem teraz.

Mimo młodego wieku jesteś obecnie jedną z bardziej znanych i rozpoznawalnych psychoterapeutek w przestrzeni online. Od czego to wszystko właściwie się zaczęło?
Jeszcze kiedy umierałam z nudów w pracy rekruterki, otwierałam na komputerze Worda i pisałam szkice swoich postów na Instagrama. Pisałam o tym, czego uczę się w szkole psychoterapii, co czytam, co mnie fascynuje – totalnie na czuja. Nie znałam się na social mediach, nie miałam żadnej strategii, a jednak moje konto zyskiwało coraz więcej obserwatorów. Natomiast jeśli chodzi o fundację Cleo Ćwiek, „Można Zwariować”, to po prostu odezwałam się do nich z propozycją, że chętnie wesprę ich jako psycholożka. Na początku nikt nie odpisał, ale podczas pandemii fundacja prowadziła na Instagramie live’y i zaprosiła mnie do jednego z nich. Okazało się, że dobrze się z Cleo dogadujemy, więc pojawił się pomysł podcastu. Tematów nam nie brakuje, właśnie zamykamy czwarty sezon i planujemy serię trochę lżejszych odcinków na wakacje.

Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska) Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)

Nie masz wrażenia, że pandemia otworzyła nas jeszcze bardziej na temat zdrowia psychicznego? Ja podcastów psychologicznych zaczęłam słuchać dopiero wtedy.
Kiedy zaczynałyśmy nagrywać, takich podcastów było bardzo mało, w dodatku prowadziły je raczej starsze osoby. Byłyśmy chyba pierwszymi dwudziestoparolatkami z takim contentem. Od początku miałyśmy poczucie, że robimy to dla ludzi w naszym wieku. Słuchają nas głównie dziewczyny, choć mamy też około 11 proc. męskich słuchaczy i pewien procent osób niebinarnych. Nasz podcast bazuje na luźnej rozmowie dwóch osób. Jego największą wartością jest to, że mamy ze sobą fajny flow, choć jesteśmy bardzo różnymi osobami. Cleo ma doświadczenie choroby dwubiegunowej i spektrum autyzmu – jej sposób myślenia mnie fascynuje, bo jest często abstrakcyjny. Ja wnoszę więcej doświadczenia z gabinetu terapeutycznego oraz wiedzę psychopatologiczną.

Skoro jesteśmy już przy gabinecie terapeutycznym, nie miałaś na początku obaw, że Twój młody wiek będzie niektórych pacjentów zniechęcał? Nie masz za sobą bogatego doświadczenia – także życiowego – jakie mają choćby terapeutki po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce. Z drugiej strony dla młodych pacjentów młoda psychoterapeutka to szansa na rozmowę na podobnym poziomie. Bez pouczania, z większym zrozumieniem.
To w dużej mierze zależy od nurtu terapeutycznego, ale w tym, w którym ja pracuję, czyli poznawczo-behawioralnym, zadaniem terapeuty nie jest rozumieć, co czuje pacjent, tylko mu pomóc, używając konkretnych narzędzi. Z drugiej strony to właśnie te konkretne narzędzia wypełniły mnie po jakimś czasie pewnością, że dam sobie radę. Nie muszę okrywać się szalem i prawić życiowych mądrości, żeby pomóc komuś, kto doszedł do ściany. Nie muszę sama być matką, by rozmawiać z młodą kobietą o trudach macierzyństwa. Ale tak, miałam takie obawy, tym bardziej że zaczęłam praktykę już na pierwszym roku szkoły psychoterapii, do czego nas zresztą zachęcano. Od początku mieliśmy superwizje, analizowaliśmy wspólnie nagrania i mierzyliśmy się z krytyką. I rzeczywiście, na początku trafiały do mnie głównie osoby w moim wieku lub trochę młodsze. Pierwsze trzy pacjentki zaczęłam przyjmować na tydzień przed lockdownem. Z jedną z nich zostałam w kontakcie na dłużej.

A kiedy przychodził ktoś starszy?
Przy starszych pacjentach, w dodatku jeśli byli mężczyznami, pierwsza myśl, jaka mi się pojawiała, brzmiała: „To teraz mała dziewczynka będzie pouczać starszych”. Na szczęście jej miejsce szybko zajęło zaufanie, a czasem nawet bardzo serdeczna więź. Jeden z pacjentów, który zgłosił się na terapię po przeczytaniu mojej książki, jest znacznie ode mnie starszy, a praca układa nam się doskonale.

Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska) Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)

Ludzie przychodzą do Ciebie po konkretne narzędzia i pomoc czy może po to, by porozmawiać?
Ktoś, kto do mnie przychodzi, wie zwykle, w jakim nurcie pracuję, jest więc nastawiony na konkretne narzędzia i techniki; wie, że będzie miał prace domowe do wykonania. Takie nastawienie plus gotowość do pracy, połączona często z lekami, dają znakomite i naprawdę szybkie efekty. Mówię o lekach, bo bez nich w depresji czy stanach lękowych spada motywacja.
Ale gadanie też jest ważne, zwłaszcza jeśli pacjent niepokoi się bieżącą sytuacją, bo pojawił się w niej pewien schemat. Warto go omówić, zanim zaczniemy działać.

Bywasz dumna ze swoich pacjentów?
Bardzo. Czasem się nawet wzruszam, zwłaszcza jak słyszę, że jakieś jedno zdanie z sesji zapadło komuś głęboko w serce. Ale najbardziej cieszy mnie, jak pacjent czy pacjentka sami promienieją dumą z siebie.

A denerwujesz się czasem na nich?
Zwykle irytują mnie rzeczy poza moją kontrolą, czyli kiedy ktoś nie przychodzi na sesję i mnie o tym nie informuje. Nie biorę tego do siebie, czyli nie myślę, że nie przyszedł, bo zrobiłam czy powiedziałam coś, co go zniechęciło. Zdaję sobie sprawę, że powodów mogą być tysiące: ktoś się boi otworzyć, ktoś nie ma pieniędzy, ktoś nie wykonuje pracy, a oczekuje efektów. A może po prostu nie kliknęło.
Pojawia się też zmęczenie. Z tego, co widzę, wielu moich znajomych terapeutów i terapeutek ma trudność ze stawianiem granic. Ponieważ kieruje nami chęć pomagania, bywa, że zgadzamy się przyjąć jeszcze jednego pacjenta czy pacjentkę, choć wyrobiliśmy już limit, albo zrobić coś ekstra po godzinach – kolejny webinar, wykład czy warsztat. Staram się nie przepełniać mojego grafiku (sama nie chciałabym być czyjąś szóstą z rzędu pacjentką tego samego dnia), ale i nie brać na siebie zbyt wielu zobowiązań. Na przykład jutro mam właśnie taki przepełniony wydarzeniami dzień i czuję, że nie miałam wystarczająco dużo czasu, by się do niego przygotować. Z jednej strony uważam, że dużo zależy od energii spotkania i choć masz mnóstwo notatek, to rozmowa może pójść w takim kierunku, że okażą się one niepotrzebne, z drugiej – jestem totalnym control freakiem.

Co zatem robisz dla siebie, dla higieny emocjonalnej?
Dbam o swoją rutynę, czyli na przykład śniadanie, obiad i kolację staram się jeść zawsze o tej samej porze – jestem bardzo wrażliwa na sygnały płynące z ciała, a głód silnie wpływa na moje samopoczucie. Kiedy jest ciepło, do pracy dojeżdżam rowerem, co jednocześnie energetyzuje ciało i wietrzy głowę. Dbam też o ważne relacje w moim życiu, bo wiem, że one są moją siatką bezpieczeństwa. Gdybym nie miała się komu wypłakać czy wygadać albo do kogo przytulić – byłoby mi zdecydowanie ciężej. Na przykład kiedy nie mogę spać lub kiedy coś mnie niepokoi czy męczy, przytulam się na chwilę do mojego chłopaka i czuję, jak powoli się uspokajam. Niesamowite uczucie.

Ale wiadomo, bywa różnie, teoria i praktyka nie zawsze idą w parze. Też popełniam błędy, mam irracjonalne lęki czy wkurzam się bez sensu. Ostatnio przygotowywałam się do wykładu o wpływie stresu na nasz organizm, sama będąc w dużym stresie. Z jakimi problemami zwracają się do Ciebie młodzi ludzie?
Zdecydowana większość ich trudności dotyczy stanów lękowych, nie depresyjnych. Być może ludzie zmagający się z lękiem częściej zgłaszają się do terapeutów, bo lęk ogranicza i destabilizuje, podczas gdy depresja prowadzi do wycofania się i braku motywacji. Zauważyłam też, że coraz więcej osób w moim wieku zmaga się z perfekcjonizmem. Przez jakiś czas myślałam, że może to dlatego, że sama wkręciłam się w temat i widzę go wszędzie, ale jego powszechność potwierdzili znajomi terapeuci. Dodam, że nie chodzi tu o perfekcjonizm w rodzaju: „Chcę robić wszystko najlepiej jak potrafię”, tylko o przekonanie, że muszę robić więcej niż inni, by zasłużyć na uznanie czy w ogóle dorównać do jakiegoś poziomu. Ma to oczywiście związek z uogólnionym lękiem i niskim poczuciem własnej wartości, ale przyczyny upatrywałabym w globalizacji.

Wspomniałaś o niezrozumieniu, jakie towarzyszy choćby schizofrenii. Niedawno poświęciłaś temu wpis na Instagramie.
Kiedy szłam na swój pierwszy staż na dzienny oddział dla pacjentów psychotycznych, też byłam pełna dość stereotypowych przekonań, choćby takiego, że osoby chore na schizofrenię stanowią zagrożenie dla innych ludzi. Odczuwałam strach, nie miałam pojęcia, co mnie tam spotka. Zmieniłam zdanie już po pierwszym grupowym spotkaniu. Wszyscy byli spokojni, kulturalni i momentami bardzo zabawni. Spędziłam tam trzy miesiące i marzyłam, by zatrudniono mnie na stałe. Niestety, miejsc było niewiele, a czekała na nie długa kolejka chętnych.

Jeśli chodzi o choroby i schorzenia psychiczne i to, jak są społecznie postrzegane, obserwuję trzy grupy. Pierwsza to bańka, w której jesteśmy ty i ja, bardziej świadoma, zainteresowana zdrowiem psychicznym, chodząca na psychoterapię, jeśli jest taka potrzeba, słuchająca podcastów. Druga to osoby starsze – na przykład z pokolenia moich rodziców – które wprawdzie słyszały o psychoterapii, ale żeby z niej skorzystać, to już nie bardzo. Trzecia grupa to osoby chorujące, które często także nie mają wiedzy i nie korzystają z pomocy. Bo pochodzą z mniejszych miejscowości, gdzie odczuwają stygmatyzację, albo trafiają na biurokratyczne absurdy uniemożliwiające im rozpoczęcie leczenia.

Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska) Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)

W jakim kierunku powinna zmierzać psychoterapia? Co powinno zmienić się w systemie zdrowia psychicznego, by lepiej działał?
Ostatnio bacznie śledzę dyskusję wokół kultury terapeutycznej. Pojawiło się dużo słów krytyki, opartych właściwie na psychoanalizie, z której obecnie korzysta niewiele osób. Zarzuty są między innymi takie, że podczas wieloletniej terapii pacjenci skupiają się bardziej na sobie niż na relacjach, co sprawia, że zwiększa się ich poczucie osamotnienia.

Dostało się też poradnikom psychologicznym, które – zdaniem krytykujących – są zbyt dyrektywne i mówiące, jak mamy żyć, pełne przekazów typu: „Twoje emocje są najważniejsze”. Moim zdaniem takie wnioski można by wyciągnąć na podstawie lektury poradników z początku lat 90. Te współczesne są pisane zupełnie inaczej i zwykle są kierowane do konkretnych problemów. Natomiast jeśli chodzi o krytykę terapii, to na przykład bliski mi nurt poznawczo-behawioralny działa na zupełnie innych zasadach. Ma pomagać funkcjonować ludziom w społeczeństwie.

Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska) Anna Cyklińska, psychoterapeutka, autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” (Fot. Aga Bilska)

Jestem fanką terapii krótkoterminowej i myślę, że będzie ona coraz popularniejsza także z tego powodu, że jest bardziej dostępna cenowo. Nie stać cię na roczną terapię, ale na pięć spotkań – już tak. Czasem sobie myślę, o ile świat byłby piękniejszy, gdyby terapia poznawczo-behawioralna była dostępna na NFZ, ilu osobom udałoby nam się szybko pomóc. To, co mnie cieszy, to coraz większe zainteresowanie psychoterapią i psychiką od strony naukowej – przybywa nowych doniesień i badań.

Jeśli zaś pytasz mnie o system, to z pewnością jest wiele do zmiany. Choćby to, że nie ma nadal ustawy o zawodzie psychologa, że studenci szkolący się na terapeutów sami muszą fundować sobie dalszą naukę, inaczej niż lekarze. Jest też zdecydowanie za mało państwowych etatów dla psychologów, wszystko więc przechodzi do sektora prywatnego, co sprawia, że psychoterapia staje się czymś ekskluzywnym.

Powiedzmy, że czyta nas ktoś w wieku dwudziestu paru lat, kto myśli o pracy psychoterapeuty – zachęcałabyś czy odradzała?
Myślę, że jeśli ktoś rozważa taką pracę, to ma już o niej jakieś wyobrażenie. Dlatego zachęcałabym do odbycia stażu – i przekonania się, na ile rzeczywistość oddaje te wyobrażenia.

Anna Cyklińska, psychoterapeutka jest autorką bestsellera „Przewodnik po emocjach”. (Fot. Aga Bilska) Anna Cyklińska, psychoterapeutka jest autorką bestsellera „Przewodnik po emocjach”. (Fot. Aga Bilska)

Wielu z nas bierze te wyobrażenia z filmów…
Sama lubię śledzić wątki psychoterapeutyczne w filmach czy serialach, sądzę nawet, że podświadomie na to, jaką ścieżkę wybrałam, wpłynął serial „Bez tajemnic”, który obejrzałam w liceum. Więcej jednak nauczyła mnie praktyka. Psychoterapeuta to fajny, ciekawy i dający wiele satysfakcji zawód, niekoniecznie wymagający lat życiowego doświadczenia, prędzej otwartości na ludzi. Świat potrzebuje młodych terapeutów i terapeutek!

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze