„Przestałam widzieć plamy, traktuję je jak pieprzyki” – mówi aktorka Kasia Smutniak o chorobie, z którą żyje od 10 lat.
Kasia Smutniak to znana polska aktorka mieszkająca od lat we Włoszech. Tam też zrobiła karierę filmową. W Polsce znamy ją między innymi z produkcji: „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, „Haker” czy „Słodki koniec dnia”.
Ostatnio na swoim koncie na Instagramie aktorka zamieściła zdjęcie z łaciatym szczeniaczkiem, którego trzyma na rękach pokrytych jasnymi plamami. Zdjęcie podpisała wymownie: „Mamy ze sobą coś wspólnego”.
To nie pierwszy raz, kiedy aktorka publicznie mówi o swojej chorobie i pokazuje zdjęcia, na których widać ślady bielactwa. Nawiązywała do tego również wielokrotnie w wielu wywiadach. Otwarte mówienie o tym nie przyszło jej jednak bez trudu.
„Nigdy nie zapomnę tej chwili i strachu, jaki mi towarzyszył. Z jednej strony byłam dumna, że pokazałam prawdziwą siebie. Z drugiej – obawiałam się braku akceptacji. Tego, że będę wyśmiewana, chociażby w pracy. A wiecie, co stało się potem? Zupełnie nic, a raczej nic złego. Dostałam mnóstwo wsparcia” – napisała pod jednym ze swoich postów.
Kilka lat temu z okazji Międzynarodowego Dnia Bielactwa, obchodzonego 25 czerwca, aktorka zamieściła swoje zdjęcie z własnoręcznie przygotowanym na tę okazję filtrem, który opatrzyła hasztagiem „#beautyligo” [bielactwo nabyte to po łac. vitiligo – przyp. red.]. „Byłabym szczęśliwa, gdybyśmy wszystkie go wypróbowały, w hołdzie dla piękna różnorodności” – napisała pod postem.
Kasie Smutniak, pisząc o życiu z chorobą, przyznaje, że minęło wiele lat, zanim nauczyła się akceptować i kochać siebie za to, kim jest. Przez wiele lat kamuflowała białe plamy makijażem.
Na bielactwo zaczęła chorować krótko po tragicznej śmierci pierwszego męża, której była naocznym świadkiem. Pietro Taricone zabił się podczas skoku ze spadochronem. Ogromny stres był czynnikiem wyzwalającym chorobę – bielactwo jest schorzeniem autoimmunologicznym.
„Uczyń widocznym to, czego bez Ciebie być może nigdy nie byłoby widać”. Cytując pod jednym ze zdjęć, na których widać ślady choroby, Roberta Bressona, aktorka daje do zrozumienia, że publikowanie jej zdjęć bez retuszu ma na celu przełamywanie tabu związanego z bielactwem, które dla wielu osób wciąż jest stygmatyzujące.