1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Harel – kim jest twórczyni najstarszego polskiego bloga o modzie?

Harel – kim jest twórczyni najstarszego polskiego bloga o modzie?

(Fot. archiwum prywatne Harel)
(Fot. archiwum prywatne Harel)
Harel pisze o modzie już od 18 lat. Co sądzi o współczesnych trendach, inkluzywności branży oraz ciałopozytywności? Komu zawdzięcza swoje zrównoważone, ale i radosne podejście do ubrań?

Zapytam przewrotnie: po co nam dzisiaj w ogóle moda?
Moda towarzyszy nam każdego dnia. Nawet jeśli się nią nie interesujemy, nawet jeśli nią gardzimy, to wszyscy nosimy ubrania, a one zawsze coś wyrażają. Możemy milczeć, ale to, co zakładamy, niezależnie od tego, czy są to ubrania z nowych kolekcji, czy z second handu, po babci czy z szafy mamy – to wszystko buduje pewien kontekst i dużo mówi o nas samych. Warto zdać sobie z tego sprawę.

Skąd u ciebie to zainteresowanie modą? W twojej rodzinie to był temat szczególnie ważny?
Pierwsze moje wspomnienia z dzieciństwa to są wspomnienia ubrań, tego, co nosiłam. Jako mała dziewczynka miałam taką sztruksową spódnicę w wiśniowym kolorze z gigantycznym suwakiem. Pamiętam, że zastanawiałam się, jak ona jest zrobiona, jak został przyszyty tak duży suwak. Obserwowałam, jak stroi się moja mama, jaką jej to sprawia radość. Kiedy wychodziła na wieczorny koncert, zawsze ubierała się elegancko. Szybko zrozumiałam, że istnieje coś takiego jak dress code, że pewne okazje wymagają odpowiedniej oprawy.

W ciągu zaledwie roku od założenia twój blog stał się bardzo popularny, a mówimy o czasach sprzed ery mediów społecznościowych. Jak to się stało?
Kiedy zaczynałam, w polskim Internecie miejsc traktujących o modzie było jak na lekarstwo. Tak jak mówisz, nie było Facebooka i Instagrama, magazyny modowe nie miały jeszcze swoich portali. Moja działalność została dostrzeżona przez prasę. W 2007 roku jedna z czytelniczek wysłała mi maila z informacją, że łódzka „Gazeta Wyborcza” napisała o mnie i polecała mojego bloga. W 2007 albo 2008 roku zanotowałam milion wejść na stronę. Potem, kiedy blogów modowych zaczęło przybywać, te liczby gwałtownie spadły.

Niedawno przeczytałam, że wracają do mody trendy z 2008 roku. Ty zaczęłaś pisać o modzie dwa lata wcześniej, pamiętasz, co wtedy było na czasie?
Nosiłam wtedy ubrania blisko ciała: dżinsy rurki, legginsy. Tamta moda miała przede wszystkim służyć podkreślaniu sylwetki i maskowaniu niedoskonałości. Nikt nie chciał nosić ubrań typu oversize.

W tamtych czasach blogi były traktowane jako mało poważne hobby. W którym momencie to podejście się zmieniło, a ze zdaniem blogerów zaczęła liczyć się branża mody?
W moim przypadku to był moment, kiedy zaczęłam dostawać od projektantów zaproszenia na pokazy. Pamiętam, że jako pierwsi napisali do mnie Ania Kuczyńska i Michał Szulc. Myślę, że blogerom bardzo pomógł łódzki tydzień mody, którego pierwsza edycja odbyła się w 2009 roku. W Internecie obieg informacji jest znacznie szybszy. Dzięki blogerom o nowej kolekcji wybranego projektanta można było przeczytać niemal od razu, zamiast czekać na nowy numer ulubionego magazynu o modzie. Poza tym na blogach można było zobaczyć wszystkie sylwetki z pokazu, podczas gdy w magazynach pojawiało się ich zaledwie kilka.

Jak Internet zmienił nasze podejście do mody i tego, jak wyglądamy?
Internet bardzo zmniejszył świat. Bez wychodzenia z domu możemy zainspirować się stylem mieszkańców Nowego Jorku, zajrzeć za kulisy pokazu ulubionego projektanta, a dzięki zdjęciom w dużej rozdzielczości przyjrzeć się dodatkom, detalom. Łatwiejszy dostęp do informacji zwiększył także świadomość konsumentów. Zastanawiamy się, kto, gdzie i z czego uszył nasze ubrania, dzięki czemu część z nas zaczęła podejmować bardziej świadome decyzje zakupowe. Niestety, z drugiej strony Internet w niesamowity sposób przyśpieszył obieg trendów, napędzając tym samym konsumpcję.

Na swoim blogu oprócz zamieszczania recenzji kolekcji i wywiadów pokazujesz też, jak sama się ubierasz. Czytelniczki pisały, że cię podziwiają, bo publikujesz swoje zdjęcia, mimo że nie masz rozmiaru 36. Co sobie wtedy myślałaś?
Że to bardzo smutne, bo ja nigdy nie uważałam, że z moją wagą jest coś nie tak. Zawdzięczam to mamie, która zawsze była pewna siebie. Nigdy nie widziałam jej, jak stoi przed lustrem i mówi: „Beznadziejnie w tym wyglądam”. Zawsze widziałam mamę, która czerpie radość z mody. Dzisiaj ma 71 lat i nigdy nie mówi, że jest na coś za stara, tylko: „Ej, jaka fajna kurtka”. Jasne, że czasem rozmawiamy, że trochę się nam przytyło na wakacjach, bo spodnie z gumką, które ze sobą zabrałyśmy, okazały się bardzo zdradliwe. Ale mówimy to na zasadzie stwierdzenia faktu, że mam teraz brzuch, bo mi urósł, tak samo jak mówi się, że ktoś przefarbował albo ściął włosy.

No właśnie, podobno w modzie panuje pełna różnorodność. Czy aby na pewno?
Rozmawiałam niedawno z projektantką jednej z polskich marek odzieżowych, która ma w swojej ofercie bardzo szeroką rozmiarówkę, i mówi, że ich klientki mają zazwyczaj rozmiar 42-44. Szkoda, że nadal marki mają tak mało do zaoferowania właśnie kobietom w tych rozmiarach. Tak dużo pisze się dzisiaj o inkluzywności, o tym, że moda jest dla wszystkich, niezależnie od wieku i rozmiaru. Tymczasem na wybiegach kobiety plus size stanowią mniej niż jeden procent wszystkich zatrudnianych modelek. Można więc odnieść wrażenie, że projektanci podczas castingu wybierają dwie, trzy modelki w rozmiarze 42 tylko dlatego, że tak wypada.

W 2017 roku napisałaś, że poddałaś się operacji zmniejszenia biustu. Czy byłaś posądzana o brak akceptacji własnego ciała?
Zdecydowałam się na operację, bo okazało się, że to duży biust jest przyczyną moich narastających bólów kręgosłupa. Oczywiście, że czasem miałam problem z doborem garderoby, bo moda nie lubi dużych piersi, ale byłam zżyta ze swoimi piersiami. Kiedy zaczęłam szukać informacji o pomniejszeniu biustu, w Internecie trafiałam głównie na informacje dotyczące jego powiększenia. Pomyślałam więc, że skoro tak, to może komuś pomoże moja historia. Nie pomyliłam się. Pisały do mnie dziewczyny, że pomogłam im podjąć decyzję o operacji. Za to kiedy dwa lata później sporo schudłam, dostawałam wiadomości, że jestem hipokrytką.

Czyli ciałopozytywność, o której się tyle mówi, to mit?
Dlaczego ciałopozytywność kojarzy nam się wyłącznie z rozstępami i fałdkami na brzuchu, które trzeba kochać? A jak ktoś nie ma cellulitu? Albo jest szczupły? Albo chce sobie powiększyć biust? Dlaczego jak schudnie, to myślimy od razu, że jest próżny? To ty masz się czuć dobrze w swoim ciele i nikt nie powinien tego oceniać. Tymczasem bardzo łatwo przychodzi nam krytykowanie innych kobiet, a ja zawsze powtarzam, że nigdy nie wiemy, kto jest po drugiej stronie. Kiedy napisałam, że schudłam
15 kilogramów, zarzucano mi hipokryzję, a jednocześnie pojawiło się też wręcz niezdrowe zainteresowanie tym, jak to zrobiłam. Dziewczyny pytały nawet o numer do mojego trenera.
A prawda jest taka, że po operacji nagle odkryłam, że mogę ćwiczyć, bo wcześniej biust utrudniał prawie każdą aktywność fizyczną. Zaczęłam też zdrowo jeść, kompletnie odstawiłam cukier, co sprawiło, że straciłam bardzo dużo tkanki tłuszczowej.

Pochodzisz z rodziny muzyków. Twój tata jest perkusistą, mama uczy gry na fortepianie w szkole muzycznej. Sama masz też muzyczne wykształcenie, ukończyłaś klasę organów. Czemu nie zdecydowałaś się na karierę muzyka?
Od dziecka muzyka była w moim życiu bardzo ważna, więc pójście do szkoły muzycznej było naturalnym wyborem. Po drodze pojawiały się momenty kryzysowe, bo na przykład nie chciałam ćwiczyć. Pamiętam, jak w piątej klasie rodzice przeprowadzili ze mną rozmowę, że skoro nie chcę, to nie muszę grać i kontynuować nauki. Nie wiem, czy zrobili to celowo, ale ten brak presji sprawił, że jeszcze bardziej zamarzyłam o pójściu do szkoły muzycznej drugiego stopnia. Z tamtego okresu mam najcudowniejsze wspomnienia, z wieloma osobami utrzymuję kontakt do dziś.

Kiedy szłam na studia, zupełnie nie przeszło mi przez myśl, że zawód organistki jest dość mało popularny, szczególnie jeśli jesteś osobą niewierzącą. Na szczęście, mając zaledwie 19 lat, zaczęłam grać na żywo podczas spektakli Krzysztofa Warlikowskiego w Teatrze Rozmaitości. Pracowałam tam prawie dziesięć lat, to było bardzo ciekawe doświadczenie. Ale bywały momenty trudne, bo te ciężkie emocje ze sceny wpływały także na mnie.

Po studiach jeszcze trochę koncertowałam razem z moim mężem, który gra na skrzypcach. W którymś momencie mój znajomy ze szkoły muzycznej otworzył studio dźwiękowe i potrzebował kogoś, kto na bieżąco będzie szukał muzyki do różnych projektów. Zapytał, czy nie chciałabym się tym zająć. Z czasem zaczęliśmy współpracować bardziej regularnie i tak zostałam konsultantką muzyczną.

Na czym dokładnie polega taka praca konsultantki?
Dostaję zamówienie na muzykę do różnych produkcji wideo i w tak zwanych stockach czy bankach muzyki szukam takiej, która będzie najlepiej pasować do danego projektu.

Powiedziałaś kiedyś, że nie lubisz być określana mianem influencerki. W takim razie jak określiłabyś to, czym się zajmujesz?
Pewnie dlatego, że zawód influencera nadal kojarzy się negatywnie. Z czasem jednak zrozumiałam, że nie chcąc być tak nazywana, sama przyczyniam się do takiego postrzegania osób, które zajmują się tym, co ja. Dziś już nie mam z tym określeniem żadnego problemu.

Które publikowane przez ciebie treści cieszą się największą popularnością?
Ostatnio z ciekawości to sprawdzałam. I zarówno na moim blogu, w newsletterze, jak i na Instagramie największym zainteresowaniem cieszą się treści zakupowe, dotyczące tego, co sama noszę, albo co polecam. Tym bardziej czuję odpowiedzialność, by uważnie sprawdzać to, co pokazuję, by nie promować przypadkowych rzeczy.

Co twoim zdaniem współczesna moda mówi o nas? Jak będą patrzeć na to, co dziś dzieje się w modzie, kolejne pokolenia, za 30 czy 50 lat?
Myślę, że współczesna moda zostanie zapamiętana jako bardzo chaotyczna, a nasze czasy, jako te, w których panowało wielkie zamieszanie z trendami i sezonami. Czasy, kiedy nosiliśmy ubrania niezgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem, a podczas jednego tygodnia mody odbywały się pokazy zarówno na wiosnę-lato, jak i jesień-zimę, no a jeszcze zanim zaczęła się zima, w sklepach ruszała już wyprzedaż zimowa. Chciałabym, żebyśmy chociaż na chwilę potrafili zatrzymać to szaleństwo.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze