1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Odwaga, tylko odwaga – ludzie nie bronią tego, czego nie znają. Rozmowa z Adamem Wajrakiem

Odwaga, tylko odwaga – ludzie nie bronią tego, czego nie znają. Rozmowa z Adamem Wajrakiem

Adam Wajrak i Remigiusz Grzela (Fot. Szymon Szcześniak/ Visual crafters)
Adam Wajrak i Remigiusz Grzela (Fot. Szymon Szcześniak/ Visual crafters)
Wierzy w siłę drobnych gestów i solidarności. Działa na rzecz ochrony przyrody, zmieniając świadomość społeczną. Adam Wajrak od prawie 30 lat mieszka w Puszczy Białowieskiej. Kiedyś wychodził do lasu, aby spotkać zwierzęta. Dziś zdarza mu się pomagać uchodźcom, próbującym przejść polsko-białoruską granicę.

Czy Teremiski się zmieniły?
Jest bardzo mało turystów, boją się przyjeżdżać, bo wojna, uchodźcy. Za to zachowanie mieszkańców jest wstrząsająco dobre, choć nie mogę zdradzać wielu szczegółów. Raptem puka do drzwi uchodźca, wciągasz go do domu, opiekujesz się nim. Sam ukrywałem na strychu chłopaka z Kurdystanu. Pewnego dnia piłem kawę i koleżanka mi go przywiozła. Znam sporo przypadków, gdy ludzie pomagali, ukrywali w domach uchodźców, i tylko jeden, gdy zostali oni wydani władzom. Tak, jestem zaskoczony piękną postawą mieszkańców. Myślę, że to lekcja wyciągnięta z Holokaustu. Społeczeństwo ją odrobiło, stąd akty solidarności.

Kiedy walczyłeś o Dolinę Rospudy, sąsiad wybił wam okna.
W społeczeństwie są ludzie dobrzy i źli. Ale są też pozornie neutralni, nie wiadomo, jak się zachowają w ekstremalnych sytuacjach. To oni zdali egzamin.

Po sąsiedzku działa Grupa Granica.
Martwię się o młode aktywistki, młodych aktywistów. To ich kolejny rok na wojnie o ludzkie życie. Muszą sobie radzić z nieszczęściami, ze śmiercią. Działają bez wsparcia systemu, a często ten system przeszkadzał. Płacą straszną cenę, mają PTSD. Jednego dnia zajmują się w lesie uchodźcą, następnego on znika. Umarł, utopił się w rzece? Niedawno na spotkaniu Mikołaja Grynberga wstał jakiś człowiek: „Gdyby tylu ludzi rzeczywiście umarło, to znajdowałoby się ich ciała”. Odpowiedziałem, że nie jest prosto je znaleźć, bo uchodźcy wchodzą w kryjówki, zakamarki. Na co koleżanka aktywistka: „Adam ma rację. Przyjechała do nas dziewczyna z Niemiec. Bez doświadczenia, skierowano ją do sprzątania śmieci pouchodźczych. Znalazła w nich dwa trupy zjedzone przez zwierzęta, zorientowała się, jak wdepnęła w szczątki”. Sam widziałem trupa zjedzonego przez zwierzęta… Mało zostaje po człowieku, orientujesz się, co to jest, jak masz to przed nosem. Odwiedził mnie Wojtek Moskal [podróżnik, oceanolog, polarnik], marzymy o wspólnej wyprawie na Grenlandię. Zapytałem, co chce zobaczyć. „Żubry i ten pierdolony mur graniczny”. Idziemy na wysokie bagno, dochodzimy do muru, wojsko zabrania się zbliżać, cofamy się 200–300 metrów. Przy drodze umiera młody Syryjczyk. „Wciągaj go do lasu, a ja będę udawał, że fotografuję ptaki”. Wojtek go ciągnie. Chłopak widzi nas ubranych na zielono, pewnie wojsko, zaczyna się modlić. Zawsze mam w plecaku coś do pomocy.

Dwa lata temu pisałeś ostro: „Rozpieprzyli kawał unikalnej przyrody, zdemolowali markę turystyczną Puszczy, rozwalili psychikę dziesiątkom, jeżeli nie setkom mieszkających tu ludzi, tysiące własnych obywateli pozbawili obywatelskich praw, zapewnili trupy w lesie i opinię o Polsce jako o kraju, który znęca się nad cywilami, w tym nad kobietami i dziećmi, doprowadzili do kompletnej demoralizacji i degrengolady służb mundurowych”. Skąd u ciebie obywatelska odpowiedzialność?
Babcia, rodzice to dobra szkoła. A jeśli mieszkasz na podwórku z Jackiem Kuroniem i on staje się twoim przyjacielem... Ale to przyroda jest dla mnie sensem życia. Poza tym głupim murem na polsko-białoruskiej granicy Puszcza Białowieska ma swój najlepszy czas od 1915 roku, kiedy weszli Niemcy i zaczęli wycinki. Miejscowi uciekli do Rosji, bo administracja carska straszyła, że to diabły. Niemcy wprowadzili system kolonialny, ściągnęli wielu ludzi. Ci, którzy wracali z bieżeństw w późnych latach 20., zastali zupełnie inny świat – wszędzie tartaki. Puszcza to była fabryka drewna. Dopiero po 100 latach to się zaczęło zmieniać. Teraz działają lokalne stowarzyszenia, na przykład „Lokalsi przeciwko wycince”, są artyści ze znakomitym malarzem Danielem Gromadzkim. Dzisiaj wspaniale się zapuszcza. Nie sądziłem, że dożyję tego momentu.

I pojawią się niedźwiedzie?
Niedźwiedź przechodził z Białorusi w 2019 roku. Teraz jest po stronie białoruskiej, nie przejdzie, bo mur. Ale doczekam się. Kiedy reżim Łukaszenki padnie, a zapora się rozleci, niedźwiedzie przyjdą.

Puszcza jest symbolem odradzania się?
Tak, bo to, co mamy teraz, zostało wywalczone przez społeczeństwo obywatelskie. Walka trwała na różnych poziomach, od przypinania się do harwesterów, po pracę z prawnikami, naukowcami, Komisją Europejską. Na tę nieciętą Puszczę czekały pokolenia przyrodników. Myślę, że jestem farciarzem. Od siedmiu lat nie słyszę pił. Ktoś odpowie: „Koleś, ale to 0,6 procent polskich lasów, o które musiało walczyć całe społeczeństwo”. Tak, ale dzięki tej walce politycy rozmawiają o wyłączeniu z wycinki 20 procent polskich lasów.

Jesteś za rozwojem turystyki leśnej?
W latach 80., jak zaczynałem podglądać ptaki, mówiono nam, że lepiej nie pokazywać ludziom przyrody, bo ją zniszczą. Od czasu Rospudy wiem, że ludzie nie bronią tego, czego nie znają. Rospudę znali kajakarze, istniało silne lobby za jej ochroną. Niech wszyscy przyjeżdżają do Puszczy Białowieskiej, chodzą po niej i się zachwycają. Wychowajmy jej miłośników i przy okazji obrońców.

Nikt już nie przegania żubrów?
Żubry to nasi najserdeczniejsi przyjaciele. Ale pamiętam, jak pierwszy raz wyszły za szkołę, byliśmy z Nurią [Selvą Fernandez, żoną, hiszpańską biolożką, ekolożką] zachwyceni, a tu nagle paru miejscowych rzuciło się na zwierzęta z kijami, napuszczali psy, bo zniszczą pola. Na szczęście to już historia, bo powstał system. Żubr ci stratuje pole, dostajesz odszkodowanie, przygotujesz łąkę dla żubra, dostaniesz jeszcze lepszą dopłatę.

Jak przekonać, że przyroda na nas zarabia?
Tak jak w polityce, tak w ekologii najważniejsza jest opowieść. Przez lata wpajano nam, że las z martwymi drzewami jest chory, bo tego wymagała gospodarka leśna. Ludzie przyjeżdżają do Puszczy, najzdrowszego lasu w Europie, i są zszokowani liczbą martwych drzew. Brakuje opowieści o śmierci. Widząc śmierć, wpadamy w panikę. W „martwych” drzewach jest pełno życia. Kiedy nurkując, patrzysz na rafę koralową, widzisz, że składa się ona z martwych koralowców oblepionych polipami – jest w niej mnóstwo życia. Tak samo z martwymi drzewami. Do końca XIX wieku przewrócone drzewa uznawano za piękne. A przekonanie, że należy sadzić drzewa? Skąd biorą się drzewa? No, ze szkółek. Ale czy ich potrzebują? Same cudownie się sieją, wtedy są najzdrowsze, najsilniejsze, najbardziej przystosowane do życia na danym terenie. A my mówimy „samosiejki”, więc do usunięcia. Drzewo posadzone ręką człowieka jest uświęcone?

Jeśli politycy nie zaczną słuchać naukowców, wiele przegapimy. To mówi twoja żona.
Uchwycenie długotrwałych procesów jest bardzo trudne. Życie na naszej planecie przetrwa i rozkwitnie, nie mam wątpliwości, nawet jeśli nas już nie będzie. Żeby ocalić naszą cywilizację, w której tak miło sobie żyjemy, przestańmy przegapiać. Patrząc na katastrofę klimatyczną, błyskawicznie przesuwamy punkt odniesienia – zimy bez śniegu już są normalne. W książce o Puszczy z lat 80. jest mowa o średniej pokrywie śnieżnej na przestrzeni 100 dni. 40 lat później brak pokrywy śnieżnej jest normą. A na czym polega wymieranie? W tej chwili najszybciej wymierającym ssakiem w Europie jest chomik europejski, piękne zwierzę rudo-czarno-białe. Czy to robi wrażenie? W ogóle ktoś wie, że taki chomik mieszka w Polsce? Znamy chomika syryjskiego w akwarium.

Ostatni nosorożec północny zrobił na mnie wrażenie.
Przeciwdziałanie wymieraniu polega na tym, żeby je zauważyć, zanim to będzie ostatni osobnik.

Co zrobić dla dzikiego chomika?
Musimy mu zostawić tereny, nawet w miastach. A przede wszystkim musimy go rozpropagować. Bo jak nikt o nim nie wie, to nie zauważy, że go już nie ma. Więc trzeba zacząć od opowieści, że chomik jest. Musimy zacząć zauważać. Katastrofę klimatyczną w Puszczy Białowieskiej obserwuję po butach. Kiedyś zakładałem głównie kalosze i buty narciarskie. Teraz bardzo rzadko używam butów narciarskich i coraz rzadziej kaloszy, bo nie ma śniegu, częściej jest sucho. Kiedy tu przyjechałem, miałem przed domem pięć gniazd czajki, teraz nie mam żadnego. Ja to zauważam, ale dla kogoś innego łąka bez czajki będzie normalna, bo sobie przesunął punkt odniesienia. To wynika u nas z ewolucji, żeby szybko dostosować się do nowych warunków. Dlatego byliśmy i jesteśmy tak ekspansywnym gatunkiem.

Wilki udało się w Polsce ochronić jako pierwsze po 1989 roku.
Wilki są wspaniałą opowieścią o sukcesie. Poza tym miały szczęście historyczne. A szczęście jest ważne w ochronie przyrody. Żubr miał szczęście, tur nie. Niewiele brakowało, żeby żubr wyginął. Udało się, ale to kategoria cudów. Wilki miały szczęście, bo była duża presja przyrodnicza, plus miały w Polsce legendę zwierząt opierających się systemowi. „Obława”, którą śpiewał Kaczmarski, wilk jako symbol żołnierzy wyklętych. Do tego były prześladowane w Polsce komunistycznej.

Polska była jednym z pierwszych krajów, które ochroniły wilki. W Polsce żyje 40 milionów ludzi, 123 osoby na kilometr kwadratowy, mamy mniej lasów niż średnia europejska. Mamy mnóstwo rolników, a mimo to wilki nie wzbudzają paniki. I w Polsce żyją trzy tysiące wilków, podczas gdy w Norwegii z 16 osobami na kilometr kwadratowy jest ich może 40. W Polsce mamy trzy tysiące żubrów, 30 tysięcy łosi, na które nikt nie poluje. A w Norwegii panika, strzelajmy. Wpisz w wyszukiwarkę „Norwegian nature”, pojawią się piękne, czyste krajobrazy, bez zwierząt. Wpisz „Polish nature”, zobaczysz wilka, rysia, żubra, bociana.

Jesteśmy społeczeństwem ekologicznym?
Z różnymi tematami nie dajemy sobie rady, choćby z opowieścią o katastrofie klimatycznej, z gospodarką przestrzenną. Ale tak, jesteśmy społeczeństwem przyrodniczym. Chociaż dzikość jest marginesem – mówiliśmy o liczbie wilków, ale mamy siedem milionów psów; mówiliśmy o liczbie żubrów, ale mamy sześć milionów krów. By przetrwać katastrofę klimatyczną, potrzebujemy przyrody, również dzikiej, niebędącej marginesem. Zdaniem Edwarda Wilsona, amerykańskiego biologa i zoologa, aby przetrwać, musimy oddać połowę ziemi naturze. Dziś w USA mówi się o zostawieniu naturze do 2030 roku 30 procent powierzchni lądowej i 30 procent oceanicznej. Społeczeństwo lubi przyrodę, potrzebuje jej do życia. Wiadomość, że dzieje się z nią coś złego, wywołuje smutek. Kiedy słyszymy, że zginął ostatni nosorożec, robi nam się smutno. Czując stratę, podświadomie odczuwamy zagrożenie. Dla mnie taką stratą jest brak śniegu. Kiedy nie widzę zimy ze śniegiem, zaczynam się denerwować, śledzę prognozy pogody. Bo wiem, że brak śniegu ma totalne konsekwencje ekologiczne.

Tęsknota za śniegiem bierze się z zimy stulecia?
Dostałem od taty nartki i chodziłem po wielkich zaspach, wyobrażając sobie ekspedycję polarną. Od 1994 roku często jeżdżę do Arktyki. Lód, foki polarne i samotność. Pierwszy raz zobaczyłem, jak fajnie jest pobyć samemu. Jestem dyslektykiem, dysgrafikiem, nie lubię wielu bodźców. Puszczę uwielbiam od listopada do kwietnia, bo jest ich mniej. Arktyka ma przestrzeń bez bodźców, bo żyje tam mało gatunków.

Życie przyrodnika jest samotne?
Bardzo bym się tego obawiał, jestem towarzyski. Lubię ludzi, balangi. Ale gdybym z kimś poszedł do lasu, to cały czas gadałbym i mało zobaczył. Z niewieloma ludźmi mogę tam pójść, z Nurią, która ma na nazwisko Selva, czyli Puszcza; z Andrzejem Załęskim, z którym robimy filmy…

Nuria pracuje w Krakowie.
I w Hiszpanii. Teraz jesteśmy rozdzieleni ze względu na jej chorą mamę. Krążymy między Polską i Hiszpanią.

Twoje opowieści o lesie, o zwierzętach, zmieniły świadomość?
Polska bardzo długo była pogańska, ochrzciła się późno jak na Europę. Potem mieliśmy Jagiellonów, też jak na dynastię europejską, późno ochrzczonych. Mieliśmy ogromną społeczność żydowską, a Żydzi nie polują – judaizm tego zabrania, nie możesz takiego zwierzęcia wykrwawić, przez co nie jest koszerne. Nie mieliśmy rewolucji oświeceniowej, co jest złe dla spraw społecznych, praw człowieka, ale nie dla przyrody. Bo rewolucje we Francji, w Stanach Zjednoczonych wprowadziły powszechne prawo do polowania. Polacy mają bardzo zły stosunek do polowań. Bronisław Komorowski musiał z nich zrezygnować, kandydując na prezydenta. Jeżeli moja opowieść coś zmienia, to także dlatego, że trafia na podatny grunt. Przede mną byli Jan Żabiński, Włodzimierz Puchalski, pokolenia przyrodników.

Od kogo się uczyłeś?
Od taty, woził mnie na warszawską Starówkę na zebrania sekcji ornitologicznej Polskiego Towarzystwa Zoologicznego. Od cudownych mistrzów, takich jak Lechosław Herz [aktor i krajoznawca], jest moim wujkiem z idei. Zabierał mnie na wycieczki, śledziliśmy ptaki. Od „wujka” Janusza Kucińskiego, kolegi taty ze związku kolarskiego, a przy okazji zoologa z krakowskiego zoo. Od „cioci” Bogumiły Olech, ornitolożki od jastrzębi. Od profesora Macieja Luniaka [zoolog i ekolog]. Najpierw chciałem być naukowcem od dinozaurów, później od owadów, a jeszcze później od ptaków. Przynosiłem do domu zwierzęta, choć mam alergię.

Także wronę.
Tak, choć wszystko się zaczęło od pewnego gołębia, ale wrona Kra była najsłynniejsza. Musiała wypaść z gniazda jako pisklak, kiedy ją znalazł mój kolega z podstawówki Maciek Wygnański. Wyrosła na niezłą łobuziarę. Niektórzy sąsiedzi mieli jej dosyć. Zawsze kiedy sąsiadka wieszała pranie, Kra przylatywała i kradła spinacze. Do Jacka Kuronia też wpadała i rozrabiała.

Bo to była polityczna wrona.
Bo to było polityczne podwórko. Bo Kuroń, niedaleko ksiądz Jerzy Popiełuszko i kościół św. Stanisław Kostki z mszami za ojczyznę. Wrona tam latała. A jak przyjechał George Bush, szła obok niego krok w krok. Tomek Kłosowski prowadził kącik ornitologiczny w „Świecie Młodych”, napisał o niej. Po latach powiedział mi, że cenzura chciała zdjąć cały nakład, musiał zmieniać tekst w drukarni. Bo tu wrona, Kuroń, Popiełuszko, Bush, a tu Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Wrony źle się ludziom kojarzą, a ja je lubię.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałeś do Puszczy Białowieskiej?
To był rok 1988, byłem chłopcem. Z moim kolegą Szymkiem Kaczanowskim odwiedziliśmy m.in. Simonę Kossak. Arek Szmura, nauczyciel z technikum, organista, ornitolog i górnik, zabrał nas do rezerwatu ścisłego, czego nikt nie chciał zrobić. Zobaczyliśmy tragedię – powywracane zgniłe drzewa, inne rosły, jak chciały. Boże, co tu się dzieje? Chodziłem z tatą na grzyby w mazowieckich albo lubelskich lasach, wyglądały inaczej, bo to przecież były plantacje drzew. Gdyby wiele lasów w Polsce stało się puszczami, to byłoby najzdrowsze – i dla nich, i dla nas. Puszcza to bałagan. Słowo „puszcza” pochodzi od „puść, zostaw”, wskazuje na dynamikę, nieustanną kotłowaninę.

Jak zadbać o przyszłość jako o dobrostan dla wszystkich?
Musimy trzymać się razem jako zjednoczona Europa, bo wyznajemy wspólne wartości, inaczej nie poradzimy sobie z wyzwaniami klimatycznymi, wojnami, migracjami. Mury nic nie pomogą, trzeba wypracować systemy. Powodować, żeby ludzie nie musieli migrować, przecież ci, których mamy w Puszczy, uciekają przed wojnami: Syria, Afganistan, Erytrea, Kamerun. Z mojego ogródka w Puszczy Białowieskiej widzę przyszłość dość optymistycznie, chociaż mam umierających ludzi w lesie. Wierzę w odwagę społeczną. Przykład Puszczy pokazuje, w jaki sposób odwaga może wpłynąć na decyzje polityczne. Życzę więc wszystkim odwagi. Przypominam sobie opowieść o małym Jacku Kuroniu we Lwowie. Był na przedstawieniu w teatrze. Na scenie zły czarownik pakuje Jacka i Placka do wora. I mały Jacek wbiega na scenę ich ratować.

Cud naiwności?
W tej chwili jest nam potrzebny. Tę odwagę widzę w aktywistach ratujących ludzi na granicy. Widziałem odwagę tych, którzy przypinali się do harwesterów. Widziałem odwagę na marszu kobiet w Hajnówce. I widzę zmianę. 

Adam Wajrak dziennikarz i przyrodnik. Współtwórca kanału przyrodniczego „Tropem Wajraka”, autor książek o tematyce przyrodniczej, napisał m.in.: „Wilki”, „Wielką księgę prawdziwych tropicieli”, „Na północ”, a wraz z żoną Nurią Selvą Fernandez „Kunę za kaloryferem”. Autor książek dla dzieci.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze