Rody uczonych mogłyby wskazywać na istnienie genu inteligencji. Ale nie brak też przykładów filozofów w pierwszym pokoleniu... Zatem jak to właściwie jest z tym dziedziczeniem zdolności umysłowych? Wyjaśnia genetyczka, prof. Ewa Bartnik.
Nie ulega wątpliwości, że ludzie różnią się od siebie ilorazem inteligencji, i to znacznie. Wiemy też, że inteligencja jest cechą wrodzoną, można ją w ciągu całego życia, za pomocą odpowiednich ćwiczeń i gimnastyki umysłu, podnieść zaledwie o parę punktów IQ (w tych punktach mierzy się iloraz inteligencji). Skoro inteligencja jest niezmienna i wrodzona, muszą istnieć geny, które sprawiają, że jedni ludzie mają iloraz „dwucyfrowy”, a inni z marszu zapisywani są do Mensy, stowarzyszenia osób o wybitnej inteligencji.
Otóż nie ma jednego genu odpowiadającego za inteligencję. Wpływ na nasze zdolności ma co najmniej kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset genów. Zresztą same testy na inteligencję budzą wątpliwości, nie tylko moje. Badają one bowiem jedynie wąski wycinek zdolności i predyspozycji odpowiadających za nasz sukces w życiu. Standardowy test na inteligencję mierzy poziom zdolności werbalnych, przestrzennych, matematycznych, a nawet u bliźniąt jednojajowych te zdolności nie są takie same. Podobnie jak u reszty ludzi genetyka odpowiada za ich IQ w około 50 procentach, reszta to czynniki środowiskowe.
Jak bardzo są one ważne, pokazuje inne, zakrojone na wielką skalę badanie. To przeprowadzane przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) raz na trzy lata wśród piętnastolatków z całego świata testy PISA. Bada się w nich poziom wiedzy szkolnej piętnastolatków plus ich umiejętności rozumowania. Dodatkowo młodzież wypełnia kwestionariusz dotyczący stylu życia, rodzin, domów, rozkładu dnia. I w kwestionariuszu sprzed paru lat pojawiły się dwie prawidłowości, które dla mnie są absolutnie fascynujące i mówiące bardzo dużo o naszym potencjale – więcej niż sam iloraz inteligencji.
Okazało się, że dobre wyniki w teście PISA korelują z dwiema zmiennymi – z wykształceniem matki oraz z dużą liczbą książek w domu. To pokazuje, jak ważne jest nasze otoczenie, najbliższe osoby (swoją drogą, ciekawe, że wyniki dzieci nie korelowały z wykształceniem ojca, ale właśnie matki!) oraz inspirujące środowisko domowe, w którym rośniemy od najmłodszych lat. I tak to jest z tą inteligencją – oczywiście, rodzimy się z pewnym genetycznym potencjałem, ale w niesprzyjających okolicznościach nie będzie miał on szansy się rozwinąć.
Genów odpowiadających za inteligencję nie potrafimy więc do dzisiaj wskazać, ale znamy za to sporo chorób genetycznych, które inteligencję mogą upośledzać, i dobrze rozumiemy mechanizmy, które za tym stoją. Na przykład większość dziedzicznych chorób metabolicznych nie wpływa bezpośrednio na inteligencję, ale powoduje, że w organizmie gromadzą się toksyczne substancje i to one zakłócają pracę mózgu do tego stopnia, że powoduje to upośledzenie funkcji umysłowych. W ten sposób działała na przykład fenyloketonuria, choroba polegająca na gromadzeniu się w organizmie aminokwasu fenyloalaniny, która nie jest rozkładana z powodu zaburzenia pracy jednego genu. Kiedyś, kiedy nie znano mechanizmów tej choroby, zakłady opiekuńcze pełne były upośledzonych osób z mózgiem zniszczonym przez to schorzenie. Dzisiaj wiemy już, że wystarczy odpowiednia dieta eliminacyjna, polegająca na unikaniu białek bogatych w fenyloalaninę, i dziecko będzie rozwijało się prawidłowo, a jego mózg nie zostanie uszkodzony.
Chorób, które mają negatywny wpływ na zdolności poznawcze, znamy dzisiaj bardzo dużo, ale niewiele z tego wynika dla samego rozumienia fenomenu ludzkiej inteligencji. To tak jak z samochodem – bardzo łatwo jest sprawić, żeby przestał jeździć, można przeciąć jakieś kable w silniku czy nawet zdjąć koło. Ale to, że potrafimy samochód zepsuć, nie oznacza, że wiemy wszystko o tym, jak on działa. I tak samo jest z chorobami powodującymi upośledzenie umysłowe – wiemy, w jaki sposób zaburzają inteligencję, ale ta wiedza nie przekłada się na zrozumienie, jak inteligencja powstaje, jak działa i od których genów konkretnie zależy. Z obserwacji, jak te choroby wpływają na inteligencję, pamięć i zdolności poznawcze, wnioskujemy za to, że aby potencjał ludzkiej inteligencji rozwinął się w pełni, musi być niezakłócony system produkcji neuroprzekaźników i przewodzenia sygnałów elektrycznych pomiędzy neuronami, mózg musi być odżywiony i niezatruty toksycznymi substancjami oraz musi mieć stymulujące otoczenie. To wszystko, co dzisiaj jako genetyk mogę na temat inteligencji powiedzieć. Choć zdaję sobie sprawę, że fajnie byłoby, gdyby istniał jeden cudowny gen dający nam umysł ostry jak brzytwa. I gdyby jeszcze dało się ten gen wszczepić do ludzkiego genomu! To jednak marzenie, które najpewniej na zawsze pozostanie w sferze science fiction.
Ewa Bartnik, genetyk, profesor biologii, popularyzatorka nauki. Specjalizuje się w chorobach, które są powodowane przez zmiany DNA. Jest członkiem specjalnej komisji Światowej Organizacji Zdrowia zajmującej się problemem modyfikacji ludzkiego DNA.