Ego dobra rzecz, gorzej, kiedy jest go zbyt wiele. Keith Jarrett – potwór fortepianu – pozbawiony ograniczeń w improwizacjach solowych, gubi czasem formę i zatraca się w introspekcji.
Grając w swoim trio z Garym Peacockiem i Jackiem DeJohnette’em, rządzi znakomitymi kolegami despotycznie. Kiedy decyduje się na nagrania z kontrabasistą Charliem Hadenem (tu po 30 latach), są to duety równego z równym. Jak cudownie odświeżająca stała się dla jego gry ta dyscyplina! Są tu same standardy, m.in. „Body and Soul”. Ale brak perkusisty odmienia styl pianisty – Jarrett gra bardziej rytmicznie lewą ręką, polifonicznie swinguje w „No Moon at All” z nieziemską biegłością. A dzięki grze mistrza Charliego są to nagrania wypełnione jazzową poezją („One Day I’ll Fly Away”). Miło odpocząć czasem od Jarretta geniusza i posłuchać Jarretta pianisty.
ECM