Hanami to japoński zwyczaj świętowania kwitnienia wiśni. Nie tylko sposób na docenianie piękna chwili, tego, co krótkotrwałe i przemijalne, ale też sztuka wyrażania zachwytu światem.
Obca kultura, którą wyraźnie zafascynowana jest niemiecka reżyserka, nie służy jej bynajmniej jako egzotyczny ozdobnik. Pomaga raczej z dystansu przyjrzeć się kulturze własnej, uwydatnia jej braki i ułomności. Przez wiele lat zgodnego małżeńskiego życia Rudi właściwie nie poznał swojej żony, nie chciał brać pod uwagę jej marzeń i tęsknot. Dopiero kiedy ją stracił, poczuł potrzebę zbliżenia, zrobienia dla niej czegoś specjalnego, oddania jej hołdu. W ten sposób znalazł się w Japonii, ojczyźnie tańca butoh, który był wielką pasją jego żony. To, co kiedyś wydawało mu się dziwaczne i odpychające, teraz pozwoliło mu inaczej spojrzeć na świat, zedrzeć z niego zasłonę codzienności. Dzięki tej podróży odzyskał żonę i własne uczucia. Egzotyka tego filmu jest nienachalna i bezpretensjonalna.
Hanami Kirschblüten, Niemcy 2008, reż. Doris Dorrie, wyk. Elmar Wepper, Hannelore Elsner, Aya Irizuki, Maximilian Bruckner, dystr. Against Gravity