1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Psychofilowanie: czyj był czyn?

Psychofilowanie: czyj był czyn?

Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Mojego kochanego dziadka Ignacego nie ma już 35 lat, a jakby coraz bardziej był. Coraz częściej słyszę jego głos, którego już nie pamiętam, ale co pewien czas wydaje mi się, że go słyszę, że jestem tuż-tuż odtworzenia jego barwy.

Gdy miałem 15 lat, dziadek poprosił, żebym nagrał, jak czyta wiersze, które kochał. Wziąłem z półki mój grundig MK 235, do kieszeni włożyłem kasetę C-60 Stilon Gorzów. Dziadek zaczynał chyba z pięć razy, bo wzruszenie odbierało mu głos. Czułem, że dzieje się coś bardzo ważnego, że nagrywam pamiątkę, coś, co dziadek chce mi zostawić od siebie. Pamiętam, że uciekłem do pokoju, słysząc, że dziadek połyka łzy, bo sam walczyłem ze swoimi. I klnę się jak zły, bo kaseta ta w szaleństwie perypetii życiowych zaginęła. Milion razy próbowałem ją znaleźć i się nie udało. A mimo to nadal wierzę, że jest, że w jakimś pudle czeka na mnie ten wehikuł czasu i któregoś dnia głos Ignasia jeszcze usłyszę.

Jednak jest coś, co zostawił i co zawsze jest ze mną, czyli jego Ignacowe rady, które w czasach nadmiaru przekazu i internetowej mgły są dla mnie w trudnych momentach sterem. Bo to, co Ignacego cechowało, to zasady i prostota w wyrażaniu poglądów. I choć mnie, nastolatka, te dziadkowe sentencje czasem denerwowały, to po latach, gdy któraś z moich latorośli miała problem z decyzją i podjęciem działań, zdarzało mi się powiedzieć po dziadkowemu: „Trzeba sprawy zamienić w czyn!”. A gdy widzę u kogoś bądź u siebie symptomy rozleniwienia, czyli niechęć do „czynu” właśnie, potrafię krzyknąć: „Żopu na kulbaku hop!”. Co w tłumaczeniu z języka rosyjskiego, którego dziadek już wtedy nie lubił, znaczy: „Tyłek na siodło hop!”. Przyznam, że nic bardziej mnie nie mobilizuje, żeby wskoczyć na to siodło i pogalopować przez życie niczym koń z Janowa. Pięknie też dziadek w chwilach gdy zbłądziłem potrafił podsumować aspekt winy i pokuty. Kiedy zbiłem dumnie wiszący na klatce „Regulamin lokatora” i próbowałem zwalać winę na kolegę, dziadek oznajmił krótko: „Czyn był twój”. I bez zbędnych ceregieli wiedziałem, że to wydarzenie spoczywa na mojej klatce, nie tylko schodowej. Pomaszerowałem więc do dozorcy się kajać. Często mi się to przypomina, gdy stoję przed gabinetami różnych moich późniejszych życiowych dozorców z jakąś Szymkową winą i mam na końcu języka: „Szefie, przepraszam, zawaliłem. Czyn był mój!”.

Nie spóźniam się nigdy, bo dziadek zawsze powtarzał, że Napoleon przegrał pod Waterloo, bo z odsieczą spóźnił się generał Grouchy. I Szymuś, a potem Szymon mknie przez życie, pokonując korki i przeciwności ku chwale Napoleona. W momentach zaś, gdy życie mnie nie pieści i drwi z moich wysiłków, a rzeczywistość napiera, przypominam sobie zawsze siebie leżącego pod kołdrą podczas burzy na letnisku w Strachowie, gdy dziadek, siedząc z kawą przy oknie, powiedział: „Wnusiu, jeszcze niejedna burza przejdzie nad moją głową”. Potrafił też dziadek radzić z gestem, zapraszając do pomocy tabuny zwierząt kopytnych. Gdy trwałem w gnuśności rozleniwienia i gdy nie chciało mi się zamieniać talentu w czyn, a zwłaszcza odrobić pracy domowej, mówił: „I sto koni nie dogoni straconego czasu”. Do dziś, gdy zwlekam, nie chce mi się, to słyszę ich tętent! I dowożę, donoszę, wcielam w życie, bo koni mi żal.

W czasach galopującego coachingu i przepsychologizowanych guru te proste sentencje dziadka bywają kompasem. Są krótkie, czyli oszczędzamy czas, a gdy rzeczy już się dzieją, trudno nagle zasiąść i wziąć kogoś za rękę ze słowami: „Musimy o tym porozmawiać...”, szybkie „Żopu na kulbaku” zadziała i „sprawy zamienią się w czyn”.

PS I najważniejsze. Dziadek Ignacy powtarzał mi: „A że Szymon nie jest kiep, to z tej mąki będzie chleb”.

Szymon Majewski, dziennikarz, showman, autor, wodzirej

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze