1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Drapanie weluru

Drapanie weluru

Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Przed tegorocznymi walentynkami zaczął mi się pokazywać artykuł reklamowy informujący, że „śmieszne skarpetki to oryginalny i przytulny upominek na walentynki”.

Podobno big beat to po angielsku „mocne uderzenie”. Piszę „podobno”, bo za słabo znam ten język, żeby stwierdzić to z całą pewnością. I nie wiem, co się wtedy, te kilkadziesiąt lat temu, rozumiało pod pojęciem „mocne”. Jeżeli brać pod uwagę tylko warstwę muzyczną – rytm, perkusję, elektryczność gitar – to może i mocne. Ale w tekstach? Za klasyczną polską bigbitową piosenkę uważa się na przykład „Pluszowe niedźwiadki” Czerwonych Gitar. Teraz proszę sobie wyobrazić: współcześnie odbywa się koncert młodzieżowych zespołów reklamowany jako „mocne uderzenie muzyczne, ekstremalne doznania, wybuch emocji, totalna rozpierducha”. Wychodzi na scenę kilku młodych mężczyzn i śpiewa: „Mały miś do lasu bał się iść, ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś…”. Przecież nikt by nie uwierzył, że w tym nie ma jakiejś aluzji! Od razu pojawiłyby się domysły, że „Mały miś” to slangowa nazwa jakiejś substancji odurzającej. Ale działającej łagodnie, bo dużo mocniejsze efekty daje zażycie „Dużego misia”. A wtedy, w czasach początków bigbitu w Polsce, można było po prostu śpiewać mocnouderzeniowe piosenki o pluszowych misiach bez żadnego podtekstu. A może by tak wrócić do tych dobrych wzorów? Znam organizatora ważnego festiwalu, na którym występują gwiazdy muzyki heavymetalowej. Spróbuję go namówić, żeby do regulaminu imprezy wprowadzić obowiązek zagrania przynajmniej jednego utworu o tematyce pluszowej. Coś w stylu: „Włóż plusz i do walki rusz”. A jeżeli nie będą chcieli? Bo wolą o przemijaniu i innych nieszczęściach? Nie wiem, czy to fachowa i prawdziwa informacja, ale gdzieś w Internecie było napisane, że plusz to „welur drapany”. Wystarczy wmówić to kolegom heavymetalowcom i zasugerować, że jeśli nie chcą wprost o pluszu, to niech śpiewają o drapaniu weluru. A to już wystarczająco drastyczne nawet jak na współczesne czasy. Podpowiem: „Ponure szczury drapią welury”.

Przed tegorocznymi walentynkami zaczął mi się pokazywać artykuł reklamowy informujący, że „śmieszne skarpetki to oryginalny i przytulny upominek na walentynki”. Są wymienione propozycje śmiesznych i przytulnych skarpetek dla dziewcząt, są dla chłopców. Nie tylko skarpetek zresztą. Wzruszyła mnie ta propozycja: „Jeśli Twój mężczyzna to prawdziwy zwolennik barszczu lub ogórków kiszonych, postaw na bokserki zamknięte w ozdobnym słoiku imitującym opakowanie barszczu lub ogórków”. Poniosło mnie: „Chyba pojadę do Anetki/ Być może nawet u niej lulnę/ Anetka śmieszne ma skarpetki/ Nie dość, że śmieszne, to przytulne./ Zawsze tak samo jest w zasadzie/ Wita mnie krótkim: „No cześć, Mietek”/ Potem się na kanapce kładzie/ A ja się tulę do skarpetek./ Jak się potulę to odpocznę/ Woda w nieszczelnym kranie ciurka/ Anetka da mi zeszłoroczne/ Bokserki w słoju po ogórkach”.

Można powiedzieć, że tu jest nawet lirycznie. Prawie jak w bigbitowej piosence o pluszowym misiu. Ale są też momenty drastyczne. Nie ukrywam, że trochę zasmuciło mnie to skojarzenie: „Idealnym wyborem na prezent dla chłopaka może być dopasowanie skarpetek z motywem ulubionego alkoholu”. Naprawdę?! Czyli: „Anetka mieszka na przedmieściu/ Zamykam zatem dom na kłódkę/ W drodze spotkałem kumpli sześciu/ Jeden miał na skarpetkach wódkę”. No to już wiadomo, jak to się musiało skończyć.

Żona szwagra miała urodziny. Dostała od męża oryginalny prezent. Męski zegarek z wygrawerowaną na dekielku dedykacją: „Kochanej żonie, żeby już nie musiała pytać: »O której to się do domu wraca?!«”. Normalnie ten szwagier jest śmieszny i przytulny jak skarpetki w słoiku po barszczu.

Artur Andrus, Mistrz Mowy Polskiej, dziennikarz, poeta, autor piosenek

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze