1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Złość piękności szkodzi

Złość piękności szkodzi

Katarzyna Miller (Fot. Krzysztof Opaliński)
Katarzyna Miller (Fot. Krzysztof Opaliński)
Nie dajmy sobie złości odebrać. Ona motywuje do działania i dodaje odwagi, mówi nam, co jest dla nas ważne, to dzięki niej dostrzegamy, że ktoś przekracza nasze granice albo nas nadużywa. Złość pomaga się na to nie godzić.

Tytułowe przysłowie jest z pozoru żartobliwe, ale rodzice potrafią je mówić swojej córce zupełnie na poważnie. Zwykle po to, żeby ją utemperować, żeby się nie stawiała, nie pyskowała, bo nie ma do tego prawa jako dziecko, a jako dziewczynka tym bardziej. Bo o ile chłopcom pozwala się na ekspresję złości, to dziewczynkom już nie. Chłopcy mogą krzyczeć, dopominać się tego, czego chcą, a dziewczynki są za wyrażanie złości najczęściej karane. Kiedy więc wspomniana córka dorośnie i usłyszy od męża, że „złość piękności szkodzi”, to już jest do takiego traktowania przyzwyczajona. Albo uwierzyła rodzicom i stała się grzeczną dziewczynką, albo jest wściekła na cały świat i przypięto jej metkę suki lub sekutnicy. Chociaż porzekadło „Złość piękności szkodzi” wydaje się niewinne, to zawiera dość ważkie komunikaty wyrażone nie wprost. Pierwszy jest taki, że uroda jest ważniejsza niż potrzeby osoby, do której je kierujemy, a drugi, że ta osoba zostanie zaakceptowana tylko wtedy, kiedy będzie tłumić złość. To okropne, bo złość to emocja, która jest nam potrzebna do przetrwania, dzięki niej stawiamy granice i o siebie walczymy. Złość dba o nasze bezpieczeństwo, buduje nasze poczucie mocy, sprawczości i siły. Właśnie to wszystko się dziewczynom zabiera, gdy odmawia im się prawa do złości. Chodzi w tym o to, żeby one nie były ani niezależne, ani mocne, ani zadowolone z siebie.

Wokół złości narosło wiele nieporozumień, niechęci, obaw i niepokoju. Boimy się pytania: „Kim jestem, jak się złoszczę?”, bo złość wydaje nam się podejrzana moralnie, a przecież jako emocja nie jest ani dobra, ani zła. Sądzimy, że jest inaczej, bo często utożsamiamy ją z agresją, a to nie są te same pojęcia. Złość jest stanem emocjonalnym, a agresja to jest zachowanie, które ma na celu zrobienie komuś krzywdy albo zniszczenie czegoś. Może być tak, że agresji towarzyszy złość, ale wcale tak być nie musi. Złość to nie jest też wrogość, czyli cecha osobowości, która polega na przepełnionym złością i agresją stałym wzorcu przeżywania świata. Tymczasem obawiamy się, że jak pozwolimy sobie na okazanie złości, to inni dojdą do wniosku, że to jest nasza ogólna postawa wobec świata i innych ludzi. Sama musiałam się długo uczyć, że ujawnienie złości w bliskiej relacji nie grozi rozwaleniem tego, co udało się w niej zbudować. Dlaczego tak się boimy złości? Ponieważ rodzice, opiekunowie czy wychowawcy wpajają nam ten lęk: „Masz się takiego zachowania raz na zawsze oduczyć”, „Żeby mi to było ostatni raz, że się tak do mnie odzywasz”. Widzą zagrożenie w tym, że dziecko wyznacza swoje granice. I tak dzieci od małego zamiast doświadczać akceptacji we wszystkich wymiarach, są uczone, że jakaś ich część jest absolutnie nie w porządku. Rzadko rodzice mówią do dziecka: „Rozumiem, dlaczego się złościsz”. Po prostu boją się, że stracą autorytet albo że dziecko okazuje im w ten sposób brak miłości. Poza tym dorośli sami nie dają sobie rady z emocjami, to jak mogą nauczyć dzieci szacunku do własnych emocji?! Łatwiej wykasować w pociechach sprawiające trudności uczucia, takie jak złość, a najłatwiej to zrobić, strasząc i zawstydzając – za własne zdanie, za sprzeciw, za niezgodę i również za wściekłość. A przecież emocje mówią nam, co czujemy, gdzie jesteśmy, czego chcemy, co się stało i co należy robić dalej.

Katarzyna Miller, terapeutka. Pisze książki, wiersze, śpiewa.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze