1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Zbyt wiele tego dobrego

Zbyt wiele tego dobrego

Natalia de Barbaro (Fot. Weronika Ławniczak/Papaya Films)
Natalia de Barbaro (Fot. Weronika Ławniczak/Papaya Films)
Tym z nas, których systemy nerwowe są delikatne, czułe i wszystkochłonące, łatwo poczuć, że czegoś jest za dużo, za bardzo, za mocno. Nawet jeśli to coś jest, umownie mówiąc, pozytywne.

Tyle naraz świata ze wszystkich stron świata: moreny, mureny i morza, i zorze, i ogień, i ogon, i orzeł, i orzech – jak ja to ustawię, gdzie ja to położę? Te chaszcze i paszcze, i leszcze, i deszcze, bodziszki, modliszki – gdzie ja to pomieszczę?
„Urodziny” Wisława Szymborska

Wydaje mi się, że to był któryś odcinek „Doktora House’a”, chociaż nie mam pewności – w każdym razie do szpitala został przyjęty młody chłopak z objawami stresu pourazowego. Zaniepokojona rodzina nie miała pojęcia, o co chodzi: nic w domu i nic w szkole nie wskazywało na coś, co mogłoby być źródłem traumy. Rozmowy z nauczycielami, przyjaciółmi oraz, oczywiście, samym pacjentem, niczego nie wykazały. A jednak objawy PTSD były jednoznaczne. Zagadka.

Przełomowy okazał się moment, kiedy lekarze obejrzeli nagranie z rodzinnej imprezy, pełnej miłości, zabawy, śmiechu i uścisków. Stop-klatki, na których widać było chłopca obejmowanego, całowanego i ściskanego przez bliskich, pokazały jego niechętną, skrzywioną albo jakby zamrożoną minę; minę kogoś, kto nie chce tego, co się wydarza, i zdaje się to wytrzymywać resztką sił.

Czy tak mogło być naprawdę? Czy nadmiar kontaktu fizycznego, nawet jeśli płynie z serdeczności i pragnienia bliskości, może stać się dla dziecka źródłem stresu pourazowego? Nie wiem. Ale wiem, że tym z nas, których systemy nerwowe są delikatne, czułe i wszystkochłonące, łatwo poczuć, że czegoś jest za dużo, za bardzo, za mocno. Nawet jeśli to coś jest, umownie mówiąc, pozytywne.

Także dla dorosłych wysokowrażliwych: jeżeli jesteśmy w ogólnie rzecz biorąc dobrej formie, pod koniec każdego dnia mamy uzbieranych tyle zachwytów, tyle wzruszeń, tyle aktów współczucia, i często tyle dobrych wymian z innymi ludźmi – że nasze serca są przepełnione. A końca dnia nie widać. I to może stać się źródłem codziennego zmęczenia, które samemu trudno jest zrozumieć – bo przecież „nic złego się nie wydarzyło”. A jednak można poczuć się jak tamten chłopiec, który nie ma dokąd uciec, wciśnięty między mierzwiącego mu włosy wujka a całującą w policzek ciotkę.

Sama wielokrotnie czułam w sobie dwa równoległe motywy – chcę być blisko i chcę być osobno, chcę jeszcze siedzieć przy stole po kolacji z uczestniczkami warsztatu i strasznie mi żal od tego stołu odejść, nie posłuchać tych historii, które będą opowiadane, nie śmiać się i nie płakać razem z nimi – a z drugiej strony coś mówi mi, że jeszcze chwila i pęknę, moje serce pęknie, nie z bólu, ale z tego, jak dużo jest życia w życiu. Gdzie ja to pomieszczę? – pyta moje serce, jak dziecko z wiersza Szymborskiej.

Świat może stać się jak ta zbyt inwazyjna w swojej bliskości i zbyt wszechobecna rodzina. Świat – ludzie, zwierzęta, rośliny – mogą być namolni w swoim pięknie. Wtedy pomaga tylko ciche, ciemne i odosobnione wnętrze. Ale nie wszyscy doświadczają tego luksusu – i nie wszyscy być może zdają sobie sprawę, jak nieodzowna jest ta przestrzeń, żeby móc rozpocząć następny dzień, stając do zadania, którego nie da się porzucić: zadania czucia świata, patrzenia na niego, bycia blisko innych.

Natalia de Barbaro psycholożka, socjolożka, autorka książek „Czuła przewodniczka' i „Przędza”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze