1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Oda do wolności

Oda do wolności

Sonia Kisza (Fot. Krzysztof Opaliński)
Sonia Kisza (Fot. Krzysztof Opaliński)
Była cenioną malarką – jej bezpretensjonalne, oryginalne obrazy chętnie wystawiano w nowojorskich galeriach. Miała także pokazy solowe, między innymi u Peggy Guggenheim. „All overy” Sobel zachwycały publiczność, a także śmietankę artystycznego świata, między innymi młodego Jacksona Pollocka… Dalszą część historii może kojarzycie – Pollock zaczął tworzyć podobne prace, ale dużo większe, a niedługo później stał się gwiazdą ekspresjonizmu abstrakcyjnego. To jemu została przypisana technika Ukrainki.

Warto zapamiętać to nazwisko. Nie tylko dlatego, że była pionierką all over. Historia Janet Sobel potwierdza, że robienie sztuki dla przyjemności, bez presji i oceny może otworzyć zupełnie nowe drzwi i pomóc dojść do głosu naszej nieświadomości. Jest wzorem do czerpania absolutnej radości z tworzenia, i to w dowolnym momencie życia.

Zawsze gdy rozmawiam z obcokrajowcami, miło mi, jeśli potrafią umiejscowić poprawnie Polskę na mapie świata, a najlepiej w jakimś społecznym, kulturowym albo politycznym kontekście. Łechce mnie, kiedy ktoś wie, że Curie to Skłodowska albo że Chopin też „był nasz”. Nie wiem, co dokładnie łechce, ale podejrzewam, że moje ego. Moje polskie ego.

Okupacje, wojny, zabory – tego Polacy na przestrzeni stuleci doświadczali co chwila. Agresorzy zawsze próbowali nas unicestwić: zabić ludzi, wymazać naród, jego kulturę, sztukę i język. Za wszelką cenę chcą tego teraz dokonać Rosjanie na narodzie ukraińskim. Ukraińcy od lat bronią swojego dziedzictwa kulturowego. Nie tylko fizycznie – przed rakietami, ale także poprzez poprawianie błędów merytorycznych popełnionych przez innych badaczy. Zachodnie instytucje miewały i nadal miewają problem ze sztuką z terenów byłego Związku Radzieckiego.

Bywa, że dzieła pochodzące z Ukrainy, Białorusi, krajów nadbałtyckich, nawet z Polski utożsamiają z rosyjskimi. No cóż, od 2022 roku to nie jest nie tylko błąd, ale totalne faux pas.

Rosyjska agresja na Ukrainę sprawiła, że Zachód wreszcie zaczął brać na poważnie imperialistyczne zakusy Kremla. Muzea i galerie okazują Ukrainie wsparcie na różne sposoby. Mnie wyjątkowo wzruszyła sala „In Solidarity” w nowojorskiej MoM-ie, w której kuratorki i kuratorzy zaprezentowali dzieła artystów i artystek urodzonych na terenie dzisiejszej Ukrainy. W ekspozycję włączono takie postaci jak Sonia Delaunay, Louis Lozowick, Kazimierz Malewicz (ten od słynnego czarnego kwadratu na białym tle) i... moja ukochana Janet Sobel.

Janet Sobel z domu Lechowski urodziła się w Dnieprze w 1894 lub 1893 roku w ukraińsko-żydowskiej rodzinie. Po tragicznej śmierci ojca, zabitego w pogromie, 14-letnia Janet (a może wtedy Janina?) razem z matką i rodzeństwem wyemigrowała do USA. Jej życie do pewnego momentu prawdopodobnie nie różniło się bardzo od życia większości kobiet w tym czasie – młodo wyszła za mąż, urodziła piątkę dzieci, potem miała wnuki... W wieku 45 lat zaczęła malować. Ot, tak. Według niektórych źródeł pierwszy raz chwyciła za pędzel przy sprzeczce z synem. Sobel miała skrytykować szkolną pracę plastyczną swojego dziecka, a kiedy młody odpysknął, że jeśli umie lepiej, to niech sama to zrobi, podjęła próbę i… przepadła. Bez żadnego przygotowania artystycznego tworzyła dziesiątki prac przedstawiających wspomnienia z dzieciństwa, zainspirowane ukraińskim folklorem. Postacie żydowskich rodzin, żołnierzy, Ukraińców w strojach ludowych, często otoczonych fantazyjnymi, bogatymi ornamentami. Dzięki brakowi presji i totalnej wolności Sobel pozwalała sobie na eksperymenty. Używała piasku, szkła, intuicyjnie stosowała techniki używane przez surrealistów, ale także malowała w technice, która potem będzie nazywana all over – chlapała farbami po płótnie. W tej technice Sobel wykonała między innymi „Milky Way”. I to właśnie ten obraz zawisł w MoM-ie w sali solidarnościowej. Ta kompozycja to eksplozja barw i kształtów. Kolorowe plamy oblane są jaśniejszymi rozbryzgami, które artystka fantazyjnie rozlewała, między innymi rozdmuchując nadmiar farby (czasami za pomocą odkurzacza!).

Janet Sobel „Milky Way” (1945) (Fot. Museum Of Modern Art (Moma), New York, Usa/Bridgeman Art/Photopower) Janet Sobel „Milky Way” (1945) (Fot. Museum Of Modern Art (Moma), New York, Usa/Bridgeman Art/Photopower)

Pytana o swoją twórczość, mówiła, że maluje to, co czuje. Utrzymywała, że nigdy nie była pasjonatką sztuki, nie miała czasu na chodzenie po muzeach. Podkreślała jednak, że kocha muzykę i to przy niej tworzy.

Świat zapomniał o Janet Sobel prawie tak szybko, jak się nią zafascynował. Wschodnia babuszka, tworząca z miłości i pasji nie pasowała jaśnie rządzącym jako ikona amerykańskiego malarstwa… Twórca ekspresjonizmu abstrakcyjnego – stylu, który wkrótce stał się flagowym dla USA (mającym pomóc w czasach zimnej wojny skontrastować demokratyczny Zachód ze Związkiem Radzieckim) – nie mógł przecież być kochaną, ukraińską babcią! I tak Sobel przegrała z Pollockiem... Bo przecież tylko biali mężczyźni pasują na geniuszy.

Dziś odzyskujemy Sobel jako nieskrępowaną malarkę i innowatorkę. Odważną, swobodną artystkę. Nieprzejętą szufladkowaniem sztuki, tworzącą zarówno kompozycje figuratywne, jak i (użyję tego słowa) GENIALNE i przełomowe abstrakcje. Jestem ciekawa, czy tytuł obrazu – „Droga Mleczna” – jest autorski. Jeśli tak, popatrzcie na współczesne zdjęcia NASA… Sobel być może przez przypadek stworzyła dość realistyczny wizerunek kosmosu w czasach, w których zdjęcia wszechświata były czarno-białe i nie było na nich widać prawie nic.

Sonia Kisza, jest historyczką sztuki, autorką książki „Histeria sztuki. Niemy krzyk obrazów” oraz twórczynią satyrycznego profilu na Instagramie @histeria.sztuki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE