Największy romans wszech czasów jako animacja 3D dla dzieci w reżyserii twórcy "Shreka 2" i w dodatku z krasnalami ogrodowymi w rolach głównych. A wszystko to okraszone piosenkami Eltona Johna. Można tak? Czemu nie?
Historię chyba wszyscy znamy. Została ona jedynie nieznacznie zmodyfikowana na potrzeby filmu. W ogrodowej scenerii zakochują się w sobie dwa ożywione krasnale wywodzace się z wrogich sobie domostw - niebieski Gnomeo i czerwona Julia. Czy uda im się przezwyciężyć wzajemną niechęć zwaśnionych rodów? Przede wszystkim, czy czeka nas bardziej pozytywne zakończenie niż w oryginale?
Film przede wszystkim stanowi lekki powiew świeżości na rynku animacji. Nie ma tu nachalnego humoru ani intertekstualnych dowcipów. Pod tym względem daleko tej produkcji do "Shreka" czy "Magadaskaru". I jest to plusem. Poprzez to jednocześnie, głównymi odbiorcami "Gnomea i Julii" są najmłodsi widzowie, którzy powinni się znakomicie bawić. Jest uroczo, kolorowo, trochę zwariowanie. Wrażenie robi również świetna jakość animacji prezentowana w trójwymiarze. Oprócz tego pełno tu zabawnych postaci ze świetnie podłożonymi polskimi głosami - niezawodny jak zawsze Cezary Pazura w roli Flaminga, kapitalna Olga Omeljaniec wcielająca się w przyjaciółkę Julii, ropuchę Dżanetę. Miłym zaskoczeniem jest dobra postawa Nataszy Urbańskiej, dla której był to dubbingowy debiut. Poza nią usłyszymy również inne gorące nazwiska, m.in. Macieja Stuhra, Piotra Adamczyka, Borysa Szyca. Dodatkową attrakcją dla widzów jest także premierowe wykonanie piosenki "Hello, hello" zaśpiewanej przez Eltona Johna (jego utwory przyjemnie przygrywają w tle całego filmu) w duecie z Lady Gagą.
Starsi widzowie raczej nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie, ale dla maluchów "Gnomeo i Julia" jest jak najbardziej idealną pozycją na wiosnę.
Gnomeo & Juliet, USA 2011, reż.Kelly Asbury. wyk. Natasza Urbańska, Maciej Stuhr, Borys Szyc, Piotr Fronczewski, Cezary Pazura, dystr. ITI Cinema