1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. „Jak zostałam perliczką”, czyli jak sprzeciwić się tradycji milczenia. Recenzja filmu Rungano Nyoni i studia A24

„Jak zostałam perliczką”, czyli jak sprzeciwić się tradycji milczenia. Recenzja filmu Rungano Nyoni i studia A24

„Jak zostałam perliczką” Rungano Nyoni to kino o ujawieniu rodzinnej traumy oraz złożoności podziałów pokoleniowych.  (Fot. materiały prasowe Nowe Horyzonty)
„Jak zostałam perliczką” Rungano Nyoni to kino o ujawieniu rodzinnej traumy oraz złożoności podziałów pokoleniowych. (Fot. materiały prasowe Nowe Horyzonty)
Słynne studio A24 odważnie wyważa kolejne drzwi, tym razem we współpracy z Rungano Nyoni, utalentowaną reżyserką i scenarzystką, autorką głośnego „Nie jestem czarownicą”. Nagrodzone za reżyserię na festiwalu w Cannes „Jak zostałam perliczką” zaprasza nas bowiem do surrealistycznego świata, gdzie patriarchat zderza się z buntem, a tradycja ukrywa brutalne sekrety.

Noc, pustka na drodze i Shula – młoda kobieta, która wracając z imprezy znajduje na ulicy... ciało swojego wuja. Taką właśnie sceną brytyjska reżyserka i scenarzystka Rungano Nyoni otwiera swój najnowszy film, nagrodzony w Cannes dramat „Jak zostałam perliczką”. Chłodna reakcja bohaterki na ten widok jest jednak pierwszym z wielu sygnałów, że w tym przypadku nie chodzi tylko o nagłe odejście członka rodziny. Śmierć mężczyzny uruchamia bowiem brutalny i jednocześnie absurdalnie wyszukany spektakl, w którym każdy ma z góry ustalone role: milczenie kobiet jest normą, a mężczyźni są nietykalni. Wkrótce okazuje się bowiem, że wuj dokonywał czynów, o których wiedzieli wszyscy, ale przecież o zmarłym można mówić tylko dobrze, a o ofiarach, czyli kobietach, nie mówić nic.

Gdy w domu Shuli trwają przygotowania do pogrzebu, kobiety – zgodnie z tradycją – opłakują zmarłego, chodzą na czworakach, śpią razem w salonie i całe dnie przygotowują jedzenie dla mężczyzn, którzy socjalizują się na zewnątrz. To właśnie wtedy na jaw wychodzą rodzinne sekrety, a linia frontu rysuje się między starszymi i młodszymi krewnymi.

„Jak zostałam perliczką” (Fot. materiały prasowe Nowe Horyzonty) „Jak zostałam perliczką” (Fot. materiały prasowe Nowe Horyzonty)

Trauma kontra tradycja. Recenzja filmu „Jak zostałam perliczką”

Pogrzeb, niewygodne tematy i humor w jednym filmie? Tak, to możliwe. „Jak zostałam perliczką” to prawdopodobnie jeden z lepszych tytułów, jakie zobaczycie w kinach w pierwszej połowie roku – elektryzujące feministyczne kino rozliczeniowe; świeże, mocne i pełne ciętego humoru, ale też przenikliwy dramat rodzinny o przemocy wobec dzieci, przeciwstawianiu się tradycji, wyznaczaniu nowej ścieżki mimo oporu bliskich, radzeniu sobie z traumą oraz miażdżąca, mrocznie komiczna krytyka opresyjnego milczenia i tych, którzy bronią oprawców. Pokazuje jak zaprzeczenie może być mechanizmem przetrwania (w końcu życie w kłamstwie często jest łatwiejsze niż akceptacja niewygodnej prawdy), opowiada o gniewie, trudnych relacjach rodzinnych oraz walce z patriarchatem i mizoginią.

Nyoni dowozi nam naprawdę przemyślanie kino: poruszające i brawurowe, a jednocześnie niesamowite subtelne. Seans wciąga od pierwszej minuty i trzyma w napięciu. Emocje są autentyczne, a postacie – wielowymiarowe. To, co zaczyna się spokojnie, z czasem rozwija się w złożoną sieć tajemnic, zaprzeczeń i milczenia, a trudne tematy, takie jak przemoc wobec dzieci, tuszowanie, presja społeczna, pieniądze i nierówność, poruszone są z wdziękiem.

Ta niepozorna mikrohistoria staje się tu natomiast furtką do spojrzenia na złożone problemy w skali makro. Twórczyni zagłębia się przy tym w surrealistyczne zambijskie rytuały żałobne oraz kreśli portret społeczności, która nie umie uciec od toksycznej tradycji, kultu rodziny i patriarchatu spychającego kobiety do roli służących. Żałoba działa tu natomiast jak katalizator, który odkrywa długo skrywany wstyd i sekrety. Wstydem w tym przypadku jest to, jak wielu członków rodziny wiedziało, ale zdecydowało się nie robić nic.

„Jak zostałam perliczką” (Fot. materiały prasowe Nowe Horyzonty) „Jak zostałam perliczką” (Fot. materiały prasowe Nowe Horyzonty)

Gdy starsi krewni odmawiają mówienia źle o zmarłym, chronią tak naprawdę drapieżnika, a nie ofiary, które muszą po prostu zaakceptować swój los. Ich milczenie to jednak nie tyle, co oznaka ignorancji, a próba utrzymania dobrego wizerunku rodziny. Status społeczny jest dla nich o wiele ważniejszy niż więzy krwi. Milczenie ofiar to z kolei wypadkowa strachu i życia w opresyjnym systemie – jedynie Shula stawia opór, ale jednocześnie uosabia też złożoność radzenia sobie z traumą. Trudno wyobrazić sobie, z jakimi emocjami musi się mierzyć, tym bardziej, że rodzina zamiast wspierać, jedynie dokłada jej zmartwień, chociażby karcąc ją chociażby za niewystarczające okazywanie zmarłemu troski. Gdyby tylko rozumieli, że ta należy się przede wszystkim ofiarom, cały spektakl, wyglądałby zupełnie inaczej.

Wyjaśnienie tytułu nadchodzi dopiero w ostatnim akcie: głośny skrzek perliczki ostrzega inne zwierzęta przed niebezpieczeństwem – w ten sposób ptaki zapewniają sobie nawzajem opiekę. Metafora ta jest przedstawiona jasno i wyraźnie: każda z krewnych mogła i powinna była podnieść alarm. Gdyby tylko Shula zrobiła to, gdy wuj jeszcze żył... Gdyby ktokolwiek zdecydował się to zrobić, oszczędziłoby to cierpienia wielu istnieniom. W ten sposób „Jak zostać perliczką” zachęca do tego, aby zabierać głos i mówić o przemocy i jej ofiarach – przede wszystkim po to, aby inni nie musieli cierpieć w milczeniu.

„Jak zostałam perliczką” w kinach od 21 marca.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze