1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Muzyka
  4. >
  5. Seks sprzedaje. Stare prawo show-biznesu wciąż działa. I dobrze!

Seks sprzedaje. Stare prawo show-biznesu wciąż działa. I dobrze!

Florence Welch na okładce  „Everybody Scream”.
Florence Welch na okładce „Everybody Scream”.
Jesień w kulturze masowej to moje prywatne święta Bożego Narodzenia. Dni obfitości! Premiery filmów, seriali, płyt, nowe kampanie, odświeżone wizerunki i stylizacyjne rewolucje… Kultura i jej dzieła stają się nośnym tematem, prowokują i drażnią, nie ma nudy. A ten sezon… Powiedzmy to wprost, jest gorący.

Artykuł pochodzi z miesięcznika „Zwierciadło” 11/2025.

Kilka tygodni temu Florence Welch ujawniła okładkę nowej płyty Florence and the Machine, „Everybody Scream”. Udostępniłam tę informację na stories, a kilka godzin później zajrzałam do instagramowych wiadomości. „Jestem taka rozczarowana, że ona też”, przeczytałam w jednej z nich. Co przeskrobała Florence? Na okładkowej fotografii po raz pierwszy w karierze pozuje zmysłowo i sugestywnie, rozchylając szeroko uda. Na rok przed czterdziestymi urodzinami, po prawie dwóch dekadach w branży, Flo zadebiutowała jako istota seksowna. Dla autorki wiadomości była to ewidentnie zdrada, przejście do świata płytkich wartości i tanich chwytów. Moim zdaniem to raczej – po pokonaniu nałogów, zaburzeń odżywiania i zredukowaniu destrukcyjnych zachowań – kolejny etap ewolucji Florence Welch, kobiety i artystki. Ale przyznaję, Flo, zawsze poruszająca się w indywidualnym rytmie swojego serca, idealnie wpasowała się w masowy trend w muzyce popularnej. Seks wrócił na okładki płyt, a sztandar niosą największe gwiazdy gatunku.

Na właśnie wydanej „The Life of a Showgirl” Taylor Swift pozuje w skąpym, cekinowym kostiumie. Na najbardziej prowokacyjnym z nowych promocyjnych zdjęć stoi oparta o ścianę, wypinając pośladki. Świeżo zaręczona wokalistka, która wielokrotnie podkreślała w wywiadach, że „seksowna dziewczyna” to nie ona, bo brakuje jej naturalnego seksapilu, eksploruje nieznane jej wcześniej wizerunkowe terytoria. Czy z sukcesem, to osobny temat. Ciekawsze wydają się reakcje mediów i fanów. „Tani chwyt”, czytamy. „Upadek”, dodają zgorszeni. Wciąż pokutuje myślenie, że seksualizacja wizerunku i twórczości zubaża i redukuje artystę. Pomyślmy… Biodra Elvisa, język Jaggera, nogi Grace Jones, piersi Madonny… Wielcy muzyki pop! Seks to więcej niż pozbawiony klasy zabieg tych, którzy nie mają nic do zaoferowania.

Najnowsza płyta Taylor  Swift „The Life of a Showgirl”  w wersji podstawowej (u dołu)  oraz de luxe. Najnowsza płyta Taylor Swift „The Life of a Showgirl” w wersji podstawowej (u dołu) oraz de luxe.

To element komunikacji, bo idol musi być pożądany, grzeszny, niegrzeczny. Bez ekscytacji nie ma adoracji. A bez tego mamy sezonową wydmuszkę, nie rasową gwiazdę. Być może jestem zepsuta kulturą masową, wysoki sądzie, przyznaję się do winy! Ukochaną płytą mojego dzieciństwa była „Diamonds and Pearls” Prince’a. Nuciłam piosenki o „23 pozycjach jednej nocy”, „śmietance” i o „całonocnym łomotaniu”.

Najnowsza płyta Taylor  Swift „The Life of a Showgirl”  w wersji podstawowej (u dołu)  oraz de luxe. Najnowsza płyta Taylor Swift „The Life of a Showgirl” w wersji podstawowej (u dołu) oraz de luxe.

Byłam naiwnie nieświadoma, zachwycona kompozytorskim i wykonawczym talentem geniusza. Dziecko nie ocenia, cieszy się znakomitością muzyki. Rok później Madonna wydała głośną „Erotikę”, szokujący album fotograficzny „Sex” i przeszła topless po wybiegu Jeana-Paula Gaultiera. Wszystko to przyjęłam jak najbardziej naturalną rzecz na świecie – kto ma chodzić po nim nago, jeśli nie naczelna skandalistka i moja idolka? Od Madonny nauczyłam się wyzwalającego i humorystycznego aspektu erotyki. Seks może być manifestem. Narzędziem feministycznej walki.

Sabrina Carpenter i jej nowy  album „Man’s Best Friend”. Sabrina Carpenter i jej nowy album „Man’s Best Friend”.

Ale to może być także po prostu dobrą zabawą. Madonna była najlepszą profesorką w mojej szkole erotyki, bo nie pozwalała, by ktokolwiek dyktował jej, co ma robić, rozbierała się i prowokowała na swoich zasadach i z osobistych pobudek. Gdy kilka lat później patrzyłam na teledyskowe zabawy z językiem mojej rówieśniczki, 18-letniej Britney Spears byłam zniesmaczona. Za jej zachowaniami stali panowie w garniturach, cynicznie tworzący, zresztą ze spektakularnym sukcesem, ostatnią idolkę XX wieku. W sterowanym zewnętrznie świecie Britney zabrakło kluczowego elementu, by wykorzystywanie i eksploatowanie jej seksualności sprawiało wszystkim stronom przyjemność. Jej kontroli. Stąd tak złości mnie fala oburzenia, jaka przetoczyła się po ujawnieniu przez Sabrinę Carpenter okładki jej nowego albumu, „Man’s Best Friend”. Być może rynek jest rozdrażniony, bo wokalistka, naczelna kusicielka tych dni, od roku gra mu na nosie. Szybkie przypomnienie: Sabrina, kiedyś nastoletnia gwiazdka studia Disneya, przebijała się na szczyt latami. Przełomowa w jej karierze, wydana rok temu płyta „Short n’Sweet”, była szóstą w jej dyskografii. Jak wiemy, na cierpliwych czekają wielkie nagrody, Carpenter wylansowała globalny przebój „Espresso”, potem kolejny „Please Please Please”, a wszystko przypieczętowała światową trasą koncertową. Sprzedana już w ponadmilionowym nakładzie „Short n’Sweet” przyniosła jej nominacje do sześciu nagród Grammy, w tym we wszystkich czterech najważniejszych i najbardziej prestiżowych kategoriach. Carpenter opuściła ceremonię z dwiema statuetkami i znakomitym samopoczuciem po świetnym wykonaniu „Espresso”. Była więcej niż gwiazdą. Została popkulturowym fenomenem.

Czytaj także: Sabrina Carpenter – od gwiazdki Disneya do scenicznej kusicielki. Zaczynała od niewinnych ról, a dziś tworzy własne uniwersum

Blondynka w typie Marilyn, w skąpych scenicznych strojach, pończochach i na wysokich obcasach jest być może pierwszą pin-up girl muzyki pop. Ale oprócz miłego dla męskiego oka wizerunku ma coś jeszcze. Swój głos. Na „Short n’Sweet” pyta: „Chcesz pobawić się moimi pluszowymi kajdankami?”, „Popróbować niemoralnych pozycji?”. Wyznaje: „jestem tak kurewsko napalona”. Domaga się: „Pokaż mi, że masz dużego”. Carpenter nie tylko wygląda seksownie. Ona jest seksem. Podczas koncertów sugestywnie wypina się i baraszkuje z tancerzami, na co patrzą 12-latki i ich zrozpaczeni rodzice. Ochoczo akcentuje najbardziej nieprzyzwoite fragmenty tekstów. W wywiadach podkreśla wyzwalający aspekt swojej seksualności i nieprzepraszającą naturę prowokatorki. Wie, że płaci za to cenę: „Wydaje mi się, że nigdy nie żyliśmy w czasach tak krytycznie analizujących kobiety, tak oceniających ich zachowania, i to w każdym aspekcie. Nie mówię tylko o sobie, dotyczy to każdej artystki”, wyznała niedawno w „Rolling Stone”. Carpenter konsekwentnie walczy w swojej wojnie. Na okładce magazynu zapozowała nago, ubrana tylko w białe pończochy.

Występ Sabriny  Carpenter na gali  BRIT Awards  w Londynie (2025) Fot. Dave Benett/Getty Images) Występ Sabriny Carpenter na gali BRIT Awards w Londynie (2025) Fot. Dave Benett/Getty Images)

Ale wróćmy do najważniejszego, okładki „Man’s Best Friend”. Sabrina klęczy przed mężczyzną, wymalowana i uczesana, w obcisłej krótkiej sukience, na wysokich obcasach. Jest „zrobiona” i ewidentnie gotowa służyć swojemu kochankowi. Na okładce widzimy dolną część jego sylwetki, jest anonimowym przedmiotem, rekwizytem, a na niej skupia się uwaga ( jaka przyjemna zmiana!).

Mężczyzna trzyma w dłoni włosy wokalistki, ciągnie je. Kompozycja zdjęcia nie pozostawia złudzeń. W tym momencie to on ma kontrolę. W pełnej oburzenia interpretacji okładki zapomina się jednak o najważniejszym – on ma kontrolę, bo ona tego chce. Oddała – na chwilę – władzę, ale nigdy wolność stanowienia o sobie i swoich pragnieniach. A jednak, o zgrozo! „Cofnęła feminizm!”

„Nie o takie wyzwolenie walczyły kobiety!” Od najgorętszej gwiazdki pop oczekiwano innego manifestu: ja rozdaję karty, ja przelecę ciebie, ja cię wykorzystam, robię to jak faceci. Tak definiuje się seksualność „silnej i wyzwolonej” kobiety. Jednym zdjęciem Sabrina zakwestionowała takie myślenie. W świecie, w którym – jak zauważył niedawno „Guardian” – żaden mężczyzna nie oburzył się „na obcisłe spodnie Jaggera”, Carpenter zbiera cięgi przede wszystkim od kobiet, zdradzonych i rozczarowanych, że wokalistka gra według starych reguł, w których jesteśmy od tego, by się podobać, sprawiać przyjemność, kokietować i bawić. Być może finalnie te właśnie reguły, bez względu na to, czy wykorzystane cynicznie, ironicznie czy bezmyślnie, zrobiły z niej multimilionerkę i gwiazdę. Ja jednak chcę wierzyć, że jej wyzwolenie to nie tylko podwiązki i sprośne teksty, także – a może przede wszystkim – nieoglądanie się na to, co powiedzą inni, również inne kobiety. To może nie jest wzorowy feminizm, ale jest to manifest siły. Siły kobiety.

Gdy wrzuciłam na IG okładkę „Man’s Best Friend”, komplementując kontrowersyjne zdjęcie, otrzymałam między innymi taką wiadomość: „Czy naprawdę w dzisiejszych czasach trzeba przypominać, że dziewczyny mogą operować, nosić garnitur, prowadzić TIR-a i mieć zdjęcie okładkowe na swojej płycie dokładnie takie, jakie chcą?”. Autorka wiadomości dodała: „Nazwałam tę okładkę klasyką niegrzeczności”. Ja dorzucę od siebie: efekt Sabriny jest tak potężny, że kiedyś będzie to klasyka popkultury.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE