Szekspira warto słuchać i oglądać w każdych okolicznościach. To uniwersalny artysta, którego przesłanie zawsze brzmi znajomo. Zwłaszcza jeśli jest dobrze podane ze sceny, a w spektaklu Marcina Hycnara nie brak ciekawych reżyserskich pomysłów i pięknych scen.
[embed]https://youtu.be/zT4Fag0nMHk[/embed]
Pierwszy akt powoli wprowadza nas w główny konflikt dramatu - dzieje zazdrości i kulisy rodzącej się tyranii. Obłędu, którego - gdy raz zakiełkuje w umyśle - nie sposób zwalczyć. Miotany zazdrością Leontes, dobrze i szybko zarysowany jako postać na scenie przez Oskara Hamerskiego, oskarża Hermionę ( świetna Paulina Soliman) o zdradę z Poliksenesem, królem Czech ( wyrazisty i elegancki Robert Jarociński). Z tej jednej obsesji w głowie tyrana rodzą się kolejne, które powodują dramat, śmierć i zniszczenie. Teoretycznie wiemy, że bierzemy udział w dramacie absurdów, ale od razu staje się jasne, że gnanego szaleńczą chęcią odwetu Leontesa nie sposób będzie zatrzymać. Mechanizm chaosu, który rodzi przestrach i zniszczenie, jest dobrze wszystkim znany. Każda dyktatorska władza prowadzi do zła. Dlaczego tak się dzieje? Insenizacja Hycnara nie daje nam odpowiedzi na to pytanie.
W spektaklu uwagę przykuwa niezwykła scenografia Martyny Kander, która w tym szalonym widowisku teatralnym stworzyła także kostiumy. Świetnie wymyślony i poprowadzony jest ruch sceniczny Maćka Prusaka, a grana na żywo muzyka Urszuli Borkowskiej (mocna perkusja i piękne tony fortepianu) silnie oddziałuje na widza.
Po pierwszym akcie pełnym melancholii, zadumy nad światem oraz rodzącego się w sercach bohaterów i widzów strachu następuje żywiołowy akt drugi. Szczerze przyznam, że wśród nadmiaru bodźców, wizji, cytatów i zapożyczeń poczułam się w nim trochę zagubiona. Nagle rozległ się przebój „Malovaný džbánku” w wykonaniu Haliny Vondráčkovej, na scenę wkroczył sobowtór Iggy’ego Popa (rewelacyjny Jarosław Gajewski jako Pasterz, przybrany ojciec Perdity - córki Hermiony wygnanej z królestwa za zdradę matki ), a wkrótce dołączyli: fruwający i zawadiacki kupidyn, Joker z filmów o Batmanie a nawet święty Mikołaj i kowboj z Brokeback Mountain, Słowem: moc atrakcji, muzyki, szalonych występów wokalnych i efektownych popisów fizycznej sprawności aktorów. W efekcie chwilami widownia się śmiała, zachwycona tym, co aktorzy potrafią, bo to naprawdę świetny zespół, by zaraz umilknąć, straciwszy myśl przewodnią, wątek dramaturgiczny spektaklu.
A jednak warto to przedstawienie zobaczyć. Jest nowym, świeżym spojrzeniem na Szekspira młodego reżysera i wytrawnego aktora Marcina Hycnara. Który, jak sądzę po obejrzeniu tej inscenizacji, w teatrze nie boi się nikogo i niczego.
„Opowieść Zimowa”, Wiliam Szekpir, tłum. Piotr Kamiński, reż. Marcin Hycnar. Premiera 20 maja 2017, Teatr Narodowy w Warszawie