1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

W plener warto wychodzić regularnie także zimą – zachęca trener personalny Igor Bilinskyi

Liczy się każdy ruch na świeżym powietrzu. Łapiemy wtedy światło, a każdy promień słońca o tej porze roku jest  na wagę złota. Poza tym podnosimy się z pozycji siedzącej, to już jest coś. (Fot. iStock)
Liczy się każdy ruch na świeżym powietrzu. Łapiemy wtedy światło, a każdy promień słońca o tej porze roku jest na wagę złota. Poza tym podnosimy się z pozycji siedzącej, to już jest coś. (Fot. iStock)
Zimno, smog, ciemno… A jednak warto regularnie wychodzić z domu także zimą. „Nie znam ani jednej osoby, która by tego żałowała. Bo potem wszystko smakuje lepiej” – przekonuje trener personalny Igor Bilinskyi.

Aktywność fizyczna w plenerze zdecydowanie bardziej popularna jest latem i wiosną. Zimą trudniej o motywację, wielu z nas marzy raczej, by zakopać się pod ciepłym kocem z kubkiem herbaty…
To jest tylko i wyłącznie kwestia przyzwyczajenia. Jeżeli nasz organizm, nasze ciało nauczone jest przebywania na świeżym powietrzu przez 12 miesięcy, przejście między porami roku nie stanowi problemu, jest łagodne. Nie odczuwamy wtedy nagłego uderzenia zimna, zmiany pogody. W krajach skandynawskich, w Norwegii na przykład, aktywne spędzanie czasu na powietrzu przez cały rok wpisane jest w kulturę. I z Norwegów powinniśmy brak przykład.

Skandynawowie mówią, że nie ma złej pogody, może być tylko nieodpowiednie ubranie. Całkowicie się z tym zgadzam. Jeżeli trudno nam wyjść na dwór, by się poruszać, bo: „Jest zimno”, to oznacza tylko tyle, że nie jesteśmy właściwie ubrani i nie mamy odpowiedniego nastawienia. Nic ponadto.

O ile zadbanie o właściwy strój wydaje się dość proste, to zdecydowanie trudniej wypracować odpowiednie nastawienie. Od czego zacząć, kiedy w nasz dotychczasowy styl życia zimowa aktywność fizyczna w plenerze nie była wpisana?
Zacznijmy od wrzucenia na luz. To znaczy, nie nakładajmy na siebie przymusu, typu – codziennie o wpół do ósmej rano muszę pobiegać przez pół godziny. Dla kogoś, kto całorocznej aktywności fizycznej nie ma jeszcze we krwi, to jest bezsensowny nakaz. I jestem prawie pewny, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Taki przymus skończy się fiaskiem.

Najlepsze, co możemy zrobić na start, to zacząć się ruszać. Po prostu. Kilkanaście minut spaceru czy przedłużone z pięciu do dwudziestu minut wyjście z psem, jeśli go mamy. To może być krótki marszobieg, cokolwiek, byle zacząć. Bez presji, bez zegarka, bez przeświadczenia: „Muszę trenować tyle i tyle minut o tej konkretnej porze”.

Ano właśnie pora. Kiedy uprawiać tę zimową aktywność w plenerze? Dzień jest krótki – przed pracą jeszcze ciemno, po pracy już ciemno…
Optymalnie byłoby poruszać się na świeżym powietrzu o poranku lub w okolicach południa ze względu na największą ilość dziennego światła, ale nie zawsze jest to możliwe. Praca, szkoła lub inne obowiązki mogą nam utrudniać aktywność w tym czasie. W takim przypadku nie powinna ograniczać nas pora dnia. Tak naprawdę odpowiednia pora jest wtedy, kiedy… ma Pani chwilę czasu. Jednego dnia będzie Pani miała rano 15 minut, drugiego dnia 20 minut wieczorem. Najważniejsze jest to, aby ruszać się jak najczęściej.

Jak rozumiem, nie potrzebujemy do tego specjalnego sprzętu?
Niczego Pani nie potrzebuje, wystarczy wyjść z domu. To może być spacer, marszobieg lub bieg z elementami ruchu naturalnego.

Brzmi zachęcająco. Czy mógłby Pan opisać przykładowy trening ruchu naturalnego w terenie?
Niezależnie od pogody wyjdź na zewnątrz, wybierz jak najbardziej naturalne otoczenie, to już wiemy. Zacznij od spaceru i świadomego oddychania przez nos. Poczuj, jak rześkie, mroźne powietrze, którym oddychasz, dodaje ci energii. Zrób kilka przysiadów, aby rozgrzać ciało, następnie przejdź do marszu, skupiając się na oddechu. Po chwili zacznij biec. W trakcie biegu przeskocz przez zwalony pień drzewa lub inną przeszkodę. Możesz po nim też przejść, starając się zachować równowagę. Biegnij dalej.

Może po drodze napotykasz leżący konar, przeczołgaj się pod nim lub przejdź na czworakach. Boisz się pobrudzić? Nie przejmuj się tym, uśmiechnij się i kontynuuj. Przed tobą górka? Pobiegnij najszybciej jak możesz, pokonaj wzniesienie i wejdź na sam szczyt. Rozejrzyj się, podziwiaj piękne widoki. Usiądź na szczycie, zamknij oczy i wycisz oddech. Poczuj, jak tlen wypełnia każdą komórkę. Medytuj, poczuj, jak słońce ogrzewa twarz.

Tak właśnie może wyglądać sesja ruchu naturalnego na świeżym powietrzu.

Dwie potencjalne wymówki mamy już obalone – utrudniony dostęp do światła dziennego oraz brak czasu. Można jeszcze powiedzieć, że na zewnątrz wychodzimy po świeże powietrze, a z tym świeżym powietrzem szczególnie właśnie zimą jest bardzo krucho.
Niestety, to prawda. Ale to także nie powinna być dla nas przeszkoda. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. To dotyczy wielu obszarów. I fakt, że powietrze jest zanieczyszczone, nie powinien sprawiać, że spędzamy zimę na kanapie.

Jeżeli mieszkamy w środowisku miejskim, należy zrobić rekonesans, zorientować się, gdzie w okolicach jest choć odrobina zieleni, jakie mamy parki, alejki. Wybieramy miejsca jak najbardziej naturalne, jak najbardziej oddalone od dróg, którymi pędzą samochody. I zapewniam Panią, że absolutnie każdy, kto ma odrobinę dobrej woli, znajdzie w swojej okolicy taką przestrzeń, która nadaje się do spędzenia aktywnie czasu.

Warto wspomnieć również o tym, że w trakcie aktywności (i nie tylko) powinniśmy oddychać przez nos, ponieważ błona śluzowa nosa jest zbudowana tak, aby oczyszczać, ogrzewać i nawilżać powietrze.

Dla wielu osób zanieczyszczone powietrze, smog bardzo często są argumentem, by pozostać w domu. Tylko zadajmy sobie pytanie, kto traci najbardziej na tym, że tych „przeszkód” typu: krótki dzień, złe powietrze, brak czasu, wyszuka jak najwiecej… To nie jest konkurs, tu się nie wygrywa, wręcz przeciwnie.

Liczy się każdy, dosłownie każdy ruch na świeżym powietrzu. To może być nawet wyjście w porze lunchu z biura na 15 minut do pobliskiego parku. Łapiemy wtedy światło, a każdy promień słońca o tej porze roku jest na wagę złota, to witamina D3, poza tym podnosimy się z pozycji siedzącej, wstajemy od komputera, to już coś. Zero nakładu, wiele korzyści. Współczesny człowiek cierpi na deficyt natury, więc tych okazji do bycia w niej powinniśmy szukać, a nie wynajdywać wymówki, dlaczego nie.

Bo chodzi nie tylko o sam ruch, ale właśnie o ruch na świeżym powietrzu.
Dokładnie tak, a także o ruch na świeżym powietrzu właśnie zimą. Bo można upiec wiele pieczeni na jednym ogniu. Szalenie ważne jest budowanie odporności, wspieranie naszego układu immunologicznego. Dzięki aktywności na świeżym powietrzu, zimą szczególnie, jesteśmy zwyczajnie zdrowsi. Mam na myśli zdrowie fizyczne, ale nie tylko, bo regularne spędzanie czasu na zewnątrz, w ruchu, to także element budowania zdrowia psychicznego. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że symbolicznie przymarznięty nos czy stopy to sposób, by zyskać odporność na stres. Bo kiedy po takim zimnie wrócimy do domu, wypijemy kubek ciepłej herbaty, wzrasta poziom endorfin, czujemy satysfakcję, a nasza pozytywna energia po takiej aktywności utrzyma się przez dłuższy czas.

Ludziom bardzo często wydaje się, że odpoczywają, kiedy zalegną po pracy na kanapie pod kocem. Nic podobnego, to rodzaj odpoczynku, który nie dostarcza energii długoterminowo. Poleżymy, a po chwili znowu czujemy się wyczerpani. Dlatego trzeba się przełamać. Jeśli zrobimy to raz, drugi, trzeci, z czasem wytworzy się nawyk. I jestem pewien, że każdy, kto spróbuje, prędzej czy później poczuje się zdecydowanie lepiej.

Regularna aktywność na świeżym powietrzu to sposób na budowanie życiowej odporności, każdego jej rodzaju. To także droga na zyskanie zadowolenia z siebie, a tego potrzebujemy wszyscy. Wyjście z domu zimą polecałem już dziesiątkom jak nie setkom osób, nie znam ani jednej, która by tego żałowała. Bo potem wszystko smakuje lepiej.

A my często trwamy przy utrwalonych przekonaniach – lepiej nie wychodzić, bo zimno, dziecko się rozchoruje…
Mity – i jak wspominałem wcześniej – wymówki. My wciąż ich szukamy. Tymczasem zapewniam, że nasze dzieci będą zdecydowanie częściej chorowały właśnie wtedy, gdy będziemy trzymać je zimą w czterech ścianach.

Jeszcze raz przywołam przykład krajów skandynawskich – tam zupełnie oczywiste jest, że dzieci, także te małe, w wieku przedszkolnym, zimę spędzają na zewnątrz. Zajęcia w przedszkolach prowadzone są na świeżym powietrzu niezależnie od pogody. Dzieci się nie przeziębiają i, co bardzo ważne, mają kondycję.

Godzina ćwiczeń w domu czy wyjście na dwudziestominutowy spacer?
Zdecydowanie to drugie! Choć oczywiście trening w domu ma też dużo plusów, a już na pewno lepiej ćwiczyć w czterech ścianach niż nie robić nic, ale zdecydowanie polecam wyjście w naturę!

Igor Bilinskyi, trener personalny, certyfikowany trener metody MovNat, założyciel Akademii Ruchu Naturalnego MovNat Poland; ruchnaturalny.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze