Jesień, zwana przez niektórych „sabatem jesierniar”, przynosi ze sobą nie tylko opadające liście, ale i festiwal sezonowych trendów. Moda na kawę Pumpkin Spice Latte to bez wątpienia jeden z nich. I chociaż ten smak króluje w kawiarnianym menu, to warto sięgnąć głębiej do serca naszych wyborów: czy naprawdę wszyscy kochamy ten dyniowy napój, czy może jesteśmy pod presją mody?
Specjalnie na potrzeby tego artykułu udałam się do sieciowej kawiarni po kultową Pumpkin Spice Latte. Chociaż nie lubię dyni ani słodkich napojów, a tak naprawdę powinnam oszczędzać… Ale przecież wszyscy w kolejce ją biorą! Jest październik, a dynia jest wszędzie: w świeczkach, ciastach, syropach… I kiedy tak chwyciłam za tę pełną śmietany i syropu kawę, przekonana, że dzięki niej poczuję wreszcie prawdziwie jesieniarski klimat, zaczęłam się zastanawiać – czy październikowa miłość do dyniowej kawy rzeczywiście pochodzi z wnętrza nas samych? A może jest tylko odzwierciedleniem aktualnej mody? Jak wiele naszych wyborów wynika z tego, że naprawdę czegoś chcemy, a ile z tego, że chcemy być w trendzie i pasować do aktualnej aury?
Odpowiedzi na to pytanie dostarcza koncepcja pragnienia mimetycznego, opracowana przez francuskiego filozofa René Girarda. Teoria ta zakłada, że nasze pragnienia nie są autonomiczne. W rzeczywistości często pragniemy tego, czego inni – naśladując ich wybory, a nie kierując się własnymi preferencjami. Więc chociaż kiedy zamawiałam dużą Pumpkin Spice Latte przekonana, że właśnie tego chcę, to w rzeczywistości wcale tak nie było… Jest to całkiem logiczne – trudno zakładać, że miłość do pewnego modelu butów, koloru torebki czy tropikalnej wakacyjnej wyspy rodzi się w każdym z nas spontanicznie. Jesteśmy wypadkową decyzji własnych i wpływu, jaki ma na nas otoczenie.
Pragnienia są zaraźliwe. Nasza ochota na dyniową latte nasila się jesienią głównie dlatego, że widzimy, jak sięgają po nią inni. Ten mechanizm przenika do wielu sfer naszego życia – od kawy przez buty aż po wybór kariery czy partnera.
To nie ogranicza się tylko do wyboru sezonowej kawy. Cały czas jesteśmy przecież otoczeni wymuskanymi feedami Instagrama i niekończącymi się rekomendacjami produktów. Ciągle ktoś nam wmawia, że coś jest teraz modne, popularne, must-have! Bardzo łatwo jest zatracić w tym granicę między tym, czego chcemy, a tym, czego myślimy, że chcemy. Jest to bardzo zgubne w połączeniu z dzisiejszą lawiną możliwości, która zamyka nas w kolejnej psychologicznej pułapce – paraliżu decyzyjnego.
Czytaj także: Zmiana to wybór, zmiana to decyzja
Życie w dużych miastach z setkami kawiarni z jesienną ofertą narzuca nam nie tylko podążanie za sztucznie kreowanymi potrzebami – stawia nas też przed za dużą liczbą wyborów. „Możesz być, kim chcesz!”, krzyczą reklamy, a ja pytam siebie w duchu: „To kim tak naprawdę mam być”?. Prowadzi to do paraliżu decyzyjnego. To zjawisko psychologiczne polega na przeciążeniu poznawczym i dyskomforcie spowodowanym właśnie nadmiarem opcji. To zaskakujący paradoks – choć z pozoru większy wybór wydaje się luksusem, badania pokazują, że zbyt wiele możliwości nas przytłacza. Wykazano to w „marmoladowym eksperymencie” psychologów Sheeny Iyengar i Marka Leppera, w którym poproszono ludzi o wybór dżemu spośród sześciu lub dwudziestu czterech opcji. Ci, którym przedstawiono zbyt wiele możliwości, częściej rezygnowali z wyboru lub wątpili w swoje decyzje.
Jak w takim razie odróżnić narzucone pragnienia od własnych i przejąć kontrolę nad swoimi wyborami? Oto kilka pytań, które warto sobie zadać, zanim podejmiemy decyzję (nie tylko o zamówieniu dyniowej latte):
1. Czy zrobiłabym to, gdyby wszyscy wokół zniknęli?
Pomoże to odseparować wpływ otoczenia i skupić się na własnych potrzebach. Być może, gdybym nie stała w kolejce pełnej wielbicieli dyniowej kawy, to wzięłabym ulubione cappuccino?
2. Czy nie mylę mnogości wyborów z dobrym wyborem?
To pytanie pozwala zatrzymać się i uświadomić sobie, że dobry wybór wcale nie musi być ukryty w opcjach, które mamy przed sobą. Bogate menu nie gwarantuje, że znajdziemy w nim nasz ulubiony napój. Wcale nie musisz wybierać dyniowej latte, jeśli nie lubisz tego smaku (my, antyfani tej kawy, naprawdę istniejemy!).
3. Czy mój wybór przybliża mnie do celu, jaki sobie wyznaczyłam?
Może zamiast wielkiej dyniowej latte lepiej postawić na prostą kawę i oszczędzić na coś ważniejszego? Poświęć kilka sekund na to, by przypomnieć sobie swoje najważniejsze życiowe priorytety, a najlepiej zanotuj je w telefonie i miej je zawsze pod ręką. Pomogą, gdy kolejny nieistotny wybór przewinie się przez twój dzień, tak jak przez mój.
Życie to sztuka dokonywania wyborów – nie zawsze trafnych, ale zawsze uczących. Więc jeśli nie jesteś pewna, to próbuj, testuj, sprawdzaj. Upewniaj się jednak, że decyzje, które podejmujesz, są rzeczywiście twoje.
Źródło: „Pumpkin Spice Pressure and the Paradox of Too Many Choices”, psychologytoday.com [dostęp: 23.10.2024]